Sebastian poczuł, jak ktoś klepie go po policzku. Chłopak otworzył oczy, a raczej prawe oko, bo coś przyklejonego do lewego nie pozwalało mu go otworzyć.

Tylko mi nie mówcie, że straciłem oko. Bo jeśli tak to matka mnie zabije.

Sebastian zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Przed okiem miał jeszcze mroczki, ale kiedy odzyskał wzrok, zobaczył wysokiego chłopaka z czarnymi włosami i zielonymi oczami tak intensywnymi, że aż Sebastian zaczął się zastanawiać czy to nie kontakty. Ubrany był w czarną skórę, koszulkę i dżinsy, a z tylnej kieszeni spodni zwisała czerwona chusta-bandana. Chłopak stał obok jego łóżka, a Sebastian zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Próbował usiąść na łóżku, ale kiedy spróbował, tylko jęknął z bólu, który przeszył jego głowę.

- Uważaj młody – powiedział zielonooki chłopak.

- Gdzie ja jestem? - zapytał, ale zdał sobie sprawę, że to strasznie idiotyczne pytanie.

- W szpitalu – odpowiedział.

- No co ty? Serio? A myślałem, że w McDonaldzie. Albo jeszcze lepiej. W galerii handlowej! - Sebastian obruszył się na tak głupią odpowiedź. Od razu było widać, że jest w szpitalu. - Nie mogę tu zostać. Muszę wracać do domu i – nagle przypomniał sobie o Allie – Allie! Jezu! - chwycił się za głowę. - Muszę ją zobaczyć. Powiedz, że nic jej nie jest...- popatrzył błagalnie na chłopaka.

- Spokojnie. Będzie żyć – uspokoił go nieznajomy, a blondyn odetchnął z ulgą.

- A zadam ci takie jedno, łatwe pytanie — odezwał się po chwili. - A kim, żeś ty jest?

- Mike Ladris — odparł krótko.

- Aha... No dobra, a co pana do mnie sprowadza? - zapytał chłopak, a tamten się lekko uśmiechnął.

- Tylko nie wyjeżdżaj mi tu z "panem", bo nie ręczę za siebie. Aż taki stary to znowu nie jestem.

- Na pewno jesteś starszy ode mnie. Ile masz lat?

- Osiemnaście.

- I tak jesteś starszy ode mnie, więc mogę tak do ciebie mówić, proszę pana — powiedział, podkreślając dwa ostatnie słowa.

- Jesteś cwany, nie powiem. Przydałby się nam taki ktoś, ale przy Allie już nie jesteś taki chojrak, co?

- A co cię to? - spytał Sebastian, a Mike wzruszył ramionami.

- A w ogóle, wszystkiego najlepszego młody.

- Yyy... Dzięki?

- Miałeś niezły prezent na urodziny — powiedział sarkastycznie Mike. - Dominic wszystko potrafi zniszczyć.

- Zgadzam się z tobą w kwestii urodzin... A kto to Dominic?

- Rozmawiałem z twoją mamą — zmienił temat. - Kiedy wydobrzejesz, a ona wróci z pracy, przepisze cię do nowej szkoły. Tam się ponownie spotkamy. Do zobaczenia Sebastianie – powiedział i wyszedł z pokoju, zostawiając chłopaka samego ze swoimi myślami.

Ten koleś ma chyba nie po kolei w głowie. I do czego mógłbym im się przydać? I o co do cholery mu chodziło z jakimś tam Dominikiem?

***

Allie zaczęła powoli otwierać oczy. Podniosła głowę z poduszki i rozejrzała się dookoła, po czym zorientowała się, że jest w szpitalu. Leżała na łóżku przykryta białą cienką kołdrą, a po chwili zauważyła, że jest podpięta do kroplówki.

Dziewczyna zaczęła się rozglądać po pokoju, który nic się nie różnił od reszty pokoi standardowego szpitala. Był niewielki, ściany były pomalowane na kremowo, w rogu stała jedna szafa, stolik nocny obok łóżka i krzesło.

Naznaczeni ||𝕋𝕣𝕪𝕝𝕠𝕘𝕚𝕒||Where stories live. Discover now