Camille • George Weasley

By Rosemary_Weasley

676K 39.9K 50.5K

❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie... More

Wstęp
Zwiastun
Rozdział 1 - Podwójne kłopoty
Rozdział 2 - Zajęcia czas zacząć
Rozdział 3 - Zakazane piętro
Rozdział 4 - Boże Narodzenie
Rozdział 5 - Smok i Zakazany Las
Rozdział 6 - Wakacje
Rozdział 7 - Z Nory do Hogwartu
Rozdział 8 - Strzeżcie się wrogowie dziedzica
Rozdział 9 - Walentynki
Rozdział 10 - Dlaczego to nie mogą być motyle?
Rozdział 11 - Malfoy Manor
Rozdział 12 - Do the Hippogriff
Rozdział 13 - Draco
Rozdział 14 - Hogsmeade
Rozdział 15 - Gryffindor vs. Slytherin... a może Hufflepuff?
Rozdział 16 - Mapa Huncwotów
Rozdział 17 - Dodatkowe zajęcia
Rozdział 18 - Patronus
Rozdział 19 - Wszystkiego najlepszego Gred i Forge!
Rozdział 20 - Pełnia
Rozdział 21 - Władcy czasu
Rozdział 22 - Dolina Godryka
Rozdział 23 - Wakacje z bliźniakami
Rozdział 24 - Mistrzostwa Świata w Quidditchu
Rozdział 25 - Czwarty rok
Rozdział 26 - Czara Ognia
Rozdział 27 - Kibicuj Cedrikowi Diggory'emu
Rozdział 28 - Świetnie Rogogon!
Rozdział 29 - George
Rozdział 30 - To nie jest randka!
Rozdział 31 - Kłopoty w raju
Rozdział 32 - Pod Trzema... Randkami?
Rozdział 33 - Ferie zimowe
Rozdział 34 - Bal Bożonarodzeniowy
Rozdział 35 - Better than Firewhiskey
Rozdział 36 - Na lądzie trudno śpiewać nam
Rozdział 37 - Drugie zadanie
Rozdział 38 - Wizje cz.1
Rozdział 39 - Wizje cz.2
Rozdział 40 - Trzecie zadanie
Rozdział 41 - Nasze serca biją jednym rytmem
Rozdział 42 - Nieproszeni goście
Rozdział 43 - Grimmauld Place 12
Rozdział 44 - The kids are back
Rozdział 45 - Nocny napój
Rozdział 46 - I Don't Want To Miss A Thing
Rozdział 47 - I znowu na Grimmauld Place
Rozdział 48 - Debahanacja
Rozdział 49 - Ronuś Prefekt
Rozdział 50 - Uśmiechy dla Umbridge
Rozdział 51 - Obrona Przed Czarną Magią
Rozdział 52 - Pomóż mi zakopać zwłoki
Rozdział 53 - Nowy obrońca
Rozdział 54 - Wielki Dewastator Hogwartu
Rozdział 55 - Żadnego znaku pulsu
Rozdział 56 - Gospoda Pod Świńskim Łbem
Rozdział 57 - Szwadron Czarodziejów Alfa
Rozdział 58 - Nieszczęście ubiera się w szmaragdowe szaty
Rozdział 60 - Zamknięci w czterech ścianach
Rozdział 61 - Świadkowie śmierci
Rozdział 62 - Wypowiedzenie wojny Weasleyowi
Rozdział 63 - Święta na Grimmauld Place cz.1
Rozdział 64 - Święta na Grimmauld Place cz.2
Rozdział 65 - Kołatka w kształcie orła
Rozdział 66 - Sylwester u Krukonów
Rozdział 67 - Po północy
Rozdział 68 - Co rude to wredne
Rozdział 69 - Weasley & Weasley & Rainwood
Rozdział 70 - Ciasteczka, gwiazdy i my dwoje
Rozdział 71 - Mecz z Puchonami
Rozdział 72 - Pogromca Daviesa
Rozdział 73 - Patronusy
Rozdział 74 - Nowy dyrektor
Rozdział 75 - Narowiste Świstohuki Weasleyów
Rozdział 76 - Babski wieczór
Rozdział 77 - Porady zawodowe
Rozdział 78 - Ucieczka Freda i George'a
Rozdział 79 - Standardowe Umiejętności Magiczne
Rozdział 80 - Lot na testralach
Rozdział 81 - Departament Tajemnic

Rozdział 59 - Czas milczenia

5K 417 175
By Rosemary_Weasley

Maszerując przez korytarze, miałam w myślach tylko jedno słowo, a dokładniej nazwisko... Malfoy. Skoro sprawa z George'em była chwilowo na straconej pozycji, postanowiłam wyjaśnić sobie co nieco ze Ślizgonem. Właściwie, to nawet nie wiedziałam, czy cokolwiek powiem, czy się nie zbłaźnię, czy nie zacznę bardziej ryczeć... aktualnie nie wiedziałam nic, ale musiałam coś zrobić, bo siedzenie na zimnej podłodze i zanoszenie się płaczem nie było najlepszym pomysłem. Nie potrafiłam wysiedzieć w miejscu, a tym bardziej, kiedy Harry i Fred próbowali mnie uspokoić zaraz po odejściu George'a.

Poczułam zimno na mokrych od łez policzkach, więc jednym ruchem wytarłam je rękawem szaty do quidditcha, aby jakoś ukryć przed różnymi grupkami uczniów wracających z meczu fakt, że płakałam. Oczywiście efekt był żaden, a co gorsza dotarłam do celu i mój wzrok został utkwiony w blondynie przede mną. Z twarzy zniknęła mu krew (za to dużo zostało mu na szacie), a nos został przywrócony do swojej pierwotnej, niezłamanej postaci, lecz wciąż był lekko zaczerwieniony.

Już sam widok Ślizgona podniósł mi ciśnienie, a włosy ponownie zalśniły szkarłatem. Bez zbędnych ceregieli ruszyłam na Dracona niczym wkurzona mantykora, a kiedy byłam już przed nim, zamachnęłam się, chcąc uderzyć go z całej siły, lecz chłopak złapał moją rękę tuż przed swoją twarzą i spojrzał mi w oczy.

— Już nie jest tak kolorowo? — zakpił, widząc po mnie, że płakałam.

Zamarłam, zupełnie nie mając pojęcia, co z siebie wykrztusić. Wyrwałam mu się z uścisku i obrzuciłam gniewnym spojrzeniem. Doszło do mnie, że złość tutaj nie będzie miała żadnej siły przebicia, a tylko sprawi, że Malfoy będzie miał ze mnie większy ubaw, niż w tym momencie. Z tego powodu darowałam sobie większe przemówienie, tym bardziej że oczy i tak ponownie napełniły mi się łzami.

— Co ja ci takiego zrobiłam? Możesz mi wyjaśnić, czemu mi to robisz?

Przez moment wpatrywałam się w tępy wzrok blondyna, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi, lecz taka nie nastąpiła. Prychnęłam cicho, po czym odeszłam, nie mogąc dłużej znieść towarzystwa Ślizgona. Oczywiście, znając moje szczęście, zza zakrętu wyłoniła się Pansy wraz z grupką swoich koleżanek.

— Oho, idzie Rainwood! — zawołała, a ja automatycznie ścisnęłam różdżkę w kieszeni szaty. — Jak tam życie wśród śmieci? Czyżby koniec związku...

Oscausi! — wrzasnęłam, celując w dziewczynę zaklęciem.

Błysnęło białe światło, a usta Parkinson zrosły się ze skórą, przez co wyglądała, jakby w ogóle owych ust nie miała. W rezultacie ją to uciszyło.

W normalnej sytuacji pewnie bym ją po prostu olała i poszła dalej, będąc głucha na jej wredne komentarze, ale jak na ten moment, byłam niczym zaklęcie powodujące eksplozję.

— Co ona ci zrobiła, Pans?! 

— Wariatka!

Ślizgonki spanikowały i gdzieś pobiegły, zapewne do któregoś z nauczycieli, aby ją odczarować.

~ * ~

— Zdyskwalifikowani — odezwała się Angelina głuchym głosem późnym wieczorem w pokoju wspólnym, kiedy to dotarłam na siódme piętro i usiadłam w fotelu przy kominku, jak najdalej od reszty drużyny Gryfonów. Wszędzie gdzie tylko spojrzałam, napotykałam strapione i wściekłe twarze. Sama drużyna obsiadła wkoło kominka, wszyscy z wyjątkiem Rona, którego nikt nie widział od zakończenia meczu. Podkuliłam nogi aż pod samą brodę i w ciszy obserwowałam dyskusję Harry'ego, Angeliny, Katie, Freda (George'a oczywiście gdzieś wcięło) oraz Hermiony, która musiała zostać już wtajemniczona przez Pottera we wszystko, co zaszło. — Zdyskwalifikowani. Bez szukającego, bez ścigającej i bez pałkarzy... co my na litość boską zrobimy?

— To jest po prostu tak niesprawiedliwe — odezwała się drętwo Katie. — To znaczy... co z Crabbe'em i tym tłuczkiem, którego uderzył po gwizdku? Czy jemu dała zakaz?

— Nie — odparła ponuro Ginny. Ona i Hermiona siedziały po obu stronach Harry'ego. Obie dziewczyny próbowały ze mną wcześniej pogadać o tym, co zaszło, lecz na ten moment nie miałam siły o tym rozmawiać, więc dały mi ochłonąć, na chwilę przed pojawieniem się reszty drużyny Gryffindoru, kiedy to rozpoczęła się ta rozmowa. — Dostał tylko pisanie zdań. Słyszałam, jak Montague śmiał się z tego przy kolacji.

— I ta dyskwalifikacja Freda i Camille, kiedy oni nawet nic nie zrobili! — wściekała się Bell, uderzając w kolano pięścią.

— To nie moja wina, że nic nie zrobiłem — wyjaśnił Fred z wyjątkowo paskudnym wyrazem twarzy. — Zmiażdżyłbym tego małego śmiecia na miazgę, gdybyście mnie nie powstrzymywały.

— Właściwie to, gdzie jest George? — zapytała nagle Angelina i większość osób w pokoju zerknęła na mnie, więc momentalnie przeniosłam swój ponury wzrok na ciemne okno.

— Gdzieś się włóczy.

Za oknem padał śnieg. Znicz, którego złapał wcześniej Potter, latał teraz w tą i z powrotem po pokoju wspólnym. Ludzie obserwowali jego ruchy jak zahipnotyzowani, a Krzywołap skakał z fotela na fotel, próbując go złapać.

— Idę do łóżka — powiedziała Angelina, wolno wstając na nogi. — Może to wszystko okaże się tylko złym snem... może obudzę się jutro i okaże się, że nie graliśmy jeszcze...

— Też mam taką nadzieję — mruknęłam cicho, lecz na tyle słyszalnie, że po raz kolejny spotkałam się ze spojrzeniami drużyny i przyjaciół. Połowa z siedzących w pokoju wiedziała, co jest prawdziwym powodem mojego humoru, reszta jedynie się domyślała, bazując na słowach Ślizgona, które dane im było usłyszeć po meczu.

Wkrótce za Angeliną poszła Katie i Ginny, a jakiś czas później do łóżka powłóczył się Fred, patrząc groźnie na wszystkich, których mijał.

Tylko Harry i Hermiona zostali ze mną przy kominku i dokładnie w tym momencie rozległ się skrzeczący dźwięk, kiedy Gruba Dama otworzyła przejście i Ron wylazł z dziury za portretem. Był naprawdę bardzo blady i we włosach miał śnieg.

— Gdzie byłeś? — spytała zaniepokojona Granger, doskakując do niego.

— Łaziłem — wymamrotał Ron. Wciąż miał na sobie strój do quidditcha.

— Wyglądasz na zmarzniętego — powiedziała szatynka. — Chodź tu i siadaj.

Ron podszedł do kominka i opadł na fotel jak najdalej ode mnie i Harry'ego, nie patrząc na nas.

Skradziony znicz zatrzepotał nad naszymi głowami.

— Przepraszam... — wymamrotał Weasley, patrząc na swoje stopy. — ...za to, że myślałem, że mogę grać w quidditcha. Mam zamiar zrezygnować jutro z samego rana.

— Jeśli zrezygnujesz — powiedział poirytowany Harry — w drużynie zostanie tylko dwóch graczy. — Ron popatrzył na niego zdumiony. — Dostałem dożywotni zakaz gry. Tak samo, jak Camille, Fred i George.

— Co? — jęknął Ron.

Hermiona opowiedziała mu całą historię, a kiedy skończyła, Ron wyglądał na jeszcze bardziej udręczonego.

— Nigdy w całym moim życiu nie czułem się gorzej.

— Witaj w klubie — burknęłam gorzko pod nosem. — Chociaż... — dodałam po chwili przypominając sobie inne okropne sytuacje z mojego życia i pokręciłam głową. — Przepraszam, ale idę się położyć — oznajmiłam, wstając z fotela i wycierając rękawem cieknące łzy. — Mam dość tego dnia. Chcę, żeby się skończył.

— No cóż — odezwała się Granger, która właśnie podeszła do pokrytego śniegiem okna. Jej głos lekko się trząsł. — Znam jedną rzecz, która może rozweselić waszą trójkę. A przynajmniej w jakimś stopniu.

— Czyżby? — spytałam sceptycznie.

— Hagrid wrócił — oznajmiła, zerkając na małą chatkę przy lesie, w której paliło się światło. — Zapomnisz na moment o George'u... to chyba lepsze niż wylewanie łez w poduszkę, aż się nie zaśnie, prawda?

Jak się okazało, Hagrid nie wyglądał najlepiej. Jego włosy były całe oblepione zakrzepniętą krwią, a jego lewe oko zmniejszyło się do zaledwie małej szczelinki utworzonej pomiędzy fioletowo-czarnymi siniakami. Na twarzy i rękach miał wiele zadrapań, a niektóre z nich wciąż krwawiły. Sposób jego poruszania się budził podejrzenia, że ma też połamane żebra. Było oczywiste, że dopiero co wrócił do domu; gruby, czarny, podróżny płaszcz wisiał przewieszony przez poręcz krzesła, a wielka torba, do której zmieściłoby się małe dziecko, leżała pod ścianą przy drzwiach.

Dopiero po dłuższej chwili udało nam się wyciągnąć z niego, co się stało i co musiał robić przez cały ten czas — wyruszył wraz z Madame Maxime paktować się z olbrzymami, aby walczyły przeciwko Voldemortowi.

Jego opowieść tak mnie wciągnęła i zajęła myśli, że mój zły dzień na jakiś czas odszedł w niepamięć, wydając się jedynie jakąś odległą sytuacją. A przynajmniej póki nie położyłam się spać w swoim dormitorium.

Następnego dnia przez chwilę zaraz po przebudzeniu czułam się świetnie. Dopiero po kilku sekundach przypomniało mi się wszystko, co miało wczoraj miejsce i dobry humor momentalnie prysł. Jednak to nie był jakiś zły sen, a rzeczywistość. Co gorsza, nie naprawiliśmy naszej relacji i tego dnia.

~ * ~

— Współczuję ci, Camille, naprawdę... lecz nadal nie dociera do mnie, że ty i Malfoy...

— Nie było żadnego ja i Malfoy — przerwałam gniewnie Harry'emu, z którym wyszłam po zajęciach na błonia pokryte lekkim białym puchem. — Dlaczego nikt mnie nie słucha?

— Przepraszam, źle to ująłem w słowa, ale wiesz, co miałem na myśli. — Chłopak zerknął na mnie swoimi zielonymi oczami i poczułam się winna, że tak na niego naskoczyłam.

Otóż brunet widział, że jestem emocjonalnym wrakiem, więc zaproponował to wyjście na świeże powietrze. W ten sposób chciał mnie jakość zająć. Niestety dobór tematu, jaki teoretycznie miał mnie "pocieszyć" jakoś niespecjalnie mu wyszedł, lecz znałam go na tyle, aby wiedzieć, że chłopak się stara jak może, tylko nie zna się za bardzo na tych sprawach.

— Wiem — mruknęłam. — Wybacz. Po prostu czuję się okropnie. Jakby mnie w środku ściskało... nawet nie umiem tego ubrać w słowa. W gardle i okolicach serca czuję nieustanny ucisk... wiesz, jak masz atak paniki i nie możesz złapać oddechu, wszystko zaczyna wirować przed oczami, a ty czujesz się taki bezsilny... ja tak teraz się czuję nieustannie. Nie mogę przestać, nie chcę się już tak czuć! Co ja mogę zrobić, żeby to przeszło!

Zaraz po tych słowach schowałam twarz w dłonie. Musiałam ochłonąć.

Nagle Harry mnie mocno objął i chwilę tak staliśmy. Bez zbędnych słów, bez pytań, bez osądzania.

— Lepiej? — zapytał okularnik.

— Trochę — wymamrotałam, nie odrywając twarzy od jego kurtki. — Przepraszam, że tak ryczę i...

— Nie masz za co.

— Ja nawet nie wiem, czy my zerwaliśmy, czy jesteśmy w separacji... — wyjaśniłam. — George po prostu mnie omija, nie odzywa się... Jak widzi mnie w pomieszczeniu, to wychodzi...

— Przejdzie mu, zobaczysz.

Westchnęłam i skierowałam swój wzrok w stronę jeziora. Naprawdę byłam w kropce, co zaczynało mnie irytować. I to konkretnie.

Continue Reading

You'll Also Like

53.4K 2K 44
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
72.6K 3K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
56.1K 6.1K 52
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
41.3K 2.5K 42
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.