Rozdział 12

388 31 9
                                    

Czas leciał strasznie szybko. Nim ktokolwiek spostrzegł, pojawiła się zima i święta. A co za tym idzie, pojawił się także mętlik w głowie, na temat tego co wręczyć Harry'emu na święta. Kaysa nie miała pojęcia co może sprezentować chrześniakowi, a prócz tego jednego problemu, miała kolejny. Unikanie chłopaka w Hogwarcie, gdy przychodziła do Severusa aby pracować nad eliksirem.

- Może dajmy mu coś co skojarzy mu się z rodzicami. My ich znaliśmy doskonale, on nie znał ich w ogóle. Jakieś zdjęcia?- zaproponował któregoś weekendowego ranka Remus.

- To nie jest głupie, ale Hagrid wpadł chyba na podobny pomysł. Napisał dwa dni temu z prośbą o parę zdjęć Lily i Jamesa. Chce zrobić album dla Harry'ego.- mruknęła niechętnie.

- Miło z jego strony. Teoretycznie mogłabyś dać Harry'emu pelerynę niewidkę James'a.- powiedział z lekkim uśmiechem Lupin.- Nie jestem pewien tylko, czy w tym wypadku nie przydałaby się zgoda Dumbledore'a.

- Po co mi jego zgoda?- prychnęła dziewczyna.- James też dostał pelerynę bez wiedzy tego starucha. Więc postanowione! Wręczymy młodemu Potterowi pelerynę James'a.

I tak też się stało. Jeszcze tego samego dnia Kaysa i Remus odwiedzili jej skrytkę w Banku Gringotta, skąd zabrali płaszcz i parę czarnomagicznych ksiąg. Oczywiście za każdym razem gdy Remus pytał, po co jej te księgi, to Kaysa go zbywała, używając tej samej wymówki co zwykle. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.

Sama Trust nie widziała, że pogrąża się w tajemnicach bardziej, niż kiedyś. Lata temu kłamała, aby utrzymać swoją tożsamość w tajemnicy. Nie chciała, aby Remus wiedział, że jest wilczycą. W końcu się jednak wydało. Teraz nie kłamała, ale nie mówiła też prawdy. Remus nie naciskał, ponieważ ufał jej, wiedział, że dziewczyna nienawidzi kłamstwa, dlatego miał do niej pełne zaufanie. Problem polegał na tym, że Kaysa coraz bardziej zatracała się w ciemnej, niekończącej się dziurze tajemnic.

W dzień świąt Harry został obudzony przez Rona. A dokładniej przez jego poduszkę, którą chłopak rzucił w okularnika.

- Wstawaj! Prezenty są!- krzyknął radośnie rudzielec.

- Dla mnie też?- zdziwił się młody Potter. Szybko założył okulary i usiadł na łóżku. W jego nagach był mały stos ślicznie zapakowanych paczek.

- A co myślałeś?! Patrz, nawet dostałeś sweter Weasleyów!- krzyknął Ron i rzucił Harry'emu paczkę.- Powiedziałem mamie, że raczej nie spodziewasz się żadnych prezentów. Co roku robi takie wszystkim.- wyjaśnił rudzielec.- Ja zawsze dostaję kasztanowe. Nienawidzę tego koloru.- jęknął i założył kasztanowy sweter z literką 'R'.

Harry rozpakował swoją paczkę i też założył swój sweter. Był szmaragdowozielony, a w kieszeni znalazł trzy krówki własnoręcznej roboty. Od Hagrida dostał własnoręcznie strugany flet. Dursleyowie wysłali mu małą paczkę, w której był krótki list i jedna moneta pięćdzisięciopensowa.

- No więc jest prezent od twojej mamy, od wujostwa i od Hagrida. To od kogo jest reszta?- zdziwił się Harry.

- Pewnie jeden z nich jest od Tajemniczej Trust i R.L?- zapytał Ron.- Któryś możliwe, że jest od Hermiony.

I faktycznie tak było. Hermiona wysłała Harry'emu parę czekoladowych żab i pudełko fasolek wszystkich smaków. Zaś ostatnie pudełko zawierało dziwny płaszcz i list. Peleryną zajął się Ron, który niezwykle się uradował, mogąc pobawić się peleryną niewidką, jak to ją nazwał.

Harry bardziej zaciekawił się listem. Wbrew pozorom polubił tą dziwną korespondencję z nieznajomymi.

,, Wesołych świąt Harry!

Ten płaszcz, który ci wysłaliśmy to peleryna niewidka. Twój ojciec dostał ją w Hogwarcie od swojego ojca. Prawdopodobnie James sam by ci ją przekazał, gdyby mógł. Niestety ale robię to ja. Mam nadzieję, że lepiej ją wykorzystasz niż twój ojciec w czasach szkolnych. A co do twojego poprzedniego listu, to bardzo się cieszymy, że zaufałeś nam na tyle, aby napisać. James i Lily to byli nasi bliscy przyjaciele. Kiedyś ci wszystko opowiemy, do tego momentu tożsamość K. Trust musi pozostać w tajemnicy. Obiecuję, że wszystkiego dowiesz się w swoim czasie, a gdy to się stanie zaznasz normalnego życia. Mam nadzieję, że u Petunii nie jest tak źle, jak sobie wyobrażamy. Pisz do nas częściej.

K. Trust i R.L''

- Ej, a może napiszemy do niech z pytaniem o Nicolasa Flamela?- zaproponował Ron.

- To jest dobry pomysł, ale mam jeszcze inny. Jeżeli on nie wypali, to napiszę do nich.- obiecał. Gdy tylko przebrali się do końca, to zeszli do Pokoju Wspólnego, gdzie spotkali Freda i George'a. Jak zwykle bliźniacy świetnie się bawili denerwując starszego brata, Percy'ego.

W ten dzień Kaysa i Remus zostali zaproszeni przez Molly do Rumunii. Charli z przyjemnością zgodził się ich ugościć we własnym domu. Chciał poznać dawnych przyjaciół swoich rodziców i w ten sposób mógł też uniknąć narzekań matki, że jego praca jest bardzo niebezpieczna.

Dlatego też o godzinie osiemnastej Trust i Lupin za pomocą kominka przenieśli się do domu jednego ze starszych synów państwa Weasley. W salonie przywitała ich Molly, ciepłym przytulasem.

- Wesołych świąt kochani!- krzyknęła z wielkim uśmiechem.

- Molly, nie często bywasz tak uśmiechnięta. Coś się stało?- zapytał Remus, u którego na twarzy także pojawił się lekki uśmiech.

- Nie często obchodzi się święta bez większości dzieci. Kocham ich całym sercem, ale strasznie bałaganią i hałasują.- westchnęła.

- No wiesz, mamo? Cały rok ich nie widzisz i jeszcze narzekasz.- zaśmiał się chłopak, który stał oparty o framugę drzwi. Przy jego boku stała Ginny, a tuż za nim Bill.

- Zapewne Charli?- zapytała Kaysa. Chłopak skinął głową na potwierdzenie.- Miło cię poznać. Trochę o tobie słyszałam.

- Ja o pani także...

- Mów mi Kaysa. Czuję się staro, a stara nie jestem.- powiedziała ze śmiechem.

- Ale młoda też już nie jesteś.- dodał Remus, na co oberwał w ramię.- I znęcasz się nade mną. Jeszcze w święta!- krzyknął oburzony.- Chodź Molly, pomogę ci w kuchni, może mnie czegoś nowego nauczysz.- zaproponował i razem z kobietą udał się do pomieszczenie.

- Ty gotujesz?- zadziwiła się kobieta.

- Tak, bo widzisz... Umiejętności Kaysy do gotowania są takie same jak do eliksirów. Albo trucizna, albo nic.- odparł na co wszyscy wybuchli śmiechem, a Trust lekko się zarumieniła.

- A twoje ziemniaki, prawie zawsze są niedogotowane!- krzyknęła za nim.

- One są zawsze idealne, Słońce.- odparł Remus i już go nie było. Artur po chwili opuścił salon, aby pomajstrować przy telewizorze, który był w sypialni Charliego. Więc w pomieszczeniu została Ginny, Bill, Charli i Kaysa.

- Pobawisz się ze mną?- zapytała Ginny.

- Jasne, a w co chcesz się pobawić?- zapytała Kaysa. W tym czasie Bill i Charli usiedli na kanapie i rozmawiali na temat nowej pracy młodszego z nich.

- Właściwie to chciałam coś pokolorować, ale mama zapomniała kolorowanek.- mruknęła dziewczynka.

- Mogę ci coś narysować, a ty pokolorujesz.- zaproponowała niepewnie Trust.

- Tak! Chcę konika!

Sprawdzone

Czytałam właśnie moje stare notatki do tej części Animaga... I ryczałam ze śmiechu przez sposób w jaki to wszystko zapisuję (kiedyś wam coś wrzucę na insta). Całe szczęście wiem co do czego i kiedy. Miłego poniedziałku kochani!

Animag 2Where stories live. Discover now