Camille • George Weasley

By Rosemary_Weasley

675K 39.9K 50.5K

❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie... More

Wstęp
Zwiastun
Rozdział 1 - Podwójne kłopoty
Rozdział 2 - Zajęcia czas zacząć
Rozdział 3 - Zakazane piętro
Rozdział 4 - Boże Narodzenie
Rozdział 5 - Smok i Zakazany Las
Rozdział 6 - Wakacje
Rozdział 7 - Z Nory do Hogwartu
Rozdział 8 - Strzeżcie się wrogowie dziedzica
Rozdział 9 - Walentynki
Rozdział 10 - Dlaczego to nie mogą być motyle?
Rozdział 11 - Malfoy Manor
Rozdział 12 - Do the Hippogriff
Rozdział 13 - Draco
Rozdział 14 - Hogsmeade
Rozdział 15 - Gryffindor vs. Slytherin... a może Hufflepuff?
Rozdział 16 - Mapa Huncwotów
Rozdział 17 - Dodatkowe zajęcia
Rozdział 18 - Patronus
Rozdział 19 - Wszystkiego najlepszego Gred i Forge!
Rozdział 20 - Pełnia
Rozdział 21 - Władcy czasu
Rozdział 22 - Dolina Godryka
Rozdział 23 - Wakacje z bliźniakami
Rozdział 24 - Mistrzostwa Świata w Quidditchu
Rozdział 25 - Czwarty rok
Rozdział 26 - Czara Ognia
Rozdział 27 - Kibicuj Cedrikowi Diggory'emu
Rozdział 28 - Świetnie Rogogon!
Rozdział 29 - George
Rozdział 30 - To nie jest randka!
Rozdział 31 - Kłopoty w raju
Rozdział 32 - Pod Trzema... Randkami?
Rozdział 33 - Ferie zimowe
Rozdział 34 - Bal Bożonarodzeniowy
Rozdział 35 - Better than Firewhiskey
Rozdział 36 - Na lądzie trudno śpiewać nam
Rozdział 37 - Drugie zadanie
Rozdział 38 - Wizje cz.1
Rozdział 39 - Wizje cz.2
Rozdział 40 - Trzecie zadanie
Rozdział 41 - Nasze serca biją jednym rytmem
Rozdział 42 - Nieproszeni goście
Rozdział 43 - Grimmauld Place 12
Rozdział 44 - The kids are back
Rozdział 45 - Nocny napój
Rozdział 46 - I Don't Want To Miss A Thing
Rozdział 47 - I znowu na Grimmauld Place
Rozdział 48 - Debahanacja
Rozdział 49 - Ronuś Prefekt
Rozdział 50 - Uśmiechy dla Umbridge
Rozdział 52 - Pomóż mi zakopać zwłoki
Rozdział 53 - Nowy obrońca
Rozdział 54 - Wielki Dewastator Hogwartu
Rozdział 55 - Żadnego znaku pulsu
Rozdział 56 - Gospoda Pod Świńskim Łbem
Rozdział 57 - Szwadron Czarodziejów Alfa
Rozdział 58 - Nieszczęście ubiera się w szmaragdowe szaty
Rozdział 59 - Czas milczenia
Rozdział 60 - Zamknięci w czterech ścianach
Rozdział 61 - Świadkowie śmierci
Rozdział 62 - Wypowiedzenie wojny Weasleyowi
Rozdział 63 - Święta na Grimmauld Place cz.1
Rozdział 64 - Święta na Grimmauld Place cz.2
Rozdział 65 - Kołatka w kształcie orła
Rozdział 66 - Sylwester u Krukonów
Rozdział 67 - Po północy
Rozdział 68 - Co rude to wredne
Rozdział 69 - Weasley & Weasley & Rainwood
Rozdział 70 - Ciasteczka, gwiazdy i my dwoje
Rozdział 71 - Mecz z Puchonami
Rozdział 72 - Pogromca Daviesa
Rozdział 73 - Patronusy
Rozdział 74 - Nowy dyrektor
Rozdział 75 - Narowiste Świstohuki Weasleyów
Rozdział 76 - Babski wieczór
Rozdział 77 - Porady zawodowe
Rozdział 78 - Ucieczka Freda i George'a
Rozdział 79 - Standardowe Umiejętności Magiczne
Rozdział 80 - Lot na testralach
Rozdział 81 - Departament Tajemnic

Rozdział 51 - Obrona Przed Czarną Magią

6.5K 401 498
By Rosemary_Weasley

Zaczęliśmy zajęcia od Historii Magii, na której zamiast wsłuchiwać się uważnie w monotonny głos profesora Binnsa o wojnie olbrzymów — niczym Hermiona, która co jakiś czas obrzucała mnie oraz Harry'ego i Rona pogardliwym spojrzeniem, ponieważ nie uważaliśmy na zajęciach — wolałam rysować jakieś bazgroły po pergaminie.

Bardziej aktywna byłam na eliksirach u Snape'a, za którymi szczerze się stęskniłam. Pomijając fakt, iż sam nauczyciel nie był wyjątkowo miły dla mojego domu i jego uczniów, kochałam ten przedmiot całym sercem. Godziny nigdy mi się nie dłużyły, a nawet wydawało mi się od czasu do czasu, że zajęcia minęły zbyt szybko.

— Zanim zaczniemy dzisiejszą lekcję — powiedział Snape sunąc do swego biurka i rozglądając się po wszystkich — myślę, że odpowiednie będzie przypomnieć wam o nadchodzących w czerwcu sumach. Mimo iż niektórzy w tej klasie są niewątpliwie idiotami, oczekuję osiągnięcia przynajmniej dostatecznego, bo w przeciwnym razie doświadczycie... mojego niezadowolenia.

Jego wzrok zatrzymał się na Neville'u, który widząc to, przełknął ślinę.

— Po tym roku, oczywiście, wielu z was zakończy naukę ze mną — ciągnął dalej Snape. — Biorę tylko samych najlepszych do mojej owutemowej klasy Eliksirów, co oznacza, że z niektórymi z pewnością powiemy sobie do widzenia.

Jego oczy spoczęły na siedzącym obok mnie Harrym, a jego wargi skrzywiły się szyderczo.

— Ale mamy przed sobą jeszcze jeden rok, zanim nadejdzie ten szczęśliwy moment rozstania — powiedział miękko profesor — tak więc bez względu na to, czy zamierzacie brać się za owutemy, czy nie, radzę wszystkim skoncentrować swoje wysiłki na utrzymaniu wysokiego poziomu zaliczeń, jaki zwykłem oczekiwać od moich uczniów podczas sumów. Dzisiaj będziemy warzyć eliksir, który często pojawia się na sumach, a mianowicie, Wywar Spokoju. Jest to eliksir uspokajający niepokoje i łagodzący wzburzenie. Ostrzegam was... jeśli przesadzicie ze składnikami, spowodujecie u pijącego ciężki, czasem nieodwracalny sen, więc musicie bardzo uważać, na to, co robicie. Składniki i sposób przyrządzania są na tablicy... — Snape machnął różdżką, a słowa zaczęły się na niej pojawiać — ...a wszystko, czego potrzebujecie, jest w schowku. Macie półtorej godziny... czas start.

— Zakładam, że pójdzie ci doskonale — mruknął Harry, zerkając w moją stronę.

— To się okaże — odparłam z uśmiechem, zacierając ręce, a następnie ruszyłam po potrzebne składniki.

Musiały być one dodane do kociołka w precyzyjnie określonej kolejności i ilościach. Miksturę trzeba było mieszać bardzo dokładnie odpowiednią ilość razy, najpierw w kierunku ruchu wskazówek zegara, a następnie w przeciwnym. Temperatura płomieni, w których była podgrzewana, musiała być obniżona dokładnie do prawidłowego poziomu na określoną liczbę minut przed dodaniem końcowego składnika.

— Z waszych eliksirów powinna się unosić teraz lekka srebrna mgiełka — zawołał Snape na dziesięć minut przed końcem.

Nie była to stricte srebrna mgiełka, lecz mogłam czuć się dumna z mojego wywaru. Co innego siedzący obok mnie Potter, którego mgiełka bardziej wchodziła w odcienie ciemnej szarości.

— Chyba zapomniałeś dodać dwóch...

— Cisza, Rainwood, chyba że mam obniżyć ci ocenę za podpowiadanie — wycedził Snape, który niespodziewanie znalazł się przy naszym stoliku.

Uniosłam ręce w geście obrony i zamilkłam. Już jeden szlaban zarobiłam tego dnia, nie widziało mi się przychodzić na kolejny.

Okazało się, iż Harry pomylił się w jednym punkcie instrukcji i z tego powodu nauczyciel usunął całą zawartość jego kociołka, a reszcie polecił zostawić ich eliksiry do oceny. Na koniec jako pracę domową kazał nam napisać wypracowanie o zastosowaniach kamienia księżycowego.

~ * ~

— Według mnie ta zielona maź Goyle'a była o wiele większą porażką, niż twój eliksir, Harry — oznajmiłam, gdy w czwórkę oddalaliśmy się od klasy Severusa. — A mimo to, jego zostawił w spokoju. Taka sprawiedliwość dla Gryfonów. Siedź cicho albo cierp. A szkoda, bo naprawdę lubię te zajęcia...

— Lubisz te zajęcia? — powtórzył Ron z nutką kpiny oraz niedowierzania w głosie. — Czy ty się słyszysz, Cam?

— Tak — odparłam, zerkając na rudzielca, który poprawił sobie pasek od torby na ramieniu. — Powiedziałam, że lubię zajęcia, nie profesora.

W drodze na wróżbiarstwo napotkaliśmy Cho Chang, która zaczęła rozmowę z Harrym. Przystaliśmy na chwilę, aby na niego poczekać, lecz Ron musiał wściubić nos do ich rozmowy, ponieważ Krukonka nosiła przypinkę klubu quidditcha — Tajfunów. Chłopak widocznie za wszelką cenę musiał dowiedzieć się, czy jest ona fanką stałą, czy sezonową, co skończyło się na tym, że odciągnęłam go od Pottera i Chang za szkolną szatę.

— Zero jakiegokolwiek taktu — burknęłam pod nosem. — Cud, że nie wtryniasz się tak do moich rozmów z twoim bratem, bo nie wiem, ile bym tak wytrzymała, zanim dostałbyś ode mnie kopa w cztery litery.

Podczas wróżbiarstwa dowiedzieliśmy się, iż na sumach najprawdopodobniej będziemy interpretować sny. Widząc na stolikach egzemplarze Sennika Iniga Imago, poczułam, jak serce zaczyna mi walić niczym młot. Przez myśl przeszło mi nawet, że aktualne tematy związane były z moimi wizjami, a sam Dumbledore maczał w tym palce, lecz raczej było to niemożliwe. Jeszcze się z nim nawet nie spotkałam, aby omówić te "dodatkowe zajęcia", o których mówił pod koniec czwartego roku.

Na tej lekcji mieliśmy przeczytać wstęp książki, a następnie podzielić się w pary i nawzajem zinterpretować swoje ostatnie sny. Jedyną dobrą rzeczą, jaką można było powiedzieć o tej lekcji, było to, że nie była podwójna. Zanim wszyscy skończyli czytać wstęp do książki, zostało nam zaledwie jakieś dziesięć minut na interpretowanie snu. Utrudnieniem było to, że ani ja, ani Ron, z którym byłam w parze, nie pamiętaliśmy ostatnich snów, więc jak mieliśmy w zwyczaju na wróżbiarstwie — wymyślaliśmy głupoty.

Kiedy rozległ się dzwonek, profesor Trelawney jako pracę domową wyznaczyła nam prowadzenia dziennika snów przez miesiąc.

— Czy wy zdajecie sobie sprawę, ile nam dzisiaj już nawalili zadań? — marudził Ron, kiedy ruszyliśmy pod salę od obrony przed czarną magią. — Fred i George nie żartowali, gdy mówili, że piąty rok to jakaś porażka.

— No życie, Ronuś, życie — westchnęłam, rozmyślając o tym, jak tam u George'a. Czy też im tak dowalili? Zapewne. W końcu to ich ostatni rok i przystępują do owutemów.

— Mnie teraz ciekawi, jak będzie z tą Umbridge... — oznajmił Harry, a potem całą drogę wymyślaliśmy teorie na temat tego, jak ta kobieta będzie prowadzić zajęcia.

Przed salą czekała już Hermiona, a zaraz po tym, jak do niej podeszliśmy, zabrzmiał dzwonek rozpoczynający lekcje.

Kiedy weszliśmy do klasy obrony przed czarną magią, profesor Umbridge już siedziała przy nauczycielskim biurku, ubrana w swój puszysty różowy sweterek z ostatniego wieczoru i czarną, aksamitną kokardę na czubku głowy.

Zajęłam swoje stałe miejsce w środkowej ławce z lewgo rzedu, w której to przez wszystkie lata siedziałam z Harrym, a następnie położyłam na stole książkę oraz różdżkę.

— Dzień dobry, dzieci! — odezwała się Dolores, kiedy w końcu cała klasa usiadła.

Kilka osób wymamrotało "dzień dobry" w odpowiedzi.

— Och — cmoknęła. — Tak nie można, prawda? Chciałabym, proszę, żebyście powtórzyli "Dzień dobry, profesor Umbridge". Jeszcze raz, proszę. Dzień dobry, klaso!

— Dzień dobry, profesor Umbridge — mruknęła klasa bez jakiegokolwiek entuzjazmu.

— No widzicie — powiedziała słodko profesorka. — To nie było takie trudne, prawda? Różdżki na bok, wyciągnijcie pióra, proszę.

— Zabij mnie, Harry — szepnęłam w stronę zielonookiego.

— Dopiero, jak ty zabijesz mnie pierwsza — odparł, przez co oboje zachichotaliśmy.
Wetknęłam swoją różdżkę z powrotem do torby i wyciągnęłam pióro, atrament i pergamin. Profesor Umbridge otworzyła swoją torebkę, wydobyła z niej różdżkę, która była niezwykle krótka i ostro stuknęła nią w tablicę. Na tablicy natychmiast pojawiły się słowa:

Obrona Przed Czarną Magią

Powrót do Podstawowych Zasad

— Standardowe Umiejętności Magiczne, bardziej znane jako sumy.

Uczcie się pilnie, a zostaniecie nagrodzeni. Postąpcie inaczej, a konsekwencje będą surowe. Wasz dotychczasowy program był bardzo zachwiany, ale od tej chwili, będziecie realizować szczegółowo dobrany przez Ministerstwo Magii, program nauczania — oznajmiła profesor Umbridge, zwracając twarz w kierunku klasy, z rękami starannie splecionymi przed sobą. — Ciągłe zmiany nauczycieli, z których wielu nie trzymało się programu zajęć, sprawiły niestety to, że jesteście daleko poniżej standardów, jakie spodziewalibyśmy się ujrzeć na roku waszych sumów.

Kobieta uderzyła jeszcze raz w tablicę różdżką. Pierwsza wiadomość zniknęła i została zastąpiona przez cele kursu.

1. Zrozumienie zasad leżących u podstaw magii obronnej.2. Nauczenie się rozpoznawania sytuacji, w których magia obronna może być legalnie użyta.3. Umiejscowienie użycia obronnej magii w kontekście praktycznego użycia.

Przez kilka minut salę wypełniały dźwięki piór skrzypiących o pergaminy. Potem mieliśmy za zadanie czytać pierwsze strony Teorii magii obronnej Wilberta Slinkharda.

To było rozpaczliwie nudne, całkiem tak fatalne, jak słuchanie profesora Binnsa. Czułam, jak moje (prawie nieistniejące) skupienie odpływa i wkrótce czytałam tę samą linijkę pół tuzina razy. Harry wpatrywał się tępo w jeden punkt podręcznika, a Ron w ławce obok, znajdującej się w prawym rzędzie, bawił się swoim piórem. Za to Hermiona nawet nie otworzyła swojej książki i tylko wpatrywała się w Umbridge z podniesioną ręką.

— Czy chciałaś zapytać o coś na temat rozdziału, kochanie?

— Nie na temat rozdziału — odpowiedziała szatynka. — Mam pytanie odnośnie do celów kursu. Tu nie ma nic o użyciu zaklęć obronnych.

— Użyciu? — powtórzyła nauczycielka z lekkim śmiechem. — Nie widzę potrzeby używania zaklęć w mojej klasie.

— To nie będziemy używać magii? — wykrzyknął głośno Ron.

— Uczniowie w mojej klasie podnoszą ręce, kiedy chcą przemówić.

Dyskusja na temat stylu nauczania nowej profesorki trwała długo, aż do momentu, gdy Harry nie wytrzymał i przemówił.

— Ale jak teoria, ma nas przygotować na to, co nas czeka?

— Nic was nie czeka, mój drogi. A jak sobie pan wyobraża, kto chciałby atakować takie dzieci jak wy? — zapytała profesor Umbridge potwornie słodkim głosem.

— Hmm, pomyślmy... — odpowiedział Harry, udając zamyślenie — Może... Lord Voldemort?

Jego gniew, który zdawał się wrzeć, osiągał punkt kipienia. Kopnęłam go w kostkę pod stołem, aby się opanował, ponieważ nie chciałam, żeby ta kobieta wlepiła mu szlaban. Ron zakaszlał głośno, Lavender Brown wydała z siebie cichy okrzyk, Neville ześlizgnął się ze swego stołka, jednakże profesor Umbridge się nie wzdrygnęła. Wpatrywała się w Harry'ego z ponurą satysfakcją na twarzy.

— Gryffindor traci dziesięć punktów, panie Potter.

Klasa pozostawała cicha i nieruchoma. Wszyscy patrzyli się to na Umbridge, to na Harry'ego.

— Niech no wyjaśnię... — Profesor powstała i nachyliła się, rozczapierzając na biurku swoje wyposażone w krótkie i grube palce dłonie. — Powiedziano wam, że pewien czarnoksiężnik powrócił do życia. To jest kłamstwo!

— To NIE jest kłamstwo! — odparł Harry. — Widziałem go, walczyłem z nim!

— Szlaban, panie Potter!

— Więc według pani Cedrik Diggory padł martwy za własnym przyzwoleniem, tak? — zapytał Harry trzęsącym się głosem.

Rozległ się zbiorowy wdech powietrza ze strony klasy, gdyż żadne z nich, z wyjątkiem mnie, Rona i Hermiony, nie słyszało, by Harry kiedykolwiek mówił, co stało się tamtej nocy, kiedy zginął Cedrik.

— Śmierć Diggory'ego to tragiczny wypadek.

Po tych słowach prychnęłam głośno, a włosy zmieniły kolor na czerwony od nasady po same końcówki. Gdyby wzrok mógł zabijać, ta kobieta leżałaby już przede mną martwa.

— To było morderstwo! Voldemort go zabił!

Twarz profesor Umbridge pobladła.

— Panie Potter, kochanie, podejdź tu — powiedziała swoim najłagodniejszym, najsłodszym dziewczęcym głosikiem.

Chłopak odkopnął na bok swoje krzesło, przeszedł obok Rona i Hermiony i ruszył wprost do nauczycielskiego biurka.

Profesor Umbridge wyciągnęła ze swojej torebki małą rolkę różowego pergaminu, rozpostarła ją na biurku, zamoczyła pióro w butelce atramentu i zaczęła gryzmolić. Nikt nic nie mówił. Mniej więcej po minucie zwinęła pergamin i stuknęła w niego swoją różdżką, a ten sam się zapieczętował.

— Zabierz to do profesor McGonagall, kochanie — powiedziała profesor Umbridge wręczając mu liścik.

Okularnik wziął go od niej bez słowa, odwrócił się na pięcie i wyszedł z sali, zatrzaskując za sobą drzwi.

— Ja przepraszam bardzo za moje słownictwo, ale inaczej się nie da — oznajmiłam, gdy oddalaliśmy się od sali, po skończonych zajęciach. — Ta kobieta jest pojebana i to mocno.

— Nie gniewam się, naprawdę — rzekł Ron. — Myślę tak samo.

Hermiona wyglądała na równie wściekłą, lecz nie odezwała się już słowem.

~ * ~

— I wtedy dała mu karteczkę i kazała zanieść ją McGonagall. — Zakończyłam swój wywód, na temat dzisiejszej lekcji obrony przed czarną magią, podczas gdy razem z bliźniakami Weasley oraz Lee odrabiałam szlaban. — Odwołuję wszytko, co mówiłam złego na temat Lockharta. On przy niej był wspaniałym nauczycielem!

Wypuściłam wściekle powietrze przez nos i zacięcie szorowałam szmatką lustro w łazience na pierwszym piętrze, jakby miało mi to pomóc się wyładować.

— Nie wierzę, że ją zatrudnili... nie wierzę!

Chłopcy uważnie słuchali, podczas sprzątania łazienki. Sami nie mieli jeszcze okazji tego dnia doświadczyć zajęć z Umbridge, a po tym, co usłyszeli, zapewne nie czekali na nie z ekscytacją. Nie, żeby kiedykolwiek ekscytowali się na myśl o zajęciach.

— Wiesz co, Cam — zaczął George, zerkając na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami. — Pomyśl o niej jak o nowym celu wszystkich kawałów. Biedny Filch w końcu odpocznie, skoro ta wredna Dolores wparowała do Hogwartu.

— Tak! — Fred uśmiechnął się złowieszczo, przerywając mycie podłogi mopem. — Nawet nie ma pojęcia, w co się wpakowała.

— I co to ma być, że nie będziemy używać czarów na jej zajęciach?! — wtrącił Lee, wyraźnie oburzony przez wszystko, co powiedziałam.

— Prawda? — zwróciłam się do przyjaciela. — Ach, no i zapomniałabym wspomnieć, jak stwierdziła, że Quirrell był dobrym nauczycielem, a Lupin nie trzymał się programu... CO TO MA BYĆ, SIĘ PYTAM?!

Po godzinie szorowania zabrudzeń, których historii powstania wolałabym nigdy się nie dowiedzieć, Filch ogłosił koniec szlabanu na ten dzień i wypuścił nas na kolację. W Wielkiej Sali było już głośno o zajściu na naszych zajęciach, co oczywiście nie było zaskoczeniem, jako że wiadomości w tej szkole roznoszą się dość szybko.

Zjadłam w ekspresowym tempie, ponieważ chciałam wrócić do pokoju wspólnego i odwalić wypracowania, póki jeszcze nie padałam na twarz. Chłopcy dotrzymali mi tempa i razem ruszyliśmy na siódme piętro, gdzie rzuciłam torbę w kąt pokoju i zasiadłam z rolką pergaminu przy kominku.

Fred, George i Lee przemieścili się na drugi koniec pomieszczenia, gdzie zajęli się testowaniem produktów, lecz gdy tylko ujrzałam wchodzącą Hermionę do środka, rzuciłam w ich stronę kawałkiem zgniecionego pergaminu. Trafiłam George'a prosto w głowę, a gdy się obrócił, wskazałam ukradkiem na Granger, dając mu do zrozumienia, aby przestali, póki niczego nie zauważyła.

— Hej! Robimy wypracowanie dla Snape'a? — zapytałam o wiele głośniej, niż miałam w zamyśle. Chciałam skupić na sobie uwagę szatynki w trakcie, gdy chłopaki zbierali swoje cukierki i odsyłali pierwszoroczniaków do swoich pokojów.

— Co wy wyprawiacie? — zapytała Hermiona, zerkając podejrzanie na bliźniaków i Jordana.

— Nie wiem, o czym mówisz. — Uśmiechnął się Fred i razem z chłopakami zniknął na schodach prowadzących do dormitoriów.

— Camille, mówiłam wam...

— Przecież nic nie robili — przerwałam jej. — A więc... "Właściwości kamienia księżycowego i jego zastosowania przy przyrządzaniu eliksirów..." — wymamrotałam, zapisując słowa na samej górze swego pergaminu.

Przez kilka sekund Hermiona wpatrywała się w czysty kawałek jej pergaminu, po czym stwierdziła, że nie może się teraz skoncentrować. Otworzyła szarpnięciem swoją torbę i wyciągnęła z niej dwa niekształtne wełniane przedmioty, a następnie ułożyła je starannie na stole przy kominku, nakryła je kilkoma pogniecionymi kawałkami pergaminu oraz złamanym piórem, po czym cofnęła się, by podziwiać efekty swojej pracy. Otóż Hemriona wymyśliła, iż będzie teraz robić na drutach czapki dla skrzatów domowych, które ukryje pod śmieciami, aby podstępem dać im wolność.

Nie napisałam za wiele przez ten czas w wypracowaniu, więc sobie to odpuściłam, czując senność. Po drodze do drzwi sypialni minęłam Lavender, która ewidentnie unikała mojego wzroku, widocznie wciąż uważając mnie za wariatkę. Weszłam do środka, przebrałam się w piżamę i sprawdziłam, jak się ma Emerald. Spał grzecznie w otwartej dolnej szufladzie komody przy moim łóżku, otulony nowiutkim kocykiem i fantami, jakie zebrał z pokoju. Czułam, że dziewczyny mnie za to znienawidzą, gdy rano zorientują się, iż niuchacz, którego nadal nie oddałam, zabrał im rzeczy.

Continue Reading

You'll Also Like

8.4K 442 23
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
43.8K 1.8K 36
Szybko możemy kogoś znielubić, ale ... równie szybko możemy kogoś polubić, prawda?
131K 9.7K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
10.4K 922 22
Kto nie znał Jamesa Pottera? Chłopaka należącego do szkolnej elity, rozrabiakę wszechczasów i jednego z huncwotów. Miał wybujałe ego sięgające Słońca...