Codziennie anime || one-shoty

By AgusiaSzczygiel

156K 7.1K 3.9K

Ciągła zabawa, niekończący się humor, osobliwe dwuznaczności i skojarzenia oraz mnóstwo miłości i tragedii! O... More

> Spis treści <
| Levi Ackerman |
| Mikaela Hyakuya |
| Eren Jaeger |
| Nagito Komaeda |
> Special Quiz <
| Loki Laevatein |
| Sleepy Ash |
| Izuru Kamukura |
| Lawless |
| Shū Sakamaki |
| Nagito Komaeda |
| Shū Tsukiyama |
| Ferid Bathory |
| Xerxes Break |
| Guren Ichinose |
| Edward Elric |
> Christmas Special <
| Hades Aidoneus |
| Guren Ichinose |
| Snow Lily |
| Shū Tsukiyama |
| Ryōta Kise |
| Guren Ichinose |
| Tōru Oikawa |
| Gilbert Nightray |
| Byakuya Togami | Kyōko Kirigiri |
| Apollon Agana Belea | Yui Kusanagi |
| Ken Kaneki |
| Katsuki Bakugō |
| Awaya Mugi |
| Karma Akabane |
| Nanashima Nozomu |
| Charles Grey |
| Nagito Komaeda |
| William Macbeth |
| Shinomiya Hayato |
| Licht Jekylland Todoroki |
| Kiyotaka Ishimaru |
| Asahi Azumane |
| Kanato Sakamaki |
| Misono Alicein |
| Shōto Todoroki |
| Yuichiro Hyakuya |
| Sleepy Ash |
| Hanabusa Aido |
| Prompto Argentum |
| Nigihayami Kohaku Nushi | Chihiro |
| Izuku Midoriya |
| Osamu Dazai |
| Makoto Sunakawa |
| Fuyuhiko Kuzuryū | Peko Pekoyama |
| Jihyun Kim |
| Sleepy Ash |
| Kuranosuke Koibuchi |
| Victor Nikiforov |
| Satoru Asahina |
| Osamu Dazai |
| Kou Mukami |
| Ikki |
| Leon Kuwata |
| Noctis Lucis Caelum |
| Ryōta Mitarai |
| Keigo Takami |
| Yasuke Matsuda |
| Tomura Shigaraki |
| Rantarō Amami |
| Roy Mustang |
| Kiyotaka Ishimaru |
| Shōta Aizawa|
| Fuyuhiko Kuzuryū |
| Cloud Strife |
| Shūichi Saihara |
| Byakuya Togami |
| Leon Kuwata |
| Sakunosuke Oda |
| Yasuke Matsuda |
> Halloween Special <
| Ryōta Mitarai |
| Kakashi Hatake |
| Kiyotaka Ishimaru |
| Atsushi Nakajima |
| Shūichi Saihara |
| Mikaela Hyakuya |
| Rantarō Amami |
| Keigo Takami | Toya Todoroki |
| Leon Kuwata |
| Yuriychka Jirov |
| Mikhail Jirov |
| Nagito Komaeda |
| Tōru Oikawa |
| William James Moriarty |
| William James Moriarty |
| Bokuto Kōtarō |
| Daiki Aomine |
| Aether |
| Undertaker |
| Makoto Naegi |
| Kaeya Alberich |
| Zhongli |
> Zakończenie <

> Halloween Interactive Story <

500 44 38
By AgusiaSzczygiel


Paring: OC x Reader

Zamówienie: Nie

Gatunek: Horror, Romans (zależne od ścieżki)

Uwagi: Interaktywna historia; straszne rzeczy; czarny humor; sceny lekko erotyczne; wulgaryzmy [+18]

Uniwersum: Autorskie aka Agusiowe



Przyjemnego czytania!


31 października 2022 r.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 


Spojrzałaś na zaproszenie raz jeszcze. Uśmiech powoli ukształtował się na Twojej twarzy, jak gdyby czyjeś niewidzialne palce delikatnie podnosiły kąciki Twoich ust. Powiedzieć, że byłaś wielką fanką Halloween, to jak nie powiedzieć nic. Uwielbiałaś się bać, ale jak na ironię – rzadko co Cię przerażało. Pająki? Przecież mają takie słodkie nóżki. Ciemność? Nah, jasność jest o wiele gorsza. Duchy? Ponoć to ciekawi rozmówcy. Inne stwory i dziwy? Wyglądały interesująco, a nie strasznie. A przynajmniej Ty tak uważałaś.

Niemniej z wielkim entuzjazmem brałaś udział we wszystkim, co mogło chociażby odrobinę podnieść Twój poziom adrenaliny. A cóż mogło dostarczyć Ci więcej frajdy niż święto strachów? No właśnie.

Obejrzałaś się przelotnie w tylnym lusterku, upewniając się, że makijaż umarlaka wygląda przerażająco idealnie, a potem dając samej sobie błogosławieństwo do świetnej zabawy, wyszłaś z samochodu.

Niestety, Dom Tajemnic w rzeczywistości był po prostu domem Gabriela, więc odchodził już cały klimat strasznego i nieznanego miejsca, skoro dobrze ów miejsce znałaś. (Chociaż gdyby rodzice Gabriela nie wyjechali do jego babci, zapewne uczyniliby ten wieczór szczególnie przerażający. Tyle że nie w pozytywnym znaczeniu, jeśli wiesz, co mam na myśli).

Weszłaś do środka jak do siebie, już na progu przywitana głośną, mrożącą krew w żyłach muzyką pełną instrumentów smyczkowych, pianina, dzwoneczków, bębnów i wysokich chórów, które brzmiały jak zawodzenia umarłych.

Idealnie, pomyślałaś i obejrzałaś każdy kąt korytarza, a później również i salonu, przyglądając się sztucznym pajęczynom, nietoperzom i szczerzącym się w bezzębnym uśmiechu dyniom. Można też było dostrzec kilka przyzwoitych kostiumów, ale jednak zdecydowana większość balansowała na granicy kiczu. Kilka dziewczyn przebrało się za kobiety koty, inne za króliczki playboya, żeby móc się pochwalić swoimi zgrabnymi ciałami. Przynajmniej kilku chłopaków ubrało strój wilkołaka, a przynajmniej trzech miało na sobie hawajskie koszule i okulary przeciwsłoneczne, jakby to już stanowiło kostium halloweenowy. Gabriel, którego dostrzegłaś wśród grupki przyjaciół na drugim końcu pokoju, założył spodnie dresowe i marynarkę od smokingu, ale nie miałaś najmniejszego pojęcia, do kogo albo czego się w ten sposób odnosił.

[UWAGA! Przed Tobą pierwszy wybór. Od teraz wybory będą się regularnie pojawiać, pamiętaj jednak, że jedne mają większe znaczenie, inne mniejsze, ale każde kształtują Twoją historię i osobowość. Miłej zabawy!]

A. [Podejdź do Gabriela] [Przechodzisz do punktu 1.]

B. [Pójdź się czegoś napić] [Przechodzisz do punktu 2.]



Punkt 1.
Przepychając się przez tłum ciał w różnym stanie rozkładu, podeszłaś do Gabriela, żeby się z nim przywitać. Wyprostowałaś się dumnie i przyjrzałaś się każdej z otaczających go osób; Bradowi – najlepszemu przyjacielowi Gabriela, a Twojemu sąsiadowi; Jessy – dziewczynie Brada; Olivii – przyjaciółce Jessy.

Kółko wzajemnej adoracji, skwitowałaś w myślach, widząc, jak ze sobą rozmawiają i śmieją się, jak gdyby nikogo więcej na świecie nie było.

– Siema – rzuciłaś do całej grupy, lecz zwrócona byłaś głównie do Gabriela. – Za kogo się przebrałeś?

Twarz Gabriela rozpogodziła się jeszcze bardziej, kiedy na Ciebie spojrzał. Jego zielone oczy wydawały się na chwilę cieplejsze, ale równie dobrze mogła to być gra światła i cieni.

– Musisz zgadnąć.

Zmarszczyłaś czoło i przyjrzałaś się dokładniej jego strojowi.

– Jesteś nauczycielem na zdalnych?

Bingo. Gabriel musiał Cię pochwalić.

– Bardzo dobrze – powiedział z uśmiechem.

– Daj spokój, to nie było takie trudne – odparła Jessy, przewracając oczami. Opierała się na klacie Brada z taką nonszalancją, jak gdyby był ścianą, a nie żywym człowiekiem. Światło odbijające się od jej lateksowego kostiumu trochę kuło Cię w oczy.

– Jakoś nikt z Was tego nie zgadł – przypomniał jej Gabriel, po czym raz jeszcze skupił się na Tobie. – Tak w ogóle, to świetnie, że przyszłaś, [Imię].

– Chyba po to dałeś mi zaproszenie, żeby upewnić się, że przyjdę, nie? – Z uśmiechem szturchnęłaś go w bok.

Gabriel na moment spuścił wzrok, masując dłonią kark.

– No tak... Ale wciąż mogłaś zignorować to zaproszenie.

– Tak jak ty zignorowałeś moje wiadomości z ostatnich dwóch miesięcy?

Powietrze dookoła Was stężało, gdy rzuciłaś tę werbalną bombę. Nie miałaś na celu psuć nikomu humoru, ale ukrywanie prawdy czy chowanie do kąta swoich uczuć nie leżało w Twojej naturze, dlatego bez ostrzeżenia przypomniałaś Gabrielowi jak Cię uraczył klasycznym ghostingiem*.

Drama time! – rzuciła z uśmiechem Jessy.

– Odpuść, Jessy. – Brad objął ją w talii i nakierował w drugą stronę, dając znać, aby razem odeszli. Mina Jessy jasno wskazywała, że nie miała na to ochoty, mimo to ustąpiła.

Olivia, która dotychczas stała cicho, najpierw spojrzała wzrokiem porzuconego szczeniaczka za Bradem i Jessy, a potem zerknęła na Ciebie i Gabriela. Nie zastanawiając się długo, z nieco opuszczoną głową odeszła w stronę stołu z napojami i przekąskami.

– Przepraszam, że tak wyszło – powiedział Gabriel i zmierzwił i tak już mocno potargane czarne włosy. – To najprawdopodobniej najgorsza wymówka na świecie, ale...tak jakoś wyszło.

– Tak jakoś wyszło – powtórzyłaś, aby zasmakować znaczenia tych słów. – No tak, takie jest życie, nie?

– Bardzo jesteś zła?

– Czy to ma jakieś znaczenie? Przez dwa miesięczne nie martwiłeś się o to.

– Czyli jesteś... – mruknął Gabriel pod nosem. – Jak mogę ci to wynagrodzić?

– A czemu miałbyś? – zapytałaś z ostentacyjnym zdumieniem. – Przyszłam się tylko przywitać z gospodarzem imprezy. No bo wiesz, tak wypada. Chyba nie pomyślałeś, że podeszłam do ciebie jak do przyjaciela?

Gabrielowi jeszcze bardziej zrzedła mina.

– Okej, zasłużyłem sobie. Ale ty też sobie nie myśl, że za sobą nie tęskniłem, że nie chciałem ani razu napisać. Może to głupio brzmi, ale kiedy zdałem sobie sprawę, że nie znalazłem przez cały miesiąc, czasu, żeby Ci odpisać, to potem bałem się to zrobić. Jednak naprawdę zależy mi na naszej przyjaźni i na tych wszystkich wspomnieniach, które dzielimy razem od dziecka. Czy serio nie mogę zrobić czegoś, żebyś mi wybaczyła?

A. To zależy. [Przechodzisz do punktu 3.]

B. Nie, nie możesz. [Przechodzisz do punktu 4.]


Punkt 2.
Wyprostowałaś się dumnie i podeszłaś do stolika z przekąskami, aby się czegoś napić. Najlepiej czegoś mocniejszego, bo widok paczki przyjaciół Gabriela składającej się z mięśniaka Brada, jego wypudrowanej dziewczyny Jessy i jej najlepszej przyjaciółki Olivii.

Zasępiłaś się na moment. Kiedyś byli to też Twoi przyjaciele, ale zostawmy może te dzieje, żeby jeszcze bardziej nie psuć Ci humoru. W końcu przyszłaś na tę imprezę, żeby się dobrze bawić, a nie dołować, prawda?

Wzięłaś do ręki plastikowy kubeczek, do którego nalałaś sobie piwa i to porcję taką od serca, bo przecież Ci się należało, i pociągnęłaś z niego spory łyk. Smak nie był zbyt dobry, ale wiedziałaś, że za którąś kolejką przestanie to mieć jakiekolwiek znaczenie.

W każdym razie byłaś tak zajęta swoim magicznym napojem, że nawet nie zauważyłaś, kiedy Gabriel stanął obok Ciebie.

– Cześć, [Imię]!

Zerknęłaś na niego przelotnie, po czym – walcząc z samą sobą – odwróciłaś się do niego z miłym uśmiechem na twarzy.

– Siema – odpowiedziałaś. – Za kogo się przebrałeś?

Twarz Gabriela rozpogodziła się jeszcze bardziej, kiedy na niego spojrzałaś. Jego zielone oczy wydawały się na chwilę cieplejsze, ale równie dobrze mogła to być gra światła i cieni.

– Musisz zgadnąć.

Zmarszczyłaś czoło i przyjrzałaś się dokładniej jego strojowi.

– Jesteś nauczycielem na zdalnych?

Bingo. Gabriel musiał Cię pochwalić.

– Bardzo dobrze – powiedział z uśmiechem. – Tak w ogóle, to świetnie, że przyszłaś, [Imię].

– Chyba po to dałeś mi zaproszenie, żeby upewnić się, że przyjdę, nie? – Z uśmiechem szturchnęłaś go w bok.

Gabriel na moment spuścił wzrok, masując dłonią kark.

– No tak... Ale wciąż mogłaś zignorować to zaproszenie.

– Tak jak ty zignorowałeś moje wiadomości z ostatnich dwóch miesięcy?

Powietrze dookoła Was stężało, gdy rzuciłaś tę werbalną bombę. Nie miałaś na celu psuć nikomu humoru, ale ukrywanie prawdy czy chowanie do kąta swoich uczuć nie leżało w Twojej naturze, dlatego bez ostrzeżenia przypomniałaś Gabrielowi jak Cię uraczył klasycznym ghostingiem*.

– Przepraszam, że tak wyszło – powiedział Gabriel i zmierzwił i tak już mocno potargane czarne włosy. – To najprawdopodobniej najgorsza wymówka na świecie, ale...tak jakoś wyszło.

– Tak jakoś wyszło – powtórzyłaś, aby zasmakować znaczenia tych słów. – No tak, takie jest życie, nie?

– Bardzo jesteś zła?

– Czy to ma jakieś znaczenie? Przez dwa miesięczne nie martwiłeś się o to.

– Czyli jesteś... – mruknął Gabriel pod nosem. – Jak mogę ci to wynagrodzić?

– A czemu miałbyś? – zapytałaś z ostentacyjnym zdumieniem. – Nie przyszłam na tę imprezę, bo czegoś od ciebie oczekiwałam. Rozmawiam teraz z tobą, bo jesteś gospodarzem tej imprezy i nie wypada mi cię ignorować. Chyba nie pomyślałeś, że nadal traktuję cię jak przyjaciela?

Gabrielowi jeszcze bardziej zrzedła mina.

– Okej, zasłużyłem sobie. Ale ty też sobie nie myśl, że za sobą nie tęskniłem, że nie chciałem ani razu napisać. Może to głupio brzmi, ale kiedy zdałem sobie sprawę, że nie znalazłem przez cały miesiąc, czasu, żeby Ci odpisać, to potem bałem się to zrobić. Jednak naprawdę zależy mi na naszej przyjaźni i na tych wszystkich wspomnieniach, które dzielimy razem od dziecka. Czy serio nie mogę zrobić czegoś, żebyś mi wybaczyła?

A. To zależy. [Przechodzisz do punktu 3.]

B. Nie, nie możesz. [Przechodzisz do punktu 4.]



Punkt 3.
– To zależy – odpowiedziałaś.

Gabriel przechylił z zainteresowaniem głowę.

– Od czego?

– Po pierwsze musisz mi obiecać, że nigdy więcej mnie nie zghostingujesz. Po drugiej, że pomożesz mi z [najmniej lubiany przedmiot].

– Ha, załatwione!

– Obiecujesz?

– Obiecuję.

Podaliście sobie ręce na znak zawarcia układu ze szczególną korzyścią dla Ciebie, uśmiechając się szczerze do siebie.

Reszta wieczoru minęła Ci na tym, co potwory lubią najbardziej – na tańczeniu. (Nie wierzysz mi? Obczaj Thriller Michaela Jacksona i sama się przekonaj!). Halloweenowa playlista z najlepszymi klasykami sprawiła, że mało kto korzystał z legendarnej opcji podpierania ściany. Spooky Scary SkeletonsSomebody's Watching MeGhostbusters to tylko kilka przykładów piosenek, do których całe towarzystwo się kiwało, gibało i huśtało. Sporą rolę w dobrych nastrojach imprezowiczów odegrał również alkohol lejący się litrami i dym, który niekoniecznie był sztucznym efektem specjalnym (jeśli wiesz, o czym mówię).

W skrócie, zabawa była przednia do tego stopnia, że nikt tego wieczora nie wrócił do swojego domu. Przyjaciele Gabriela mogli wziąć na wynajem sypialnie jego rodziców i pokój gościnny. Reszta musiała zadowolić się sofą, taboretami lub po prostu podłogą. Tobie natomiast przyszło do głowy, żeby przenocować w aucie.

– Dokąd idziesz? – zapytał Gabriel, kiedy wychodząc z kuchni, zauważył, jak zmierzasz w stronę drzwi wejściowych. – Chyba nie zamierzasz w takim stanie pojechać do domu?

– Nie jestem zainteresowana staniem się prawdziwym trupem. – Parsknęłaś. – Prześpię się po prostu w aucie, a kiedy wytrzeźwieję, wtedy pojadę do domu, panie ciekawski.

– Daj spokój, po co masz się tam gnieździć? Możesz spać w moim pokoju.

Spojrzałaś na Gabriela nieco trzeźwiejszym wzrokiem, ale widok jego niewinnego uśmiechu dał Ci wystarczającą pewność co do szczerości jego intencji. Niemniej nie byłabyś sobą, gdybyś go trochę nie podpuściła.

– Z tobą w jednym łóżku? – zapytałaś, podnosząc sugestywnie brew.

– Nie! Oczywiście, że nie! I nie patrz tak na mnie, ta propozycja nie ma żadnego podtekstu. Zapomniałaś już, ile razy nocowaliśmy u siebie nawzajem?

– Byliśmy wtedy dziećmi.

– No tak, ale... – Na policzkach Gabriela wykwitły dwie szkarłatne plamy. – Naprawdę nie miałem nic zboczonego na myśli. Nie chcę tylko, żebyś gnieździła się w aucie jak jakiś włóczykij, kiedy możesz spać w łóżku. A ja, żeby nie było, skorzystam ze śpiwora.

Krótki chichot wyrwał się z Twoich ust. Zawstydzenie Twojego przyjaciela z dzieciństwa przypomniało Ci te beztroskie, wspaniałe czasy, kiedy przekonywałaś go do robienia z Tobą najróżniejszych głupstw, a potem przypominania mu o nich, aby odtworzyć jego pełne zakłopotania reakcje.

Naprawdę tęskniłam za nim przez te dwa miesiące, pomyślałaś i zdecydowałaś, że...

A. [Śpij w pokoju Gabriela] [Przechodzisz do punktu 7.]

B. [Śpij w swoim samochodzie] [Przechodzisz do punktu 8.]


Punkt 4.
– Sorry, Gab, ale nic nie możesz zrobić – odpowiedziałaś.

– Naprawdę?

– Naprawdę.

Gabriel wyglądał na szczerze zranionego, ale pozostałaś nieugięta i nic sobie nie zrobiłaś z jego smutnej miny. Niemniej postanowiłaś zachowywać się z klasą do samego końca, dlatego z uśmiechem życzyłaś mu miłej zabawy, zanim zostawiłaś go samego pod ścianą.

Reszta wieczoru minęła Ci na tym, co potwory lubią najbardziej – na tańczeniu. (Nie wierzysz mi? Obczaj Thriller Michaela Jacksona i sama się przekonaj!). Halloweenowa playlista z najlepszymi klasykami sprawiła, że mało kto korzystał z legendarnej opcji podpierania ściany. Spooky Scary Skeletons, Somebody's Watching Me, Ghostbusters to tylko kilka przykładów piosenek, do których całe towarzystwo się kiwało, gibało i huśtało. Sporą rolę w dobrych nastrojach imprezowiczów odegrał również alkohol lejący się litrami i dym, który niekoniecznie był sztucznym efektem specjalnym (jeśli wiesz, o czym mówię).

W skrócie, zabawa była przednia do tego stopnia, że nikt tego wieczora nie wrócił do swojego domu. Przyjaciele Gabriela mogli wziąć na wynajem sypialnie jego rodziców i pokój gościnny. Reszta musiała zadowolić się sofą, taboretami lub po prostu podłogą. Tobie natomiast przyszło do głowy, żeby przenocować w aucie.

Zadrżałaś, gdy wyszłaś na zewnątrz. Powietrze było tak zimne, że aż szczypało skórę. Szybko więc pobiegłaś do swojego auta i trzęsącymi się dłońmi otworzyłaś drzwi. Przygotowana na takie ewentualności trzymałaś na tylnych siedzeniach koc, który w tej chwili okazał się nieodzowny.

Po kilku minutach byłaś już wygodnie ulokowana na tylnym siedzeniu, przykryta szczelnie kocem od palców u stóp aż po szyję. Po upewnieniu się, że zamknęłaś wszystkie drzwi, pozwoliłaś sobie udać się do krainy snów, mimo że w tej na początku nieźle się kręciło.

Wtem coś uderzyło w szybę Twojego samochodu. Był to tak mocne uderzenie, że naraz się obudziłaś. Jednak zaraz po jednym huku rozbrzmiały kolejne. Kolejne. I kolejne. W pierwszym momencie pomyślałaś, że znowu jakiś bezdomny próbuje wyłudzić od Ciebie pieniądze na bułkę kajzerkę i w oparach senno-alkoholowych uznałaś, że musiałaś przyciągnąć uwagę całego tłumu bezdomnych.

Przetarłaś oczy, a potem zamrugałaś nimi jak Bella ze Zmierzchu na widok Edwarda, licząc, że wyostrzy Ci to wzrok. O dziwo, udało Ci się, choć wolałabyś chyba nie widzieć tego, co Ci się ukazało.

Za szybą Twojego auta stało kilkunastu bezdomnych, których twarze aż zgniły ze zniecierpliwienia. A nie, chwila. To nie byli bezdomni. Te mlecznobiałe oczy, rozwarte szeroko usta i blada skóra wyglądały zupełnie jak u...zombie.

Przetarłaś oczy raz jeszcze, sądząc, że to sen mocno inspirowany halloweenowym klimacikiem z zeszłej nocy, ale nieważne, jak wiele razy przecierałaś powieki, zombie nie znikały. Co gorsze, były WSZĘDZIE! Otoczyły Twoje auto z każdej strony, uniemożliwiając Ci ucieczkę.

A co jeszcze gorsze, wyglądało na to, że nie odejdą, dopóki Cię nie dopadną.

Wkrótce szyby Twojego auta zaczęły zdobić pajęcze sieci, które powiększały się wraz z kolejnymi uderzeniami tych krwiożerczych istot, skrupulatnie powtarzających ten sam ruch.

Łup. Łup. Łup.

Senna kołderka zsunęła się z Twojego mózgu całkowicie. Właściwie to została zerwana przez adrenalinę, która stała nad Tobą i ponaglała do działania.

Tylko co mogłaś w takiej sytuacji zrobić? Nie zdołałabyś otworzyć drzwi ani tym bardziej przedrzeć się przez te istoty bez żadnej broni. Gdyby tylko ktoś odwrócił ich uwagę, chociażby na chwilę...

ŁUP!

Prawa szyba pękła. Do wnętrza auta wdarło się kilka wykrzywionych niby szpony palców, które za wszelką cenę próbowały Cię pochwycić. Z Twojego gardła wydobył się krzyk, kiedy tyłem przesunęłaś się na drugi koniec samochodu.

Ale ta szyba również zaraz pękła i zaraz cuchnące zgnilizną ręce pochwyciły Cię w mało romantycznym uścisku, wywlekając na zewnątrz. Zanim zdążyłaś cokolwiek zrobić, kilkanaście par zębów wgryzło się bezlitośnie w Twoje ciało. Rozwarłaś usta do kolejnego krzyku, lecz żaden nie wydostał się z Twojego gardła, gdyż zombie z głośnym powarkiwaniem rozdzierało je na kawałki.


UMARŁAŚ
[Zakończenie Smacznego]



Punkt 7.
– W porządku. Chętnie skorzystam z twojego łóżka. Gorzej, jak zechce mi się rzygać... – odpowiedziałaś pół żartem, pół serio.

– Spokojnie, jestem na to przygotowany. – Gabriel pomachał triumfalnie zieloną miską.

Pokiwałaś z uznaniem głową. W tej chwili nie mogłaś zaprzeczyć: Gabriel Brande był jednym z nielicznych, którzy rozumieli Twój tok myślenia. Wiedział, kiedy żartowałaś, a kiedy mówiłaś coś poważnie. Był też bystry i inteligentny. Patrzył na świat inaczej niż wszyscy, co od zawsze trochę Cię kręciło. Może nawet bardziej niż trochę, ale nie przyznałabyś tego na głos.

Pokój Gabriela nie wyglądał tak źle, jak się spodziewałaś i aż zaczęłaś podejrzewać, czy nie ogarnął go trochę wcześniej, gdy tylko zobaczył, że jednak przyszłaś na jego imprezę Halloweenową. A może nieco wyolbrzymiałaś fakty? Możliwe, choć miałaś prawa do podejrzeń, ponieważ Gabriel był zawsze ogromnym bałaganiarzem. Jego ciuchy przeważnie walały się po całym pomieszczeniu, podczas gdy obecnie znajdowały się na jednej stercie w kącie.

– Widzisz? Nie jest tak strasznie – rzucił z uśmiechem i wskazał Ci w miarę równo pościelone łóżko.

Był z siebie tak dumny, że zanim zdałaś sobie sprawę z tego, co robisz, uszczypnęłaś go w blady policzek.

– Aww, poprosiłeś mamę, żeby ci ogarnęła pokój przed wyjazdem?

– Ktoś tu chyba zapomniał, jaka pani Brande jest nieczuła na takie prośby...

– Jak zaprosisz mnie na kolację, na której Miranda przygotuje swoją cudowną lazanię, to sobie na pewno przypomnę.

– Uważaj, czego sobie życzysz, bo może się to stać wcześniej, niż byś chciała.

Poczułaś, jak ciepło wstępuje na Twoje policzki po tym, jak Gabriel do Ciebie mrugnął. Kilka dobrych sekund stałaś blisko drzwi, nieco nieobecnym wzrokiem wodząc za swoim przyjacielem, który jak gdyby nigdy nic rozkładał sobie na podłodze śpiwór wyciągnięty z szafy.

– Co jest? Nie chce ci się spać? – zapytał, wyraźnie zaniepokojony Twoim nagłym milczeniem.

Postanowiłaś odpowiedzieć:

A. Daj spokój z tym śpiworem. Możemy przecież spać razem. [Przechodzisz do punktu 9.]

B. Gdzie masz miskę? Chyba będę rzygać... [Przechodzisz do punktu 10.]


Punkt 8.
Zadrżałaś, gdy tylko wyszłaś na zewnątrz. Powietrze było tak zimne, że aż szczypało skórę. Szybko więc pobiegłaś do swojego auta i trzęsącymi się dłońmi otworzyłaś drzwi. Przygotowana na sporadyczne drzemki w samochodzie, profilaktycznie trzymałaś na tylnych siedzeniach koc, który w owej chwili okazał się nieodzowny.

Po kilku minutach byłaś już wygodnie ulokowana na tylnym siedzeniu, przykryta szczelnie kocem od palców u stóp aż po szyję. Po upewnieniu się, że zamknęłaś wszystkie drzwi, pozwoliłaś sobie udać się do krainy snów, mimo że w tej na początku nieźle się kręciło.

Nagle coś uderzyło w szybę Twojego samochodu. Był to tak mocne uderzenie, że naraz się obudziłaś. Jednak zaraz po jednym huku rozbrzmiały kolejne. Kolejne. I kolejne. W pierwszym momencie pomyślałaś, że znowu jakiś bezdomny próbuje wyłudzić od Ciebie pieniądze na bułkę kajzerkę i w oparach senno-alkoholowych uznałaś, że musiałaś przyciągnąć uwagę całego tłumu bezdomnych.

Przetarłaś oczy, a potem zamrugałaś nimi jak Bella ze Zmierzchu na widok Edwarda, licząc, że wyostrzy Ci to wzrok. O dziwo, udało Ci się, choć wolałabyś chyba nie widzieć tego, co Ci się ukazało.

Za szybą Twojego auta stało kilkunastu bezdomnych, których twarze aż zgniły ze zniecierpliwienia. A nie, chwila. To nie byli bezdomni. Te mlecznobiałe oczy, rozwarte szeroko usta i blada skóra wyglądały zupełnie jak u...zombie.

Przetarłaś oczy raz jeszcze, sądząc, że to sen mocno inspirowany halloweenowym klimacikiem z zeszłej nocy, ale nieważne, jak wiele razy przecierałaś powieki, zombie nie znikały. Co gorsze, były WSZĘDZIE! Otoczyły Twoje auto z każdej strony, uniemożliwiając Ci ucieczkę.

A co jeszcze gorsze, wyglądało na to, że nie odejdą, dopóki Cię nie dopadną.

Szyby zaczynały zdobić pajęcze sieci, które powiększały się wraz z kolejnymi uderzeniami tych krwiożerczych istot, skrupulatnie powtarzających ten sam ruch.

Łup. Łup. Łup.

Senna kołderka zsunęła się z Twojego mózgu już całkowicie. Właściwie to została zerwana przez adrenalinę, która stała nad Tobą i ponaglała do działania.

Tylko co mogłaś w takiej sytuacji zrobić? Nie zdołałabyś otworzyć drzwi ani tym bardziej przedrzeć się przez te istoty bez żadnej broni. Gdyby tylko ktoś odwrócił ich uwagę, chociażby na chwilę...

Po okolicy rozniósł się krzyk. Krzyk tak rozpaczliwy, paniczny i wwiercający się w bębenki, że wszystkie zombie jak jeden mąż zwróciły swe zakute łby w stronę domu Gabriela, gdzie na ganek wypadła Olivia, którą ścigały dwa inne stwory. Dziewczyna była tak skupiona na czyhających na nią łowcach, że kompletnie nie zwróciła uwagi na bestie znajdujące się przed nią.

Zadrżałaś, gdy jeden z zombiaków wgryzł się w jej twarz, a drugi w ramię. Chociaż chciałaś odwrócić wzrok, nie mogłaś tego zrobić, jak gdyby przerażający spektakl na ganku Cię zahipnotyzował. Patrzyłaś więc z rosnącą trwogą na rozdzieraną na kawałki dziewczynę, dopóki głos rozsądku nie wydarł się i nie kazał Ci odjechać stamtąd w tę pędy.

Drżącą dłonią przekręciłaś kluczyk w stacyjce, bez problemów uruchamiając małe, srebrne audi. Złudzenie.

Silnik odpalił się i zgasł.

Uderzyłaś w kierownicę i spróbowałaś raz jeszcze, kładąc nogę na sprzęgle. Po chwili silnik z rykiem obudził się do życia.

W kącikach Twoich oczu pojawiły się łzy ulgi. Wzięłaś głęboki wdech i ruszyłaś z piskiem opon. Nie miałaś pojęcia, dokąd jedziesz, ale w tamtej chwili się to dla Ciebie nie liczyło. Jedyne, o czym myślałaś, to żebym znaleźć się jak najdalej od tych krwiożerczych stworów.


PRZETRWAŁAŚ
[Zakończenie Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta]



Punkt 9.
– Daj spokój z tym śpiworem. Możemy przecież spać razem.

– Żebyś mnie po godzinie skopała z łóżka? Dzięki, ale nie.

– Tylko raz to zrobiłam! Śniło mi się, że zombie próbują mnie zjeść!

– Nadal pass.

Przewróciłaś ostentacyjnie oczami. Gabriel na pewno wiedział, że mówiłaś poważnie, więc czemu udawał, że było inaczej? Nie rozumiałaś jego zachowania.

– Okej, jeśli nie chcesz, to nie. Ale wtedy to ja zajmuję śpiwór – oznajmiłaś stanowczo i usiadłaś obok Gabriela na podłodze.

Tak jak się spodziewałaś, Gabriel od razu zaprotestował.

– Nie mogę pozwolić gościowi spać na podłodze.

– Co najmniej połowa gości śpi na podłodze w twoim salonie.

– To nie to samo. Nie mogę  t o b i e  pozwolić spać na podłodze.

– Bo?

Tym razem, gdy Wasze oczy się spotkały, Gabriel nie odwrócił wzroku. Twoje spojrzenie złagodniało, kiedy się uśmiechnął. I gdy już wiedziałaś, co może się przydarzyć, pozwoliłaś, żeby się to stało.

Gabriel jedną rękę oparł się na podłodze, drugą ujął Twój policzek i pochylił się do pocałunku, który ochoczo przyjęłaś. Zaraz wplotłaś palce w jego włosy, aby nie zostawić pomiędzy Wami żadnej wolnej przestrzeni. Czułaś, jak jego gładka twarz ociera się o Twój podbródek, a zapach wody po goleniu, alkoholu i papierosów miesza się z zapachem z Twojego dzieciństwa.

Podobno mięśnie mają pamięć. Jeśli już raz nauczyło się, jak jeździć na rowerze, można na jakiś czas – krótszy lub dłuższy – przestać to robić. Ale później wystarczy tylko wskoczyć znowu na rower, a mięśnie będą pamiętać, co należy zrobić. Od razu wracają do ruchu, którego się je nauczyło.

Serce też jest mięśniem. A Ty swoje od dziecka ćwiczyłaś, żeby kochało tę jedną konkretną osobę, w czym upewniałaś się z każdym kolejnym ruchem Waszych ust.

– Czy na pewno tego chcesz? – zapytał Gabriel, kiedy się od siebie odsunęliście.

To było dość zabawne, naprawdę. Zachowywał się tak beztrosko w stosunku do innych ludzi. Dominował na uczelni dzięki swej charyzmie, poczuciu humoru i, oczywiście, dobremu wyglądowi. Do diaska, mógłby sprowadzać do swojego pokoju dziewczyny takie jak Jessy, które z nawiązką zrealizowałyby każdą męską fantazję.

Ale wobec Ciebie Gabriel zawsze był taką trochę miękką kluchą, podczas gdy inne dziewczyny traktował z szacunkiem, ale i wyraźnym dystansem.

– [Imię]? – Z zamyślenia wyrwał Cię jego kojący głos, niewiele głośniejszy od szeptu.

Uśmiechnęłaś się, przenosząc dłoń z jego włosów na zarumieniony policzek, który zaczęłaś delikatnie pieścić. Gabriel zamknął oczy i oparł się o Twoją rękę.

Kontynuowałaś więc pieszczotę, dopóki po kilku sekundach Gabriel nie podniósł powiek. Odwrócił wtedy lekko głowę i pocałował wewnętrzną część Twojej dłoni, intensywnie się w Ciebie wpatrując.

Twoje serce zabiło mocniej.

Cholera! To mają być motylki w brzuchu? Przecież to jest całe zoo!

Pochylając się, szepnęłaś Gabrielowi do ucha:

– Ja wiem, czego chcę. A ty?

Gabriel przełknął ślinę, gdy delikatnie owinęłaś ramiona wokół jego szyi i naciskając, żeby się położył. W ten sposób skończył na materiale śpiwora z Tobą pomiędzy nogami, które po chwili zacisnął na Twoich biodrach, abyś była jeszcze bliżej niż wcześniej.

Oblizałaś mimowolnie wargi. W tej pozycji praktycznie mogłaś poczuć, jak bardzo był podniecony tam na dole. Jak bardzo zdesperowany. Spragniony.

Spojrzałaś w jego błagalne oczy i postanowiłaś w końcu dać mu to, czego tak bardzo pragnął. Pochyliłaś się, raz jeszcze łącząc Wasze usta i nie odsunęłaś się od niego, dopóki nie wydał z siebie cichego, miękkiego westchnienia.

Ale same pocałunki nie wystarczały. Chciałaś więcej.

I wiedziałaś, że on czuł dokładnie to samo.

[Kontynuuj dalej punkt 9.]


Punkt 10.
– Gdzie masz miskę? Chyba będę rzygać... – wymamrotałaś przez zakryte dłonią usta.

Gabriel zerwał się z podłogi jak poparzony i podsunął Ci pod brodę miskę. Zadrżałaś, lecz bynajmniej nie przez zbliżające się konwulsje.

– Żartowałam! – parsknęłaś niepohamowanym śmiechem, który nabierał na sile, ilekroć przywoływałaś w myślach spanikowaną twarz Gabriela.

– I właśnie dlatego wolę spać na podłodze – skwitował tylko Gabriel i na powrót zajął się przygotowywaniem sobie posłania.

Starając się zdusić atak śmiechu, poszłaś do łazienki, żeby zmyć halloweenowy makijaż i przebrać się w coś wygodniejszego (np. koszulkę Gabriela). Kiedy wróciłaś do pokoju, Gabriel spał już sobie w najlepsze, cicho pochrapując. Przewróciłaś na to tylko oczami i również położyłaś się spać, nie mogąc się doczekać halloweenowych snów.

A wtedy, jak gdyby ktoś przesunął do przodu taśmę filmową, nastał słoneczny ranek. Nakryłaś głowę kołdrą, żeby odizolować się od światła, gdy nagle ktoś krzyknął. W pierwszym momencie pomyślałaś, że wyobraźnia spłatała Ci figla, ale zaraz ów dźwięk znowu się powtórzył.

Rozwarłaś szeroko oczy, zdając sobie sprawę, że po domu Gabriela naprawdę roznosiła się fala przeraźliwych wrzasków. Zaledwie kilka sekund zajęło Twojemu umysłowi wybudzenie się ze snu, w mig orientując się, że w Twoim otoczeniu działo się coś złego. Dodatkowo potwierdziła to mina Gabriela, którego również obudziły te mrożące krew w żyłach krzyki, dobiegające gdzieś z parteru. Skonsternowani tym, co się mogło tam dziać, oboje zwlekliście się ze swoich posłań i czym prędzej wyjrzeliście z pokoju, żeby sprawdzić przyczynę tych niepokojących odgłosów.

Za sprawą filmów grozy, grom z gatunku horror, a także książkom oraz oczywistym uwielbieniem wszystkiego, co mroczne, widziałaś niejedną straszną, psychodeliczną rzecz czy sytuację. Nic jednak nie mogło Cię przygotować na to, co zobaczyłaś w salonie i przedpokoju Gabriela: dziewczyny, które zeszłej nocy świetnie się bawiły jako króliczki playboya, miały teraz królicze głowy z mocno jarzącymi się czerwonymi ślepiami i długie, wystrzępione białe uszy. Z kolei głowy mężczyzn przebranych za wilkołaki zmieniły się w wilcze łby o ciemnym, mocno nastroszonym futrze. Jakby tego wszystkiego było mało, przez drzwi wejściowe wchodziło coraz to więcej dziwnych stworów, poruszających się niestabilnym krokiem. Zmierzali prosto na gości, których naraz zaczęli...pożerać.

Jeden z tych stworów rzucił się na króliczka playboya i trzymając go, zaczął odgryzać mu ucho. Bestia nie zwracała uwagi na próby wyrywania się ani jęki biednej krzyżówki człowieczo-króliczej, zębami trzymając mocno ów ucho, które naraz oderwało z gwałtownym szarpnięciem. Króliczek wydał z siebie nieludzki wrzask, który zespolił się z krzykami pozostałych.

– To niemożliwe – szepnęłaś, z coraz to większym przerażeniem przyglądając się masakrze mającej miejsce poniżej. – To musi być sen! – powiedziałaś już nieco pewniejszym głosem i czym prędzej się uszczypnęłaś.

Chociaż poczułaś ból, to nic w scenie na parterze się nie zmieniło. No, może poza tym, że kilkoro umarłych zwróciło swe ohydne łby w Twoją stronę.

Jakiś pstryczek przeskoczył w Twojej głowie na widok tych mlecznobiałych oczu, rozwartych szeroko ust i bladej skórze wyglądającej zupełnie jak ta u zombie.

Zombie...

Zombie!

– Musimy się ukryć! – Do Gabriela musiała dotrzeć ta sama myśl, gdyż zaraz chwycił Cię za rękę i pociągnął z powrotem do swojego pokoju.

Gdy tylko zatrzasnął za Wami drzwi, przesunął stojącą w pobliżu komodę tak, żeby utrudnić stworom wejście do środka. Oboje jednak wiedzieliście, że to tylko rozwiązanie tymczasowe. Bardzo tymczasowe.

– Może...może nam się to tylko wydawało? Może, no wiesz, za dużo alkoholu wczoraj wypiliśmy? To nie mogły być prawdziwe zombie, nie? – ledwie skończyłaś mówić, a do drzwi zaczęło się dobijać kilkanaście par wygłodniałych istot. W każdym ich uderzeniu można było poczuć ich pragnienie świeżego mięsa.

Łup. Łup. Łup.

– Dobra, cofam wszystko – dodałaś zaraz, odsuwając się jak najdalej od drzwi. – Masz coś, czym moglibyśmy je zatłuc?

– Jeśli są nieczułe na historię starożytną, to podręcznik odpada. Nie wyglądają też na gości gustujących w muzyce klasycznej, więc pozostaje nam tylko stary, ale klasyczny kij bejsbolowy. Chociaż za wiele z nim nie zrobimy, tak szczerze mówiąc – odpowiedział Gabriel.

Przytaknęłaś i odgarnęłaś nerwowym ruchem włosy z twarzy. Wymachiwanie kijem bejsbolowym dobrze wyglądało na boisku i w filmach – prawdziwe życie bardzo brutalnie weryfikowało tę mało użyteczną broń. Ale wciąż było to lepsze niż nic, prawda?

Tak, zdecydowanie. I ta odrobina optymizmu pomogła Ci wziąć się w garść.

Zresztą, kto mówił o walce? Miałaś cały czas przy sobie kluczyki do swojego auta, mogliście więc do niego uciec i po prostu stąd odjechać w jakieś bezpieczniejsze miejsce.

– Zaparkowałam auto przed twoim domem. Musimy tylko do niego dotrzeć.

Drzwi niebezpiecznie zachybotały, dosyć dosadnie sygnalizując, że niewiele czasu wytrzymają.

– Nie przebijemy się przez nich. Musimy wyskoczyć przez okno – powiedział Gabriel.

Zaraz podbiegł do okna i otworzył je na oścież. Do środka od razu wleciało zimne powietrze, które szczypnęło Cię w każdy odsłonięty fragment skóry.

– Widzę stąd twój samochód. Nikt się przy nim nie kręci. Damy radę do niego dotrzeć.

– Chyba nie mamy innego wyjścia...

Gabriel odwrócił się i spojrzał Ci prosto w oczy.

– Pamiętasz, jak wspinaliśmy się na dach starej Marwood i udawaliśmy, że jesteśmy piratami na statku, z którego potem musieliśmy zeskakiwać do wody, bo stara Marwood czyhała na nas przy oknie z miotłą? Wyobraź sobie, że teraz robimy to samo. – Z uśmiechem machnął ręką w Twoją stronę. – To tylko pierwsze piętro, [Imię]. Damy radę. Skoczę pierwszy, dobra?

Powoli odwzajemniłaś jego uśmiech i ledwie zauważalnie skinęłaś głową, przystając na taki układ.

Gabriel najpierw wyrzucił przez okno swój kij bejsbolowy, a potem – bez nawet sekundy namysłu – wyskoczył w ślad za nim. Odczekałaś chwilę, nim z sercem przy gardle podeszłaś do witryny, żeby zobaczyć, co się z nim stało.

Gabriel z dołu już do Ciebie machał, dając znać ręką, żebyś również skoczyła. Nie ośmielił się krzyczeć, aby przypadkiem nie ściągnąć uwagi żadnego z czyhających w pobliżu zombie.

Tymczasem te, które dobijały się do pokoju, zdołały przebić swoje ręce na drugą stronę. Mogłaś ze swojego miejsca zobaczyć, jak wykrzywiają palce w szpony, jak opętańczo wymachują nimi, próbując dostać się za wszelką cenę do środka.

W takiej sytuacji mogłaś zrobić tylko jedno.

A. [Wyskocz przez okno] [Przechodzisz do punktu 13.]

B. [Broń się wewnątrz pokoju] [Przechodzisz do punktu 12.]




Punkt 9.
Rozwarłaś szeroko oczy, kiedy po domu Gabriela rozniosła się fala przeraźliwych krzyków. Zaledwie kilka sekund zajęło Twojemu umysłowi wybudzenie się ze snu, w mig orientując się, że w Twoim otoczeniu działo się coś złego. Dodatkowo potwierdziła to mina Gabriela, którego również obudziły te mrożące krew w żyłach wrzaski, dobiegające gdzieś z parteru. Skonsternowani tym, co się mogło tam dziać, oboje zwlekliście się natychmiast z łóżka. Pospiesznie naciągnęliście na siebie część porzuconych zeszłej nocy ubrań, po czym wyjrzeliście ostrożnie z pokoju, żeby sprawdzić przyczynę tych niepokojących odgłosów.

Za sprawą filmów grozy, grom z gatunku horror, a także książkom oraz oczywistym uwielbieniem wszystkiego, co mroczne, widziałaś niejedną straszną, psychodeliczną rzecz czy sytuację. Nic jednak nie mogło Cię przygotować na to, co zobaczyłaś w salonie i przedpokoju Gabriela: dziewczyny, które zeszłej nocy świetnie się bawiły jako króliczki playboya, miały teraz królicze głowy z mocno jarzącymi się czerwonymi ślepiami i długie, wystrzępione białe uszy. Z kolei głowy mężczyzn przebranych za wilkołaki zmieniły się w wilcze łby o ciemnym, mocno nastroszonym futrze. Jakby tego wszystkiego było mało, przez drzwi wejściowe wchodziło coraz to więcej dziwnych stworów, poruszających się niestabilnym krokiem. Zmierzali prosto na gości, których naraz zaczęli...pożerać.

Jeden z tych stworów rzucił się na króliczka playboya i trzymając go, zaczął odgryzać mu ucho. Bestia nie zwracała uwagi na próby wyrywania się ani jęki biednej krzyżówki człowieczo-króliczej, zębami trzymając mocno ów ucho, które naraz oderwało z gwałtownym szarpnięciem. Króliczek wydał z siebie nieludzki wrzask, który zespolił się z krzykami pozostałych.

– To niemożliwe – szepnęłaś, z coraz to większym przerażeniem przyglądając się masakrze mającej miejsce poniżej. – To musi być sen! – powiedziałaś już nieco pewniejszym głosem i czym prędzej się uszczypnęłaś.

Chociaż poczułaś ból, to nic w scenie na parterze się nie zmieniło. No, może poza tym, że kilkoro umarłych zwróciło swe ohydne łby w Twoją stronę.

Jakiś pstryczek przeskoczył w Twojej głowie na widok tych mlecznobiałych oczu, rozwartych szeroko ust i bladej skórze wyglądającej zupełnie jak ta u zombie.

Zombie...

Zombie!

– Musimy się ukryć! – Do Gabriela musiała dotrzeć ta sama myśl, gdyż zaraz chwycił Cię za rękę i pociągnął z powrotem do swojego pokoju.

Gdy tylko zatrzasnął za Wami drzwi, przesunął stojącą w pobliżu komodę tak, żeby utrudnić stworom wejście do środka. Oboje jednak wiedzieliście, że to tylko rozwiązanie tymczasowe. Bardzo tymczasowe.

– Może...może nam się to tylko wydawało? Może, no wiesz, za dużo alkoholu wczoraj wypiliśmy? To nie mogły być prawdziwe zombie, nie? – ledwie skończyłaś mówić, a do drzwi zaczęło się dobijać kilkanaście par wygłodniałych istot. W każdym ich uderzeniu można było poczuć ich pragnienie świeżego mięsa.

Łup. Łup. Łup.

– Dobra, cofam wszystko – dodałaś zaraz, odsuwając się jak najdalej od drzwi. – Masz coś, czym moglibyśmy je zatłuc?

– Jeśli są nieczułe na historię starożytną, to podręcznik odpada. Nie wyglądają też na gości gustujących w muzyce klasycznej, więc pozostaje nam tylko stary, ale klasyczny kij bejsbolowy. Chociaż za wiele z nim nie zrobimy, tak szczerze mówiąc – odpowiedział Gabriel.

Przytaknęłaś i odgarnęłaś nerwowym ruchem włosy z twarzy. Wymachiwanie kijem bejsbolowym dobrze wyglądało na boisku i w filmach – prawdziwe życie bardzo brutalnie weryfikowało tę mało użyteczną broń. Ale wciąż było to lepsze niż nic, prawda?

Tak, zdecydowanie. I ta odrobina optymizmu pomogła Ci wziąć się w garść.

Zresztą, kto mówił o walce? Miałaś cały czas przy sobie kluczyki do swojego auta, mogliście więc do niego uciec i po prostu stąd odjechać w jakieś bezpieczniejsze miejsce.

– Zaparkowałam auto przed twoim domem. Musimy tylko do niego dotrzeć.

Drzwi niebezpiecznie zachybotały, dosyć dosadnie sygnalizując, że niewiele czasu wytrzymają.

– Nie przebijemy się przez nich. Musimy wyskoczyć przez okno – powiedział Gabriel.

Zaraz podbiegł do okna i otworzył je na oścież. Do środka od razu wleciało zimne powietrze, które szczypnęło Cię w każdy odsłonięty fragment skóry.

– Widzę stąd twój samochód. Nikt się przy nim nie kręci. Damy radę do niego dotrzeć.

– Chyba nie mamy innego wyjścia...

Gabriel odwrócił się i spojrzał Ci prosto w oczy.

– Pamiętasz, jak wspinaliśmy się na dach starej Marwood i udawaliśmy, że jesteśmy piratami na statku, z którego potem musieliśmy zeskakiwać do wody, bo stara Marwood czyhała na nas przy oknie z miotłą? Wyobraź sobie, że teraz robimy to samo. – Z uśmiechem machnął ręką w Twoją stronę. – To tylko pierwsze piętro, [Imię]. Damy radę. Skoczę pierwszy, dobra? Będziesz wtedy mogła wylądować na mnie.

Powoli odwzajemniłaś jego uśmiech i ledwie zauważalnie skinęłaś głową, przystając na taki układ.

Gabriel najpierw wyrzucił przez okno swój kij bejsbolowy, a potem – bez nawet sekundy namysłu – wyskoczył w ślad za nim. Odczekałaś chwilę, nim z sercem przy gardle podeszłaś do witryny, żeby zobaczyć, co się z nim stało.

Gabriel z dołu już do Ciebie machał, dając znać ręką, żebyś również skoczyła. Nie ośmielił się krzyczeć, aby przypadkiem nie ściągnąć uwagi żadnego z czyhających w pobliżu zombie.

Tymczasem te, które dobijały się do pokoju, zdołały przebić swoje ręce na drugą stronę. Mogłaś ze swojego miejsca zobaczyć, jak wykrzywiają palce w szpony, jak opętańczo wymachują nimi, próbując dostać się za wszelką cenę do środka.

W takiej sytuacji mogłaś zrobić tylko jedno.

A. [Wyskocz przez okno] [Przechodzisz do punktu 11.]

B. [Broń się wewnątrz pokoju] [Przechodzisz do punktu 12.]


Punkt 13.
Wzięłaś głęboki wdech i na wydechu wspięłaś się na parapet. Uderzyłaś kolanem o framugę, gdyż w tym samym momencie, kiedy zdecydowałaś się zsunąć z okna, drzwi do pokoju Gabriela nie wytrzymały i do środka wlała się horda żywych trupów. Zanim poleciałaś w dół, zdążyłaś zerknąć za siebie. Widok rozczapierzonych palców i twarzy wykrzywionych głodem oraz agonią z pewnością będzie Cię nawiedzał w koszmarach.

Twój pisk zagłuszył wiatr. Na szczęście lot nie trwał długo. Poczułaś pod sobą ziemie jeszcze zanim dotarło do Ciebie, że to koniec.

– Witaj na podkładzie, [Imię] – powiedział z uśmiechem Gabriel, podając Ci rękę.

Skorzystałaś z jego pomocy, ale ból dosłownie zwalił Cię z nóg. Położyłaś się z powrotem na ziemi i, chowając twarz w ramionach, zagryzłaś zębami dolną wargę, by stłumić krzyk.

– Kurwa...mać... – Pod językiem poczułaś posmak paniki z metalicznym dodatkiem krwi.

Nie ruszałaś się, nie oddychałaś. Ból promieniował z taką siłą, jakby ktoś młotkiem w nie uderzył, próbując roztrzaskać Ci kości.

– Uważaj! – Gabriel pociągnął Cię za rękę, zmuszając do wstania.

Zaczerpnęłaś nerwowo powietrza, w oczach pojawiły się łzy. Byłaś gotowa nawrzeszczeć za to na Gabriela, lecz naraz zorientowałaś się, że w miejscu, w którym wcześniej leżałaś, wylądowało zombie.

Zadrżałaś. Oczywiście, że te skurczybyki spróbują pójść za nami, pomyślałaś. Serce waliło Ci jak młotem i podchodziło do gardła.

To jeszcze nie był koniec. Niedefinitywny.

Wsparta na Gabrielu udałaś się z nim do Twojego samochodu, który wciąż grzecznie czekał na podjeździe. Wskoczyliście do środka i prędko zatrzasnęliście za sobą drzwi, gdyż na ganku roiło się kilkanaścioro zombie; ich martwe oczy skupiły się na Was, kiedy ruszyły w Waszym kierunku. W ich nieskoordynowanych ruchach znajdowała się pewna gorączkowość, niecierpliwość względem napotkanego pożywienia.

Gabriel drżącą dłonią przekręcił kluczyk w stacyjce, bez problemów uruchamiając małe, srebrne audi. Zombie w tym czasie dopadły do auta, drapiąc i uderzając w okna, jak gdyby nie jedli od tygodni, a wewnątrz samochodu ukryto ich ulubione przekąski.

Gabriel z sykiem zaczerpnął powietrza i ruszył z piskiem opon, taranując otaczające Was potwory. Jechał jak na złamanie karku, dopóki z bocznych lusterek nie zniknęły sylwetki zombie.

Gdy zdałaś sobie sprawę, że w końcu jesteście bezpieczni, po Twoich policzkach zaczęły spływać łzy ulgi.

– Uciekliśmy, ale... Co teraz zrobimy? – zapytałaś, zerkając na Gabriela.

– Pojedźmy na farmę mojej babci. To kilkanaście kilometrów stąd, ale powinno tam być bezpieczniej niż tutaj.

– A co jeśli nie będzie?

– Wtedy wymyślimy coś innego.

Pokiwałaś powoli głową, wiedząc, że Gabriel niczego nie może Ci obiecać. Nie mieliście wszakże pojęcia, czym tak właściwie były te potwory ani skąd się wzięły i – co chyba najważniejsze – czy zdążyły zaatakować też inne miasta.

Ale na razie starałaś się o tym nie myśleć. Oboje z Gabrielem żyliście i to było dla Ciebie najważniejsze.


PRZETRWAŁAŚ
[Zakończenie Gdyby kózka nie skakała...]



Punkt 11.
Wzięłaś głęboki wdech i na wydechu wspięłaś się na parapet. Uderzyłaś kolanem o framugę, gdyż w tym samym momencie, kiedy zdecydowałaś się zsunąć z okna, drzwi do pokoju Gabriela nie wytrzymały i do środka wlała się horda żywych trupów. Zanim poleciałaś w dół, zdążyłaś zerknąć za siebie. Widok rozczapierzonych palców i twarzy wykrzywionych głodem oraz agonią z pewnością będzie Cię nawiedzał w koszmarach.

Twój pisk zagłuszył wiatr. Na szczęście lot nie trwał długo. Poczułaś pod sobą czyjeś ręce jeszcze zanim dotarło do Ciebie, że to koniec.

– Witaj na podkładzie, [Imię] – powiedział z uśmiechem Gabriel, odkładając Cię na ziemię.

O dziwo nie czułaś żadnego bólu. I choć z wnętrza domu wciąż rozlegały się krzyki i jęki, wszystko to brzmiało odlegle. Na krótki moment świat stanął w miejscu i w tym świecie była tylko Wasza dwójka.

– Uważaj! – Gabriel pociągnął Cię za rękę.

Sekundę później w miejscu, w którym stałaś, wylądowało zombie.

Oczywiście, że te skurczybyki spróbują pójść za nami, pomyślałaś. Serce waliło Ci jak młotem i podchodziło do gardła.

To jeszcze nie był koniec. Niedefinitywny.

Na złamanie karku pobiegliście z Gabrielem do Twojego samochodu, który wciąż grzecznie czekał na podjeździe. Wskoczyliście do środka i prędko zatrzasnęliście za sobą drzwi, gdyż na ganku roiło się kilkanaścioro zombie. Drżącą dłonią przekręciłaś kluczyk w stacyjce, bez problemów uruchamiając małe, srebrne audi.

Zombie w tym czasie dopadły do auta, drapiąc i uderzając w okna, jak gdyby nie jedli od tygodni, a wewnątrz samochodu ukryto ich ulubione przekąski. Wzięłaś głęboki wdech i ruszyłaś z piskiem opon, taranując otaczające Was potwory.

Spojrzałaś ze strachem na licznik, którego wskazówka wahała się pomiędzy siedemdziesiątymi a osiemdziesiątymi kilometrami na godzinę. Z chęcią byś zwolniła, ale widoczne w bocznym lusterku potwory nie pozwoliły Ci zdjąć nogi z gazu. Kontynuowałaś jazdę w takim tempie, aż wreszcie zombie całkowicie zniknęły z pola widzenia.

Gdy zdałaś sobie sprawę, że w końcu jesteście bezpieczni, po Twoich policzkach zaczęły spływać łzy ulgi.

– Uciekliśmy, ale... Co teraz zrobimy? – zapytałaś, zerkając na Gabriela.

– Pojedźmy na farmę mojej babci. To kilkanaście kilometrów stąd, ale powinno tam być bezpieczniej niż tutaj.

– A co jeśli nie będzie?

– Wtedy urządzimy sobie roadtrip*? – zasugerował Gabriel z głupkowatym uśmiechem.

Za takie drobnostki kochałaś go najbardziej. Chociaż świat zdawał się walić Wam na głowę, to przynajmniej mogłaś się cieszyć tym, że miałaś u swojego boku taką wspaniałą osobę.


PRZETRWAŁAŚ
[Zakończenie Uciekający kochankowie]


Punkt 12.
To było dla Ciebie za dużo. Zdecydowanie, zdecydowanie za dużo. Twoje ciało odmówiło posłuszeństwa, zupełnie jakby został wyłączony guzik odpowiedzialny za poruszanie się. Zza okna rozlegały się nawoływania Gabriela, jednak brzmiały one dla Ciebie bardzo odlegle. Właściwie to ledwie zdawałaś sobie sprawę z tego, gdyż uszy rozsadzały Ci powarkiwania umarłych.

Nagle drzwi do pokoju Gabriela nie wytrzymały i do środka wlała się horda żywych trupów. Na krótki moment świat stanął w miejscu, tak że mogłaś dokładnie się przyjrzeć rozczapierzonym palcom i twarzom wykrzywionym głodem oraz agonią.

A potem czas znowu ruszył. Kilka par zębów wgryzło się łapczywie w Twoją szyję, klatkę piersiową oraz brzuch. Zaskowyczałaś z bólu, jednak Twój krzyk szybko został zduszony przez krew wylewającą się z Twoich ust. Słyszałaś dookoła siebie odgłosy mlaskania, powarkiwania i siorbania jeszcze długo, zanim straciłaś przytomność. W końcu jednak los się nad Tobą zlitował i przestałaś odczuwać jakikolwiek ból.


UMARŁAŚ
[Zakończenie Badass bez broni to martwy badass]



__________________

*Ghosting – potoczny termin, który opisuje praktykę kończenia wszelkiej komunikacji i kontaktu z inną osobą bez wyraźnego ostrzeżenia lub uzasadnienia i ignorowanie wszelkich późniejszych prób komunikacji.

(źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Ghosting_(behavior))

*Roadtrip (pisane też osobno jako road trip) – oznacza długodystansową podróż drogową, zazwyczaj pokonywaną samochodem.

(źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Road_trip)


Continue Reading

You'll Also Like

22.8K 1K 14
Po jednej z lekcji chłopcy zostali zamknięci w schowku. Nagle zauważają butelkę z wódką, którą zamierzają wypić. Pomiędzy przyjacielami dochodzi do z...
650K 32K 132
❗CAŁY 1 SEZON❗ 🍻30 chapter'ów 💃Prolog był usuwany przez watt ❗Sezon 2 w innej książce 💅❗ | Camellia mieszkała w slumsach i została odebrana matce...
20.4K 1.5K 12
Opowiadanie o przyjaźni Miki i Yuu, miłości i rozstaniu. Czy uczucie jakim Mika darzy Yuu jest odwzajemnione ? A jeśli to czy los będzie chciał z nim...
556K 32.2K 200
Jak wyżej. Będą tu tłumaczenia komiksów z anime. Najbardziej z tych, które oglądałam xd Lol, nudzę się i no. Zapraszam czy coś.