Camille • George Weasley

By Rosemary_Weasley

675K 39.9K 50.5K

❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie... More

Wstęp
Zwiastun
Rozdział 1 - Podwójne kłopoty
Rozdział 2 - Zajęcia czas zacząć
Rozdział 3 - Zakazane piętro
Rozdział 4 - Boże Narodzenie
Rozdział 5 - Smok i Zakazany Las
Rozdział 6 - Wakacje
Rozdział 7 - Z Nory do Hogwartu
Rozdział 8 - Strzeżcie się wrogowie dziedzica
Rozdział 9 - Walentynki
Rozdział 10 - Dlaczego to nie mogą być motyle?
Rozdział 11 - Malfoy Manor
Rozdział 12 - Do the Hippogriff
Rozdział 13 - Draco
Rozdział 14 - Hogsmeade
Rozdział 15 - Gryffindor vs. Slytherin... a może Hufflepuff?
Rozdział 16 - Mapa Huncwotów
Rozdział 17 - Dodatkowe zajęcia
Rozdział 18 - Patronus
Rozdział 19 - Wszystkiego najlepszego Gred i Forge!
Rozdział 20 - Pełnia
Rozdział 21 - Władcy czasu
Rozdział 22 - Dolina Godryka
Rozdział 23 - Wakacje z bliźniakami
Rozdział 24 - Mistrzostwa Świata w Quidditchu
Rozdział 25 - Czwarty rok
Rozdział 26 - Czara Ognia
Rozdział 27 - Kibicuj Cedrikowi Diggory'emu
Rozdział 28 - Świetnie Rogogon!
Rozdział 29 - George
Rozdział 30 - To nie jest randka!
Rozdział 31 - Kłopoty w raju
Rozdział 32 - Pod Trzema... Randkami?
Rozdział 33 - Ferie zimowe
Rozdział 34 - Bal Bożonarodzeniowy
Rozdział 35 - Better than Firewhiskey
Rozdział 36 - Na lądzie trudno śpiewać nam
Rozdział 37 - Drugie zadanie
Rozdział 38 - Wizje cz.1
Rozdział 39 - Wizje cz.2
Rozdział 40 - Trzecie zadanie
Rozdział 41 - Nasze serca biją jednym rytmem
Rozdział 42 - Nieproszeni goście
Rozdział 43 - Grimmauld Place 12
Rozdział 44 - The kids are back
Rozdział 45 - Nocny napój
Rozdział 46 - I Don't Want To Miss A Thing
Rozdział 47 - I znowu na Grimmauld Place
Rozdział 48 - Debahanacja
Rozdział 49 - Ronuś Prefekt
Rozdział 50 - Uśmiechy dla Umbridge
Rozdział 51 - Obrona Przed Czarną Magią
Rozdział 52 - Pomóż mi zakopać zwłoki
Rozdział 54 - Wielki Dewastator Hogwartu
Rozdział 55 - Żadnego znaku pulsu
Rozdział 56 - Gospoda Pod Świńskim Łbem
Rozdział 57 - Szwadron Czarodziejów Alfa
Rozdział 58 - Nieszczęście ubiera się w szmaragdowe szaty
Rozdział 59 - Czas milczenia
Rozdział 60 - Zamknięci w czterech ścianach
Rozdział 61 - Świadkowie śmierci
Rozdział 62 - Wypowiedzenie wojny Weasleyowi
Rozdział 63 - Święta na Grimmauld Place cz.1
Rozdział 64 - Święta na Grimmauld Place cz.2
Rozdział 65 - Kołatka w kształcie orła
Rozdział 66 - Sylwester u Krukonów
Rozdział 67 - Po północy
Rozdział 68 - Co rude to wredne
Rozdział 69 - Weasley & Weasley & Rainwood
Rozdział 70 - Ciasteczka, gwiazdy i my dwoje
Rozdział 71 - Mecz z Puchonami
Rozdział 72 - Pogromca Daviesa
Rozdział 73 - Patronusy
Rozdział 74 - Nowy dyrektor
Rozdział 75 - Narowiste Świstohuki Weasleyów
Rozdział 76 - Babski wieczór
Rozdział 77 - Porady zawodowe
Rozdział 78 - Ucieczka Freda i George'a
Rozdział 79 - Standardowe Umiejętności Magiczne
Rozdział 80 - Lot na testralach
Rozdział 81 - Departament Tajemnic

Rozdział 53 - Nowy obrońca

6.5K 413 449
By Rosemary_Weasley

Dni mijały głównie na nauce i odrabianiu prac domowych do późna w nocy oraz — w moim, jak i Freda, George'a oraz Lee przypadku — chodzeniu na szlaban. Na szczęście trwał tylko tydzień i już w piątek mieliśmy mieć wolne od Filcha, a przynajmniej ja miałam go dzisiaj nie zobaczyć, jako że zwolniły mnie z tego dodatkowe zajęcia u Trelawney, na które chcąc nie chcąc musiałam się zjawić. W środę po wróżbiarstwie profesor stwierdziła, że piątkowe spotkania o czwartej po południu będą na tę okazję idealne.

Piątkowy świt był posępny i rozmokły jak cały tydzień, lecz myśl o tym, iż zaczyna się weekend, przytrzymywała mnie w dobrym humorze oraz fakt, że tego dnia odbywały się nabory do drużyny quidditcha, jako że nie mieliśmy obrońcy, po tym, jak Oliver Wood zakończył edukację.

Punktualnie o czwartej wspięłam się po drabinie do klasy wróżbiarstwa, aby stawić się na umówione spotkanie. Przy kominku w fotelu czekała już na mnie profesor Trelawney, która zaprosiła mnie gestem ręki do spoczęcia w fotelu obok. Tak też zrobiłam.

— A więc dyrektor wspomniał mi, jakie masz zdolności — rzekła na wstępie, nie odrywając ode mnie wzroku. Jej zielone oczy zdawały się co najmniej trzy razy większe przez jej grube okulary. Otuliła się szczelniej szalem (co było irracjonalne ze względu na temperaturę w sali) i splotła dłonie na swoim kolanie. — Czy od tamtego spotkania miewałaś kolejne wizje?

Profesor poprawiła okulary na nosie i czekała na moją odpowiedź.

— Właściwie, to tak — odparłam, wracając wstecz w czasie, aż do momentu końca czwartego roku. — W wakacje miałam krótką wizję, gdy dotknęłam pewien medalion. Na chwilę znalazłam się wtedy w innym pomieszczeniu i widziałam dwoje ludzi, rozmawiających o nim... nie trwało to długo.

— Yhm, dobrze — mruknęła. — Czyli widzisz sytuacje w snach, które mogą się zdarzyć oraz przeszłość, związaną z przedmiotami?

— Eee... chyba tak. Najwidoczniej. — Wzruszyłam ramionami. — Jeszcze, gdy profesor Moody złapał mnie za ramię, znaczy, to nie był Moody... w każdym razie zobaczyłam jakieś oczy, teraz już domyślam się, do kogo należały. — Nauczycielka spojrzała na mnie w taki sposób, że widać było, iż nie ma pojęcia, o kim mówię. — Do Czarnego Pana — wyjaśniłam swój tok myślenia, a Trelawney wciągnęła powietrze i pokiwała ze zrozumieniem głową. — Wracając... czułam wtedy niepokój... strach. Czy mogłaby mnie pani z tego wyleczyć? Nie chcę mieć tych wizji, snów, czy co to jest.

— Obawiam się, że to niemożliwe. — Uśmiechnęła się półgębkiem. — Jak już mi wiadomo, twoja prababcia ze strony matki była jasnowidzem i zapewne co nieco po niej odziedziczyłaś. Z tego, co mówisz, nie jest to, że tak się wyrażę... "pełna moc". — Zakreśliła cudzysłów w powietrzu. — Mogę ci pomóc zagłębić się w te wizje, abyś lepiej odczytywała znaki. Teraz te moce mogą wydawać się przekleństwem, lecz są one częścią ciebie. Musisz się tego nauczyć. — Patrzyłam na profesorkę z niemałym zdziwieniem, gdyż naprawdę mówiła... mądrze. Nie sądziłam, że kiedyś doczekam się tego dnia i rzeczywiście wezmę sobie jakieś jej słowa do serca. — Otworzyć wewnętrzne oko i...

Świetnie, wracamy do tego oka, pomyślałam, starając się ze wszystkich sił nie wywrócić ostentacyjnie oczami. A zaczynało się tak dobrze...

Kiedy już skończyła swój monolog (bo przecież przestałam tego słuchać) na temat wewnętrznego oka i jego otwierania, powróciłam do skupienia. Ciekawiło mnie, co takiego mamy robić na tych zajęciach, oprócz rozmowy.

— Zacznijmy od wizji związanych z przedmiotami. — Powstała i podeszła do swojej szafki, w której zaczęła grzebać. — ...i ludźmi, najwidoczniej. Skupmy się na rzeczach, dobrze?

Spojrzała na mnie, wyciągając jakieś małe pudełeczko, a ja skinęłam głową. Kobieta wręczyła mi sygnet, który znajdował się w środku. Był złoty z wygrawerowanym wzrokiem.

— Należał do mojej babki, może uda ci się coś ujrzeć.

Zacisnęłam go w dłoni, zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze nosem. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, dopiero po kilkunastu minutach (jak się okazało, gdy spojrzałam na zegarek, bo przecież dla mnie trwało to wieki), pojawiła się przed moimi oczami lekka, niewyraźna mgła.

— Nie mogę — mruknęłam, kiedy czułam, że nie dam rady nic więcej zobaczyć. Otworzyłam oczy i spojrzałam na profesor Trelawney. — To nie działa. Chyba muszę mieć przedmioty z jakąś no... — zawahałam się, szukając w myślach innego słowa, niż "wartością", bo jeszcze bym uraziła tym nauczycielkę — ...silną istotnością?

— Jeśli dobrze wyćwiczysz swoje umiejętności, nie będziesz musiała polegać na historii związanej z przedmiotem. — Kobieta poprawiła swój szal i uśmiechnęła się szeroko. — Nie wycofuj się, musisz chcieć ujrzeć więcej. Uwierz w to, że możesz to zrobić. Jesteś w stanie. Chcesz tego.

— Chcę tego... — powtórzyłam, wzdychając.

Ponownie zacisnęłam sygnet w pięści i zamknęłam oczy, lecz do końca zajęć jedyne co pojawiało się przed moimi oczami, była mgła.

~ * ~

— Jestem! Jest-em! — wydusiłam z siebie, biegnąc z miotłą w ręku i kiedy zbliżyłam się do Gryfonów, musiałam na chwilę przystanąć, aby złapać oddech. Podparłam się rękami o nogi, zginając się wpół i wzięłam głębokie wdech i wydech, po czym wyprostowałam się i spojrzałam na resztę drużyny. — Już dawno tak nie biegłam... a miałam zajęcia u Trelawney i trochę mnie przetrzymała... ale zdążyłam!

— To dobrze, bo już się martwiłam, że zatrzymał cię szlaban, tak jak Pottera — rzekła Angelina. — Ustawcie się!

Wciąż prawie nie mogąc złapać oddechu, weszłam z drużyną na boisko, gdzie czekała już grupka, przebranych w stroje do quidditcha osób ze szkoły, którzy zapragnęli dostać się na pozycję obrońcy.

— Jak było u Trelawney? — Głos George'a idącego obok mnie, dotarł do moich uszu.

— Świetnie, niczego nowego się nie nauczyłam.

— A to gratuluję — wtrącił ze śmiechem Fred.

— Dziękuję bardzo — odparłam ironicznie, zatrzymując się na środku boiska.

Dopiero teraz, gdy już czarne mroczki nie przysłaniały mi widoczności i mój mózg się w miarę dotlenił, zauważyłam Rona wśród kandydatów do drużyny oraz (w tym momencie żyłka na skroni mi zapulsowała) Alicję.

Naszym zadaniem było rozegrać krótki mecz z każdym nowym zawodnikiem, pilnującym obręczy. Nie znałam wszystkich twarzy zgłoszonych, ale ktokolwiek bronił teraz bramek, robił to fatalnie. Katie Bell dwa razy zdobyła punkty w ciągu kilku sekund. Za to Vicky Frobisher i Geoffrey Hooper obaj latali dziś wieczorem znakomicie, bo zdołali obronić kilka moich rzutów, ale Hooper okazał się kompletną marudą. Ciągle jęczał z różnych powodów. Za to Vicky była zaangażowana we wszystkie rodzaje stowarzyszeń. Przyznała sama, że jeśli trening będzie kolidował z jej Klubem Zaklęć, to Zaklęcia będą na pierwszym miejscu. Pomijając tych dwoje, Ron wypadł względnie najlepiej ze wszystkich innych i ostatecznie Angelina go przyjęła.

— Dziękuję wszystkim za przybycie, jutro o drugiej mamy spotkanie treningowe! — zawołała na koniec Angelina i zaraz po tym, zbieraliśmy się do wyjścia, jako że trzeba było uczcić przyjęcia Rona do drużyny.

Spojrzałam za siebie i spostrzegłam Alicję, która rozmawiała z Johnson.

— Po jaką cholerę ona tutaj przyszła?

— Mogę się mylić, Cam, ale pewnie po to, aby sprawdzić się na pozycji obrońcy. Mam takie przeczucie, że tak właśnie było... — Fred nawet nie dokończył zdania, gdyż przerwał mu wybuch śmiechu Rona oraz George'a i w sumie jego samego, a wszystko to, przez moje mordercze spojrzenie.

— Jesteście wredni — oznajmiłam, po czym nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. — Nieważne! Ron jest w drużynie! — Poczochrałam jego rude włosy. — Szkoda, że mój nowiuteńki walkman nie działa w Hogwarcie, bo bym nam puściła jakąś dobrą muzykę na tę okazję!

— Sama sobie pośpiewaj — bąknął George, kiedy zbliżaliśmy się do drzwi wejściowych.

Uśmiechnęłam się na ten pomysł i w podskokach ruszyłam w stronę wejścia.

— O nie — mruknął Fred.

So don't stop me now...

— Proszę, przestań — błagał Ron, kiedy otworzyłam drzwi i razem z chłopkami weszliśmy do zamku.

...don't stop me...

— Już nie skończy — zaśmiał się George, który musiał dobrze zdawać sobie sprawę, że naraził swoich braci na permanentną utratę słuchu, spowodowaną moim kaleczeniem muzyki.

Cause I'm having a good time, having a good time. I'm a shooting star, leaping through the sky, like a tiger defying the laws of gravity. I'm a racing car, passing by like...

— Panno Rainwood, korytarz to nie jest miejsce na przesłuchanie do zespołu! — zawołała McGonagal, która akurat schodziła po schodach.

Zaraz po tej uwadze zamknęłam się i w akompaniamencie śmiechów chłopaków, dotarliśmy do pokoju wspólnego, gdzie natychmiast pobiegłam do dormitorium, aby szybko wziąć prysznic i się przebrać w cokolwiek, co nie było umorusane ziemią.

~ * ~

Włożyłam kremową sukienkę sięgającą do kolan, którą wytrzasnęłam z szafy (całkiem zapomniałam, że taką posiadam) i zeszłam na dół, gdzie imprezka trwała w najlepsze już od jakiegoś czasu. W tłumie ujrzałam Lee, Freda i George'a popisujących się przed grupką Gryfonów, jak to mieli w zwyczaju, Hermiona siedziała na kanapie zajęta robieniem czapeczek dla skrzatów, czyli standard w jej przypadku przez ostatni czas, a Ron rozmawiał o czymś zawzięcie z Harrym, który najwyraźniej własnie wrócił ze szlabanu u Umbridge, wnioskując z tego, że oboje stali przy dziurze w portrecie.

Ruszyli w kierunku wolnych miejsc na kanapie, więc postanowiłam do nich dołączyć. Lawirowałam między tańczącymi ludźmi, starając się nie zostać oblaną kremowym piwem czy ognistą whisky, której spory zapas ujrzałam na stole.

— Jak było na szlaba... — Nie dokończyłam zdania, gdyż zauważyłam, co Harry miał na dłoni, nim zdążył ją schować. — Co to ma być?!

— To tylko przecięcie... to nic takiego... to...

Nie dałam mu dokończyć. Chwyciłam Harry'ego za przedramię i pociągnęłam go jego rękę, aby móc spojrzeć jeszcze raz na jego dłoń. Nastąpiła przerwa, podczas której gapiłam się w niedowierzaniu słowa "nie będę opowiadać kłamstw" wyryte na jego skórze.

— Ja przepraszam bardzo, ale to ma być nic? Harry, jaki ty masz system wartości? Jakby ci odcięła rękę, to dopiero byłoby to "coś"? Myślałam, że dawała ci tylko zdania do przepisania!

Potter zawahał się, ale w końcu powiedział nam prawdę o godzinach, jakie spędzał w gabinecie Umbridge. Cały czas kazała mu pisać jakimś dziwnym piórem na pergaminie, tyle że słowa, które na nim zapisywał, pojawiały się też na wierzchu dłoni, a zamiast atramentu, pióro użyło jego krwi.

— Stara wiedźma! — odezwał się Ron pełnym obrzydzenia szeptem, kiedy okularnik wszystko wyznał. — Ona jest chora!

— Idź do McGonagall, powiedz coś! — dodała Hermiona.

— Nie — zaparł się natychmiast Harry. — Nie dam jej satysfakcji z tego, że mnie dopadła.

— Dopadła? — powtórzyłam. — Nie możesz pozwolić, by uszło jej to na sucho!

— Dobra, ja jestem padnięty — oznajmił Potter, wstając z kanapy. — Ron, gratuluję dostania się do drużyny i dzięki wam za troskę, ale potrzebuję snu, serio.

Chłopak nie czekał na nasze odpowiedzi i zniknął w tłumie.

Westchnęłam, po raz ostatni spojrzałam na Rona i Hermionę dość wymownie, załamując się nad upartością Pottera i podeszłam do stołu z przekąskami i alkoholem. Nalałam sobie trochę whisky do szklanki i od razu wzięłam łyk. Odwróciłam się przodem do wszystkich, obserwując imprezę. Popijając palący w gardło napój, ujrzałam Alicję Spinnet, która ewidentnie zerkała w stronę Freda i George'a.

— No chyba cię coś boli koleżanko — mruknęłam pod nosem, dopijając whisky, którą natychmiast sobie dolałam.

Ruszyłam w kierunku mojego chłopaka, dbając o to, aby uśmiechnąć się sztucznie do Alicji, po czym złapałam go za rękę i pocałowałam w policzek.

— Camuś, jesteś — powiedział, uśmiechając się uroczo. — Właśnie opchaliśmy nasz cały zapas Bombonierek Lestera! — Pokazał garść sykli i knutów, które po chwili schował do kieszeni. — Będzie na nasz kolejny wypad do Hogsmeade.

— To my jesteśmy umówieni na wypad?

— Teraz już tak. — George poruszał sugestywnie brwiami, po czym zlustrował mnie wzrokiem, jakby dopiero pierwszy raz mnie dzisiaj zobaczył. — Kurczę, wyglądasz w tej sukience jak anioł, tylko że bez skrzydeł.

— Czyli jak człowiek? — Uniosłam jedną brew, drocząc się z nim.

— Czy ty wszytko musisz psuć? — westchnął, po czym ujrzał w mojej dłoni szklankę pełną złoto-brązowego płynu. — Czy ty czasem nie mówiłaś "nigdy więcej whisky"?

— Ups. — Wzruszyłam ramionami i wzięłam kolejny łyk.

— Ups? — powtórzył. — Tylko tyle masz do powiedzenia?

Pokiwałam twierdząco głową i roześmiałam się przez jego minę. George westchnął i zgarnął butelkę oraz szklankę. Impreza mijała nam na tańcach, piciu, śpiewaniu kawałków, które akurat leciały w radiu (przy którym zaczął coś majstrować Dean) i z czasem coraz bardziej stan nietrzeźwości niektórych osób dawał się we znaki, a sytuacje wymykały się spod kontroli.

— Muszę do niej wrócić — wymamrotał starszy z bliźniaków, który widząc swoją byłą dziewczynę rozmawiającą z jakimś chłopakiem, trochę przesadnie zareagował. Dodatkowo procenty źle wpłynęły na jego podejmowanie decyzji.

— Odbiło ci Fred. Ron pomóż mi! — zawołałam do jego młodszego brata, który właśnie jadł chrupki i popijał je piwem, przyglądając się nam, jakby był w kinie na jakimś filmie.

Rudzielec niechętnie odłożył butelkę i do nas podszedł, po czym złapał brata (który z utęsknieniem zerkał w stronę Johnson), za ramię i wraz ze mną go przytrzymywał w miejscu.

— Upił się i chce wrócić do Angeliny — wyjaśniłam, po co ta szopka. — Takich rzeczy się nie robi po pijaku, chłopie!

— Ja nie... nie jestem pijany.

— Nie, wcale — parsknął Ron. — Znajdziesz sobie inną, której będziesz truł dupę.

Well, shake it up, baby, now! — Usłyszeliśmy czyiś głos, wśród głośnej muzyki.

Odwróciłam się i ujrzałam George'a stojącego przy radiu i drącego się do mikrofonu, którego blondyn z szóstego roku, Cormac McLaggen, wraz z Deanem Thomasem za pomocą różdżek podłączyli do głośników.

— Shake it up, baby!

— On śpiewa! — zdziwiłam się, a widok rudzielca, który machał głową, jak na koncercie rockowym, mnie rozbawił.

Co było najlepsze, wszyscy razem z nim kończyli zdania w zwrotkach. Przez to zamieszanie Fredowi odwidziała się rozmowa z Angeliną, a zamiast tego, śmiał się z wygłupów swojego bliźniaka.

Twist and shout! — wrzasnęli prawie wszyscy w pokoju wspólnym za George'em i nawet Ron się dołączył, wciąż przytrzymując ze mną Freda, choć niepotrzebnie.

Come on, come on, come, come on, baby, now!

— Nie mogę z was — zaśmiałam się perliście, zerkając na braci Weasley. Każdy z nich znał tekst i wydzierał się tak samo głośno, co George.

Come on and work it on out!

W końcu pojawił się Lee, który zaciągnął gdzieś Freda, więc przynajmniej jeden problem został zażegnany i akurat w tym samym momencie piosenka się skończyła.

— A teraz pozwólcie, że udam się do tej pięknej rudowłosej — George wskazał w moją stronę palcem — którą kocham. Kto chce teraz śpiewać? 

Rudzielec podał komuś mikrofon i kolejna piosenka zaczęła lecieć, a brązowooki w tym czasie dopchał się przez tłum do mnie.

— Nie wiedziałam, że lubisz śpiewać publicznie — zaśmiałam się. — Jeszcze powiedz mi, że grasz na gitarze i wymięknę.

— Grać to ja mogę co najwyżej na nerwach, Camuś.

— W to nie wątpię. — Uśmiechnęłam się do niego znacząco, po czym stanęłam na palcach i cmoknęłam go w usta. — Następnym razem zaśpiewaj coś romantycznego — szepnęłam.

~ * ~

— A więc słuchajcie uważnie, ich łatwo odróżnić — oznajmiłam, stając za bliźniakami Weasley, siedzącymi w fotelach i kładąc im dłonie na barkach. Trochę (trochę mocno) szumiało mi w głowie przez whisky i miałam już dość tematu, który ktoś narzucił (chyba nawet Seamus) o tym, że bliźniacy Weasley są praktycznie tacy sami. — Fred ma bliznę na brwi od tego, jak kiedyś na wakacjach w Norze uczyli mnie robić kaczki przy stawie... eee no wiecie, to takie rzucanie na wodę płaskiego kamienia, aby odbił on się od jej powierzchni kilkukrotnie i poleciał dalej. No w każdym razie Fred akurat stanął po drugiej stronie brzegu i dostał ode mnie kamieniem w głowę.   

— Milutko się zaczyna — powiedział Ron, chichocząc pod nosem, po czym wziął łyka piwa kremowego, a Seamus i Dean, siedzący obok rudzielca na kanapie przy kominku, mu zawtórowali.

— George ma dwa pieprzyki na szyi. Górna warga Freda jest prosta, George ma lekko zakrzywioną, jakby cały czas się z was wszystkich śmiał kpiąco. 

 — No dzięki.

— Ponadto Fred ma bardziej okrągłą twarz niż George — kontynuowałam, nie zważając na komentarz mojego chłopaka — jego jest dłuższa, bardziej owalna. Nos Freda jest prosty, a George ma nieco „orli nos". Już nie wspominając o ich głosach, które również się różnią! 

 Mojemu wywodowi przysłuchiwali się również Lee i Hermiona oraz kilka osób z innego roku. O dziwo nie zanudziłam ich na śmierć. Pewnie dlatego, że śmieszyło ich moje tłumaczenie, albo po prostu nie mieli już nic innego do roboty, choć ja wmawiałam sobie, że zapewne chcieli poznać tajniki wiedzy, które pozwolą im rozpoznawać bliźniaków Weasley i nie dać się więcej nabrać na ich żarty.

— No i z charakteru wiadomo, wbrew pierwszemu wrażeniu, wiele ich różni. Siedzący tu Fredziu — Klepnęłam go nieco za mocno w bark — jest bardziej wygadany i pyskaty, od tego słodziaka obok, aczkolwiek nie mówię, że mój Georgie jest nieśmiały, bo tak nie jest. Dodatkowo gust Georgie'ego jest sto razy lepszy, bo w końcu zakochał się we mnie. — Po tych słowach mój chłopak zachichotał. — Nie no, żarcik. Co z tobą nie tak, George? Przecież mnie poznałeś, zanim postanowiłeś ze mną być. 

— Tobie już chyba wystarczy — oznajmił rozbawiony George, zabierając mi z dłoni szklankę z whisky. 

— I kto to mówi panie wokalisto — prychnęłam. 

Chłopak pociągnął mnie do siebie, przez co wylądowałam na jego kolanach. Wtedy złączył nasze usta w pocałunku. Jego lewa dłoń, która spoczywała na moim udzie, zaczęła powoli przesuwać się wyżej. 

— Uspokój się — zachichotałam, łapiąc George'a za rękę. Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się, po czym zeszłam z jego kolan i pociągnęłam go za sobą w stronę schodów prowadzących do pokoi. 

Gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi od dormitorium chłopaków, George podniósł mnie na ręce i skierował się w stronę jego łóżka, na którego brzegu ostrożnie usiadł. Wplotłam palce w jego rude włosy, całując go namiętnie. Nie przerywając pocałunków, George zrobił zwinny obrót i wylądowałam plecami na łóżku, a chłopak na mnie, po czym wsunął dłonie pod moją sukienkę i chwycił pośladki. Poczułam pierwszy dreszcz, a moje ciało przyozdobiło się gęsią skórką. Jego usta przesunęły się po policzku i szczęce, pozostawiając tam ślad wilgotnych pocałunków. Przechyliłam głowę do tyłu i umożliwiając mu dostęp do szyi, gdzie George spędził kilka następnych minut, dysząc cicho. Powrócił do ust, za to jego dłoń zaczęła przemieszczać się w górę i złapała za zamek od sukienki. Wtedy wyobrażenie tego, do czego to wszystko zmierza, uderzyło we mnie i spanikowałam.

— Georgie... czekaj — wysapałam ledwo słyszalnie.

— Coś się stało? — zapytał, podpierając się na rękach, aby mógł na mnie spojrzeć.

Jego rude włosy były aktualnie w nieładzie, a zwykle bladą i piegowatą twarz zdobiły teraz czerwone rumieńce.

— Chodzi o to, że ja... chodzi mi o seks, George — wypaliłam, podciągając się do pozycji siedzącej, przez co Weasley chcąc nie chcąc podniósł się i spojrzał na mnie wyczekująco. — Nie chcę przeżyć pierwszego razu po pijaku i ogólnie chyba nie jestem jeszcze gotowa... wolałabym z tym zaczekać.

— Jasne, oczywiście, nie ma pośpiechu — oznajmił spokojnym głosem, po czym się uśmiechnął.

— Dziękuję — wyszeptałam, zgarniając kosmyk włosów za ucho i podciągając kolana do piersi.

George chwycił się za swoją koszulkę i zaczął się nią wachlować, próbując poczuć na skórze powiew powietrza.

— Gorąco tu — powiedział, wstając z łóżka, po czym skierował się w stronę okna, które od razu uchylił, a następnie usiadł obok mnie i objął ramieniem.

Wtuliłam się w jego klatę piersiową, utkwiwszy wzrok w drugim końcu pokoju i poczułam bijące od niego ciepło.

— A ty? — zapytałam nagle, jako że jedna myśl nie dawała mi spokoju. — Zrobiłeś już to z kimś?

Automatycznie wyobraziłam sobie George'a z Alicją, przez co zacisnęłam mocniej szczękę. Weasley złapał mnie za podbródek, zmuszając tym samym do podniesienia głowy i spojrzenia mu w oczy.

— Nie — powiedział i musnął moje usta.

— Serio?

— To aż takie dziwne? — Popatrzył na mnie, a moje policzki zapiekły.

— Nie... nie, tylko się upewniam — bąknęłam, wtulając się mocniej w tors George'a, jednocześnie wdychając jego perfumy, które od zawsze uwielbiałam.

Może i to była głupota, ale uśmiechnęłam się pod nosem, zadowolona z jego odpowiedzi. 

— To dzisiaj u mnie śpisz? — zapytał, a następnie pocałował mnie w czubek głowy. 

 — No pewnie — mruknęłam, wciąż się uśmiechając.

Rudzielec pomógł mi odpiąć do końca sukienkę, która wylądowała na podłodze obok łóżka i podał z komody jakąś swoją koszulkę. Oparł się o mebel i przyglądał się mi z uśmiechem, jak będąc w samej bieliźnie, zakładałam ją przez głowę, a następnie wchodzę pod kołdrę.

— Będziesz teraz się tak gapić, jak zboczeniec, czy się do mnie przyłączysz? — zapytałam, rozbawiona. Nie musiałam długo czekać, aż chłopak ściągnie spodnie i koszulkę, po czym wskoczy do łóżka i mocno obejmie.

Continue Reading

You'll Also Like

53.3K 2K 44
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
55.7K 6.1K 52
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
24.7K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
8.7K 224 27
E-Eliza S-santia Bb-boberka G-gracjan M-gawronek(Marcel) Z-zabor B-borys