39

2.5K 248 51
                                    

Mam nadzieję, że nie zepsuje tego rozdziału... Jeśli tak to przepraszam 😰🙏

-----------------------------------------

Allie była czesana i malowana jako ostatnia. Miała zrobiony delikatny makijaż, a włosy nieco polokowane i niektóre pasma upięte z tyłu głowy spinką w kształcie lilii. Orsay za pomocą swojej mocy, sprawiła, że siniaki z ramion nastolatki zniknęły. Dzięki temu Allie czuła się nieco pewniej, ale mimo wszystko stresowała się przed balem.

- Jezu! Allie nie stresuj się tak - Julie chwyciła przyjaciółkę za ramię. - Będzie dobrze - zapewniła ją.

- Łatwo powiedzieć... Pierwszy raz idę na coś takiego - zaczęła. - A jak się wygłupie? Co, jeśli nie spodobam się Sebie? - zapytała, patrząc przyjaciółce w oczy.

- Na pewno się nie wygłupisz - zapewniła ją, lekko się uśmiechając. - Ale zaraz... Martwisz się, czy spodobasz się Sebastianowi?

- To takie dziwne? - zmarszczyła brwi. - Lubię go... - przygryzła dolną wargę.

- Ja nie mogę! - wykrzyknęła Julie. - Tobie na nim zależy!

- No i co?

- Jak się teraz nie spikniecie, to wrzucę cię pod samochód, potem wskrzeszę i będę próbowała przemówić ci do rozsądku - stwierdziła. - A tak z innej beczki... Lubisz go jak przyjaciela, czy tak trochę inaczej, hm?

- Yyy... Sama nie wiem - wzruszał ramionami, a Julie westchnęła.

- Z tobą jak z dzieckiem... Dobra, chodźmy, bo się spóźnimy - stwierdziła.

- Mhm - Allie przytaknęła, po czym oby dwie wyszły z pokoju. Czekały jeszcze chwilę na Orsay i Lanę, które poszły do toalety.

W tym czasie Allie zdążyła poprawić cztery razy sukienkę. Przy okazji obejrzała sobie dokładniej sukienkę swojej współlokatorki. Była czerwona, rozkloszowana i sięgała do ziemi. Miała dość spory dekolt i była na ramiączkach. Na materiale sukni widniały rozmaite wzorki, które dodawały jej tylko uroku.

- Na co się tak patrzysz? - spytała nagle Julie.

- Zastanawiam się, ile dałaś za tę kieckę? - popatrzyła na swoją przyjaciółkę.

- Nie mam bladego pojęcia - wzruszyła ramionami. - Dostałam ją na urodziny, których tak swoją drogą jeszcze nie miałam.

- A kiedy masz? - spytała z ciekawości.

- Dwudziestego siódmego grudnia - odpowiedziała. - O! Idą spóźnialskie! - zawołała nagle.

- Przepraszamy, że tak długo. Zamek w kiecce mi się zaciął - wyjaśniła Orsay, stając przed nimi razem z Laną.

Orsay miała na sobie czarną, rozkloszowaną suknię z białą koronką. Sięgała do ziemi i była bez ramiączek. Włosy miała upięte w koka, przyozdobionego ozdobną spinką w kształcie białej róży. Za to Lana miała miętową, prostą sukienkę na ramiączkach. Również sięgała do ziemi, ale miała raczej prosty krój. Jej rude włosy były rozpuszczone i polokowane. Miała w nich kilka ozdobnych spinek w kształcie czarnych listków.

- Gotowe? - spytała Lana.

- Oczywiście! - zawołała uradowana Julie i razem w czwórkę ruszyły przez hol w stronę schodów. Kiedy były już na parterze, podszedł do nich Liam.

- Wow! Ale się odstawiłyście - powiedział, przyglądając się uważnie dziewczyną.

- A ty jak zawsze. Ciemne spodnie, marynarka i trampki - rzuciła Julie. - Nie możesz choć raz ubrać pełnego garnituru?

Naznaczeni ||𝕋𝕣𝕪𝕝𝕠𝕘𝕚𝕒||Where stories live. Discover now