Rozdział 80 - Lot na testralach

Start from the beginning
                                    

Gryfon widocznie nie potrafił zrozumieć, dlaczego Ron i Hermiona patrzyli się na niego, jakby prosił ich o coś niedorzecznego. Natomiast w tym czasie Larissa skupiła swoje zaszklone oczy w Potterze i nerwowo obgryzała paznokcie, chcąc zająć czymś ręce.

— Sama wspominałaś ostatnio, że znowu masz od tych wizji spokój — odparł chłopak, przecierając dłonią bliznę na czole. — Może dlatego nie podziałały?

Szczerze nie wiedziałam co o tym myśleć. Jasne, od jakiegoś czasu nic nie widziałam (i chwała za to Merlinowi), ale zwykle, nawet jeśli długi wizje nie przychodziły, to przed kulminacyjnym momentem coś wracało, a teraz... cisza.

— Harry — odezwała się Hermiona trochę przestraszonym głosem. — Eee... jak... w jaki sposób Voldemort dostał się do Ministerstwa Magii, tak że nikt go nie zauważył?

— Niby skąd mam to wiedzieć? — ryknął Harry. — Pytanie brzmi, jak my się tam dostaniemy!

— Ale... Harry, zastanów się nad tym — dodała Hermiona, robiąc krok w jego stronę — jest piąta po południu... W Ministerstwie Magii z pewnością jest pełno pracowników... jak niby Voldemort i Syriusz mieliby wejść do środka niezauważeni przez nikogo? Harry... mówimy o dwóch prawdopodobnie najbardziej poszukiwanych czarodziejach na świecie... Myślisz, że byliby w stanie wejść do budynku pełnego aurorów, nie zostając przy tym wykryci?

— Nie wiem, to Voldemort mógł użyć potężnych czarów albo coś! — krzyknął Harry. — Tak czy inaczej Departament Tajemnic był zawsze kompletnie pusty kiedykolwiek tam...

— Harry, ty nigdy tam nie byłeś — mruknęła Granger. — Ty śniłeś o tym miejscu, i tyle.

— To nie są zwykłe sny! — Chłopak wstał i podszedł krok bliżej do niej. — Jak w takim razie wytłumaczysz tatę Rona, o co w tym wszystkim chodziło, jak to się stało, że wiedziałem, co mu się przydarzyło? Zresztą Camille potrafi to samo tylko na inną skalę! Znaczy... ona ma wizje ogólne, a ja te związane z Voldemortem, ale to jest to samo!

— On ma rację — odezwał się cicho Ron.

Larissa załkała niespodziewanie i szybko zakryła usta dłonią. Natychmiast do niej podeszłam i objęłam.

— Nie będę ryzykować — wymamrotała ledwo słyszalnie Ślizgonka, przecierając oczy. — Nie zniosłabym jego śmierci. Jak jest choćby podejrzenie niebezpieczeństwa, chcę pomóc. Został mi tylko on i tata. Ja-ja...

— Posłuchajcie, przepraszam — wtrąciła Hermiona — ale nie mamy żadnego dowodu na to, że Voldemort i Syriusz w ogóle są tam...

— Hermiono, Harry ich widział! — stwierdził Ron, mierząc ją wzrokiem.

Drzwi od klasy otworzyły się, a my odwróciliśmy się gwałtownie. Do pomieszczenia weszła zaciekawiona Ginny, a zaraz za nią pojawiła się Luna, która jak zwykle wyglądała tak, jakby przybyła tu przypadkiem.

— Cześć — powiedziała niepewnie Ginny. — Rozpoznałyśmy głos Harry'ego. O czym tak krzyczycie?

— Nie twoja sprawa — odparł szorstko Harry.

Ginny uniosła brwi.

— Nie musisz mówić do mnie takim tonem — stwierdziła chłodno. — Ja tylko zastanawiałam się, czy mogę pomóc.

— Właściwie to tak — oznajmiłam, nim Harry znowu powiedział coś niemiłego. — Skoro musimy się upewnić, czy Syriusz rzeczywiście opuścił Kwaterę Zakonu, zanim ruszymy do Londynu, ktoś musi stać na czatach. 

— Właśnie — mruknęła Hermiona. — Jeśli okaże się, że go tam nie ma, to przysięgam, nie będę próbowała cię powstrzymać. I zrobię wszystko, co można, by go uratować.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now