Naznaczeni ||𝕋𝕣𝕪𝕝𝕠𝕘𝕚𝕒...

By _Alice_in0Wonderland

239K 20.5K 2.8K

"Lepiej, żeby niektóre sekrety pozostały w cieniu." Spokojne i beztroskie życie nastoletniej Alyson Soren ule... More

Wstępik - od autora
Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9 + info
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
Epilog
Podziękowania
Druga część już wkrótce!
II. Prolog
II.1
II. 2
II. 3
II. 4
II. 5
II. 6
II. 7
II. 8
II. 9
II. 10
II. 11
II. 12
II. 13
II. 14
II. 15
II. 16
II. 17
II. 18
II. 19 + art
II. 20
II. 21
II. 22 + pytanko
Życzenia Świąteczne
🎄 Świąteczne Q&A - pytania do bohaterów 🎄
II. 23
II. 24
II. 25
II. 26
II. 27
II. 28
II. 29
II. 30
II. 31
II. 32
II. 33
II. Epilog
WAŻNE INFO I CHAMSKA REKLAMA
III. Prolog
III. 1
III. 2
III. 3
III. 4
III. 5
III. 6
III.7
III. 8
III. 9
III. 10
III. 11
III. 12
Życzenia Świąteczne
III. 13
Życzenia Wielkanocne
III. 14
III. 15
III. 16
III. 17
III. 18
III. 19
III. 20
INFO
III.21
III. 22
III. 23
Ważne pytanie (+ nominacja)
III. 24
III. 26

III. 25

520 42 9
By _Alice_in0Wonderland

Możecie wchodzić.

Te dwa krótkie słowa rozbrzmiały donośnym echem w głowie Melissy.

Kobieta rozejrzała się po pozostałych i zagryzła dolną wargę do takiego stopnia, że poczuła metaliczny smak krwi na języku. Była spięta. Od bardzo dawna nie wysyłała Tropicieli na tego typu misje, a przez ostatnie miesiące ich akcje opierały się głównie na zbieraniu informacji, czy poszukiwaniu nowych mutantów. Gdy teraz patrzyła na swojego syna oraz jego przyjaciół, miała ochotę zarządzić odwrót i załatwić to samemu, jedynie przy pomocy Christiana, ale wiedziała, że to nie ma racji bytu. Nawet Chris nie był niezwyciężony, a we dójkę, mało co mogli zdziałać.

– Dostaliśmy sygnał, że możemy ruszać ­– odezwała się spokojnym tonem, po czym skierowała wzrok na Sorenów. Rodzice Allie i Lucasa bacznie obserwowali okolicę za pomocą niewielkiego drona, który wręcz znikał na tle nocnego nieba. Uważnie pilnowali, żeby nikt niepostrzeżenie nie zbliżył się do ich obecnego miejsca pobytu.

– Przedostanę was do środka.

Nagle Melissa poczuła obecność Christiana tuż obok siebie. Przeszły ją ciarki. W normalnej sytuacji zbeształaby mężczyznę za takie podkradnie się, ale w tej chwili nie było na to czasu.

– Mike. Willl... Zach. Ustawcie się i upewnijcie, że wszystko macie przy sobie. – Ton głosu Melissy był chłodny. Skrzyżowała ramiona na piersi i obserwowała, jak jej podopieczni z dokładnością sprawdzają czy aby na pewno mają wszystko.

– Dennis i reszta przejęli monitoring, przeniosę was na hol główny, tam znajdziecie przejście do piwnic Carmest. Obecnie jest po dwóch strażników na każdym piętrze, więc załatwcie to dyskretnie.

– Wiemy, jak się zachować w takich sytuacjach. – Mike skrzyżował wzrok z Christianem i zadarł podbródek. – Ale zastanawia mnie, dlaczego ty nie możesz sam wydostać Julie? Przy twoim poziomie mocy, nikt nie byłby w stanie cię zatrzymać.

– Słuszna uwaga. – Christian kiwnął twierdząco głową. – Ale jak dobrze wiecie, nie mogę się teleportować w miejsca, w których wcześniej nie byłem lub ich nie widziałem. Nie wiem, w którym pomieszczeniu przetrzymują Julie, a w tym wypadku przyda się wam Zach – mówiąc to, skierował wzrok na syna Dominika, który w tej chwili klęczał na ziemi i wiązał buta. Zach spiął się momentalnie pod wpływem wzroku Christiana i niepewnie uniósł głowę w górę. – Mam nadzieję, że nas nie zdradzisz tym razem – dodał po chwili Chris, a prawy kącik jego ust powędrował ku górze. Momentalnie zapadła cisza, a jedynym słyszalnym dźwiękiem był świst liści na wietrze. Zach przełknął głośno ślinę, nie wiedząc co ma właściwie odpowiedzieć. Nie miał w planach ponownie kogokolwiek zdradzać, ale obawiał się, że nie uwierzyliby w szczerość jego słów w obecnej sytuacji.

– Ja dopilnuję tego, żeby tak się nie stało.

– Lucas... – Melissa spojrzała na młodego Sorena z politowaniem. – Powinieneś być teraz z siostrą i resztą.

– Dadzą sobie radę, a poza tym jestem w stałym kontakcie z nimi. ­– Palcem prawej dłoni wskazał na czarną słuchawkę w uchu i uśmiechnął się delikatnie.

– Jeśli coś się stanie Allie, nie wybaczymy ci tego Lucas. ­– Blake podszedł do syna i skrzyżował z nim spojrzenia. Lucas jedynie uśmiechnął się krzywo i włożył dłonie do kieszeni bluzy, znajdującej się na wysokości brzucha.

– Ty lepiej się nie wtrącaj... Tato. – Ostatnie słowo wymówił wręcz z pogardą. – Kiedy was potrzebowała, zniknęliście. Wiem, co wami kierowało, ale nie liczcie, że tak szybko ponownie zdobędziecie jej czy moje zaufanie. – Ostatnie słowa wymówił nieco ciszej. ­– Pójdę z nimi. – Ruchem głowy wskazał na Willa, Zacha oraz Mike'a. – Załatwimy to najszybciej, jak będziemy potrafić. Ja również znam rozkład korytarzy Carmest... W końcu Zach dość dokładnie mnie oprowadził, gdy jeszcze należałem do ludzi Dominika, czy po prostu byłem jego więźniem. – Uśmiechnął się w kierunku starego kolegi. Zach jedynie przełknął głośno ślinę, mając wrażenie, że cały świat tego dnia obrócił się przeciwko niemu.

– Chwila, od początku wiedziałeś kto jest szpiegiem Dominka? – Mike zmarszczył brwi. – Dlaczego nic nie mówiłeś od razu po tym, jak do nas przybyłeś?!

– Stwierdziłem, że zostawię wam te zagadkę, a ja nie będę mieszał się w sprawy Tropicieli, a poza tym i tak uznawaliście mnie za zdrajcę – wzruszył obojętnie ramionami. – Chyba nawet już to ci mówiłem Mike. – Potarł podbródek, jakby się nad tym zastanawiał, ale po chwili machnął ręką. – Dobra, mamy tu Julie do uratowania – mówiąc to, przeciągnął się niczym kot. – Pogadamy o tym wszystkim, gdy już będziemy siedzieli w świetlicy Anloss przed durnym serialem i z kubkiem herbaty w ręce – westchnął i podszedł do przyjaciół, po czym spojrzał na Christiana. – Ja ich przeniosę. Pan niech przypilnuje moich rodziców i Melissy. Mam już serdecznie dość tego całego gówna... ­– mruknął pod nosem, a po chwili chwytając przyjaciół za ramiona, zamknął oczy i skupił w sobie niemal całą moc.

Nigdy nie teleportował tylu osób w tym samym czasie. Nie czuł bólu, wywołanego użyciem nadmiaru mocy – tylko ze względu na swoją chorobę – ale wiedział, że jego moc w tej chwili wręcz chciała rozerwać go od środka. Po prostu po jakimś czasie otworzył oczy, a wtedy już znajdowali się na klatce schodowej, prowadzącej na niższe piętra Carmest.

Mike w międzyczasie utworzył z magii niewielką kulę światła, przypominającą te, które często tworzył Sebastian. Jednak była o wiele mniejsza i posiadła bledsze światło.

– Krwawisz. – Zauważył Mike, spoglądając na Lucasa zaniepokojony. Soren jedynie uniósł dłoń i starł strużkę krwi, sączącą się z jego nosa.

– To nic... ­– Skierował swoje spojrzenie, na czerwone ślady na dłoni.

– Dotarłeś już do granicy swojej mocy, prawda? – Will wyjął jednorazową chusteczkę z kieszeni kurtki i wcisnął ją w dłoń starszego.

– Nie wiem – mruknął jedynie w odpowiedzi, wycierając dłoń i jednocześnie schodząc po schodach w dół.

Zach niemal od razu zrównał się z Sorenem, bacznie obserwując otoczenie. Wokół panowała cisza, pomijając ciche stąpanie butów po kamiennej nawierzchni schodów. Zach sunął dłonią po zimnej ścianie, przypominając sobie, jak jeszcze rok temu prowadził tymi schodami więźniów swojego ojca na przesłuchania czy po prostu po to, aby ich uwięzić. Skrzywił się na to wspomnienie. W głębi serca miał nadzieję, że już nigdy nie zawita w progu drzwi Carmest – miejsca, gdzie spędził niemal całe swe dzieciństwo. Nie chciał wracać do tych czasów, chciał wymazać wszystkie wspomnienia, ale ilekroć skanował znajome zakątki wzrokiem, wszystko uderzało w niego niczym grom z nieba. W pewnym momencie zacisnął powieki, chcąc odciąć się od napływających wspomnień, ale w tej samej chwili poczuł jak na kogoś wpada. Oszołomiony spojrzał na Lucasa, który stał i wpatrywał się w pustą przestrzeń przed sobą. Chwilę później dołączył do niego Mike i Will.

Znajdowali się już na jednym z najniższych pięter, a w zasadzie wręcz po środku długiego, pustego i słabo oświetlonego korytarza. Pomieszczenie było całkowicie puste, a słabe światło lamp odbijało się od idealnie gładkich oznakowanych drzwi, za którymi kryły się rozmaite pomieszczenia, czy po prostu kolejne schody na niższe piętra. Lucas pamiętał, gdy w jednym z tych pokoi sam przesiadywał słysząc dźwięki łamiących się jego własnych kości, gdy ludzie Dominika starali się wydobyć z niego jakiekolwiek informacje, tuż przed jego ucieczką z tego miejsca.

– Coś mi tu nie pasuje... Gdzie strażnicy? – spytał sam siebie Lucas. W tym samym czasie Will nacisnął na słuchawkę.

– Ethan, jest ktoś w okolicy? – spytał, stając bliżej przyjaciół i rozglądając się dokoła.

Póki co, czysto – odparł, po czym można było usłyszeć, jak coś przeżuwa.

– Nie mów, że urządziłeś sobie kolacje...

Zluzuj, jem tylko kabanosy, nudzi mi się, okej? ­­– odparł, a Will jedynie wywrócił oczami.

– Przynajmniej bacznie wszystko obserwuj ­– dodał jedynie, przerywając połączenie. – Ethan mówi, że jest czysto. Kamery nic nie wykazują.

– To nie jest normalne... ­– Zach zacisnął pięści, po czym poczuł niesamowity ból. Nagle rozbłysło blade biało-niebieskie światło, a nastolatek padł na ziemię miotając się, jakby ktoś prze chwilą poraził go paralizatorem. Lucas momentalnie spojrzał na sufit oraz iskierki przemykające między lampami, a Mike zaś przykucnął przy Zachu, starając się mu pomóc w jakikolwiek sposób.

– Długo wam zajęło, dostanie się tutaj.

Głos wydał się przeraźliwie znajomy Lucasowi. Skierował swój wzrok na sam koniec korytarza. W tej chwili jedne z wielu zamkniętych drzwi właśnie stało otworem, a z nich stopniowo wyłaniali się podwładni Dominika. Kobiety i mężczyźni – każdy z nich wyposażony broń palną, wycelowaną w ich stronę. Naliczył ich siedmioro, ale najbardziej jego uwagę przykuł chłopak, stojący za nimi. Jego biała skórzana kurtka kontrastowała z ubiorem reszty ludzi, którzy go otaczali. Nawet z takiej odległości mógł dostrzec połyskujące w świetle iskierek – skaczących po ciele mężczyzny – srebrne kolczyki w uszach oraz jego chytry uśmieszek.

– Wiesz, jakoś żadnemu z nas, nie śpieszyło się, żeby znów zawitać w te brudne miejsce. – Odparł ledwo Zach, podnosząc się z ziemi przy pomocy Mike'a.

– Wracajcie do Anloss, albo w przeciwnym razie będziemy musieli was zabić – odparł chłopak, jednocześnie wraz ze swymi ludźmi stopniowo zmniejszając dystans między nimi. – Ciekawe, jak Dominik zareaguje na swojego syna zdrajcę, Zach.

– Nie będzie musiał w żaden sposób reagować, bo go nie dostanie w swoje łapska. – Lucas uniósł swoją dłoń przed siebie.

– Lucas! Co ty chcesz zrobić?! Teleportacja cię wyczerpała. – Mike chwycił przyjaciela za ramię, chcąc mu przerwać to, co właśnie chciał zrobić.

– Słuchaj przyjaciół Lucas, nie chcesz zachować resztki mocy na później? – zapytał, poprawiając rękaw białej kurtki.

Lucas zaklął cicho pod nosem i spuścił rękę. Wiedział, że będąc w takim stanie w jakim znajduje się obecnie nie wygra, a da jedynie przeciwnikom przewagę. Ale gdyby tak chociaż uruchomił alarm przeciwpożarowy i wywołał uruchomienie spryskiwaczy wbudowanych w sufit? Wtedy Will zyskałby możliwość skorzystania z własnej mocy, ale jednocześnie wszyscy dowiedzieliby się o ich obecnej pozycji.

– Kiedyś nie byłeś taki posłuszny – uśmiechnął się krzywo. – Rozstrzelać ich.

Na te słowa, wszyscy jego luzie unieśli broń i wycelowali z Zacha i resztę.

Will widząc rozbłysk wywołany wystrzeleniem pocisków zacisnął powieki, nie chcąc widzieć śmierci przyjaciół. Byli bezsilni. Mike starał się z całych sił utworzyć chociażby najcieńszą tarczę, która w jakimkolwiek stopniu uchroniłaby ich przed pociskami, ale za każdym razem niewielkie pioruny wystrzeliwane z lamp, zmieniały ją w pył.

Nagłe krzyki jednak sprawiły, że Will otworzył oczy. Pobladł momentalnie, gdy zobaczył pocisk dosłownie kilka milimetrów przed jego okiem. Mogłoby się wydawać, że zawisł w powietrzu lub czas zatrzymał się w idealnej chwili.

– Chyba po moim trupie!

Nagle zza chłopakiem w białej kurtce rozbłysło niebieskawe światło. Nawet z takiej odległości Will mógł dostrzec panikę w oczach tych, którzy chwile wcześniej chcieli ich rozstrzelać z zimna krwią.

Strzały...

Krzyki...

Rozbłyski niebieskiego światła...

Cała czwórka nie mogła zrozumieć, co się działo do momentu, gdy na środku korytarza zobaczyli Liama wraz z Sebastianem. Liam ściskając pistolet w lewej dłoni i mierzył z niego w stronę chłopaka w białej kurtce, a Sebastian czynił to samo lecz używając swoich dłoni i niebieskich świateł skumulowanych na ich środku. Mogłoby się wydawać, że osoba przyparta do ściany kompletnie ignoruje leżących na ziemi nieprzytomnych towarzyszy czy nawet Sebastiana, przypominającego wściekłego tygrysa. Z delikatnym uśmiechem wpatrywał się w Liama, który w te chwili wyglądał jakby przed chwilą zobaczył ducha.

– Matt...

– Witaj braciszku – Matt uśmiechnął się delikatnie i odepchnął się od ściany, chwytając za lufę broni młodszego brata. – Dawno się nie widzieliśmy, Liam.  

Continue Reading

You'll Also Like

51.8K 3K 103
Inny tytuł; Baby Empress Dziecko z przepowiedni rodzi się, by zbawić świat. „Muszę się ożenić, żeby ratować ludzi...? Zawrę małżeństwo!" Cesarz jest...
4.6K 526 20
Powieść jest w trakcie tworzenia, publikowana jest na brudno. Kiedy napisze całość do końca, każdy rozdział będzie poprawiony i z pewnością poszerzon...
842K 59.4K 133
Tytuł: The Monster Duchess and Contract Princess Polski tytuł: Potworna Księżna i Kontraktowa Księżniczka Autor: Rialan Tłumaczenie z języka angiel...
42.4K 2.6K 178
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...