Camille • George Weasley

By Rosemary_Weasley

676K 39.9K 50.5K

❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie... More

Wstęp
Zwiastun
Rozdział 1 - Podwójne kłopoty
Rozdział 2 - Zajęcia czas zacząć
Rozdział 3 - Zakazane piętro
Rozdział 4 - Boże Narodzenie
Rozdział 5 - Smok i Zakazany Las
Rozdział 6 - Wakacje
Rozdział 7 - Z Nory do Hogwartu
Rozdział 8 - Strzeżcie się wrogowie dziedzica
Rozdział 9 - Walentynki
Rozdział 10 - Dlaczego to nie mogą być motyle?
Rozdział 11 - Malfoy Manor
Rozdział 12 - Do the Hippogriff
Rozdział 13 - Draco
Rozdział 14 - Hogsmeade
Rozdział 15 - Gryffindor vs. Slytherin... a może Hufflepuff?
Rozdział 16 - Mapa Huncwotów
Rozdział 17 - Dodatkowe zajęcia
Rozdział 18 - Patronus
Rozdział 19 - Wszystkiego najlepszego Gred i Forge!
Rozdział 20 - Pełnia
Rozdział 21 - Władcy czasu
Rozdział 22 - Dolina Godryka
Rozdział 23 - Wakacje z bliźniakami
Rozdział 24 - Mistrzostwa Świata w Quidditchu
Rozdział 25 - Czwarty rok
Rozdział 26 - Czara Ognia
Rozdział 27 - Kibicuj Cedrikowi Diggory'emu
Rozdział 28 - Świetnie Rogogon!
Rozdział 29 - George
Rozdział 30 - To nie jest randka!
Rozdział 31 - Kłopoty w raju
Rozdział 32 - Pod Trzema... Randkami?
Rozdział 33 - Ferie zimowe
Rozdział 34 - Bal Bożonarodzeniowy
Rozdział 35 - Better than Firewhiskey
Rozdział 36 - Na lądzie trudno śpiewać nam
Rozdział 37 - Drugie zadanie
Rozdział 38 - Wizje cz.1
Rozdział 39 - Wizje cz.2
Rozdział 40 - Trzecie zadanie
Rozdział 41 - Nasze serca biją jednym rytmem
Rozdział 42 - Nieproszeni goście
Rozdział 43 - Grimmauld Place 12
Rozdział 44 - The kids are back
Rozdział 45 - Nocny napój
Rozdział 46 - I Don't Want To Miss A Thing
Rozdział 48 - Debahanacja
Rozdział 49 - Ronuś Prefekt
Rozdział 50 - Uśmiechy dla Umbridge
Rozdział 51 - Obrona Przed Czarną Magią
Rozdział 52 - Pomóż mi zakopać zwłoki
Rozdział 53 - Nowy obrońca
Rozdział 54 - Wielki Dewastator Hogwartu
Rozdział 55 - Żadnego znaku pulsu
Rozdział 56 - Gospoda Pod Świńskim Łbem
Rozdział 57 - Szwadron Czarodziejów Alfa
Rozdział 58 - Nieszczęście ubiera się w szmaragdowe szaty
Rozdział 59 - Czas milczenia
Rozdział 60 - Zamknięci w czterech ścianach
Rozdział 61 - Świadkowie śmierci
Rozdział 62 - Wypowiedzenie wojny Weasleyowi
Rozdział 63 - Święta na Grimmauld Place cz.1
Rozdział 64 - Święta na Grimmauld Place cz.2
Rozdział 65 - Kołatka w kształcie orła
Rozdział 66 - Sylwester u Krukonów
Rozdział 67 - Po północy
Rozdział 68 - Co rude to wredne
Rozdział 69 - Weasley & Weasley & Rainwood
Rozdział 70 - Ciasteczka, gwiazdy i my dwoje
Rozdział 71 - Mecz z Puchonami
Rozdział 72 - Pogromca Daviesa
Rozdział 73 - Patronusy
Rozdział 74 - Nowy dyrektor
Rozdział 75 - Narowiste Świstohuki Weasleyów
Rozdział 76 - Babski wieczór
Rozdział 77 - Porady zawodowe
Rozdział 78 - Ucieczka Freda i George'a
Rozdział 79 - Standardowe Umiejętności Magiczne
Rozdział 80 - Lot na testralach
Rozdział 81 - Departament Tajemnic

Rozdział 47 - I znowu na Grimmauld Place

7.5K 447 361
By Rosemary_Weasley

— O nie, o nie, to był zły pomysł — mamrotałam przez całą podróż powrotną Błędnym Rycerzem. Kiedy dotarliśmy do ulicy, niedaleko Grimmauld Place 12 i wysiedliśmy z autobusu (który zniknął za zakrętem tak szybko, jak się pojawił), wyobraziłam sobie tyradę, jaka nas czekała w domu. — Może... może przekupimy ich czymś! Jeszcze nie jest za późno, możemy skoczyć do sklepu...

— Camuś — rzekł George, kładąc dłonie na moich barkach. — Spokojnie, ja to załatwię. Mam większe gadane od ciebie, zważając na nasze początki znajomości.

— Przepraszam bardzo, owszem, byłam nieśmiała w stosunku do każdego, ale z wami rozmawiałam normalnie — żachnęłam się, krzyżując ręce. — Za to pamiętam, że strasznie mi dokuczaliście... właściwie, to ja nawet nie wiem, czemu spędzałam z wami czas.

Ruszyłam przodem powolnym krokiem, a George poszedł w moje ślady. Zarzucił swoje ciężkie ramię na moje barki i przyciągnął do siebie, aby cmoknąć mnie w czubek głowy.

— Bo w głębi duszy nas polubiłaś — oznajmił pewny siebie. Spojrzałam na niego z ukosa i nieznacznie się uśmiechnęłam. To prawda. Mimo ich wrednego nastawienia na początku naszej znajomości darzyłam ich w pewnym sensie sympatią, inaczej nie spędzałabym z nimi każdej wolnej chwili.

Przeszliśmy tak wtuleni w siebie kawałek dzielący ulicę od mieszkania Syriusza i będąc już przed drzwiami, na chwilę się zatrzymaliśmy, aby po raz ostatni obgadać naszą strategię powrotu.

— A kto wie... może nawet nie zauważyli, że nas nie było — zaśmiał się rudzielec, po czym zreflektował i machnął ręką, abym zapomniała, iż cokolwiek powiedział. — Dobra, do dzieła — wymamrotał, otwierając drzwi, które dodatkowo straszliwie zaskrzypiały.

W pierwszej chwili zdawało nam się, że nikogo nie ma w domu. No tak, zdawało. Gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi, a światła w korytarzu zapaliły się w tej samej sekundzie, tuż przy schodach ujrzeliśmy mojego ojca. Stał na wprost nas, jego twarz znajdowała się nieco w cieniu, dlatego też nie mogłam ujrzeć jego miny.

— No proszę, kogo tu przywiało? — burknął pod nosem. Ręce założył na piersi, lecz zanim cokolwiek powiedzieliśmy, z jadalni wybiegła pani Weasley.

— GDZIEŻEŚCIE SIĘ WŁÓCZYLI! — wybuchła, a jej głos natychmiast zbudził portret pani Black. Mimo to, wrzaski kobiet nie zlewały się ze sobą. Głos Molly był sto razy wyraźniejszy i bardziej przerażający. — Odchodziliśmy tu od zmysłów! George, twój ojciec was szukał! Myślałam, że jesteś bardziej odpowiedzialny! Dementorzy zaatakowali Harry'ego, Śmierciożercy na wolności, Sami-wiecie-kto powstał... oni mogli was porwać, zabić...! Zawiodłam się na was oboje! Zero wyobraźni!

Kątem oka ujrzałam, iż George wcale nie patrzył na swoją matkę, a na mojego tatę, który odkąd weszliśmy do środka, nie zmienił swojej pozycji. Przełknęłam ślinę, obawiając się, co z tego wszystkiego wyniknie, a jakby tego było mało, moja mama zbiegła ze schodów. Zjawił się również Syriusz, który nieudolnie starał się zapanować nad portretem swojej matki.

— Camille! Co to miało znaczyć?! — warknęła Sara, wymachując przed nami listem, jaki zostawiłam na łóżku. Kobieta zwinnie rozłożyła kawałek pergaminu i zaczęła go czytać na głos. — Wychodzimy z domu. Nie martwcie się o nas, wrócimy wieczorem. Camille i George. — Złożyła pergamin z powrotem i uniosła na nas wzrok. — Cóż za szczegółowy list! Wręcz wypełniony informacjami na temat waszego celu podróży! Jak dobrze, Camille, że go napisałaś, bo jeszcze bym się martwiła!

Jej głos przesiąknięty ironią, odbił mi się parokrotnie w uszach.

— John, nic nie powiesz? — zwróciła się do swojego męża.

— Ja już wszystko dzisiaj powiedziałem — burknął pod nosem, a ja po raz kolejny rzuciłam George'owi ukradkowe spojrzenie, które odwzajemnił. Wciąż nie wiedziałam dokładnie, o czym rozmawiali dzień wcześniej, więc zlękłam się, iż chodziło mojemu tacie właśnie o tę ich pogawędkę.

Nastała chwila ciszy, gdyż Black uporał się z portretem. Teraz widzieliśmy tylko oskarżycielskie spojrzenia oraz dwie rude czupryny, należące do Freda i Rona, wychylające się ze szczytu schodów. Musieli mieć niezłe przedstawienie.

— Ja się im nawet nie dziwię, że nawiali na cały dzień! — odezwał się Syriusz. — Sam chętnie bym się stąd wyrwał... są tu zamknięci przez cały czas jak jacyś więźniowie! Ja rozumiem, że się martwicie, ale to jest częsty błąd rodziców. Na siłę próbują zrobić coś "dobrze" zakazując dzieciom rzeczy, a prędzej czy później młodzi i tak zrobią to, na co mają ochotę, ale będzie to ze zdwojoną siłą. Zakażesz słodyczy? Napchają się nimi w opór! Zakażesz wychodzenia z domu? Uciekną na cały dzień!

W tym momencie poczułam do niego przypływ wdzięczności, bo chyba jako jedyny zrozumiał nasze intencje. Przecież nie chcieliśmy nikomu zrobić na złość.

— Jak dla mnie, to nie widzę w nich ani odrobinę winy... to tylko dwoje zakochanych w sobie nastolatków, którzy chcieli spędzić choć jeden dzień wakacji na swoich warunkach. W końcu, czym jest życie bez odrobiny ryzyka, prawda? — Syriusz spojrzał w naszą stronę i posłał nam pokrzepiający uśmiech, który natychmiast odwzajemniliśmy.

— Ty już nie mów nic o ryzyku, Black — fuknęła moja mama. — Bardzo cię proszę.

— Chyba oboje zapomnieliście, że też byliście młodzi — zachichotał Łapa, zwracając się do moich rodziców. — Pamiętacie jak na siódmym roku....

— Nic więcej nie mów — odezwał się mój ojciec, jakby bał się, że poznam tę historię i zrobię to samo. — Może i masz trochę racji.

Widocznie mają coś na sumieniu, a w kółko czepiają się moich wybryków. Też mi coś!, pomyślałam, mając przed oczami przeróżne scenariusze wyczynu moich rodziców, skoro tak bardzo nie chcieli, aby wyszło to na światło dzienne.

— Chyba żartujesz sobie, John — obruszyła się pani Weasley, wybałuszając oczy na jego wielką postać wychodzącą z cienia.

— Syriusz ma rację, tylko o to nam chodziło — odezwał się George. — No bo ile można siedzieć w domu?

— Ty już nawet nic nie mów, George — wycedziła jego matka, a chłopak uniósł ręce w geście poddania.

— Dobra, koniec spotkania — oznajmił John. — Camille, George, mam was na oku — wskazał na nas palcem — i żeby mi się to nie powtórzyło. Teraz marsz swoich do łóżek, a my pomyślimy, co z tym dalej zrobić.

Z opuszczonymi głowami ruszyliśmy w stronę schodów, a następnie poczłapaliśmy na piętro, gdzie Fred z Ronem zajęli dogodne miejsce do podsłuchiwania tego opieprzu.

— Wam to zawsze musi się upiec — parsknął Ron, kręcąc głową w niedowierzaniu.

— Tego jeszcze nie wiesz — odparł George, a następnie pocałował mnie na dobranoc i wraz z chłopakami udali się na wyższe piętra do swoich pokoi.

~ * ~

Słowami rodziców, jako że tak bardzo zależało nam na spędzeniu czasu sam na sam, w ramach kary musieliśmy odwalać najgorszą robotę w domu tylko we dwoje, co mimo ogólnego założenia, wcale nie było takie złe. Głównie dlatego, że na kolejny dzień przez większość czasu się obijaliśmy, a kiedy pani Weasley przychodziła sprawdzić, jak nam idzie, dopiero tak naprawdę zaczynaliśmy brać się za porządki.

Trzeciego dnia od użycia przez Harry'ego zaklęcia Patronusa do Zakonu Feniksa o porze obiadowej przybyło sporo członków, których jeszcze nie udało mi się poznać, w tym pewnej kobiety o trójkątnej twarzy, błyszczących oczach i krótkich fioletowych włosach. Tuż za nią kroczył Moody oraz Larissa i Remus, który, choć wciąż był młody, wyglądał na zmęczonego i jakby chorego, a jego szata stała się jeszcze bardziej połatana niż ostatnim razem, gdy zawitał na Grimmauld Place. Szepnął coś do młodej kobiety o fioletowych włosach i mogłabym przysiąc, iż jej włosy zmienił na chwilę swój kolor. Stałam z rozdziawioną buzią, patrząc na innego metamorfomaga, nie mogąc się nadziwić, ponieważ nigdy wcześniej żadnego nie spotkałam.

— Cześć, Camille — powitała mnie wesoło, podchodząc do drzwi jadalni, przy których stałam na pierwszym stopniu schodów. — Słyszałam o tobie co nieco i chyba mamy coś wspólnego — wyszczerzyła zęby w uśmiechu, podając mi dłoń, którą natychmiast uścisnęłam.

— To jest Nimfadora Tonks — przedstawił ją Lupin — która woli jak zwraca się do niej po nazwisku — dodał szybko, widząc nienawistną minę kobiety.

— Też byś wolał, gdyby matka dała ci tak na imię — mruknęła pod nosem, gdy ten poszedł przedstawiać niektórych czarodziejów mojej mamie.

— Mi się tam podoba twoje imię — powiedziałam, wzruszając ramionami.

Zamęczałam Tonks pytaniami na temat metamorfomagii przez całe popołudnie, chcąc się dowiedzieć, czy zna jakieś tajemne możliwości, o których nie miałam pojęcia. W końcu pod wieczór Straż Przednia składająca się z dziewięciu czarodziejów należących do Zakonu zebrała się do wyjścia, uprzednio obgadując plan zabrania Harry'ego od Dursleyów. 

Oczekiwaliśmy przybycia Harry'ego siedząc w czwórkę w pokoju Rona. Hermiona chodziła niecierpliwe po pomieszczeniu, co sprawiło, iż jako pierwsza rzuciła się chłopakowi na szyję, gdy ten wszedł do środka.

— Harry! Jesteś! — zawołałam, zwlekając się z wolnego łóżka, na jakim uprzednio siedziałam i podbiegłam przywitać bruneta, który zaledwie zdołał ogarnąć spojrzeniem ponury, wysoki pokój, w którym spędzi resztę wakacji. — Nic ci nie jest?

— Słyszeliśmy o ataku Dementorów! Musisz nam wszystko opowiedzieć... przesłuchanie w Ministerstwie... To niedopuszczalne! Nie mogą cię wyrzucić. To nie fair!

— Daj mu odetchnąć, Hermiono — przerwał jej Weasley, wywracając oczami przez jej zachowanie.

— Co to za miejsce? — spytał Potter, zajmując miejsce koło brunetki.

— Kwatera Główna Zakonu Feniksa — odpowiedziała natychmiast Larissa, lecz z miny zielonookiego dało się wyczytać, iż nadal nie ma pojęcia, gdzie się znajduje.

— To tajne stowarzyszenie — wyjaśniłam, siadając z powrotem na koniec łóżka. — Dumbledore utworzył je w poprzedniej wojnie z Sam-Wiesz-Kim, a teraz je reaktywował.

— I nie mogliście mi o tym napisać? Całe lato bez strzępka informacji — burknął chłodno, przez co nastąpiła chwila kłopotliwej ciszy.

— Nie martw się, te głąby mnie też tak olewali, zanim się tu przeprowadziliśmy — wymamrotałam, zerkając wymownie na przyjaciół.

— Chcieliśmy ci powiedzieć, ale... — bąknął Ron, drapiąc się po karku.

— Dumbledore kazał nam przysiąc, że nic nie powiemy — wtrąciła cicho Hermiona.

— Tak powiedział? — zdziwił się okularnik. — Ale czemu? Mógłbym pomóc. W końcu byłem świadkiem powrotu Voldemorta! JA Z NIM WALCZYŁEM! JA WIDZIAŁEM JAK GINIE CEDRIK DIGGORY!

Ron zamarł bez ruchu z półotwartymi ustami, najwyraźniej nie wiedząc, co powiedzieć, Larissa siedziała cicho, wpatrując sie w okularnika, a Hermiona wyglądała, jakby miała się za chwilę rozpłakać. Nagle wylewanie swojego rozżalenia i goryczy przerwał mu głośny trzask towarzyszący teleportacji i na środku pokoju pojawili się Fred i George. Huknęło tak, że wszyscy podskoczyli.

— Przestańcie tak robić! — Granger jęknęła błagalnie do bliźniaków, którzy usiedli po moich dwóch stronach na łóżku.

— Harry — powiedział starszy z bliźniaków, szczerząc do niego zęby.

— Tak nam się zdawało, że to ty — dopowiedział drugi z takim samym wyrazem twarzy. — Nie duś tego, stary. Wyrzuć to z siebie.

— W promieniu pięćdziesięciu mil jest jeszcze kupa ludzi, którzy cię nie usłyszeli — zaśmiał się Fred.

Harry rzucił im gniewne spojrzenie, dysząc ciężko, a potem zaczął krążyć po pokoju.

— A więc macie licencje na teleportację? — burknął pod nosem.

— Zdaliśmy z odznaczeniem — oznajmił dumnie George.

— Jakbyście zeszli tutaj po schodach, zajęłoby wam to kilka sekund więcej — mruknął Ron.

— Czas to Galeony braciszku — odparł Fred. — A jak o pieniądzach mowa, to wisisz mi za wygraną w zakładzie, Harry. Te matołki w końcu wydusiły z siebie, że się kochają — wskazał kciukiem na mnie i George'a, który akurat objął mnie w pasie.

Mina Harry'ego zelżała, a po ewidentnym zaskoczeniu, na jego twarz wpełzł lekki uśmiech. Pogratulował nam związku, sypnął kilkoma syklami w stronę Freda, przeprosił za durny zakład, a następnie, gdy już atmosfera nieco zelżała, wyszliśmy na korytarz podsłuchać członków Zakonu Feniksa, którzy właśnie mieli spotkanie.

Niestety nasze plany legły w gruzach, kiedy Uszy Dalekiego Zasięgu nie chciały przejść przez szparę pod drzwiami.

— Musieli rzucić na drzwi Zaklęcie Nieprzenikalności — wymamrotałam zawiedziona. — Tonks mówiła nam wczoraj, jak to sprawdzić — wskazałam głową na Ginny, która dołączyła do nas na schodach.

— Tak, trzeba coś w nie rzucić, a jeśli nie może do nich dolecieć, znaczy, że rzucili zaklęcie! — wyjaśniła, a następnie wyjęła z kieszeni łajnobombę i cisnęła nią w drewnianą powłokę, lecz na kilka cali od niej, bomba odskoczyła.

— Czyli klapa z podsłuchiwania Snape'a — westchnął Fred, chowając nasz wynalazek do kieszeni.

— Snape jest członkiem Zakonu? — zdziwił się Harry.

— A jest — odparł George. — Składa ściśle tajne raporty.

— Bill go nie lubi — powiedziała Ginny.

— To on też do niego należy?

— Tak, Charlie również, ale siedzi nadal w Rumunii — oznajmił Ron.

— A co z Percym?

I po tym imieniu nastała chwila grobowej ciszy, a Weasleyowie wymienili ponure spojrzenia.

— Nie wspominaj tego imienia przy naszej mamie — powiedział napiętym głosem Fred. — Bo na jego wspomnienie tata tłucze lub łamie to, co akurat trzyma w ręce, a mama wybucha płaczem.

— Coś się stało?

— Ten Prefekt Nadęty olał rodzinę dla Ministerstwa — wyjaśnił George, zakładając ręce na piersi. — Dostał awans. Zaproponowano mu stanowisko w biurze Knota. Myślał, że tata będzie dumny, ale trochę się pomylił. Strasznie się pożarli. Mówił same okropieństwa i nawet stwierdził, że tata nie ma ambicji, a on musi naprawiać reputację naszej rodziny.

Harry nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Zapewne nie sądził, iż Percy był zdolny do takiego czynu. Na chwilę po tych słowach, drzwi od jadalni otworzyły się i pani Molly zawołała nas na kolację. Wychyliłam się za barierki i ujrzałam czarodziejów, zbierających się do wyjścia. Gdy zeszliśmy na dół, za panią Weasley nagle huknęło i zmaterializowali się Fred z George'em, doprowadzając tym swoją matkę do szaleństwa.

— To, że możecie używać magii, nie znaczy, że na wszystko macie machać różdżkami, kiedy wam się żywnie podoba! — wrzasnęła za rozchichotanymi rudzielcami. — I żeby było mi to ostatni raz!

~ * ~

— Przesłuchanie w Ministerstwie odbędzie się przed całym Wizengamotem — oznajmił mój ojciec, gdy wszyscy zasiedliśmy do jedzenia. — Będę brał w nim udział, więc nie możesz zdradzić, że miałeś ze mną kontakt, Harry, bo oboje będziemy mieć problemy. Artur cię zaprowadzi do Ministerstwa.

— Oczywiście, ale nie rozumiem jednego — mruknął chłopak, odkładając kubek z herbatą. — Co ma Ministerstwo Magii przeciwko mnie?

— Pokażcie mu — mruknął Remus z zatroskaną miną. — Niedługo i tak się dowie.

Syriusz podał mu Proroka Codziennego, a ten rozłożył gazetę i zaczął czytać jeden z nagłówków.

— „Chłopiec, który kłamie?".

— O Dumbledorze także piszą — dodał Lupin. — Knot używa swoich wpływów. Także tych w Proroku Codziennym, przeciw tym, którzy twierdzą, że Czarny Pan powrócił.

— Ale czemu?

— Minister uważa, że Dumbledore chce zająć jego miejsce.

— To jest kompletnie bez sensu — oznajmiłam z pełną buzią, nie odwracając wzroku od bogatej w składniki kanapki, którą trzymałam w dłoniach.

Rozmowa szła w stronę coraz to bardziej poufnych tematów, aż pani Molly nie wytrzymała i stwierdzeniem "to jeszcze dzieci" na pewien moment zatrzymała dyskusję. Wszczęła się kłótnia między nią a Syriuszem, który twierdził, iż Harry ma prawo wiedzieć o tym, co się dzieje z Voldemortem, co doprowadziło do fali pretensji ze strony bliźniaków.

— No nie! — przerwał im głośno George, siedzący obok mnie. — Przez cały miesiąc próbowaliśmy coś od was wycisnąć i guzik się dowiedzieliśmy!

— Dlaczego tylko Harry ma prawo wiedzieć? — zawtórował mu ze złością Fred. — On nawet nie jest pełnoletni!

— Zgoda! — warknęła pani Weasley. — Wy też możecie zostać, ale reszta marsz do pokojów!

— Oni i tak nam powiedzą, czego się dowiedzieli — wypaliłam, zerkając na bliźniaków i Harry'ego, na co moja mama złapała się za skroń, jakby dostała ataku migreny. Ron i Hermiona zgodzili się ze mną. — Prawda? — zwróciłam się do rudzielców.

— Oczywiście — oznajmili jednocześnie Fred i George, szczerząc zęby w uśmiechu.

— Świetnie! — krzyknęła Molly. — Ginny... DO ŁÓŻKA!

Ruda tak łatwo się nie poddała. Słychać ją było, jak wścieka się na matkę na schodach, a po kilku sekundach rozległ się wrzask pani Black. Lupin pobiegł uciszyć portret, a nasza grupa świeżych i zapewne jednorazowych "członków Zakonu" z zaciekawieniem czekała na informacje.

Continue Reading

You'll Also Like

10.1K 747 26
Modern AU Edgar po długim pobycie w psychiatryku po próbie samobójczej wraca do codziennego życia. Idzie do nowej szkoły gdzie nie zna nikogo. Jak ży...
11.7K 938 43
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
9.3K 478 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
23.9K 4K 24
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...