Camille • George Weasley

By Rosemary_Weasley

675K 39.9K 50.5K

❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie... More

Wstęp
Zwiastun
Rozdział 1 - Podwójne kłopoty
Rozdział 2 - Zajęcia czas zacząć
Rozdział 3 - Zakazane piętro
Rozdział 4 - Boże Narodzenie
Rozdział 5 - Smok i Zakazany Las
Rozdział 6 - Wakacje
Rozdział 7 - Z Nory do Hogwartu
Rozdział 8 - Strzeżcie się wrogowie dziedzica
Rozdział 9 - Walentynki
Rozdział 10 - Dlaczego to nie mogą być motyle?
Rozdział 11 - Malfoy Manor
Rozdział 12 - Do the Hippogriff
Rozdział 13 - Draco
Rozdział 14 - Hogsmeade
Rozdział 15 - Gryffindor vs. Slytherin... a może Hufflepuff?
Rozdział 16 - Mapa Huncwotów
Rozdział 17 - Dodatkowe zajęcia
Rozdział 18 - Patronus
Rozdział 19 - Wszystkiego najlepszego Gred i Forge!
Rozdział 20 - Pełnia
Rozdział 21 - Władcy czasu
Rozdział 22 - Dolina Godryka
Rozdział 23 - Wakacje z bliźniakami
Rozdział 24 - Mistrzostwa Świata w Quidditchu
Rozdział 25 - Czwarty rok
Rozdział 26 - Czara Ognia
Rozdział 27 - Kibicuj Cedrikowi Diggory'emu
Rozdział 28 - Świetnie Rogogon!
Rozdział 29 - George
Rozdział 30 - To nie jest randka!
Rozdział 31 - Kłopoty w raju
Rozdział 32 - Pod Trzema... Randkami?
Rozdział 33 - Ferie zimowe
Rozdział 34 - Bal Bożonarodzeniowy
Rozdział 35 - Better than Firewhiskey
Rozdział 36 - Na lądzie trudno śpiewać nam
Rozdział 37 - Drugie zadanie
Rozdział 39 - Wizje cz.2
Rozdział 40 - Trzecie zadanie
Rozdział 41 - Nasze serca biją jednym rytmem
Rozdział 42 - Nieproszeni goście
Rozdział 43 - Grimmauld Place 12
Rozdział 44 - The kids are back
Rozdział 45 - Nocny napój
Rozdział 46 - I Don't Want To Miss A Thing
Rozdział 47 - I znowu na Grimmauld Place
Rozdział 48 - Debahanacja
Rozdział 49 - Ronuś Prefekt
Rozdział 50 - Uśmiechy dla Umbridge
Rozdział 51 - Obrona Przed Czarną Magią
Rozdział 52 - Pomóż mi zakopać zwłoki
Rozdział 53 - Nowy obrońca
Rozdział 54 - Wielki Dewastator Hogwartu
Rozdział 55 - Żadnego znaku pulsu
Rozdział 56 - Gospoda Pod Świńskim Łbem
Rozdział 57 - Szwadron Czarodziejów Alfa
Rozdział 58 - Nieszczęście ubiera się w szmaragdowe szaty
Rozdział 59 - Czas milczenia
Rozdział 60 - Zamknięci w czterech ścianach
Rozdział 61 - Świadkowie śmierci
Rozdział 62 - Wypowiedzenie wojny Weasleyowi
Rozdział 63 - Święta na Grimmauld Place cz.1
Rozdział 64 - Święta na Grimmauld Place cz.2
Rozdział 65 - Kołatka w kształcie orła
Rozdział 66 - Sylwester u Krukonów
Rozdział 67 - Po północy
Rozdział 68 - Co rude to wredne
Rozdział 69 - Weasley & Weasley & Rainwood
Rozdział 70 - Ciasteczka, gwiazdy i my dwoje
Rozdział 71 - Mecz z Puchonami
Rozdział 72 - Pogromca Daviesa
Rozdział 73 - Patronusy
Rozdział 74 - Nowy dyrektor
Rozdział 75 - Narowiste Świstohuki Weasleyów
Rozdział 76 - Babski wieczór
Rozdział 77 - Porady zawodowe
Rozdział 78 - Ucieczka Freda i George'a
Rozdział 79 - Standardowe Umiejętności Magiczne
Rozdział 80 - Lot na testralach
Rozdział 81 - Departament Tajemnic

Rozdział 38 - Wizje cz.1

6.8K 492 305
By Rosemary_Weasley

Od początku marca próbowałam wyciągnąć coś od chłopaków na temat ich dziwnego zachowania podczas drugiego zadania, ale na próżno. Jedynie usłyszałam od nich, że bardzo chcieliby mi powiedzieć, ale nie mogą. Oczywiście taka odpowiedź mnie nie usatysfakcjonowała.

- Ale ty jesteś upierdliwa - westchnął pewnego wieczora Fred. - Naprawdę nie mogę o tym mówić. To tajemnica i nie dotyczy ona wyłącznie mnie...

Zmrużyłam oczy i usiadłam obok niego na kanapie z założonymi rękami.

- Dobra, skończę pytać - oznajmiłam po krótkiej chwili. Ta wiadomość widocznie zadowoliła Weasleya, bo uśmiechnął się zwycięsko. - I nie jestem upierdliwa! - dodałam, uderzając go lekko w ramię, które automatycznie pomasował.

- Jasne, a ja jestem Godrykiem Gryffindorem - dodał pod nosem.

Już otworzyłam usta, aby mu odpyskować, gdy w salonie zjawił się jego brat bliźniak. Widząc go, od razu się uśmiechnęłam, co zaczął komentować Fred, więc zarobił kolejnego kuksańca w ramię.

- Chodź, on i tak nam nic nie powie - rzekł George, podchodząc do nas i łapiąc mnie za rękę. - Też próbowałem coś z niego wyciągnąć i nic.

Poprowadził mnie do dziury w portrecie i zaczęliśmy schodzić po schodach.

- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam radośnie.
Chłopak obrócił się do mnie, ukazując piegowatą twarz. Jego rude włosy opadały trochę na czoło, a brązowe oczy uważnie mnie obserwowały. Po chwili uśmiechnął się uroczo i rzekł:

- Zobaczysz.

- Jak zwykle tajemniczy - wywróciłam oczami, zbiegając za nim po kolejnych stopniach, wciąż trzymając Weasleya za rękę.

- Takiego mnie lubisz - odparł i puścił do mnie oczko.

Poczułam to znajome uczucie przyjemnego ciepła w brzuchu i w klatce piersiowej, a na policzki wkradł mi się lekki rumieniec.

W końcu znaleźliśmy się na parterze, gdzie ruszyliśmy w stronę zejścia do piwnicy. To miejsce spowodowało nieprzyjemne ukłucie w sercu, ponieważ była to droga do dormitorium Puchonów, gdzie jeszcze niedawno spędzałam prawie cały wolny czas z Cedrikem. Uśmiech od razu zszedł mi z twarzy. Zadarłam lekko głowę do góry i zerknęłam ukradkiem na George'a; oczy tryskały mu iskierkami radości. Widocznie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że przebywając w tym miejscu, popsuje mi się nieco humor. Mimo to, widok jego słodkiego uśmiechu rekompensował mi wszystko i po raz kolejny poczułam to przyjemne ciepło. Zakochałam się w nim po uszy, wiedziałam to od dłuższego czasu, lecz z dnia na dzień czułam to coraz mocniej.

W tej samej chwili zatrzymaliśmy się przed obrazem przedstawiającym wielką, srebrną miskę owoców. Było to wejście do kuchni Hogwartu, w której byliśmy już nie raz. George połaskotał olbrzymią, zieloną gruszkę, która zaczęła chichotać i zwijać, a po chwili zmieniła się w wielką, jasnozieloną klamkę. Weasley otworzył przejście i przepuścił mnie w drzwiach.

- Chciałeś zwinąć trochę jedzenia? - zapytałam, ciekawa, co on takiego wymyślił.

- Właściwie, to chciałem wpaść tutaj na gorącą czekoladę - uśmiechnął się do mnie, a następnie wskazał na jeden z pięciu stołów, do którego ruszyliśmy.

Prawie natychmiast podbiegł do nas jeden z domowych skrzatów. Oczy miał jasnoniebieskie i większe od galeonów, a uszy jak u nietoperza. Ubrany był tak jak setka innych skrzatów w tej kuchni: serwetki obiadowe z herbem Hogwartu, udrapowane jak togi.

- Czy panienka i panicz napiliby się czegoś? - zapiszczał głośno.

Spojrzałam na George'a, a następnie z powrotem na skrzata, który czekał na odpowiedź.

- Chętnie... może być gorąca czekolada, jeśli to nie problem - odrzekłam, a skrzat skłonił się nisko i czmychnął. Już po chwili dwa inne skrzaty przydreptały do nas, niosąc tacę z dwoma dużymi kubkami wypełnionymi ciepłym napojem.

- Dziękujemy - uśmiechnęłam się do nich, a te po raz kolejny ukłoniły się i uciekły do reszty. - Czuję się dziwnie... jak dają nam jedzenie na wynos, jest jakoś tak inaczej. Teraz czuję się, jakbym je wykorzystywała - ściszyłam głos i pochyliłam się lekko nad stołem, aby przybliżyć się do chłopaka - i tak, wiem, jaki one mają do tego wszystkiego stosunek, ale wciąż...

- Rozumiem cię - powiedział George. - W końcu jesteś członkiem tego stowarzyszenia Hermiony... eee... jak to się nazywało?

- Wesz - odpowiedziałam, powstrzymując śmiech.

- Ach, no tak - zaśmiał się, biorąc do ręki swój kubek. - Gdzieś z tyłu głowy kojarzyła mi się nazwa "pchła", ale tak czułem, że to było jakoś inaczej, więc wolałem się nie odzywać.

- Dlatego odezwałeś się teraz - parsknęłam w swoją czekoladę. - Sprytnie.

Wzięłam łyk gorącego napoju i spojrzałam na George'a. Chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy, aż Weasley ją przerwał.

- Słuchaj, muszę się ciebie o coś zapytać... - zaczął, a serce nieco mi przyśpieszyło. - Czy coś się ostatnio stało? Bo zauważyłem, że chodzisz często zmartwiona.

- Och - wydukałam zawiedziona, gdyż spodziewałam się innego pytania. - Chodzi o to... pamiętasz te moje dziwne sny, przepowiednie, czy jak to nazwać?

Rudzielec w odpowiedzi pokiwał twierdząco głową. Zmarszczył nieznacznie brwi, przez co wyglądał na lekko zmartwionego. Musiałam przyznać, że było to urocze.

- A więc znowu je mam - powiedziałam. - Tyle że tym razem są gorsze, bo te emocje, które w tych snach czuję, zostają ze mną na kilka minut, gdy się obudzę i uwierz mi, nie jest to radość. Nie mam pojęcia, czy to się spełni i to jest najgorsze, bo nawet jeśli tak, to nie wiem, co ma się spełnić. Jedyne, co w tym śnie widzę za każdym razem, to rozgwieżdżone niebo, a w tle słychać ustającą muzykę i krzyki...

- Myślałem, że już nie masz tych snów - rzekł, łapiąc mnie za dłoń, którą miałam na stole.

- Bo długo ich nie miałam. Nawet zdążyłam o nich zapomnieć na jakiś czas - mruknęłam, spoglądając na nasze splecione dłonie. - Zdarzają mi się co jakiś czas i... i George, ja budzę się w środku nocy i płaczę, bo czuję się, jakby stało się coś strasznego. Często siedzę do późna z książką, aby tylko nie położyć się spać, z obawy, że to znowu mi się przyśni...

- Nie miałem pojęcia - oznajmił zdumiony. Szybko przesiadł się obok mnie i przytulił. - Mogłaś mi powiedzieć, Camille. Komukolwiek... dlaczego ty zawsze jesteś taka skryta?

- Taką mnie lubisz - zażartowałam przez łzy, starając się rozluźnić atmosferę. Weasley jedynie pokręcił głową.

- Jesteś niemożliwa - szepnął lekko rozbawiony. - Ale wracając do twojego problemu... może porozmawiaj o tym z kimś.

- Właśnie to zrobiłam.

- Miałem raczej na myśli kogoś bardziej kompetentnego - westchnął, ale widać było, że pochlebiał mu fakt, iż to z nim wolałam o tym pogadać niż z kimkolwiek innym.

- Wiem, co miałeś na myśli, gamoniu - zaśmiałam się cicho, po czym przetarłam policzek z kilku łez. - Hej, zawsze mogę wepchać ci się znowu do łóżka, jak będę się bała zasnąć - parsknęłam, szturchając George'a łokciem w żebra, lecz rudzielec zrobił się trochę nerwowy po tych słowach.

- Eee... no, jasne - mruknął, a jego twarz przybrała lekko czerwoną barwę.

- To był żarcik! Już się tak nie jąkaj, ale miło wiedzieć, że zawsze mam u ciebie miejsce - zachichotałam nieśmiało i cmoknęłam Weasleya w policzek, a następnie jednym haustem dopiłam resztki mojej gorącej czekolady.

Wychodząc z kuchni, skrzaty jak zwykle napchały nam w ręce pełno przeróżnych przekąsek, które zdążyliśmy zjeść w połowie drogi do pokoju wspólnego.

- Myślisz, że ta przepowiednia może dotyczyć trzeciego zadania? - zapytał George, idąc przed siebie z rękami w kieszeniach spodni. - No bo wiesz... to by wyjaśniało krzyki tłumu i muzykę na zewnątrz - dodał, zerkając na mnie badawczym wzrokiem.

- Przeszło mi to przez myśl... - odparłam i na chwilę się zawahałam, utkwiwszy spojrzenie w jego brązowych tęczówkach. - Pogadam o tym z McGonagall przy najbliższej okazji. Lepiej nie ryzykować.

Rudzielec posłał mi uśmiech na wieść, że nie olewam sprawy i zrobię, co mi zaproponował.

- Ale gdybyś znowu coś widziała, lub po prostu byś się przez coś zamartwiała, to przyjdź do mnie. Zawsze ci pomogę, Cam.

- Oczywiście - uśmiechnęłam się do chłopaka.

Będąc już na schodach, spotkaliśmy Freda i Lee zbiegających z góry. Na ich twarzach gościły figlarne uśmiechy.

- Kogo moje piękne oczy widzą! - zawołał Jordan, szturchając Freda łokciem. - To państwo Weasley!

Chłopcy zachichotali, przybijając sobie piątkę. George zacisnął usta w wąską kreskę, a ja spojrzałam na tych dwoje, jak na ostatnich idiotów.

- Podłapaliście to od Ginny i Miony? - zapytałam, unosząc jedną brew.

Lee oraz brat bliźniak rudzielca stojącego obok mnie wzruszyli ramionami, wciąż szczerząc zęby. Postanowiłam nie drążyć.

- Idziecie z nami odwalić Filchowi kawał? - zwrócił się do nas Fred, wyjmując zza pazuchy szklaną, małą butelkę z naklejonym kawałkiem pergaminu, na którym widniało koślawe pismo któregoś z rudzielców mówiące: Pogoda w butelce. Pomysł, nad którym pracowaliśmy od wakacji. - Musimy to w końcu przetestować!

- Jasne!

I cofnęliśmy się ze schodów, aby dotrzeć do gabinetu woźnego, który znajdował się na parterze Hogwartu. Długo czekaliśmy oparci o parapet jednego z okien niedaleko drzwi do jego gabinetu, gdyż co chwilę ktoś przechodził przez korytarz i nie mieliśmy jak otworzyć butelki niezauważeni.

W końcu droga zrobiła się wolna. George wziął od brata butelkę i całą czwórką podeszliśmy do gabinetu Filcha. Wyjęłam różdżkę i jednym zaklęciem otworzyłam zamek.

- Serio, on powinien ubiegać się o jakieś mocniejsze zabezpieczenia, które nie można przełamać zwykłym zaklęciem Alohomora - szepnęłam do chłopaków, zdumiona, że po tylu wtargnięciach, woźny nadal nie postarał się o coś lepszego.

Weasley nacisnął klamkę i pchnął drzwi, które otworzyły się z cichym skrzypnięciem. W środku nie było nikogo, jak zakładaliśmy, więc szybko weszliśmy do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

- Dajesz, braciszku! - zmobilizował George'a Fred zacierający dłonie.

Chłopak złapał za korek i otworzył butelkę, z której wyleciała mała trąba powietrzna. Od razu rozwiało mi włosy do tyłu. Cofnęliśmy się do wyjścia, gdy przeróżne papiery w gabinecie zaczęły latać we wszystkie strony i przybiliśmy piątki. W tym samym momencie trąba powietrzna urosła nieco w siłę, sprawiając, że krzesło wyleciało pod sam sufit, a ciężkie biurko zaczęło szorować po podłodze. Drzwi szafek otwierały się i zamykały, a wyglądało to, co najmniej na atak samego poltergeista.

- Zmywamy się! - zawołał Lee i wystrzeliliśmy z gabinetu, prawie wpadając na panią Norris. Kotka spojrzała na nas swoimi czerwonymi ślepiami i zaczęła głośno miauczeć, a następnie pobiegła wzdłuż korytarza.

- Pewnie biegnie po Filcha, trzeba stąd wiać - powiedział George, a w tym samym momencie usłyszeliśmy z oddali głos woźnego.

Nie chcieliśmy sprawdzić, ile zajmie mu dojście do swojego gabinetu, więc natychmiast pobiegliśmy ile sił w nogach. Niestety słychać było, że siedział nam na ogonie. Wbiegliśmy po schodach na siódme piętro, gdzie przypadkiem natrafiliśmy na schowek na miotły. Bez gadania wcisnęliśmy się do niego we czwórkę, co było dość trudne, jako że pomieszczenie nie było za duże i w środku znajdowały się przeróżne rzeczy do sprzątania.

- No pięknie, wlazłem do wiadra z wodą - żachnął się Jordan, a ja ledwo stłumiłam chichot.

- Cicho, idzie tędy! - syknął Fred i przez chwilę nasłuchiwaliśmy, co działo się na korytarzu.

- Dałbym głowę, że te bachory tędy przebiegały, kochana - usłyszeliśmy stłumiony głos Filcha. Rozmawiał on prawdopodobnie z panią Norris. - Jak tylko ich znajdę, to za to, co zrobili z moim gabinetem, podwieszę ich za ręce pod sufitem w lochach! Może to ich coś nauczy!

Jego kroki zaczęły się oddalać, a głos ucichł.

- Lumos! - szepnął George, oświetlając nasze twarze. Wszyscy powstrzymywaliśmy się od wybuchnięcia gromkim śmiechem.

- Myślicie, że można już wyjść? - zapytałam, odplątując kosmyk włosów z końcówki miotły, na którą wpadłam, gdy wbiegliśmy do schowka.

- Chyba tak - rzekł Lee, będący najbliżej wyjścia. Uchylił lekko drzwi i gdy stwierdził, że droga czysta, wyszliśmy na korytarz.

Jordan miał mokrą nogawkę aż do połowy łydki, a z buta wylał jeszcze sporo wody. Wracając do pokoju wspólnego, zostawiał za sobą mokry ślad.

Spojrzałam ostatni raz na drzwi od schowka i zastanawiałam się, dlaczego Filch ich nie zauważył. Zdałam sobie sprawę, że nigdy wcześniej tego schowka na miotły tam nie widziałam, a przynajmniej tak mi się wydawało. Co dziwniejsze, kilka dni później, gdy przechodziłam tamtejszym korytarzem, już go tam nie było.

~ * ~

Podczas piątkowego śniadania, wróciła Ignis, którą Harry pożyczył, aby wysłać Syriuszowi datę następnego wypadu do Hogsmeade. Miała ze sobą odpowiedź doczepioną do nóżki. Odwiązałam pergamin i podałam list Potterowi, a sowa podleciała do góry i wylądowała na moim ramieniu.

Chłopak nachylił się do nas z listem od Syriusza, abyśmy też mogli przeczytać jego treść.

Czekaj przy końcu drogi wylotowej z Hogsmeade (za Derwiszem i Bangsem) w niedzielę, o drugiej po południu. Przynieś tyle jedzenia, ile zdołasz.

- Chyba nie wrócił do Hogsmeade? - zapytał Ron z niedowierzaniem w głosie.

- Na to wygląda - zauważyła Hermiona.

- Nie mogę w to uwierzyć - powiedział Harry z niepokojem. - Jeśli go złapią...

- Nie złapią - pocieszyłam bruneta. - W tamtym roku chodził sobie po lesie pełnym dementorów jak gdyby nigdy nic, a teraz już ich tutaj nie ma, więc tym bardziej nie masz się o co martwić. No i w sumie fajnie będzie go znów zobaczyć, prawda?

- Jasne... ale i tak się trochę martwię - dodał Harry, po czym złożył list i zaczął rozmyślać.

Po skończonym śniadaniu ruszyliśmy na zajęcia i na ostatniej w tym dniu lekcji coś musiało się wydarzyć. Przed drzwiami klasy Snape'a stali Malfoy, Crabbe i Goyle w otoczeniu bady Ślizgonek, której przewodziła Pansy Parkinson. Wszyscy oglądali coś, śmiejąc się wniebogłosy, a gdy zbliżyliśmy się do reszty, Pansy wykrzyczała:

- Są! Już są!

Ślizgoni trochę się rozstąpili.

- A ta znowu coś wynalazła - jęknęłam, przykładając dwa palce do skroni, czując, że przez jej głupie skrzeczenie zaraz rozboli mnie głowa.

Dziewczyna trzymała w ręku kolorowy magazyn Czarownica, co tylko wzmogło moje obawy, patrząc na to, co ostatnio za brednie wypisywała Rita Skitter.

- Znowu kogoś z kimś zdradzam? - zapytałam znudzonym głosem, lecz Parkinson rzuciła tygodnikiem w stronę Hermiony.

- Tym razem nic o tobie nie ma, Rainwood - odparła jadowicie. - Chociaż ja bym miała wiele do napisania na twój temat... Znajdziesz tu coś, co na pewno cię zainteresuje, Granger!

W tym momencie drzwi do sali elikisirów otworzyły się i Snape zaprosił wszystkich gestem ręki. Zaniepokojona usiadłam na swoim miejscu z Harrym, Ronem i Hermioną, która pod stołem czytała krótki artykuł zatytułowany: SEKRETNE UTRAPIENIE HARRY'EGO POTTERA.

Okazało się, że panna Granger, prosta, ale bardzo ambitna dziewczyna, ma skłonność do słynnych czarodziejów, której sam Harry Potter nie mógł zaspokoić. Od czasu przybycia do Hogwartu słynnego szukającego Wiktora Kruma, dziewczyna igra z uczuciami obu chłopców. Krum zaprosił ją już do Bułgarii na letnie wakacje i twierdzi, że "jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego do żadnej dziewczyny". Może następnym razem Harry Potter powierzy swe serce jakiejś lepszej kandydatce.

- A mówiłem ci! - syknął Ron do Hermiony, która zagapiła się w artykuł, zupełnie oniemiała. - Mówiłem, żebyś nie obrażała Rity Skitter! Ona zrobiła z ciebie jakąś lafiryndę!

- Lafiryndę? - powtórzyła, trzęsąc się z tłumionego śmiechu. - Jeśli ją stać tylko na taki artykuł, to traci swój słynny dziennikarski nerw.

- Prawda - mruknęłam. - Odgrzewany kotlet. Ile można pisać o tym samym?

Granger odrzuciła tygodnik na najbliższe puste krzesło i spojrzała w stronę Ślizgonów, którzy obserwowali ją z daleka. Szatynka posłała im ironiczny uśmiech i pomachała ręką, po czym zabrała się za wyjmowanie składników potrzebnych do sporządzenia eliksiru wyostrzającego poczucie humoru.

Po zajęciach postanowiłam odwiedzić opiekunkę Gryffindoru i opowiedzieć jej o moich niepokojących snach. Odłączyłam się od reszty, bo chciałam być sama i idąc przed siebie, rozmyślałam, jak zacząć o tym mówić. Strasznie się denerwowałam tą rozmową, ale wiedziałam, że muszę coś zrobić, bo nie chciałam, aby stało się coś złego. Jako że nie patrzyłam na drogę, wpadłam na kogoś, skręcając w korytarz.

Był to profesor Moody, który natychmiast złapał mnie za ramię, gdyż straciłam równowagę i prawie upadłam do tyłu. W chwili, w której dotknął mojego ramienia, cały obraz przede mną się zamazał. Już nie stałam na korytarzu z nauczycielem obrony przed czarną magią. Widziałam tylko ciemność, a na wprost parę czerwonych oczu ze źrenicami jak u węża. Poczułam strach. Trwało to może z sekundę, a gdy znów wszystko widziałam jak dawniej, odskoczyłam od Moody'ego. Twarz zastygła mi w przerażeniu, a włosy zaczynały przybierać rudy kolor, które widocznie w tracie tej krótkiej wizji, zmieniły swoją barwę na śnieżnobiałą.

- Coś się stało? - zapytał zachrypniętym głosem, a jego magiczne oko, jak i te normalne było wpatrzone we mnie.

- N-nie... nie - wyjąkałam. - Nic się nie stało profesorze. Ja... ja tylko się zamyśliłam... przepraszam, że na pana wpadłam... eee... muszę już iść, proszę się nie martwić.

I nie zważając na nic, pobiegłam w stronę klatki schodowej, lecz zamiast skierować się do wcześniej wyznaczonego sobie celu, czyli klasy McGonagall, pobiegłam do pokoju wspólnego. Przeszłam przez dziurę w portrecie Grubej Damy i ruszyłam po schodach do pokoju Freda i George'a. Wchodząc do środka, zwróciłam na siebie ich uwagę; George wyglądał na zaniepokojonego, gdy mnie ujrzał.

- Georgie... mówiłeś, że mam przyjść, jak będę się czymś martwić - zaczęłam, po czym przełknęłam ślinę. - Musimy pogadać.

Continue Reading

You'll Also Like

63.3K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
17.2K 648 47
𝐓𝐡𝐞𝐨𝐝𝐨𝐫𝐚 𝐇𝐚𝐫𝐫𝐢𝐧𝐠𝐭𝐨𝐧 to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo d...
3.7K 202 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
24.6K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...