Camille • George Weasley

By Rosemary_Weasley

675K 39.9K 50.5K

❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie... More

Wstęp
Zwiastun
Rozdział 1 - Podwójne kłopoty
Rozdział 2 - Zajęcia czas zacząć
Rozdział 3 - Zakazane piętro
Rozdział 4 - Boże Narodzenie
Rozdział 5 - Smok i Zakazany Las
Rozdział 6 - Wakacje
Rozdział 7 - Z Nory do Hogwartu
Rozdział 8 - Strzeżcie się wrogowie dziedzica
Rozdział 9 - Walentynki
Rozdział 10 - Dlaczego to nie mogą być motyle?
Rozdział 11 - Malfoy Manor
Rozdział 12 - Do the Hippogriff
Rozdział 13 - Draco
Rozdział 14 - Hogsmeade
Rozdział 15 - Gryffindor vs. Slytherin... a może Hufflepuff?
Rozdział 16 - Mapa Huncwotów
Rozdział 17 - Dodatkowe zajęcia
Rozdział 18 - Patronus
Rozdział 19 - Wszystkiego najlepszego Gred i Forge!
Rozdział 20 - Pełnia
Rozdział 21 - Władcy czasu
Rozdział 22 - Dolina Godryka
Rozdział 23 - Wakacje z bliźniakami
Rozdział 24 - Mistrzostwa Świata w Quidditchu
Rozdział 25 - Czwarty rok
Rozdział 26 - Czara Ognia
Rozdział 27 - Kibicuj Cedrikowi Diggory'emu
Rozdział 28 - Świetnie Rogogon!
Rozdział 29 - George
Rozdział 30 - To nie jest randka!
Rozdział 31 - Kłopoty w raju
Rozdział 32 - Pod Trzema... Randkami?
Rozdział 33 - Ferie zimowe
Rozdział 34 - Bal Bożonarodzeniowy
Rozdział 35 - Better than Firewhiskey
Rozdział 36 - Na lądzie trudno śpiewać nam
Rozdział 37 - Drugie zadanie
Rozdział 38 - Wizje cz.1
Rozdział 39 - Wizje cz.2
Rozdział 40 - Trzecie zadanie
Rozdział 41 - Nasze serca biją jednym rytmem
Rozdział 42 - Nieproszeni goście
Rozdział 43 - Grimmauld Place 12
Rozdział 44 - The kids are back
Rozdział 45 - Nocny napój
Rozdział 46 - I Don't Want To Miss A Thing
Rozdział 47 - I znowu na Grimmauld Place
Rozdział 48 - Debahanacja
Rozdział 49 - Ronuś Prefekt
Rozdział 50 - Uśmiechy dla Umbridge
Rozdział 51 - Obrona Przed Czarną Magią
Rozdział 52 - Pomóż mi zakopać zwłoki
Rozdział 53 - Nowy obrońca
Rozdział 54 - Wielki Dewastator Hogwartu
Rozdział 55 - Żadnego znaku pulsu
Rozdział 56 - Gospoda Pod Świńskim Łbem
Rozdział 57 - Szwadron Czarodziejów Alfa
Rozdział 58 - Nieszczęście ubiera się w szmaragdowe szaty
Rozdział 59 - Czas milczenia
Rozdział 60 - Zamknięci w czterech ścianach
Rozdział 61 - Świadkowie śmierci
Rozdział 62 - Wypowiedzenie wojny Weasleyowi
Rozdział 63 - Święta na Grimmauld Place cz.1
Rozdział 64 - Święta na Grimmauld Place cz.2
Rozdział 65 - Kołatka w kształcie orła
Rozdział 66 - Sylwester u Krukonów
Rozdział 67 - Po północy
Rozdział 68 - Co rude to wredne
Rozdział 69 - Weasley & Weasley & Rainwood
Rozdział 70 - Ciasteczka, gwiazdy i my dwoje
Rozdział 71 - Mecz z Puchonami
Rozdział 72 - Pogromca Daviesa
Rozdział 73 - Patronusy
Rozdział 74 - Nowy dyrektor
Rozdział 75 - Narowiste Świstohuki Weasleyów
Rozdział 76 - Babski wieczór
Rozdział 77 - Porady zawodowe
Rozdział 78 - Ucieczka Freda i George'a
Rozdział 79 - Standardowe Umiejętności Magiczne
Rozdział 81 - Departament Tajemnic

Rozdział 80 - Lot na testralach

2.9K 175 476
By Rosemary_Weasley

Wokół Harry'ego zebrało się kilku z egzaminatorów, którzy chcieli go zaprowadzić do skrzydła szpitalnego, lecz brunet był bardzo niechętny, aby się tam znaleźć.

— Nigdzie nie idę... Nie muszę iść do szpitalnego skrzydła... Ja nie chce...

Harry mamrotał, próbując uwolnić się od profesora Tofty, który patrzył na niego z wielką troską, po tym, jak pomógł mu wyjść do Sali Wejściowej. Uczniowie dookoła gapili się na nich. 

Gdy tylko drzwi od sali zamknęły się za nimi i każdy zajął się z powrotem swoimi testami, spojrzałam porozumiewawczo na siedzącą nieopodal Hermionę. Była zmartwiona, ale w porównaniu do zajmującej miejsce za nią Larissie, można było rzec, iż Granger wyglądała na względnie opanowaną.

Kiedy egzamin dobiegł końca, wszyscy ruszyli do wyjścia wprost na zatłoczony korytarz. Wraz z Ronem, Hermioną i Larissą znaleźliśmy się przy schodach, z których zbiegał Potter, rozpychając uczniów z drogi, zupełnie głuchy na ich pełne złości protesty. 

— Harry! — zawołała natychmiast Lupin. Wyglądała na bardzo wystraszoną. — Co się stało? Nic ci nie jest?

— Chodźcie ze mną — odparł szybko Harry. — Muszę wam coś powiedzieć.

Zerknęłam na Rona, który równocześnie ze mną wzruszył ramionami. Wszyscy byliśmy skołowani przez zachowanie okularnika, a ten do tej pory nie powiedział, co się właściwie stało podczas egzaminu.

Harry poprowadził nas przez korytarz pierwszego piętra, zaglądając przez różne drzwi, aż w końcu znalazł pustą klasę. Wskoczył do środka, zamknął drzwi za nami, gdy tylko znaleźliśmy się wewnątrz i oparł się o nie, zwracając się twarzą do nas.

— Voldemort ma Syriusza.

— Co? — Larissa odezwała się jako pierwsza. 

Spojrzała to na niego, to na nas wielkimi oczami, z każdą sekundą wpadając w coraz to większą panikę.

— O czym ty...? — zaczęłam, ale Harry wciął mi się w słowo.

— Widziałem to. Właśnie przed chwilą. Kiedy zasnąłem na egzaminie.

— Ale... ale gdzie? Jak? — spytała Hermiona, której twarz była całkiem biała.

— Nie mam pojęcia jak — odpowiedział Harry — ale za to wiem dokładnie gdzie. Jest komnata w Departamencie Tajemnic, pełna regałów, na których stoją takie małe szklane kule, a oni są końcu rzędu numer dziewięćdziesiąt siedem... On próbuje wykorzystać Syriusza, by zdobyć coś, co stamtąd potrzebuje... Znęca się nad nim... mówi, na koniec go zabije!

Głos Pottera trząsł się, podobnie zresztą, jak i kolana. Przesunął się do biurka i usiadł na nim, próbując się opanować.

— Jak się tam dostaniemy? — zapytał brunet.

Nastąpiła chwila ciszy. Potem odezwał się Ron. 

— Do... dostaniemy?

— No do Departamentu Tajemnic, by uratować Syriusza! — powiedział głośno Harry.

— Ale... Harry... — Głos Rona był bardzo słaby.

— No co? Co? — zniecierpliwił się Harry.

— Jeśli to, co widziałeś, jest prawdą, to dlaczego ja nie miałam wizji? — zapytałam nagle, chcąc jakoś złożyć wszystko, co powiedział w logiczną całość. — Zawsze jak coś się działo... jak ktoś był bliski... — Przełknęłam ślinę na myśl o Cedriku oraz jednym z bliźniaków Weasley wśród gruzów. — ...śmierci, to miałam tego zdarzenia wizję. Czemu teraz nic nie widziałam?

Gryfon widocznie nie potrafił zrozumieć, dlaczego Ron i Hermiona patrzyli się na niego, jakby prosił ich o coś niedorzecznego. Natomiast w tym czasie Larissa skupiła swoje zaszklone oczy w Potterze i nerwowo obgryzała paznokcie, chcąc zająć czymś ręce.

— Sama wspominałaś ostatnio, że znowu masz od tych wizji spokój — odparł chłopak, przecierając dłonią bliznę na czole. — Może dlatego nie podziałały?

Szczerze nie wiedziałam co o tym myśleć. Jasne, od jakiegoś czasu nic nie widziałam (i chwała za to Merlinowi), ale zwykle, nawet jeśli długi wizje nie przychodziły, to przed kulminacyjnym momentem coś wracało, a teraz... cisza.

— Harry — odezwała się Hermiona trochę przestraszonym głosem. — Eee... jak... w jaki sposób Voldemort dostał się do Ministerstwa Magii, tak że nikt go nie zauważył?

— Niby skąd mam to wiedzieć? — ryknął Harry. — Pytanie brzmi, jak my się tam dostaniemy!

— Ale... Harry, zastanów się nad tym — dodała Hermiona, robiąc krok w jego stronę — jest piąta po południu... W Ministerstwie Magii z pewnością jest pełno pracowników... jak niby Voldemort i Syriusz mieliby wejść do środka niezauważeni przez nikogo? Harry... mówimy o dwóch prawdopodobnie najbardziej poszukiwanych czarodziejach na świecie... Myślisz, że byliby w stanie wejść do budynku pełnego aurorów, nie zostając przy tym wykryci?

— Nie wiem, to Voldemort mógł użyć potężnych czarów albo coś! — krzyknął Harry. — Tak czy inaczej Departament Tajemnic był zawsze kompletnie pusty kiedykolwiek tam...

— Harry, ty nigdy tam nie byłeś — mruknęła Granger. — Ty śniłeś o tym miejscu, i tyle.

— To nie są zwykłe sny! — Chłopak wstał i podszedł krok bliżej do niej. — Jak w takim razie wytłumaczysz tatę Rona, o co w tym wszystkim chodziło, jak to się stało, że wiedziałem, co mu się przydarzyło? Zresztą Camille potrafi to samo tylko na inną skalę! Znaczy... ona ma wizje ogólne, a ja te związane z Voldemortem, ale to jest to samo!

— On ma rację — odezwał się cicho Ron.

Larissa załkała niespodziewanie i szybko zakryła usta dłonią. Natychmiast do niej podeszłam i objęłam.

— Nie będę ryzykować — wymamrotała ledwo słyszalnie Ślizgonka, przecierając oczy. — Nie zniosłabym jego śmierci. Jak jest choćby podejrzenie niebezpieczeństwa, chcę pomóc. Został mi tylko on i tata. Ja-ja...

— Posłuchajcie, przepraszam — wtrąciła Hermiona — ale nie mamy żadnego dowodu na to, że Voldemort i Syriusz w ogóle są tam...

— Hermiono, Harry ich widział! — stwierdził Ron, mierząc ją wzrokiem.

Drzwi od klasy otworzyły się, a my odwróciliśmy się gwałtownie. Do pomieszczenia weszła zaciekawiona Ginny, a zaraz za nią pojawiła się Luna, która jak zwykle wyglądała tak, jakby przybyła tu przypadkiem.

— Cześć — powiedziała niepewnie Ginny. — Rozpoznałyśmy głos Harry'ego. O czym tak krzyczycie?

— Nie twoja sprawa — odparł szorstko Harry.

Ginny uniosła brwi.

— Nie musisz mówić do mnie takim tonem — stwierdziła chłodno. — Ja tylko zastanawiałam się, czy mogę pomóc.

— Właściwie to tak — oznajmiłam, nim Harry znowu powiedział coś niemiłego. — Skoro musimy się upewnić, czy Syriusz rzeczywiście opuścił Kwaterę Zakonu, zanim ruszymy do Londynu, ktoś musi stać na czatach. 

— Właśnie — mruknęła Hermiona. — Jeśli okaże się, że go tam nie ma, to przysięgam, nie będę próbowała cię powstrzymać. I zrobię wszystko, co można, by go uratować.

— Syriusz właśnie TERAZ jest torturowany! — krzyknął Potter. — Nie ma co marnować czasu!

— A jeśli to podstęp Voldemorta, Harry, musimy to sprawdzić, musimy. Będziemy musieli użyć kominka Umbridge i sprawdzić, czy jesteśmy w stanie się z nim skontaktować — dodała Gryfonka, która na samą myśl o tym wyglądała na kompletnie przerażoną. — Wyciągniemy Umbridge z jej gabinetu, ale będziemy potrzebować czujki, i tu właśnie mogą się przydać Ginny i Luna.

Mimo iż nadal najwyraźniej wkładała wiele wysiłku w zrozumienie tego, co się dzieje, Ginny oświadczyła natychmiast: 

— Tak, zrobimy to.

Nie chcąc tracić więcej czasu, Harry pobiegł do wieży Gryffindoru po swoją pelerynę-niewidkę, a następnie spotkał się z nami na drugim piętrze, gdzie znajdował się gabinet Umbridge. Szybko zarzuciliśmy na siebie pelerynę, a Ginny i Luna zostały na korytarzu. Ich zadaniem było rozpowiadać wszystkim, że rozpylił się tam bezbarwny gaz duszący, aby nikogo nie było w pobliżu, a w razie, gdyby zobaczyli nadchodzącą Umbridge, mieli zaśpiewać głośno "Weasley jest naszym królem".

Kiedy już weszliśmy do gabinetu, zdjęliśmy z siebie pelerynę. Hermiona pospieszyła do okna i stanęła schowana, zerkając na błonia trzymając w ręku wyciągniętą różdżkę. Ponownie uderzył mnie widok kociaków, które teraz wygrzewały się w popołudniowym słońcu padającym na wiszące na ścianie talerze.

— Myślałam, że może dodała jakieś dodatkowe zabezpieczenia po Emeraldzie.

— Widocznie jest za głupia — wtrąciła cicho Larissa.

Harry w tym czasie rzucił się w stronę kominka, chwycił dzbanek z proszkiem Fiuu i wrzucił szczyptę w palenisko. W kominku zapłonęły szmaragdowe płomienie. Uklęknął szybko, wetknął głowę w roztańczony ogień i zawołał: 

— Grimmauld Place, numer dwanaście...

Przez jakiś czas cała sytuacja wyglądała dość komicznie, bo nie wiedzieliśmy, czy udało się Harry'emu z kimkolwiek porozmawiać i po prostu czekaliśmy w ciszy, aż klęczący na podłodze Potter z głową w kominku do nas wróci.

Niestety, nim to się stało, na korytarzu usłyszeliśmy "Weasley...", po czym drzwi od gabinetu otworzyły się z hukiem i do środka wparowała Umbridge z Brygadą Inkwizycyjną; trzymali Ginny, Neville'a i Lunę. Bardzo szybko cała nasza czwórka również została unieruchomiona i pozbawiona różdżek. Malfoy złapał mnie z tyłu za ramiona i przywarł do siebie, a przy uchu usłyszałam cichy złośliwy śmiech. 

Hermionę przycisnęła do ściany Millicenta Bulstrode, z mojej lewej Montague trzymał Larissę, dalej Goyle unieruchomił Lunę, a następnie Pansy celowała w Ginny różdżką, kiedy jakaś szóstoklasistka ją przytrzymywała. Zaraz obok nich stał Warrington, popychając brutalnie Rona, który chciał się wyrwać, a na końcu rządku Crabbe założył chwyt Neville'owi tak mocno, że zaczął go podduszać.

— Mam was! — krzyknęła Dolores, a wściekłość w jej oczach była niemal odczuwalna na skórze.

Wciągnęła Harry'ego z kominka wraz z całą masą popiołu, który rozsypał się na dywanie i odchyliła jego głowę do tyłu tak bardzo, jakby chciała poderżnąć mu gardło.

— Wydaje ci się — wyszeptała, wyginając głowę Harry'ego jeszcze bardziej do tyłu, tak że patrzył już w górę na sufit — że po tym wstrętnym niuchaczu...

W tym momencie prychnęłam oburzona.

— Sama jesteś wstrętna, głupia babo — wymamrotałam pod nosem.

— ...pozwolę na to, by choć jeszcze jedna mała, wstrętna, niuchająca istota szwendała się po moim gabinecie bez mojej wiedzy? Ty głupi dzieciaku, po tym, jak ostatnim razem jeden się tu dostał, rozłożyłam po całym korytarzu zaklęcia. Z kim się kontaktowałeś?

— Z nikim... — odpowiedział Harry, starając się od niej uwolnić.

— Kłamca! — wrzasnęła Umbridge. Odepchnęła go od siebie i cisnęła nim o biurko.

Wtedy Warrington wypiął się dumnie, wiedząc, że zaraz zapunktuje u dyrektorki i oświadczył:

— Mamy ich wszystkich. Ten tu — wskazał palcem na Neville'a — próbował nas powstrzymać, kiedy ją zabieraliśmy — pokazał na Ginny, która usiłowała kopnąć trzymającą ją Ślizgonkę — więc jego też przyprowadziliśmy.

— Dobrze, dobrze — powiedziała Umbridge, obserwując wysiłki Ginny. — No cóż, wygląda mi na to, że wkrótce Hogwart będzie strefą wolną od Weasleyów, czyż nie?

Malfoy zaśmiał się głośno i pochlebczo, a Umbridge posłała mu swój szeroki, pełen zadowolenia uśmiech i usadowiła się w swoim fotelu.

— Śmieszne — prychnęłam, patrząc na Dolores, której oczy natychmiast się zwęziły. — Dobrze, że mnie mocno trzymasz, Draco, bo bym tu padła i wiła się ze śmiechu.

— No tak, jeszcze ty jesteś tutaj problemem... — mruknęła pod nosem. — Ale i na ciebie przyjdzie pora, Rainwood. Teraz mam ważniejszą sprawę do załatwienia. No więc Potter — zwróciła się do okularnika. — Wystawiłeś straże wokół mego gabinetu i najwyraźniej bardzo chciałeś z kimś porozmawiać. Czy to był Albus Dumbledore?

— Czy możesz łaskawie, ty zdurniała kupo mięsa, rozluźnić ten uścisk?! — warknęłam w stronę Crabbe'a, który tak ściskał Neville'a, że ten robił się fioletowy na twarzy. 

Niestety Ślizgon nie zareagował, tak samo, jak dyrektorka. Harry był tak przepełniony wściekłością i nienawiścią, że aż się trząsł.

— No więc?! — powtórzyła Umbridge.

— To nie twoja sprawa z kim rozmawiałem — warknął Harry.

Wydawało się, że obwisła twarz kobiety się napięła.

— No dobrze — powiedziała swoim najbardziej fałszywie słodkim głosem. — Nie mam innego wyjścia jak zmusić pana. Pansy, przyprowadź profesora Snape'a.

Parkinson schowała swoją różdżkę do kieszeni swoich szat i opuściła pokój, uśmiechając się pod nosem. W gabinecie zapadła cisza z wyjątkiem wiercenia się i szamotania wynikającego z prób utrzymania Rona i reszty pod kontrolą. 

Ron zmagał się z nelsonem założonym przez Warringtona, a z jego rozciętej wargi na dywan kapała krew. Ginny nadal próbowała nadepnąć na stopę szóstoklasistki, która trzymała górną część jej ramion w mocnym uścisku. Neville wyrywał się z ramion Crabbe'a i stawał się przy tym coraz bardziej purpurowy na twarzy. Hermiona na próżno próbowała zrzucić z siebie Millicentę Bulstrode. Luna, jednakże, stała bezwładnie przy Goyle'u, wpatrując się bez wyrazu w okno, jakby nieco znudzona całym tym postępowaniem. Natomiast Larissa stała tak samo spokojnie, jak ja oraz Luna, trzymana przez Grahama. Patrzyła tępo w podłogę z mieszaniną strachu i smutku w oczach. Nie widziałam sensu w wyrywaniu się Malfoyowi, bo i tak zostałabym szybko złapana. Pozostało nam czekać, na rozwinięcie sytuacji.

Chwilę później usłyszeliśmy kroki na korytarzu i do pomieszczenia weszła Pansy, zaraz za którą pojawił się Snape.

— Chciała mnie pani widzieć, pani dyrektor? — spytał Snape, rozglądając się dookoła po wszystkich parach szamoczących się uczniów z wyrazem kompletnej obojętności.

— Snape, tak! — odparła Umbridge, uśmiechając się szeroko i ponownie wstając z miejsca. — Czas na odpowiedzi, czy tego chce, czy nie. Chciałabym prosić o kolejną butelkę Veritaserum. Tak szybko, jak to możliwe, proszę.

— Wzięła pani moją ostatnią butelkę, aby przesłuchać Pottera — powiedział, przyglądając się jej zza kurtyny tłustych czarnych włosów. — Z pewnością nie zużyła jej pani całej? Powiedziałem pani, że wystarczą trzy krople.

Umbridge zaczerwieniła się.

— Ale możesz pan chyba sporządzić więcej, prawda?

— Oczywiście — odpowiedział Snape, ściągając wargi. — Jego dojrzewanie zajmuje pełen cykl księżyca, więc powinien być gotowy za jakiś miesiąc.

— Miesiąc? — zaskrzeczała Umbridge. — Miesiąc! Ale ja go potrzebuję tego wieczoru, Snape!

— W takim razie nie mogę pani pomóc.

— Jesteś na warunkowym! — wydarła się Dolores.

Snape ukłonił się jej ironicznie i odwrócił się do wyjścia, lecz nim wyszedł, Harry zawołał za nim:

— On ma Łapę! On trzyma Łapę w miejscu, gdzie jest to ukryte!

Snape zatrzymał się z ręką na klamce.

— Ma Łapę? O czym on mówi, Snape?

— Nie mam pojęcia — odpowiedział chłodno Snape. — A ty Crabbe, poluźnij nieco swój uścisk. Jeśli Longbottom się udusi, będzie to oznaczało masę nużącej papierkowej roboty i obawiam się, że będę musiał wspomnieć o tym w twoich referencjach, o ile kiedykolwiek będziesz się starał o pracę.

Zaraz po tych słowach wyszedł z gabinetu. 

— Nie dajesz mi wyboru, Potter. Jako że chodzi o bezpieczeństwo Ministerstwa, nie pozostaje mi nic innego... Jak klątwa Cruciatus, dla rozwiązania języka.

— To nielegalne — odezwała się Hermiona.

— Korneliusz się o niczym nie dowie.

— Powiedz jej! — kontynuowała zrozpaczona Grager.

Od razu po tych słowach Umbridge zaciekawiło, co Gryfonka miała do powiedzenia.

— Co takiego?

— Jeśli ty jej nie powiesz, gdzie to jest... to ja to zrobię.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam pytająco na Hermionę. Tak samo zresztą zrobił Ron, który zamarł z rozszerzonymi oczami. Ginny zaprzestała usilnych prób nadepnięcia na palce trzymającej ją Ślizgonce. Nawet Luna wyglądała na lekko zaskoczoną. Na szczęście, Umbridge i jej sługusi byli zbyt skupieni na Hermionie, by zauważyć te podejrzane oznaki.

— Gdzie, co jest?

— Tajna broń Dumbledore'a.

— Broń? — Wydawało się, że oczy Umbridge wyskoczą zaraz z oczodołów z podekscytowania. — Wymyślaliście jakąś metodę oporu? Broń, której mogliście użyć przeciwko Ministerstwu? Na polecenie profesora Dumbledore, oczywiście?

— T-t-tak — wydusiła z siebie Hermiona. Kłamała z taką płynnością, że aż poczułam dumę.

— Prowadź mnie do tej broni — rozkazała. — Będziemy tylko ty i ja... i weźmiemy jeszcze Pottera, dobrze? No podnoś się wreszcie. A wy macie zostać tutaj, aż wrócę i upewnić się, że żadne z nich — machnęła ręką w naszym kierunku — nie ucieknie.

— Dobrze — powiedział nadąsany i zawiedziony Malfoy.

— A wy dwoje pójdziecie przede mną i wskażecie mi drogę — oznajmiła Umbridge, celując w Harry'ego i Hermionę swoją różdżką. — Prowadźcie.

Jak tylko zniknęli za drzwiami, odetchnęłam z ulgą. Teraz wystarczyło pozbyć się Brygady Inkwizycyjnej. 

— Że też się tak przed nią płaszczysz, Malfoy — mruknęłam cicho, odwracając lekko głowę w prawą stronę. — Czy nie masz już kompletnie szacunku do samego siebie?

— Możesz sobie gadać ile wlezie, Rainwood, ale nie uda ci się wyprowadzić mnie z równowagi — wyszeptał koło mojego ucha. 

W tym czasie sięgnęłam do kieszeni jego szaty, w którą schował moją różdżkę. Gdy tylko za nią złapałam, wyrwałam się z jego poluzowanego uścisku. Poleciało parę oszałamiaczy, dzięki którym zrobiło się zamieszanie. Każdy odzyskał swoje różdżki i zaczęliśmy rzucać zaklęcia; kolejne kilka zaklęć oszałamiających i jedno zaklęcie rozbrajające, a Neville'owi udało się rzucić zaklęcie Impedimenta wycelowane w Crabbe'a, które jeszcze do niedawna nieudolnie ćwiczył na spotkaniach GD.

— Neville, to było świetne! — zawołałam, przez co brunet uśmiechnął się uroczo, zadowolony z siebie.

Wtem Ginny użyła upiorogacka przeciwko Malfoyowi i zaraz po tym wszyscy zwialiśmy z gabinetu. 

Docierając na błonia, spotkaliśmy wybiegających z Zakazanego Lasu Hermionę i Harry'ego.

— Powiedzcie mi, proszę, że ta stara rura została zjedzona przez uroczą rodzinkę Aragoga — powiedziałam z nadzieją w sercu.

— Centaury ją zabrały. Były wściekłe, bo odebrała im teren czy coś — wydyszał Harry, zginając się w pół i podpierając ręce na kolanach. Potrzebował chwili na oddech.

Wzruszyłam beznamiętnie ramionami.

— No cóż, centaury też mogą być. Może użyją jej jako żywej tarczy do ćwiczeń łucznictwa, ach... marzenia.

— Lepiej powiedzcie, jakżeście się wydostali? — zapytał zdumiony Harry, odbierając od swoją Rona różdżkę.

— Parę ogłuszaczy, zaklęcie rozbrajające, Neville wyszedł z naprawdę ładniutkim Impedimento — opowiadał beztrosko Ron, zwracając teraz różdżkę Hermionie. — Ale Ginny i tak była najlepsza. Rzuciła w Malfoya upiorogacka. To było po prostu cudowne, cała jego twarz pokryła się takimi trzepoczącymi świństwami. 

— Teraz to nie istotne — odezwała się Larissa, sprowadzając wszystkich na ziemię. — Harry, czego dowiedziałeś się w kominku. Czy Voldemort dopadł Syriusza, czy...?

— Tak — odpowiedział Harry. — I jestem pewien, że Syriusz wciąż żyje, tylko że nie mam zielonego pojęcia, jak się tam dostaniemy, by mu pomóc.

Nastał moment ciszy, kiedy każdy myślał, jak można rozwiązać ten problem.

— No cóż, musimy polecieć, prawda? — stwierdziła Luna najbardziej rzeczowym tonem, zdarzyło mi się słyszeć z jej strony.

— Okej — odparł poirytowany Harry, odwracając w jej kierunku — po pierwsze: "my" nie zrobimy absolutnie nic, to niebezpieczne i nie będę was narażał, a po drugie: Ron jest jedyną osobą, której miotła nie jest strzeżona, więc...

— Ja mam miotłę! — oznajmiła Ginny.

— Tak, ale ty nie lecisz — wtrącił się ze złością Ron.

— Wybacz, ale to, co stanie się z Syriuszem, obchodzi mnie tak samo, jak ciebie! — odparła Ginny. Zacisnęła zęby, tak że nagle podobieństwo do Freda i George'a stało się uderzające.

— Jesteś za... — zaczął Harry, ale Larissa przerwała mu gwałtownie. 

— Możecie przestać się kłócić i do jasnej cholery dać szanse Lunie, aby skończyła swoją myśl?! Skoro nikt tutaj nie chce się wycofać, to raczej logiczne jest, że będziemy potrzebować tyle pomocy, ile wlezie! W końcu idziemy na Voldemorta! — wydarła się, po czym, gdy tylko każdy ucichł, zwróciła się do Krukonki. — Co miałaś dokładnie na myśli?

— Chciałam powiedzieć, że możemy polecieć na testralach — oznajmiła Luna dostojnym głosem. — Hagrid mówił, że są bardzo dobre w odnajdywaniu miejsc, których szukają ich jeźdźcy.

— Że też nie pomyślałam. — Palnęłam się dłonią w twarz. — Taki przyszły Magizoolog ze mnie, no tragedia...

Harry, Luna i Neville odwrócili się w jednej chwili. Patrzyli na coś znajdującego się między drzewami i z góry założyłam, że musiały tam stać owe skrzydlate konie. 

— Tak! — wyszeptał Potter, ruszając w kierunku drzew, po czym z zapałem wyciągnął rękę i poklepał powietrze.

— Czy mowa o tych dziwnych koniach, czy jak im tam? — spytał niepewnie Ron, gapiąc się w punkt nieco na lewo od Harry'ego. — Te, których nie zobaczysz, chyba że widziałeś, jak ktoś kipnął?

— Ta... — odparł Harry.

— Ile ich jest? — zapytałam.

— Cztery.

— Czyli lecimy w parach — stwierdził Neville.

— No dobra — oznajmił Harry, po czym mocno złapał jednego testrala, postawił stopę na pobliskim pieńku i niezgrabnie wgramolił się na niewidzialne stworzenie. 

Kompletnie niczego nie widziałam, jedynie słyszałam prychanie, więc Harry w moich oczach lewitował. 

— Matko, w co ja się wpakowałam — mruknęłam pod nosem.

— Lari — powiedział Harry, wyciągając rękę do stojącej obok Pottera Lupin.

Zmarszczyłam brwi.

Lari? — powtórzyłam szeptem do Hermiony, jednocześnie przyglądając się, jak Potter pomagał Ślizgonce wspiąć się na stworzenie. — Oni się częściej spotykają, że ją tak nazywa?

— Ostatnio dość często — przyznała dziewczyna z lekkim uśmiechem.

Zerknęłam na nich raz jeszcze i ujrzałam, jak Larissa wtula się w plecy Harry'ego, co chwilę spoglądając niepewnie wokół siebie. W końcu to musiało być dziwne siedzieć na czymś, czego się nie widzi.

— Dobra, Neville, suń się trochę, lecę z tobą — oznajmiłam, podchodząc do (według mojego oszukanego wzroku) lewitującego w powietrzu Gryfona.

— Och... jasne, wsiadaj — odparł chłopak, wciągając mnie na testrala, którego nie widziałam. Poruszył się nagle, przez co pisnęłam i szybko zacisnęłam ręce wokół tali Longbottoma, dusząc go lekko.

— Cam... — wymamrotał z bólem w głosie.

— Przepraszam, Neville! — zawołałam, rozluźniając uścisk. — Bo ja ci nie wspomniałam, że mam lęk wysokości, a nic pod sobą nie widzę. To nie pomaga.

— Trzymaj się mocno i może zamknij oczy?

— Eee... tak, tak chyba zrobię. Jak coś to mnie ratuj.

Luna w tym, czasie już siedziała z gracją na stworzeniu, zupełnie jakby robiła to codziennie. Ron, Hermiona i Ginny natomiast stali nadal nieruchomo w miejscu z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami.

— Jak niby mamy wsiąść? — spytał słabo Ron. — Skoro nie możemy ich zobaczyć?

— Och, to łatwe — odparła Luna, ześlizgując się natychmiast ze swojego testrala i podchodząc do Rona, Hermiony i Ginny. — Chodźcie tu...

Pociągnęła ich w stronę ostatniego testrala i pomogła Ronowi i Ginny wspiąć się na grzbiet wierzchowca, po czym wzięła Hermionę na swojego skrzydlatego rumaka. 

— To jakieś szaleństwo — wymruczał Ron, przesuwając niespokojnie ręce po karku swojego konia. — Szaleństwo... gdybym chociaż mógł go widzieć...

— Zgadzam się — odparłam, spoglądając w jego przerażoną twarz.

— Jesteśmy zatem gotowi? — zapytał Harry.

W odpowiedzi wszyscy skinęli głowami.

— W porządku... W takim razie... Ministerstwo Magii, wejście dla gości, Londyn — powiedział niepewnie do testrali. — Eee... jeśli wiecie... dokąd lecieć...

Przez chwilę staliśmy nieruchomo, a potem, z gwałtownym poruszeniem, które niemal strąciło mnie z miejsca, koń wystrzelił w górę tak szybko i zwinnie, że musiałam z całej siły zacisnąć ręce wokół Neville'a, przy okazji nie szczędząc pisków. Szybko zamknęłam oczy i wcisnęłam twarz w plecy Longbottoma, kiedy testral przecisnął się przez najwyższe gałęzie drzew i pomknął prosto w krwawy zachód słońca. 

Continue Reading

You'll Also Like

70.6K 3K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
24.4K 1.6K 40
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
3.8K 202 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
134K 9.9K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...