Naznaczeni ||𝕋𝕣𝕪𝕝𝕠𝕘𝕚𝕒...

By _Alice_in0Wonderland

239K 20.5K 2.8K

"Lepiej, żeby niektóre sekrety pozostały w cieniu." Spokojne i beztroskie życie nastoletniej Alyson Soren ule... More

Wstępik - od autora
Prolog
2
3
4
5
6
7
8
9 + info
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
Epilog
Podziękowania
Druga część już wkrótce!
II. Prolog
II.1
II. 2
II. 3
II. 4
II. 5
II. 6
II. 7
II. 8
II. 9
II. 10
II. 11
II. 12
II. 13
II. 14
II. 15
II. 16
II. 17
II. 18
II. 19 + art
II. 20
II. 21
II. 22 + pytanko
Życzenia Świąteczne
🎄 Świąteczne Q&A - pytania do bohaterów 🎄
II. 23
II. 24
II. 25
II. 26
II. 27
II. 28
II. 29
II. 30
II. 31
II. 32
II. 33
II. Epilog
WAŻNE INFO I CHAMSKA REKLAMA
III. Prolog
III. 1
III. 2
III. 3
III. 4
III. 5
III. 6
III.7
III. 8
III. 9
III. 10
III. 11
III. 12
Życzenia Świąteczne
III. 13
Życzenia Wielkanocne
III. 14
III. 15
III. 16
III. 17
III. 18
III. 19
III. 20
INFO
III.21
III. 22
III. 23
Ważne pytanie (+ nominacja)
III. 24
III. 25
III. 26

1

9.6K 398 282
By _Alice_in0Wonderland

- Allie wstawaj! Musisz iść do szkoły! - powiedziała już dość poważnie zdenerwowana Adriana, próbując bezskutecznie wyciągnąć swoją córkę z łóżka.

- Mamo jeszcze pięć minut – rzuciła dziewczyna zaspanym głosem, przewracając się na prawy bok tak, żeby być do swojej rodzicielki plecami.

- Allie nie marudź i złaź z tego łóżka! Weekend się już skończył – stwierdziła i ściągnęła kołdrę z córki, a potem odsłoniła roletę w jej pokoju. Momentalnie w sypialni nastolatki zrobiło się jaśniej, a promienie światła zaczęły razić ją w oczy. Dziewczyna ręką zasłoniła się, po czym wzięła poduszkę i schowała pod nią głowę. Adriana szybkim ruchem ręki odebrała jej przedmiot, a Allie jęknęła.

- Mamo... Proszę... Jeszcze pięć minut. BŁAGAM – poprosiła ją, siadając na łóżku i robiąc oczy smutnego szczeniaczka.

- Alyson! Wiesz, że to na mnie nie działa! Tak możesz sobie pogrywać z ojcem, ale nie ze mną! - krzyknęła.

- Dobra, dobra – mruknęła. - Już wstaję. – Dziewczyna z niechęcią zwlokła się z łóżka. Przeciągnęła się, poprawiła białą, za dużą koszulkę, w której spała i ziewnęła.

- Musisz się pośpieszyć śpiochu, bo za niecałą godzinę zaczyna się szkoła – powiedziała Adriana z założonymi rękami na piersi.

- Tak, tak. Rozumiem, ale dobrze wiesz, że nie znoszę wyciągać nóg spod kołdry przed dziesiątą – stwierdziła, otwierając szafę i wyciągając jakieś ciuchy.

- Tak wiem... Jesteś strasznym leniem. A teraz się pośpiesz – rzuciła i wyszła z pokoju nastolatki.

Jezu! Wyspać się człowiekowi nawet nie dadzą – pomyślała dziewczyna.

Allie wyszła z pokoju, po czym udała się do łazienki, gdzie umyła się i rozczesała jasne włosy. Wróciła znów do pokoju i wcisnęła się dżinsowe spodenki, szarą koszulkę na ramiączkach i czerwoną, flanelową koszulę w czarną szkocką kratę.

Wzięła swój plecak do szkoły i spakował do niego potrzebne książki. Z nocnego stolika wzięła swoją komórkę oraz iPoda i czarne słuchawki, które schowała do plecaka.

Wyszła z pokoju, po czym skierowała się w stronę schodów prowadzących na dół. Po drodze stanęła przed lustrem i stwierdziła, że może tak iść do szkoły. W sobotę była u fryzjera i teraz jej proste blond włosy sięgały do łopatek i były wycieniowane, a grzywkę miała odgarniętą do tyłu. Allie zaczęła się zastanawiać czy się nie pomalować. Jako jedyna dziewczyna z klasy się nie malowała.

Wygląd naturalny jest najlepszy — stwierdziła i zaczęła schodzić po schodach.

Weszła do kuchni i podeszła od tyłu do swojego ojca i dała mu całusa w policzek.

- Cześć tato – rzuciła radośnie i usiadła naprzeciwko ojca, a plecak położyła na ziemi obok siebie.

- Cześć córciu. Jak się spało? - zapytał jej tata.

- Bardzo dobrze. Pomijając fakt, że ktoś mnie obudził – stwierdziła, zerkając spode łba na swoją mamę, która właśnie niosła miskę z owsianką. Adriana położyła miskę przed Allie, a ona od razu zaczęła jeść. - Mmm... Mamo... Jesteś najlepszą kucharką na świecie! - powiedziała i oblizała dolną wargę.

- Nie podlizuj się tak młoda damo – powiedziała.

- Adriano, co cię znów ugryzło? - zapytał tata Allie.

- To, że nasz córka to straszny leń, Blake. Co mamy z nią zrobić? Ma pełno spóźnień w szkole jak nas nie ma w domu – stwierdziła i usiadła obok męża.

- Nie przesadzajcie – odezwała się Allie. - Przecież chodzę na masę zajęć dodatkowych.

- A możesz podać jakiś przykład? Bo ja nie pamiętam, żebym cię gdzieś zapisywała – powiedziała Adriana.

- Kojarzysz może taki jeden sklep z bronią u nas w mieście? - spytała. - Nazywa się Quick Shot.

- Quick Shot? - zdziwiła się Adriana.

- Tak... - przytaknęła.

- Beznadziejna nazwa – stwierdziła jej rodzicielka.

- Ale chcę też podkreślić, że to też najlepszy sklep z komputerami i gdzie je najszybciej naprawiają.

- Zaraz, zaraz – odezwał się tata Allie. - Czy ten sklep prowadzi Ethan Smith, a pracuje dla niego Dennis Argent?

- Tak, to ci. Chociaż Dennis bardziej uważa się za wspólnika Ethana niż pomocnika, ale zwał jak zwał – Allie odgarnęła włosy wlatujące jej do oczu.

- I czego oni cię tam uczą? - spytała Adriena.

- Mianowicie sztuki przetrwania, w każdą środę i samoobrony – oraz hakowania serwerów różnych wielkich korporacji, ale o tym nie wolała wspominać. Było to nielegalne i to bardzo, ale to byli Dennis i Ethan. Oni co chwile robili coś nielegalnego, a Allie nie chciała o tym mówić tacie – czyli pracownikowi FBI. Też nie chciała mówić, że jest wyśmienitą hakerką i mogłaby nawet zhakować komputery NASA. Wielu hakerów mogłoby jej tego pozazdrościć.

- Więc to do nich chodzisz zawsze w środy – stwierdziła mama dziewczyny. - Ale nie robicie nic nielegalnego, prawda?

- Taa. Jasne – rzuciła Allie. - A tak w ogóle, były jakieś wieści na temat Lucasa?

- Niestety nie – powiedział Blake.

- Aha – odparła krótko i zwiesiła głowę. Wstała od stołu i podeszła do lodówki, z której wyciągnęła sok pomarańczowy i nalała sobie go do szklanki.

A jeśli nie znajdą Lucasa albo on nie żyje? - pomyślała i napiła się soku, opierając się o blat kuchenny. Co się stało z jej bratem? Nawet policja nie wiedziała. Zniknął miesiąc temu. Jej ukochany starszy brat.

Kiedy wracała na swoje miejsce, na jej krześle już siedział jej Golden Retriever, Smufi. Jej pies wyjadał resztki owsianki.

- Smufi! Ja to jeszcze jadłam! - powiedziała nieco zła, a pies zeskoczył z krzesła i podbiegł do niej i zaczął się do niej łasić niczym kot. Dziewczyna pogłaskała go po głowie i usiadła na krześle.

- Córciu zawieźć cię do szkoły? - zapytał tata Allie.

- Nie trzeba tato. Przejdę się.

- Na pewno?

- Tak na pewno – upierała się.

- Dobrze. Mam cię odebrać po lekcjach? Potem mogę cię zabrać do kina. Pojedziemy do galerii handlowej. Wybierzesz sobie prezent na urodziny.

- Dobra, ale zaraz... na urodziny? – powiedziała zaskoczona.

- Tak na twoje urodziny. Przecież masz je osiemnastego, a jest już dwunasty. A wiesz, że ja i mama wyjeżdżamy piętnastego, więc trzeba byłoby pojechać dziś lub jutro.

- Kompletnie zapomniałam. Dziękuje za wszystko, ale nie musisz mnie odbierać po lekcjach. Przejdę się może z Mary. Kocham was. - Wstała od stołu i wzięła plecak. Ubrała czerwone trampki typu converse, a na prawe ramię zawiesiła torbę i otworzyła drzwi.

- Alyson – usłyszała głos swojej mamy i odwróciła się.

- Co mamo? - zapytała, schylając się po swoją deskorolkę.

- Żadnych głupich wygłupów w szkole – powiedziała, poprawiając kołnierzyk koszuli dziewczyny.

- Mamo czy ja kiedykolwiek zrobiłam coś głupiego? - zmarszczyła brwi.

- Ty nie, ale martwię się po tym, jak porwano ci brata.

- Wiem, ale nie wiadomo czy został porwany, czy uciekł? Po prostu... - urwała nagle. Chciała powiedzieć, że zniknął, puf nie ma, ale to nie mieściło się jej w głowie. Jej brat zawsze był wzorowym uczniem, miał pełno przyjaciół i nie dało się go nie lubić. Zawsze chodził uśmiechnięty, był optymistą, bystrym, zabawnym i sarkastycznym nastolatkiem. Dobrze dogadywał się ze swoją młodszą siostrą. Był między nimi dwa lata różnicy, ale zawsze był dla niej wolny i zawsze jej pomagał. Miał wszystko, co chciałby osiemnastolatek. Pomimo jego choroby — Analgezji Wrodzonej, przez którą nie odczuwał bólu, mógłby złamać rękę, a i tak by niczego nie poczuł — zawsze był radosny. O jego chorobie wiedzieli tylko rodzice i Allie. Kiedyś łobuz w jego szkole, do której chodzi teraz nastolatka, dowiedział się o tym i dziennie go bił dla przyjemności. Wtedy Lucas zawsze wracał do domu cały posiniaczony, ale nic z tego sobie nie robił, bo nie czuł bólu. Miał wtedy dziesięć lat. Rodzice tak zaczęli się o niego bać, że aż zgłosili to na policję. Chłopaka wydalono ze szkoły, a Lucasa rodzice wysłali do prestiżowej szkoły z internatem, gdzie dyrektorką była przyjaciółka ich mamy, która dowiedziała się o wszystkim. Szkoła była oddalona od Santa Monica o jakiś dzień drogi, więc Lucas przyjeżdżał w wakacje, ferie, przerwy świąteczne, kiedy tylko miał okazje.

- Po prostu co? - Allie aż wzdrygnęła się, kiedy ponagliła ją mama. Zdała sobie sprawę, że zamyśliła się z powodu brata, czego dawno nie robiła.

- Nic mamo. Cześć – powiedziała i przytuliła mamę. Wyszła na zewnątrz i stanęła na deskorolkę, którą wjechała na chodnik i pojechała w stronę szkoły.

Adriana wróciła w tym czasie do kuchni i usiadła naprzeciwko męża.

- Co się stało? - zapytał Blake, widząc minę żony.

- Martwię się o Alyson – odparła.

- Rozumiem — przytaknął. - Też zacząłem się o nią martwić po zniknięciu Lucasa.

- Martwię się jeszcze bardziej o to, że tak jak on dołączy do Tropicieli... lub do Dominica.

- Musimy myśleć pozytywnie.

- Tak, ale jeśli ma takie umiejętności, jak Lucas? Jeśli jest taka jak oni? Będzie w wielkim niebezpieczeństwie... Na pewno zwerbuje ją Melissa.

- Myślę, że powinniśmy jej powiedzieć – powiedział, a twarz Adriany spochmurniała.

- Niby co? - zapytała, wstając gwałtownie od stołu.

- Wszystko.

- Ale...

- Chcesz to też ukrywać przed Allie? - przerwał jej, wstając od stołu. - Widziałaś, co się stało z Lucasem. On o niczym nie wiedział i patrz, co się stało. Dołączył do Tropicieli, potem do Dominica. A skończyło się na tym, że zniknął bez śladu, Tropiciele i Dominic chcą go zabić. Nie potrafimy go znaleźć i nie możemy go zaakceptować po tym, co zrobił i czym się stał.

- Ale nadal jest naszym ukochanym synkiem – wtrąciła.

- Tak... Nadal go kochamy, ale nie możemy go chronić, a on nie może przebywać w naszym towarzystwie.

- Wiem o tym — podziałała, ale na jej twarzy nadal malowało się zwątpienie.

- Pamiętaj jedno... Nie jesteśmy tacy jak Dominic. On ich werbuje po to, żeby zaszkodzić ludziom, a my znajdujemy, ewentualnie zabijamy tych, którzy są zagrożeniem dla innych...

- Wiem o tym... Ale zabijanie to jednak zabijanie - westchnęła. - Niestety to prawda, ale wolałabym, żeby to było kłamstwo — schowała twarz w dłoniach.

- Też tak bym wolał – stwierdził, po czym przytulił do siebie żonę.

- Ale jeśli Alyson jest taka jak Lucas? - spytała po chwili, spoglądając na męża.

- Nie jest. U Lucasa objawiło się to po dwunastych urodzinach. U niektórych prędzej... Jakby do nich należała, to już byśmy wiedzieli.

- Mam nadzieję, że masz rację – powiedziała Adriana, a Blake pocałował ją. Kiedy się od siebie odsunęli, Adriana wtuliła się w męża, nie wiedząc co począć. Wszystko zaczęło się komplikować po zniknięciu ich ukochanego synka. Strach, złość, zwątpienie, nienawiść, miłość, determinacja... A zwłaszcza rozdarcie pomiędzy pracą a miłością do ich syna najbardziej im dokuczało. Nie wiedzieli, co robić. Wypełniać obowiązki czy lepiej wszytko odstawić na bok i zaakceptować syna? Te pytania zadawali sobie najczęściej.

Adriana odsunęła się od męża i poszła do salonu, gdzie odsunęła sofę. Pod sofą była klapa, którą następnie odtworzyła. Wyjęła z niej dwa karabiny maszynowe i naboje do nich. Zamknęła klapę i umieściła sofę na miejscu. Potem poszła do kuchni i rzuciła do męża jeden karabin, który złapał.

- Idziemy na polowanie — powiedziała, pomimo ciągłego uczucia, że nie powinni tego robić.

- Zawsze i wszędzie – odpowiedział z lekkim, ale zarazem smutnym uśmiechem.

*** 

Allie jechała wzdłuż plaży. Skręciła w inną ulicę, minęła szpital i już była w szkole. Zeskoczyła z deskorolki i wzięła ją do ręki. Weszła do holu i skierowała się do swojej szafki. Otworzyła ją, schowała deskorolkę i popatrzyła na zdjęcie przyklejone obok niewielkiego lusterka. Była na nim razem z Lucasem. Siedzieli obok siebie na plaży. Zdjęcie zostało zrobione we wakacje, po tym, jak wrócił ze szkoły z internatem. Na zdjęciu miał piętnaście lat. To było jedyne zdjęcie, które po nim zostało.

Allie od razu zauważyła, że po jego przyjeździe nie był do końca sobą. Trochę dziwnie się zachowywał, ale nie unikał ludzi tak jak przed jego zniknięciem. Potem chodził tam tylko do swoich osiemnastych urodzin i potem postanowił się przepisać do nowej szkoły bliżej domu.

Nastolatka oparła głowę o szafkę i od razu do oczu napłynęły jej łzy, nadal nie potrafiła zapomnieć widoku jego pokoju miesiąc temu. W dzień, kiedy zniknął.

Był dwunasty października i zastanawiała się jak będą wyglądać jej szesnaste urodziny. Bez niego. Bez jego optymizmu i ciętych ripost skierowanych do jej koleżanek, które zapraszała co roku.

Zamknęła szafkę i oparła się o nią. Zamknęła na chwilę oczy, a kiedy je otworzyła stała przed nią wysoka brunetka z wielkim uśmiechem. To była przyjaciółka Allie, Mary Thomson.

- Cześć – odezwała się brunetka.

- Cześć, Mary... Co u Josha? - spytała z ciekawości.

- U mojego brata? Wszystko okej. Wczoraj skończył dwunastkę.

- Życz mu ode mnie wszystkiego dobrego.

- Spoko.

- Genialna Allie udziela Mary Thomson prywatnych lekcji! – Za pleców Mary dobiegł głos chłopaka z klasy Allie. Zil Morgan. Łobuz szkolny w Santa Monica. Zaczął tak nazywać Allie w szóstej klasie, kiedy dyskutowała z nauczycielem matematyki i okazało się, że ona miała rację. Teraz wszyscy mówili jej Genialna Allie. Wkurzało ją to, ale przywykła do tego. Teraz stała przy szafkach z Mary i słuchała Zila, jak się z niej nabija razem z Hunterem i Derekiem. Jego najlepszymi przyjaciółmi. - Allie może powiesz mi...

- Zamknij jadaczkę Zil – warknęła Mary.

- Mary ty się nie wtrącaj. Nie masz nic do gadania. Lepiej poucz się razem z Genialną Allie, bo nie ogarniasz najprostszych poleceń. – Derek uśmiechnął się szyderczo.

- Wiesz co Derek? Zamknij się razem z nim – wtrąciła Allie. – A poza tym odwal się.

- Właśnie. – Mary pokazała im środkowy palec, a oni uśmiechnęli się i odeszli. – Allie, jakieś wieści na temat Lucasa?

- Nic – odparła krótko i pokręciła głową. - Zero nowych informacji.

- Tak mi przykro... - powiedziała i przytuliła przyjaciółkę. - Wiem! Idziemy dziś na plażę. Może cię to pocieszy.

- W Santa Monica i tak nie ma nic ciekawszego niż pójście na plażę... Więc idę.

- Po pierwsze, jest tu dużo rzeczy do robienia, a po drugie, super! Pooglądamy sobie surferów z twojej klasy. Może Sebuś tam będzie?

- Zaraz... Kto? - Allie zmarszczyła brwi.

- No... Sebastian Martin. Chodzisz z nim do klasy od... zawsze.

- To ten blondyn? - Allie zmarszczyła brwi.

- Nie blondyn. On ma włosy w kolorze kasztanowym. Ma też złociste pasma, więc jego włosy wyglądają na ciemny blond, chyba że wyblakną mu na słońcu, co się często zdarza i wygląda jak blondyn, ale naprawdę to szatyn.

- Dobra... Zakładam, że kiedyś zostaniesz fryzjerką.

- Może...

- Ale dam ci radę... Nie uganiaj się za facetami.

- Czemu?

- Bo jeszcze wylądujesz w łóżku z jakimś zbokiem — posłała jej uśmiech.

- Jasne — przewróciła oczami. - Po prostu chcę mieć chłopaka i tyle.

- Po co ci chłopak. Niedawno zerwałaś z... Czekaj jak on miał na imię... On chodzi ze mną do klasy... Czekaj... Mam słabą pamięć do imion osób, z którymi nie za często gadam... A tak! Brian Cross. Przecież Sebastian to najlepszy przyjaciel Briana. Nie głupio byłoby ci chodzić z jego kumplem?

- Yyy... Ale co ty możesz wiedzieć — machnęła ręką. - Nigdy nie miałaś chłopaka.

- Chłopcy to strata czasu – stwierdziła i podniosła plecak z ziemi i przewiesiła go przez ramię.

- Też tak mówiłam i co? Chcę mieć faceta – uparła się.

- No dobra... chodźmy na lekcję. Co masz?

- Histę, a ty?

- Matmę i muszę znów użerać się z Zilem i jego bandą. - Allie przewróciła oczami.

- Wiesz czego, nie rozumiem? Tego, co się stało z Hunterem. Pamiętam, jak kiedyś się przyjaźnił z tobą i ze mną. Potem poznał Zila i został takim samym debilem, jak on.

- Wiem... To głupota... - przyznała. - Po lekcjach spotykamy się przed McDonaldem, okej?

- Spoko.

- Dobra... Musimy iść na lekcje, bo inaczej zostaniemy stratowane przez resztę uczniów - Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek oznajmujący, że skończyła się pierwsza lekcja, a z klas zaczynali wychodzić uczniowie. Od razu na holu zrobiło się dość tłoczno. - Właśnie o tym mówiłam.

- No dobra, chodźmy – powiedziała Mary i poszły w stronę swoich klas. Lekcje miały w sąsiednich salach, więc szły razem. Kiedy znalazły się już w wyznaczonym miejscu, jeszcze chwilę rozmawiały.

Allie zauważyła, że na hol weszło dwóch chłopaków. Oboje byli ubrani w ciemne koszulki, dżinsy i skórzane kurtki, z czego jeden z nich miał podwinięte rękawy kurtki aż pod łokcie i kaptur, który był zsunięty z głowy. Oboje na prawym ramieniu mieli zawiązane czerwone chusty-bandany.

Chłopcy byli szczupli i dość wysocy. Jeden z nich miał roztrzepane, jasnobrązowe włosy, szare oczy i w wardze miał kolczyk – zwany lip ringiem. Allie od razy zwróciła na niego uwagę. A jaka dziewczyna nie zwróciłaby na niego uwagi? Był potwornie przystojny. Za to drugi chłopak posiadał piwne oczy i był brunetem. Jednej rzeczy nie rozumiała. Czemu ubrali się w skórzane kurtki, jak na dworze było prawie trzydzieści stopni?

Ci dwaj się w tym usmażą – stwierdziła w myślach.

Allie stała na środku holu i gapiła się na nich z ukosa. Obok niej stała Mary pochłonięta rozmową z koleżanką z klasy.

Coś się tu nie zgadza – pomyślała Allie. Jej przyjaciółka zawsze bez wyjątku zwracała uwagę na chłopaków, którzy chociaż trochę byli przystojni. A oni z pewnością się do nich zaliczali.

Piwnooki chłopak minął Allie, a szarooki potrącił ją dość mocno ramieniem.

- Ej! Uważaj, jak leziesz! - powiedziała do niego oburzona, a on odwrócił się zdziwiony.

- Do mnie mówiłaś? - zapytał, jednocześnie odsuwając się i marszcząc brwi.

- A do kogo by innego? - spytała.

- Yyy ... - miał zakłopotaną minę.

- Odpowiesz? - zapytała, a on był widocznie bardzo zdezorientowany i zdziwiony.

- Ej! Rusz tu swoje dupsko, co?! Przecież mamy zadanie! - zawołał tamten chłopak, a szarooki zerknął na tamtego przez ramie.

- Przeprosisz mnie czy nie? - zapytała Allie, a ten znów się na nią popatrzył, a Allie napotkała jego piękne szare oczy. Od razu opuściła ją cała pewność siebie, ale nie dała tego po sobie poznać.

- Allie, kto cię ma przeprosić? - zapytała nagle Mary.

- No on. - Allie wskazała na chłopaka palcem, ale był jeden problem. Już go tam nie było.

- Ale tam nikogo nie ma – stwierdziła brunetka.

- Nie widziałaś tego chłopaka, który mnie potrącił? Przecież tu jeszcze przed chwilą stał.

- Nikt tu nie stał. Allie masz gorączkę? - spytała, przykładając rękę do czoła nastolatki.

- Co? Nie! - dziewczyna odskoczyła. - Może mi się przewidziało. - Albo po prostu jesteś ślepa – dokończyła w myślach. Jak Mary mogła go nie widzieć? Przecież stał obok mnie. Coś mi tu nie gra – pomyślała i zaczęła się zastanawiać nad tym, co się właśnie stało. Nagle zadzwonił dzwonek na lekcję i Allie weszła do swojej klasy z resztą uczniów.

- Dzień dobry – zaczął nauczyciel. - Jak wiecie, jest poniedziałek i weekend się skończył. Przygotujcie się na masę sprawdzianów. – Cała klasa jęknęła. - Ale jutro lekcje macie odwołane. Wasi nauczyciele jadą na szkolenie – oznajmił, a cała klasa wręcz podskoczyła z radości.

Lekcje mijały. Jedna po drugiej. Kiedy się skończyły, Allie od razu pobiegła do szafki. Gdy ją otworzyła wypadła z niej jakaś kartka. Allie podniosła ją i okazało się, że to zdjęcie Lucasa zrobione jakiś rok temu. Był z nim na zdjęciu czarno włosy chłopak z zielonymi oczami, które były tak intensywnie zielone, że aż nierealne. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać, skąd wzięło się to zdjęcie i co to za chłopak obok jej brata.

Zabrała deskorolkę i zamknęła szafkę. Wyszła ze szkoły, chowając zdjęcie do torby.

Pojechała najpierw do domu i zostawiła tam torbę. Miała trochę czasu, bo Mary kończyła godzinę po niej. Rodziców Allie nie było. Pewnie gdzieś pojechali, ale nastolatka jakoś się nie zastanawiała, gdzie. Owszem, Allie zawsze była bardzo wścibska i ciekawska, ale jakoś nie dzisiaj. Wzięła deskorolkę, zamknęła dom, a potem pojechała do McDonalda.

Siedziała na schodkach wejściowych do McDonalda już jakąś dobrą godzinę i czekała aż Mary raczy się pojawić. Po jakiś kolejnych pięciu minutach czekania Allie wyciągnęła telefon:

Allie: Mary! Gdzie do cholery jesteś??!!

Mary: Bardzo przepraszam. Nie mogę przyjść. Mama mnie odebrała i pojechałyśmy do babci. Zapomniałam o tym :(

Allie: Że co? Przecież ja już czekam na ciebie!

Mary: Bardzo przepraszam, ale to wina mojej mamy

Allie: Nie zwalaj na swoją mamę! To ty o tym zapomniałaś! Ty sklerotyku!

Mary: Sorry

Allie schowała komórkę do kieszeni spodenek i wstała. Otrzepała się i stanęła na deskorolkę. Ledwo wjechała na chodnik, a już ktoś na nią wpadł.

Leżała na plecach, a na niej wysoki chłopak z włosami koloru ciemnego blondu. Miał jasną oliwkową opaleniznę i piękne niebieskie oczy. Podpierał się na rękach i leżał na Allie, a ich nosy stykały się. Był przystojny – według Allie – ale zdała sobie sprawę, że to Sebastian Martin. Kolega z jej klasy.

Leżeli tak krótką chwilę, aż Sebastian poderwał się na równe nogi.

- Nic ci nie jest? - zapytał i podał jej rękę. Allie chwyciła jego dłoń, a on pomógł jej wstać.

- Nie... Nic mi nie jest – odpowiedziała, otrzepując się i podniosła deskorolkę. Okazało się, że brakowało jednego kółka. Allie cicho zaklęła pod nosem.

- Przepraszam. Zamyśliłem się nieco... Jeszcze raz, przepraszam Alyson. - Dziewczyna podniosła wzrok. Nikt jej nie mówił "Alyson" - chyba że chodziło o nauczycieli lub wkurzonych rodziców.

- Nic nie szkodzi. Przyjaciele mówią mi Allie. Jak chcesz, też możesz mi tak mówić.

- Okej... - Sebastian prawą ręką podrapał się w tył głowy i Allie zdawało się, że jej kolega nie wie co powiedzieć. - Chcesz... coś zjeść? - zapytał, po chwili.

- Co? - zapytała zdezorientowana.

- Pytam, czy jesteś głodna... Mogę ci postawić frytki i colę...

- Jestem głodna, ale nie chcę się narzucać – odpowiedziała.

- Mam dziś urodziny więc nie masz wyjścia – wypalił. - To znaczy... Yyy...

- Masz dzisiaj urodziny?

- Mhm... - mruknął.

- To wszystkiego najlepszego! I może jednak skuszę się na frytki – powiedziała, uśmiechając się, a Sebastian nieco się zaczerwienił, ale w końcu odwzajemnił uśmiech.

Weszli do McDonalda i ustawili się w kolejce. Sebastian zamówił Allie średnie frytki i colę, a dla siebie cheeseburgera. Usiedli przy oknie i wzięli się za jedzenie.

- Kurde. Zapomniałem sobie zamówić colę – odezwał się nagle.

- Możesz napić się mojej – zaproponowała Allie.

- Dzięki – powiedział i wziął słomkę do ust i pociągnął długiego oraz porządnego łyka.

- Zostaw też coś dla mnie – zaśmiała się, a on od razu przestał pić.

- Sorry – powiedział.

- Nic się nie stało – stwierdziła, uśmiechając się.

- Tak z ciekawości. Co tu robiłaś? - spytał.

- Umówiłam się z Mary, ale nie przyszła – wyjaśniła.

- To ta, która zerwała z Brianem?

- Właśnie ta — Allie pokiwała głową.

- Brian mówił mi, ale tak między nami, że lubiła mu rozkazywać i paplała często od rzeczy.

- Cała Mary... A w ogóle co u ciebie słychać? Ostatnio gadaliśmy ze sobą w piątej klasie, jak wychowawczyni posadziła nas obok siebie.

- Nic szczególnego. Jak co sobotę chodzę z Brianem i Benem na plażę. Lubimy sobie posurfować.

- Chodzę w soboty na plaże i jakoś cię nigdy nie widziałam.

- Bo my chodzimy na tak zwaną "dziką plażę". Wiesz, gdzie jest Hotel Alga, nie? - Allie przytaknęła. - Tam jest klif. Z chłopakami mamy swoje wydeptane zejście na plażę, która jest pod nim.

- Aha. A w ogóle kto to Ben? - spytała Allie, nieco marszcząc brwi.

- Wprowadził się do miasta we wakacje. Chyba chodzi do klasy z Mary.

- Yyy...

- Średni wzrost, szczupły, czarne włosy, brązowe oczy i jest pochodzenia... Czekaj... Chyba jest z Meksyku, ale nie jestem pewien.

- Aha.

- A co u ciebie słychać? Jakoś nie widuje twojego brata?

- No... Bo... Zaginął.

- Że co? - Sebastian otworzył szerzej oczy.

- Zniknął. Policja nie potrafi go znaleźć.

- Na pewno go znajdą – stwierdził, próbując dodać jej otuchy, a Allie popatrzyła na Sebastiana i momentalnie zrobiło jej się cieplej. Odwróciła wzrok.

- Dzięki – powiedziała prawie nie słyszalnie. Następnie nastało niezręczne milczenie. Jedli w ciszy, Allie maczała frytkę w keczupie, a Sebastian przeżuwał cheeseburgera.

Kiedy skończyli jeść, wstali od stołu i oddali tace.

- Dzięki – rzuciła Allie.

- Nie ma za co... Czy... no... chciałabyś iść na plażę?

- No dobra. Czemu nie?

- Super – powiedział, uśmiechając się.

Wyszli z McDonalda, mijając parking i zeszli po drewnianych schodkach na plażę. Allie ściągnęła trampki i stanęła na suchym, ciepłym piasku. Sebastian zrobił to samo.

Chłopak szedł po piasku blisko wody, a ona czasem obmywała jego stopy, a za to Allie szła obok niego, ale nie moczyła stóp. Szli w milczeniu. Nie mieli pojęcia, co teraz powiedzieć.

- Zakochana para! Sebuś i Allie! Siedzą na kominie i całują świnie! - usłyszeli za swoimi plecami. Odwrócili się i zobaczyli Zila wraz z Hunterem.

- Który to powiedział?! - zapytała Allie, a Hunter dyskretnym ruchem głowy pokazał na Zila, który głupkowato się uśmiechał.

- Widzę, że będziemy mieć nową parę w szkole. Zgadza się, Genialna Allie? - powiedział Zil, krzyżując ręce na piersi.

- Zaskoczę cię. Nie będzie żadnej nowej pary w szkole – odpowiedziała mu oschle.

- Nie rozumiem tylko jednego. Czemu wybrałaś sobie właśnie Sebusia? To debil – rzucił, śmiejąc się.

- Po pierwsze, ty nie rozumiesz wielu rzeczy. Na przykład, nie chodzę z Sebastianem i on nie jest debilem – powiedziała spokojnie, ale powstrzymywała się, żeby nie rzucić się na niego i nie zetrzeć mu tego głupowatego uśmieszku z twarzy.

- A ty co, Seb? Chowasz się za swoją dziewczyną? - Allie puściła Zilowi groźne spojrzenie, żałując, że nie ma laserów w oczach, a potem zerknęła na swojego kolegę. Po jego minie wywnioskowała, że też ma tak samo dosyć Zila, jak ona. Nagle coś błysnęło z dołu. Allie się tam popatrzyła i zobaczyła jak przez zaciśnięte pięści Sebastiana, wydostaje się jasne, ale blade, błękitne światło. O co chodzi? - zadała sobie pytanie. Popatrzyła znowu na Zila, który śmiał się z nich i z tego, że nie otrzymał odpowiedzi.

- Zil daj se spokój, okej? Czy do ciebie nie dociera, że to ty zachowujesz się jak debil? - zapytała Allie, a Zil tylko się uśmiechnął. Dziewczyna popatrzyła na dawnego przyjaciela, który teraz stał obok Zila. Hunter miał zwieszoną głowę. - Hunter – powiedziała, a chłopak podniósł głowę. - Powiedz mi, dlaczego trzymasz się tego dupka? On nie jest ciebie wart... To nie jest materiał na przyjaciela – stwierdziła, a Zil posłał jej i Hunterowi groźne spojrzenie. Allie widziała, jak Hunter momentalnie pobladł.

- Wiesz co Allie? Zaczynasz mnie wkurzać i to seryjnie – wycedził przez zaciśnięte zęby i zaczął iść w jej stronę, po czym spoliczkował ją z taką siłą, że ona aż upadła na piasek. Dziewczyna zaczęła rozmasowywać lewy policzek, w którego dostała, ale zanim się obejrzała, Sebastian przyłożył Zilowi z prawego sierpowego, aż poleciała mu krew z nosa. Wytarł rękawem bluzki krew i przyłożył Sebastianowi. Chłopak upadł na piasek, a łobuz się uśmiechał.

- Sebuś chciał ratować swoją dziewczynkę, ale mu się nie udało. Co za debil z ciebie... Co nic nie powiesz? - zachichotał z satysfakcją, pochylając się nad Sebastianem. Odwrócił się i zaczął odchodzić.

Allie szybko wstała i z wilgotnego piasku uformowała kulkę i cisnęła nią w Zila. Trafiła go w tył głowy, a piasek wleciał mu za koszulkę. Chłopak od razu zaczął się otrzepywać. Odwrócił się w stronę Allie, po czym podbiegł do niej i złapał ją za kark.

- Teraz przesadziłaś szmato. Teraz spuszczę ci taki łomot, że aż mnie popamiętasz — syknął Zil. Allie zerknęła na Huntera, który stał jak sparaliżowany.

- Nie... ujdzie... ci... to... na... sucho... - wychrypiała, patrząc w oczy Zila. Nagle Sebastian rzucił się na Zila, który puścił Allie, a ona zaczęła łapczywie połykać powietrze i obiema rękami trzymała się za szyję. Upadła na piasek i podbiegł do niej Hunter.

- Allie nic ci nie jest? - zapytał ze strachem i troską.

- W... porządku – wykrztusiła.

- Przepraszam – powiedział Hunter i objął Allie. Hunter był dla nie zawsze jak drugi brat, a ona dla niego jak siostra — której nie ma. Znali się od przedszkola, więc dziewczyna przytuliła się do niego.

Nagle Allie przypomniała sobie o tym, że Sebastian rzucił się na Zila. Popatrzyła się w tamtą stronę. Zobaczyła, jak chłopak siedzi na Zilu i uderza go w twarz. Zil zepchnął Sebastiana z siebie i teraz on na nim siedział i okładał go pięściami. Potem Sebastian mu znowu oddał, a potem Zil. Nagle usłyszeli gwizdek. Allie i Hunter odwrócili się w tamtą stronę. Biegł do nich ratownik. Nastolatka razem z Hunterem podniosła się z ziemi, a ratownik podniósł chłopaków.

- Co wy wyprawiacie?! Co wam odbiło?! Koniec tego! Wynocha stąd! - wykrzyczał ratownik. Allie popatrzyła na Sebastiana, który nadal miał zaciśnięte pięści. I znów to dziwne światło wylatywało spomiędzy jego zaciśniętych palców.

Hunter odsunął się od Allie i zabrał stamtąd poobijanego Zila. Ratownik odszedł, a światło przestało się wydostawać z dłoni Sebastiana, które po chwili rozprostował.

------------------------------------------------

Hejka naklejka! I jak się podobał rozdział? Mam nadzieję, że był znośny, pomimo że taki długi :) Następne rozdziały nie będą już takie długie, więc zachęcam do czytania dalej. Jeśli znaleźliście błędy proszę śmiało mnie poprawiać :)

W mediach jest plaża w Santa Monica i ich słynne molo :)

Oczywiście zachęcam do komentowania i zostawienia jakieś gwiazdki ;)

Do następnego rozdziału :D

Continue Reading

You'll Also Like

69.3K 3.9K 43
Ruth żyła w wiecznej rutynie, obracając się wokół pracy i wizyt w swojej ulubionej kawiarni. Nie miała przyjaciół ani żadnych zainteresowań oprócz ok...
3.9K 330 48
Kiedyś napisze opis. Ogólnie manga isekai, bl, nie moja, tylko tłumaczę
952K 42.6K 58
Książę Wilków i zwykła córka rolników... On wybiera ją ze wszystkich kobiet w Królestwie na swoją żonę. Ona dowiaduję się, że przebywanie w miejscu n...
131K 8.7K 139
„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muz...