II. Epilog

1.4K 126 10
                                    

Hejka!

Tak na wstępie chciałam was bardzo przeprosić za to, że znowu mnie tak długo nie było. Miałam być, ale jak to zawsze was zawiodłam, przepraszam za to. Możecie mnie teraz ukamienować za to, zezwalam wam

Ten rozdział był już napisany od ponad miesiąca, ale jakoś nie potrafiłam go opublikować. Jakoś nie potrafiłam się do tego zmotywować.

Chciałam się jeszcze zapytać, jak wam minęły wakacje? I jak tam nowy rok szkolny? Bo ja przyznaje, że u mnie nie jest najgorzej, chociaż wakacje mogły być lepsze. Nie raz przez te wakacje zastawiałam się czy nie zawiesić tego opowiadania i w ogóle całego konta. Jak widzicie, nie zrobiłam tego i mam nadzieję, że dobrze zrobiłam.

Nie przedłużając, zapraszam do czytania i na samym początku zaznaczam, że nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział.

P.S. Chętnych zapraszam na mój profil. Opublikowałam nową książkę i mam na razie 6 opublikowanych rozdziałów, a siódmy jest w trakcie pisania.

------------------------------------------------------------------------

Julie powoli otworzyła oczy. Niemal od razu poczuła okropny ból głowy, jak i nieprzyjemny chłód, który przyprawiał ją o nie przyjemne dreszcze.

Nastolatka zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Nic nie dostrzegła. W pomieszczeniu panował całkowity mrok. Julie wiedziała tylko tyle, że leży na jakimś łóżku, a jej jedna ręka była przypięta do jego metalowej ramy. Nie wiedziała ile czasu tutaj leży, która jest godzina i nawet czy jest dzień, czy noc. Od momentu, gdy się obudziła, starała sobie coś przypomnieć i po pewnym upływie czasu udało jej się to.

Dokładnie pamiętała, jak leżała sobie na swoim łóżku przeklinając Allie za to, że zamknęła ją we własnym pokoju, gdy oni wszyscy narażają swoje życie, a ona bezczynnie siedzi tam zamknięta. Minęła może godzina o tego momentu i nagle usłyszała huk. Drzwi zostały wyłamane, a do środka weszło dwóch rosłych mężczyzn wieku pomiędzy dwadzieścia pięć a trzydzieści lat. Julie próbowała się bronić, ale oni byli silniejsi i nawet się nie zorientowała, gdy jeden z nich przyłożył do jej ust i nosa nasączoną czymś gazę. Po chwili poczuła, jak traci władzę nad ciałem, a chwilę później była całkowicie nieprzytomna.

Julie zaczęła się zastanawiać, dlaczego pojmali akurat ją? Przecież ona nie przyda się Dominikowi. Nie miała żadnej mocy, czy przydatnych mocy. Była bezużyteczna.

Nagle z zamyślenia wyrwało ją skrzypnięcie drzwi, a chwilę później wolną ręką była zmuszona zasłonić oczy. Przez otwarte drzwi do pokoju zaczęły wpadać promienie światła, które dość mocno ją raziły.

- Widzę, że się już obudziłaś — usłyszała niski, nieco zachrypnięty męski głos. Chwilę później mogła usłyszeć dźwięk zapalających się lamp w pomieszczeniu, a następnie przysuwanego krzesła.

Nastolatka odsunęła powoli rękę, starając się przyzwyczaić wzrok do jasnego światła. Gdy jej się to udało, omiotła szybko wzrokiem pokój. Nie był duży. Jego ściany były beżowe, a w środku znajdowało się tylko jedno łóżku, szafa i biurko z krzesłem do kompletu. Aktualnie na krześle siedział dość wysoki mężczyzna. Julie natychmiast go rozpoznała.

- Dominic - odezwała się, patrząc z pogardą na mężczyznę.

- Witaj Julie - uśmiechnął się.

- Po co mnie tu zabrałeś? Do czego jestem ci potrzebna? - spytała wprost.

- Jakby to powiedzieć.... Jesteś przynętą na nich - odparł, opierając ręce na swoich nogach i pochylając się nieco w stronę dziewczyny.

- Ja przynętą? - Julie zmarszczyła brwi.

- Tak... Jesteś przyjaciółką Allie. Ona na sto procent będzie chciała cię ratować, co wiąże się z tym, że Sebastian będzie jej chciał pomóc.... W ten sposób przyjdzie tutaj...

- Pierdol się, oni nie dadzą się tak łatwo złapać.

- Żebyś się nie zdziwiła - zaśmiał się.

- Dlaczego to robisz? Do czego jest ci potrzebny Seba?

- Dowiesz się w swoim czasie, Julie - odpowiedział krótko, po czym wstał i ruszył w stronę drzwi, za którymi chwilę później zniknął.

Julie ponownie została sama. Nie miała bladego pojęcia, co mogłaby zrobić, żeby Sebastian i Allie oraz cała reszta nie wpadła w pułapkę Dominika. Musiała coś wymyślić...

***

Allie leżała na łóżku w swoim pokoju i wpatrywała się w sufit. Miała założony gips, przez co była uziemiona przez najbliższy czas w swoim pokoju. Jej noga była złamana w dwóch miejscach.

Minęły dwa dni odkąd Jeff i reszta wykradła Melissie dokumenty, dwa dni odkąd Julie została porwana. Allie nie mogła zrozumieć, dlaczego akurat ją porwali.

- Allie! - Nagle do pokoju wbiegł zdyszany Will.

- Co się stało? - spytała, siadając na łóżku.

- Sebastian.... - wydyszał imię przyjaciela, a Allie niemal od razu się zaniepokoiła.

- Co z nim?

- On... On zniknął - te dwa słowa spowodowały, że cała krew odpłynęła z twarzy dziewczyny, a jej dłonie zaczęły drżeć.

- Co?! Jak to zniknął?!

- No po prostu, Christiana też nie ma - wyjaśnił, siadając na krzesło od biurka. - Umiesz z nim gadać telepatycznie.... Zapytaj go...

- Spróbuje.... - przytaknęła delikatnie. - Sebastian!

Przepraszam Allie, ale musiałem zniknąć - odparł jej niemal od razu.

Dlaczego? Powiedz mi dlaczego?

Przeze mnie macie te problemy, a poza tym będę sprawiał kłopoty przez te moje nowe moce, których nie umiem używać... Tata powiedział, że znikniemy na pewien czas tylko po to, żebym je opanował....

Gdzie jesteście? - spytała.

Na jakimś innym kontynencie....nie wiem dokładnie.... muszę kończyć.... do zobaczenia Allie, kocham cię.

Ja ciebie też.....

- I co? - spytał zaciekawiony Will, ale po minie przyjaciółki wywnioskował, że to nie będzie odpowiedź, która by go usatysfakcjonowała.

- Jest na jakimś innym kontynencie....zniknął tylko po to, żeby opanować moce i nie robić nam problemów....

- Kiedy wróci?

- Nie wiem....


Naznaczeni ||𝕋𝕣𝕪𝕝𝕠𝕘𝕚𝕒||जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें