III. 25

519 42 9
                                    

Możecie wchodzić.

Te dwa krótkie słowa rozbrzmiały donośnym echem w głowie Melissy.

Kobieta rozejrzała się po pozostałych i zagryzła dolną wargę do takiego stopnia, że poczuła metaliczny smak krwi na języku. Była spięta. Od bardzo dawna nie wysyłała Tropicieli na tego typu misje, a przez ostatnie miesiące ich akcje opierały się głównie na zbieraniu informacji, czy poszukiwaniu nowych mutantów. Gdy teraz patrzyła na swojego syna oraz jego przyjaciół, miała ochotę zarządzić odwrót i załatwić to samemu, jedynie przy pomocy Christiana, ale wiedziała, że to nie ma racji bytu. Nawet Chris nie był niezwyciężony, a we dójkę, mało co mogli zdziałać.

– Dostaliśmy sygnał, że możemy ruszać ­– odezwała się spokojnym tonem, po czym skierowała wzrok na Sorenów. Rodzice Allie i Lucasa bacznie obserwowali okolicę za pomocą niewielkiego drona, który wręcz znikał na tle nocnego nieba. Uważnie pilnowali, żeby nikt niepostrzeżenie nie zbliżył się do ich obecnego miejsca pobytu.

– Przedostanę was do środka.

Nagle Melissa poczuła obecność Christiana tuż obok siebie. Przeszły ją ciarki. W normalnej sytuacji zbeształaby mężczyznę za takie podkradnie się, ale w tej chwili nie było na to czasu.

– Mike. Willl... Zach. Ustawcie się i upewnijcie, że wszystko macie przy sobie. – Ton głosu Melissy był chłodny. Skrzyżowała ramiona na piersi i obserwowała, jak jej podopieczni z dokładnością sprawdzają czy aby na pewno mają wszystko.

– Dennis i reszta przejęli monitoring, przeniosę was na hol główny, tam znajdziecie przejście do piwnic Carmest. Obecnie jest po dwóch strażników na każdym piętrze, więc załatwcie to dyskretnie.

– Wiemy, jak się zachować w takich sytuacjach. – Mike skrzyżował wzrok z Christianem i zadarł podbródek. – Ale zastanawia mnie, dlaczego ty nie możesz sam wydostać Julie? Przy twoim poziomie mocy, nikt nie byłby w stanie cię zatrzymać.

– Słuszna uwaga. – Christian kiwnął twierdząco głową. – Ale jak dobrze wiecie, nie mogę się teleportować w miejsca, w których wcześniej nie byłem lub ich nie widziałem. Nie wiem, w którym pomieszczeniu przetrzymują Julie, a w tym wypadku przyda się wam Zach – mówiąc to, skierował wzrok na syna Dominika, który w tej chwili klęczał na ziemi i wiązał buta. Zach spiął się momentalnie pod wpływem wzroku Christiana i niepewnie uniósł głowę w górę. – Mam nadzieję, że nas nie zdradzisz tym razem – dodał po chwili Chris, a prawy kącik jego ust powędrował ku górze. Momentalnie zapadła cisza, a jedynym słyszalnym dźwiękiem był świst liści na wietrze. Zach przełknął głośno ślinę, nie wiedząc co ma właściwie odpowiedzieć. Nie miał w planach ponownie kogokolwiek zdradzać, ale obawiał się, że nie uwierzyliby w szczerość jego słów w obecnej sytuacji.

– Ja dopilnuję tego, żeby tak się nie stało.

– Lucas... – Melissa spojrzała na młodego Sorena z politowaniem. – Powinieneś być teraz z siostrą i resztą.

– Dadzą sobie radę, a poza tym jestem w stałym kontakcie z nimi. ­– Palcem prawej dłoni wskazał na czarną słuchawkę w uchu i uśmiechnął się delikatnie.

– Jeśli coś się stanie Allie, nie wybaczymy ci tego Lucas. ­– Blake podszedł do syna i skrzyżował z nim spojrzenia. Lucas jedynie uśmiechnął się krzywo i włożył dłonie do kieszeni bluzy, znajdującej się na wysokości brzucha.

– Ty lepiej się nie wtrącaj... Tato. – Ostatnie słowo wymówił wręcz z pogardą. – Kiedy was potrzebowała, zniknęliście. Wiem, co wami kierowało, ale nie liczcie, że tak szybko ponownie zdobędziecie jej czy moje zaufanie. – Ostatnie słowa wymówił nieco ciszej. ­– Pójdę z nimi. – Ruchem głowy wskazał na Willa, Zacha oraz Mike'a. – Załatwimy to najszybciej, jak będziemy potrafić. Ja również znam rozkład korytarzy Carmest... W końcu Zach dość dokładnie mnie oprowadził, gdy jeszcze należałem do ludzi Dominika, czy po prostu byłem jego więźniem. – Uśmiechnął się w kierunku starego kolegi. Zach jedynie przełknął głośno ślinę, mając wrażenie, że cały świat tego dnia obrócił się przeciwko niemu.

Naznaczeni ||𝕋𝕣𝕪𝕝𝕠𝕘𝕚𝕒||Where stories live. Discover now