Beyblade ZMO - Raport prac z minionych dwóch tygodni 07-20.08.2022.

9 1 11
                                    

 „Ta część fan fiction składa się tylko z walk, będzie łatwo i pójdzie szybko."

Tak myślałem przed wyjazdem. A teraz proszę was o przysługę – pokombinujcie z cofaniem się w czasie rodem ze Steins Gate (nie oglądałem, ale chyba wrzucę do planowanych), znajdźcie przeszłego mnie i chluśnijcie w niego lodowatą wodą w twarz. Dlaczego tak, o tym dzisiaj, między innymi tematami.

Tym zaskakującym akcentem samobiczowania się, witam was salutem (wraz z asystą bohaterki „86", polecam to anime każdemu bez wyjątku), w raporcie z prac nad drugą częścią „Zimny Metal Ostrzy". Przed kolejną rocznicą rozpoczęcia prac, bo niewiele się do tamtego czasu nagromadzi, a ja już mam o czym pogadać. I będą to ważne, istotne rzeczy.

1. O co chodzi ze zdaniem na początku?

Znaczy ono tyle, że pisanie walk wcale nie szło mi tak gładko jak zakładałem, jeden rozdział nierzadko zajmował mi dwa dni, blokując postęp oraz spowalniając tempo pracy, a jedną walkę musiałem wręcz poświęcić i olać całkiem, wrzucając jej ogólny opis streszczający (coś, co kiedyś, za czasów „Projektu B" chciałem zrobić właściwie z większością walk, więc to i tak mniejsza strata), bo zwyczajnie nie wiedziałem jak ją poprowadzić w swoim sztandarowym kierunku tak, „by była wyjątkowa". Szczęście moje, że fabularnie da się to uzasadnić. Niekiedy miałem blokadę twórczą, która trwała i trwała, jak z tą wspomnianą walką. Czasem blokada znikała i leciałem naprzód z tekstem.

I teraz prawdopodobnie najlepsze z tego, co mam do zaraportowania – dzięki improwizacji oraz pomysłom przybywających we właściwych momentach, niektóre wątki rozbudowałem znacznie lepiej niż początkowo planowałem. Ponownie przypomnę, że nie chcę pompować balonika zainteresowania i ekscytacji, aby potem nie wybuchł mi prosto w twarz, i to łatwopalnym wodorem, niczym sterowiec Hidenburg w 1937, niemniej sam siebie zaskoczyłem tym co zdołałem przelać na wirtualny papier.

Stąd też jeśli ktoś kiedyś wam powie, albo wy sami pomyślicie, że coś jest takie i inne od tego co robiliście zazwyczaj – to na 50% jest na odwrót.

2. Liczby, daty, terminarze.

W przeciwieństwie do skromnego początku w postaci pierwszej części i jej ośmiu rozdziałach, część druga, w chwili gdy widzicie te słowa, łącznie zawiera ich dwadzieścia. Oznacza to, przy publikacji co tydzień, że tym razem drugi wątek „ZMO" trwałby nie dwa miesiące (które i tak wykoleiłem pod koniec z regularnością, przyznaję, moja wina), ale pięć miesięcy. W teorii, gdyby nic mnie nie zakłócało (a będzie zakłócać), pozwoliłoby mi to na nieco mniejszy stres w przypadku spieszenia się z poprawkami oraz pozwoliło tworzyć dalsze części.

Tylko tu wchodzi praktyka, a właściwiej powiedzieć należy, że życie i rzeczywistość – w ciągu pierwszego tygodnia mojego wyjazdu, z doliczeniem pewnych przygotowań w niedzielę dzień wcześniej, czyli 7-14 sierpnia, wytworzyłem z siebie cztery rozdziały od podstaw, a dopracowałem/dopisałem/zmieniłem/poprawiłem trzy istniejące wcześniej. To mi daje 7 na 20. Nawet nie połowa. Nie jestem zadowolony ze swojego tempa, przy założeniu że chcę aby premiera miała miejsce jeszcze tą jesienią, a już na pewno w tym roku.

Nie chcę zanadto zwalać winy na upały, które z pewnością oddziałują na samopoczucie człowieka, to jednak niektórzy i tak wykonują swoją pracę w wysokich temperaturach i czasem okazuje się być ona wydajna. A jednak, przy 30 stopniach upału oraz siedzeniu na poddaszu gdzie jest gorzej (prawo fizyki, mianowicie ciepłe masy powietrza idące do góry, a zimne w dół), nie mogłem zmuszać się do myślenia przy walkach oraz co bardziej wymagających dialogach lub opisach. Coś tam naskrobałem, lecz mało, o czym przekonacie się czytając postępy z drugiego tygodnia niżej.

[PL] Metal Fight BeyBlade Saga - PublicystykaWhere stories live. Discover now