Camille • George Weasley

By Rosemary_Weasley

676K 39.9K 50.5K

❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie... More

Wstęp
Zwiastun
Rozdział 1 - Podwójne kłopoty
Rozdział 2 - Zajęcia czas zacząć
Rozdział 3 - Zakazane piętro
Rozdział 4 - Boże Narodzenie
Rozdział 5 - Smok i Zakazany Las
Rozdział 6 - Wakacje
Rozdział 7 - Z Nory do Hogwartu
Rozdział 8 - Strzeżcie się wrogowie dziedzica
Rozdział 9 - Walentynki
Rozdział 10 - Dlaczego to nie mogą być motyle?
Rozdział 11 - Malfoy Manor
Rozdział 12 - Do the Hippogriff
Rozdział 13 - Draco
Rozdział 14 - Hogsmeade
Rozdział 15 - Gryffindor vs. Slytherin... a może Hufflepuff?
Rozdział 16 - Mapa Huncwotów
Rozdział 17 - Dodatkowe zajęcia
Rozdział 18 - Patronus
Rozdział 19 - Wszystkiego najlepszego Gred i Forge!
Rozdział 20 - Pełnia
Rozdział 21 - Władcy czasu
Rozdział 22 - Dolina Godryka
Rozdział 23 - Wakacje z bliźniakami
Rozdział 24 - Mistrzostwa Świata w Quidditchu
Rozdział 25 - Czwarty rok
Rozdział 26 - Czara Ognia
Rozdział 28 - Świetnie Rogogon!
Rozdział 29 - George
Rozdział 30 - To nie jest randka!
Rozdział 31 - Kłopoty w raju
Rozdział 32 - Pod Trzema... Randkami?
Rozdział 33 - Ferie zimowe
Rozdział 34 - Bal Bożonarodzeniowy
Rozdział 35 - Better than Firewhiskey
Rozdział 36 - Na lądzie trudno śpiewać nam
Rozdział 37 - Drugie zadanie
Rozdział 38 - Wizje cz.1
Rozdział 39 - Wizje cz.2
Rozdział 40 - Trzecie zadanie
Rozdział 41 - Nasze serca biją jednym rytmem
Rozdział 42 - Nieproszeni goście
Rozdział 43 - Grimmauld Place 12
Rozdział 44 - The kids are back
Rozdział 45 - Nocny napój
Rozdział 46 - I Don't Want To Miss A Thing
Rozdział 47 - I znowu na Grimmauld Place
Rozdział 48 - Debahanacja
Rozdział 49 - Ronuś Prefekt
Rozdział 50 - Uśmiechy dla Umbridge
Rozdział 51 - Obrona Przed Czarną Magią
Rozdział 52 - Pomóż mi zakopać zwłoki
Rozdział 53 - Nowy obrońca
Rozdział 54 - Wielki Dewastator Hogwartu
Rozdział 55 - Żadnego znaku pulsu
Rozdział 56 - Gospoda Pod Świńskim Łbem
Rozdział 57 - Szwadron Czarodziejów Alfa
Rozdział 58 - Nieszczęście ubiera się w szmaragdowe szaty
Rozdział 59 - Czas milczenia
Rozdział 60 - Zamknięci w czterech ścianach
Rozdział 61 - Świadkowie śmierci
Rozdział 62 - Wypowiedzenie wojny Weasleyowi
Rozdział 63 - Święta na Grimmauld Place cz.1
Rozdział 64 - Święta na Grimmauld Place cz.2
Rozdział 65 - Kołatka w kształcie orła
Rozdział 66 - Sylwester u Krukonów
Rozdział 67 - Po północy
Rozdział 68 - Co rude to wredne
Rozdział 69 - Weasley & Weasley & Rainwood
Rozdział 70 - Ciasteczka, gwiazdy i my dwoje
Rozdział 71 - Mecz z Puchonami
Rozdział 72 - Pogromca Daviesa
Rozdział 73 - Patronusy
Rozdział 74 - Nowy dyrektor
Rozdział 75 - Narowiste Świstohuki Weasleyów
Rozdział 76 - Babski wieczór
Rozdział 77 - Porady zawodowe
Rozdział 78 - Ucieczka Freda i George'a
Rozdział 79 - Standardowe Umiejętności Magiczne
Rozdział 80 - Lot na testralach
Rozdział 81 - Departament Tajemnic

Rozdział 27 - Kibicuj Cedrikowi Diggory'emu

8.7K 555 421
By Rosemary_Weasley

Tego wieczora cała szkoła zebrała się w Wielkiej Sali na uczcie z okazji Nocy Duchów oraz ogłoszenia reprezentantów szkół. Kiedy już nie musiałam się martwić o żadnego z przyjaciół, humor od razu mi się polepszył i byłam bardzo ciekawa, kto będzie reprezentantem Hogwartu.

Rozświetlona blaskiem świec Wielka Sala nie była jeszcze zatłoczona, ale szybko się to zmieniło. Zajęliśmy miejsca przy stole i czekaliśmy na początek uczty. Fred i George zdawali się nieźle znosić gorycz porażki, a od kiedy dowiedzieliśmy się, że Angelina Johnson wrzuciła swoje nazwisko do Czary Ognia, mieliśmy nadzieję, że to ona zostanie reprezentantką.

Dosiedli się do nas Harry, Ron i Hermiona, a chwilę później rozpoczęła się uczta, która zdawała się ciągnąć niemiłosiernie. Gdy w końcu wszyscy skończyli jeść, a talerze zalśniły czystością, w Wielkiej Sali wybuchła wrzawa podniecenia, która ucichła prawie natychmiast, gdy Dumbledore wstał z krzesła.

— Chyba czas, aby ogłosić reprezentantów — rzekł dyrektor, podchodząc do Czary Ognia. — Kiedy zostaną ogłoszone nazwiska reprezentantów, proszę, by tutaj podeszli, przemaszerowali wzdłuż stołu nauczycielskiego i weszli do przylegającej komnaty — wskazał na drzwi za stołem nauczycielskim — gdzie otrzymają pierwsze instrukcje.

Oczy wszystkich były utkwione w jeden punkt. Każdy z niecierpliwością czekał na to, co się stanie. W końcu niebieski płomień Czary Ognia poczerwieniał i wystrzelił długi język ognia, z którego wyleciał nadpalony kawałek pergaminu. Rozległy się zduszone okrzyki.

Dyrektor zręcznie pochwycił kawałek pergaminu i przeczytał:

— Reprezentantem Durmstarngu będzie Wiktor Krum!

Sala rozbrzmiała oklaskami i wiwatami. Krum wstał od stołu Ślizgonów i podszedł do Albusa, po czym zniknął w drzwiach komnaty. Oklaski i wrzawa powoli zamierały i znów wszyscy utkwili wzrok w Czarze Ognia, która po kilku sekundach wyrzuciła kolejny kawałek pergaminu.

— Reprezentantem Beauxbatons jest Fleur Delacour! — oznajmił Dumbledore.

Wstała dziewczyna podobna do wili, odgarnęła do tyłu swoje srebrnoblond włosy i ruszyła w stronę komnaty.

— To teraz reprezentant Hogwartu! — powiedziałam z przejęciem. — Oby to była Angelina.

Nagle z Czary wystrzelił kolejny język ognia, wyrzucając ostatni kawałek pergaminu.

— Reprezentantem Hogwartu — zawołał — jest Cedrik Diggory!

— Nie! — krzyknął Ron, ale przez ogłuszający ryk przy stole Puchonów, nikt poza nami go nie usłyszał.

Klaskałam razem z innymi — może oprócz bliźniaków, którzy jedynie prychnęli lekceważąco — kiedy Cedrik, uśmiechając się szeroko, ruszył ku komnacie. Puchoni zerwali się na nogi, wrzeszcząc i tupiąc. Wiwaty trwały tak długo, że dopiero po kilku minutach Dumbledore mógł znowu przemówić.

— Wspaniałe! — zawołał, szczerze uradowany, kiedy wrzawa ucichła. — A więc mamy trzech reprezentantów szkół. Liczę na to, że wszyscy reprezentanci spotkają się z waszym poparciem i...

Ale nagle urwał, a po chwili stało się jasne, co go wytrąciło z równowagi.

Płomienie Czary Ognia ponownie zrobiły się czerwone i język ognia wystrzelił w powietrze, wyrzucając kawałek pergaminu. Dumbledore złapał go do ręki i na niego spojrzał. Zapadła cisza, w czasie której dyrektor długo wpatrywał się w świstek w swojej dłoni, a po chwili odchrząknął i przeczytał:

— Harry Potter.

Poczułam niemiłe ukłucie i spojrzałam na Harry'ego, który siedział naprzeciwko mnie. Znieruchomiał, a wszystkie głowy zwrócone były na niego. W sali dało się słyszeć szum, ponieważ każdy szeptał coś do swojego sąsiada, a niektórzy wychylali się, by lepiej go widzieć.

— Ja tego nie zrobiłem — bąknął, patrząc na nas.

— Harry Potter! — powtórzył głośniej. — Harry podejdź tu, proszę!

— Idź — szepnęła Hermiona, popychając lekko Pottera.

Wstał, przydepnął sobie skraj szaty i zachwiał się, po czym ruszył powoli między stołami Gryffindoru i Hufflepuffu, aż podszedł do dyrektora, a następnie skierował się do komnaty za stołem nauczycielskim.

~ * ~

— Nie mówił, że się zgłasza — powiedział Fred w drodze z resztą Gyfonów do pokoju wspólnego.

— Pewnie nie chciał, aby ktoś go przyćmił — mruknął Ron.

— Chyba nie myślisz, że się zgłosił? — odparłam. — Widziałeś jego minę, gdy Dumbledore wyczytał jego nazwisko?

Ron bąknął coś pod nosem i przeszedł przez dziurę w portrecie. Spojrzałam na Hermionę, a ona dała mi znak, abym sobie odpuściła. Niestety za bardzo wkurzyło mnie jego zachowanie, więc szybko weszłam za nim do środka.

— Czyli nie wierzysz swojemu najlepszemu przyjacielowi? — ciągnęłam podirytowana, a Weasley odwrócił się w moją stronę.

W salonie Gryfonów zaczęło robić się tłoczno, a z naszej kłótni zrobiło się małe widowisko.

— A ty jesteś na tyle naiwna, aby wierzyć każdemu na słowo? — odpowiedział pytaniem na pytanie.

— Jeżeli komuś ufam bezgranicznie, to tak! Jestem na tyle głupia!

— Idę spać, nie mam ochoty na dyskusję z tobą — rzekł, po czym obrócił się na pięcie i szybkim krokiem wszedł schodami na górę.

Chciałam już pójść za nim, ale George złapał mnie za rękę.

— No już, uspokój się — powiedział łagodnym głosem.

— Jestem spokojna.

— Chyba zapomniałaś, że włosy zdradzają twoje emocje — oznajmił i dopiero teraz zauważyłam, że zmieniły kolor. — Już się nie denerwuj, jasne? — zapytał, lustrując mnie spojrzeniem.

— Spróbuję — westchnęłam, wysilając się na uśmiech.

— Chodź George, musimy iść po jakieś żarcie. Trzeba godnie przywitać reprezentanta! — zawołał Fred.

— Zaraz wrócimy. — George puścił mi oczko i razem z bratem wyszli z pokoju.

— Chyba nie przesadziłam, co? — zapytałam Hermiony, gdy usiadłam obok niej na kanapie przy kominku.

— Nie, ale wiesz, jaki on jest... w końcu zrozumie i mu przejdzie — odrzekła. — Poza tym, ja też uważam, że Harry się nie zgłosił.

— Miło, że nie jestem sama.

— To będzie dla niego ciężki rok — westchnęła Granger.

— Właściwie to poprzednie trzy lata też nie należały do tych najłatwiejszych — dodałam.

Bliźniacy wrócili w miarę szybko z jedzeniem i kremowym piwem. George wcisnął mi i Hermionie butelki w ręce i poszedł obdarowywać resztę Gryfonów.

Nagle do pokoju wspólnego wszedł Harry, a wszyscy zaczęli wrzeszczeć i klaskać. Chciałam z nim pogadać, lecz tłum, który podszedł mu gratulować i wypytywać jak wrzucił nazwisko do Czary Ognia, był zbyt gęsty. Poza tym brunet szybko zawinął się do swojego dormitorium.

~ * ~

Kiedy obudziłam się w niedzielę rano, wraz z Hermioną udałyśmy się do Wielkiej Sali. Od wczoraj nie miałam ochoty na rozmowę z Ronem, ponieważ nadal byłam na niego zła, a jednak musiałyśmy go spotkać na śniadaniu. Nie odezwał się do mnie, więc i ja nie miałam zamiaru tego robić. Jedynie Granger chwilę z nim porozmawiała, po czym wróciła do mnie.

— I co? — zapytałam, nabierając na łyżkę owsianki.

— No... nadal jest obrażony — odpowiedziała.

— Ech, kretyn — mruknęłam.

— Może jednak chcesz z nim pogadać...

— Miona, no co ty! — przerwałam jej. — To on się zachowuje jak dziecko! Jak będzie chciał pogadać, to przyjdzie, ja do niego pierwsza ręki nie wyciągnę. Mógł nie nazywać mnie naiwną.

Prychnęłam wściekle, a szatynka wywróciła oczami.

— Wszyscy zachowujecie się jak dzieci — westchnęła, a ja zmroziłam ją wzrokiem. — No dobra, już dobra, może oprócz ciebie — dodała wymuszonym tonem, ale postanowiłam to puścić mimo uszu.

— Może weźmiemy Harry'emu kilka grzanek i się przejdziemy po błoniach? — zmieniłam temat i spojrzałam na Hermionę. — Nie będzie musiał być w centrum zainteresowania.

— Świetny pomysł!

Zabrałyśmy się za nakładanie grzanek na serwetkę i ruszyłyśmy w stronę wieży Gryffindoru. Przy portrecie Grubej Damy wpadłyśmy na Pottera, który właśnie opuszczał pokój wspólny.

— Cześć — powiedziałyśmy, a Hermiona wyciągnęła do niego stosik grzanek, które niosła na serwetce.

— Przyniosłyśmy ci coś — oznajmiła, gdy Harry sięgnął po swoje śniadanie.

— Chcesz się z nami przejść? — zapytałam, patrząc na bruneta. Dało się zauważyć, że czuje się podle i nawet mu się nie dziwiłam.

— Dobry pomysł — zgodził się z wdzięcznością i ulgą wypisaną na twarzy.

Zeszliśmy na dół i wyszliśmy z zamku. Chrupaliśmy grzanki, idąc obok jeziora, a Harry opowiadał nam, co wydarzyło się po tym, jak wyczytano jego nazwisko z Czary Ognia.

— Byłam pewna, że nie zgłosiłeś się sam — powiedziała Granger.

— Tak, wystarczyło spojrzeć na twoją twarz — odezwałam się. — Ale niestety, nie wszyscy mają taką zdolność dedukcji — dodałam z przekąsem, a Harry spojrzał na nas pytająco.

— Chodzi jej o Rona — wyjaśniła szatynka. — Wczoraj się pokłócili.

— Serio? — spojrzał na mnie, zdziwiony. — O co?

— A jak myślisz? Był święcie przekonany, że wrzuciłeś nazwisko do Czary Ognia, no i się trochę wkurzyłam — wzruszyłam ramionami.

— A widziałyście go dzisiaj? — zapytał.

— Był na śniadaniu — mruknęłam, po czym spojrzałam na jezioro i zawiesiłam wzrok na lekkich falach tworzących się na jego tafli.

— Nadal wierzy, że się zgłosiłem?

— No wiesz... bo on jest zazdrosny! — wybuchła Hermiona. — Zawsze wzbudzasz ogólne zainteresowanie, Ron w domu wciąż musi rywalizować ze swoimi starszymi braćmi, a ty jesteś jego najlepszym przyjacielem i jesteś naprawdę sławny.

— Wspaniale, powiedz mu, że chętnie się z nim zamienię — powiedział gorzko. — Muszę napisać o tym, co się stało Syriuszowi. Powinien wiedzieć. Cam, mogę pożyczyć Ignis? Hedwiga wzbudzi podejrzenia, jak będę ją co chwilę wysyłać.

— Jasne — odparłam. — Chodźmy do sowiarni.

~ * ~

Następnego dnia w drodze na zajęcia, ktoś złapał mnie za ramię i zatrzymał.

— Camille, pogadajmy — powiedział Ron.

— O proszę, przypomniałeś sobie o mnie? — założyłam ręce i spojrzałam na niego.

Hermiona stała parę metrów dalej i przyglądała się nam. Pewnie wszystko uknuła, abyśmy się pogodzili.

— Przepraszam — wydukał, drapiąc się niepewnie się po karku. — Wiesz... ja doceniam to, że wierzysz nam bezgranicznie...

Widocznie starał się powiedzieć coś więcej, ale nie mógł dobrać słów.

— Okej, Ron... Nie gniewam się i też przepraszam, że na ciebie naskoczyłam — oznajmiłam i uśmiechnęłam się lekko, a Weasleyowi widocznie ulżyło. — Ale miałam dobry powód! — dodałam, gdy objął mnie na zgodę, a Granger odchrząknęła znacząco, dając mi wyraźny znak, żebym znowu nie zaczynała.

Dotarliśmy razem na zielarstwo, gdzie razem z Hermioną próbowałam pogodzić Harry'ego i Rona, lecz na marne. Tak samo przez kolejne dni. Jedyną dobrą wiadomością w tej sprawie było to, że Ron nie nosił odznaki z napisem: "Potter cuchnie", które stały się ostatnio popularne wśród uczniów, bo to by tylko pogorszyło już i tak złą sytuację. Niestety, oboje byli zbyt uparci, aby ze sobą pogadać.

~ * ~

Tego dnia udaliśmy się w stronę lochów na eliksiry. Ślizgoni stali już pod salą chichocząc jak zawsze, a ich szaty zostały przyozdobione w odznaki, głoszące to samo hasło, wypisane świecącymi czerwonymi literami: "Kibicuj CEDRIKOWI DIGGORY'EMU PRAWDZIWEMU reprezentantowi Hogwartu".

— Podobają ci się, Potter? — zapytał głośno Malfoy, kiedy podeszliśmy. — Ale to nie wszystko... Zobacz!

Przycisnął swoją odznakę, a hasło znikło i pojawiło się nowe, tym razem wypisane świecącymi zielonymi literami: "POTTER CUCHNIE".

Ślizgoni zawyli ze śmiechu i każdy z nich przycisnął swoją odznakę. Zobaczyłam, jak Harry zaczyna się wściekać. W końcu pierwszy raz zobaczył u kogoś te plakietki.

— Och, bardzo śmieszne — powiedziała ironicznie Hermiona do Pansy Parkinson i jej bandy Ślizgonek, które śmiały się najgłośniej. — Naprawdę, bardzo zabawne.

Tuż przy ścianie stał Ron z Deanem i Seamusem. Nie śmiał się, ale i nie bronił Harry'ego.

— Chcesz jedną, Granger? — zapytał Malfoy, podsuwając odznakę szatynce. — Mam ich mnóstwo. Camille, ty też nie masz! Proszę, będziesz z nią ślicznie wyglądała.

I podsunął mi ją, zadowolony z siebie. Jedynie zgromiłam go zimnym spojrzeniem, lecz Harry już kipiał z wściekłości.

— No, śmiało, Potter — powiedział cicho Draco i wyjął różdżkę.

To samo zrobił Harry i zanim się obejrzałam, już rzucili zaklęcia w swoją stronę.

Furnunculus!

Densaugeo!

Strużki światła wystrzelone z ich różdżek zderzyły się i odbiły rykoszetem pod różnymi kątami. Jeden promień ugodził Hermionę, a drugi Goyle'a.

— Hermiono! — zawołał Ron i natychmiast do niej podbiegł, a ja zrobiłam to samo.

— Co to za hałasy? — rozległ się jadowity głos Snape'a.

— Potter mnie zaatakował i...

— Zaatakowaliśmy się równocześnie! — krzyknął Harry, przerywając Malfoyowi.

— ...i ugodził Goyle'a... niech pan popatrzy...

Twarz Ślizgona była pokryta wielkimi bąblami.

— Goyle, marsz do skrzydła szpitalnego — powiedział spokojnie Snape.

— Malfoy trafił w Hermionę! — zawołałam.

— Proszę zobaczyć! — dołączył Ron i zmusił dziewczynę, aby odsłoniła twarz. Jej zęby sięgały już podbródka i nadal rosły.

Severus spojrzał na nią chłodno i rzekł:

— Nie widzę różnicy.

Hermiona jęknęła, w jej oczach zaszkliły się łzy, odwróciła się na pięcie i uciekła. Już dawno nie czułam takiej fali gniewu, jaka przeze mnie przeszła w tym momencie.

Razem z Harrym i Ronem zaczęliśmy wrzeszczeć jednocześnie, a nasze głosy odbijały się po korytarzu. Ledwo dało się zrozumieć, co kto wykrzykuje.

— No dobrze — wycedził jadowicie słodkim tonem. — Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów, a Potter, Weasley i Rainwood mają szlaban. A teraz marsz do klasy, bo jak nie, to szlaban potrwa tydzień.

Minęłam Snape'a i weszłam wściekła do sali, po czym rzuciłam torbę na stół. Harry usiadł obok mnie, a Ron dosiadł się do Seamusa i Deana. Oboje trzęśli się ze złości.

— Rainwood, panuj nad emocjami — powiedział profesor z kpiną w głosie, patrząc na moje włosy, które były teraz krwistoczerwone.

Ugryzłam się w język, aby nic nie odpyskować, chociaż miałam ułożoną w głowie piękną wiązankę, jaką chciałam teraz powiedzieć. Mimo to starałam nie dać się sprowokować.

— Antidota! — oznajmił Snape, rozglądając się po klasie, a jego zimne oczy rozbłysły mściwą satysfakcją. — Dzisiaj uwarzycie je w parach, a pod koniec lekcji wybierzemy sobie kogoś, żeby wypróbować ich skuteczność.

Nagle do lochu wpadł Colin Creevey, oznajmiając, że potrzebują Harry'ego do zdjęć i nie będzie go do końca zajęć. Rozzłoszczony Severus wypuścił go z lekcji, a ja jako jedyna w sali zostałam bez pary. Ron podnosił już swoją torbę, aby się do mnie przesiąść, ale Snape go zatrzymał.

— Na miejsce, Weasley — warknął. — Nie pozwolę na to, abyście ucinali sobie pogawędkę przez całą lekcję. Malfoy! Crabbe! Jeden z was dołączy do panny Rainwood, a do drugiego dosiądzie się pan Weasley. Ruszać się, bo nie mamy całego dnia!

Draco natychmiast wstał i posłusznie się do mnie dosiadł. Ron z zaciśniętymi w cienką linię ustami przesiadł się do Crabbe'a.

— Gdyby twój wzrok mógł zabijać, to chyba wszyscy tutaj leżeliby już martwi — parsknął cicho Malfoy, ale nie raczyłam mu odpowiedzieć.

Wzięłam się za rozdrabnianie bezoaru, na którym się wyżyłam. Po niecałej minucie był to już drobny proszek. Dosypałam trzy miarki sproszkowanego bezoaru, a blondyn dosypał czwartą. Wyciągnęłam różdżkę, aby zapalić ogień pod kociołkiem, ale Draco złapał moją rękę.

— Najpierw dwie miarki ziół — wyjaśnił. — Uspokój się, bo popsujesz nam wywar.

Spojrzałam na przepis i dotarło do mnie, co robię.

— No tak... masz rację — powiedziałam cicho.

Przez tę złość przestawałam jasno myśleć. Wzięłam głęboki oddech i nieco się uspokoiłam. Malfoy przyglądał mi się uważnie, po czym schował swoją odznakę do kieszeni szaty. Nie wiedziałam, czemu to zrobił, może nie chciał mnie dodatkowo denerwować, ale nie wnikałam.

— Lepiej? — zapytał, zerkając na mnie z ukosa.

— Tak — odparłam ponuro.

Pod koniec lekcji dostaliśmy jedną z najlepszych ocen za antidotum.

Po zajęciach dorwałam Harry'ego w wieży Gryffindoru towarzystwie Hermiony, która wyglądała już normalnie.

— Dostałem list od Syriusza! — oznajmił od razu, gdy do nich podeszłam. — Chce ze mną pogadać dwudziestego drugiego listopada przy kominku o pierwszej w nocy!

Widać było, że ta wiadomość poprawiła mu humor. Niechętnie uświadomiłam go, że na kolejny dzień mamy stawić się na szlaban u Snape'a.

~ * ~

W końcu nadszedł listopad. Była sobota i mogłam odpocząć od wszystkiego. Od czasu, gdy Rita Skeeter opublikowała artykuł o Reprezentantach Hogwartu oraz ten, który dotyczył Hermiony, mnie oraz Harry'ego i naszych "romantycznych relacji", ciągle ktoś śmiał się z naszego — jak to niektórzy nazywają — "trójkącika miłosnego". Niesamowite jak jedna fałszywa wzmianka może komuś uprzykrzyć życie.

Ciężkim krokiem wchodziłam po ostatnich stopniach w drodze do salonu Gryfonów, trzymając w ręku pogniecioną stronę Proroka Codziennego, którą wyrwałam z ręki jednemu trzecioklasiście, gdy zaczynał cytować artykuł na niej zamieszczony. Rozwinęłam kulkę pergaminu i po raz kolejny zerknęłam na wypociny spod pióra samej Rity Sceeter.

Harry w końcu odnalazł w Hogwarcie miłość, lecz niestety z pewnych źródeł wynika, że najmłodszy reprezentant szkoły nie może się zdecydować na jedną dziewczynę. Camille Rainwood i Hermiona Granger, obie oszałamiająco piękne oraz bystre dziewczyny są bardzo często widywane razem z Potterem. Czy walka o miłość nie zniszczy przyjaźni dziewczyn?

— Wredna małpa — prychnęłam pod nosem i po raz kolejny zgniotłam gniewnie stronę z gazety, gdy przechodziłam przez dziurę w portrecie.

— Camille, idziesz z nami i Ronem do Trzech Mioteł? — zapytał Fred, kiedy dosiadłam się do bliźniaków i Lee siedzących na kanapie.

— Teraz?

— Zaraz — odrzekł Lee. — Czekamy, aż Ron zejdzie.

— Jasne, że idę! — uśmiechnęłam się do nich, po czym wrzuciłam kulkę papieru do kominka, w którym wesoło kołysały się płomienie.

W końcu Weasley zszedł na dół i całą czwórką poszliśmy do Hogsmeade. Weszliśmy do baru i zajęliśmy wolne miejsca.

Perspektywa George'a

Usiadłem obok Camille, a Rosmerta przyniosła nam pięć kufli kremowego piwa.

— Możecie nakłonić Rona, aby przestał się dąsać i porozmawiał z Harrym? — odezwała się Camille.

— Nie rozmawiasz ze swoim jedynym przyjacielem? Przecież tylko on jest w stanie z tobą wytrzymać! — zaśmiał się Fred.

— Zmieńmy temat — mruknął ponuro Ron.

— Próbowałem. — Fred wzruszył ramionami, a Camille pokręciła głową w niedowierzaniu.

Do baru wszedł Cedrik Diggory w otoczeniu grupki dziewczyn. Spojrzał w naszym kierunku i utkwił wzrok w Camille. Wyglądało na to, że chce do nas podejść.

"Za mało masz tych dziewczyn wokół siebie, kretynie?" – pomyślałem, po czym wpadłem na genialny pomysł.

Położyłem rękę wzdłuż oparcia od krzesła Camille z nadzieją, że Cedrik pomyśli, że jesteśmy razem. Może się odwali, kto wie?

I zadziałało. Diggory zmarszczył brwi i zrezygnowany wrócił do swoich towarzyszek.

— To jak tam walka o miłość w waszym trójkąciku? — zapytał rozbawiony Lee, a my wybuchnęliśmy śmiechem.

Wiedziałem, że ten temat ją drażni, ale nie mogłem się powstrzymać.

— Zamknij się, Lee! — krzyknęła.

Continue Reading

You'll Also Like

56.1K 6.1K 52
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
72.3K 3K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
45.3K 1.9K 38
Szybko możemy kogoś znielubić, ale ... równie szybko możemy kogoś polubić, prawda?
8.4K 745 24
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...