NSD-219

9 2 0
                                    

          Todd zostawił Alex na stacji kolejowej, gdzie na pociąg towarowy czekało jeszcze wielu innych uchodźców wraz z nią. Wszyscy ci brudni i zmęczeni ludzie uciekali na północ, gdzie było zbyt zimno dla wirusa, by mógł on się dalej rozprzestrzeniać. 

          Alex co prawda już nabrała sił przy Toddzie, ale nigdy nie zapomni o tym, iż była tak samo wykończona jak oni wszyscy. Z tą różnicą tylko, że ona ucierpiała psychicznie. Przed epidemią przechodziła gorszy koszmar od tego, który miał nadciągnąć. Przez kilka lat żyła w burzliwym związku opartym na samych kłamstwach i narcyzmie ze strony byłego partnera. Życie przepełnione strachem z jednej strony ją potwornie niszczyło, lecz z drugiej strony wreszcie to ją zmusiło to uwolnienia się z sideł tego potwora. Na początku zamierzała tylko uciec, ale on by wbrew temu i tak ją znalazł i być może zabił jako pierwszą. 

          Jak to Amerykanin na czarną godzinę miał już zrobiony zapas broni i amunicji. Alex od zawsze wyśmiewała Amerykan, że są przewrażliwieni na punkcie własnego bezpieczeństwa. Miała jednak rację do tego, iż nadmiar broni w niewłaściwych rękach może skończyć się katastrofą. 

           Jedną z tych katastrof sama sprowadziła na swojego byłego. Nie pił, ani nie palił, co jest charakterystyczne dla mormonów, ale był po prostu zdegenerowany przez tą całą sektę. Dla nich tylko liczy się by się jebać jak króliki i mieć z dwudziestkę dzieci. Tymczasem kobiety są traktowane jak niewolnice. Po dziś dzień Alex się obwinia, że dała się tak zmanipulować tym pojebom.

          Tego felernego dnia, gdy po raz tysięczny leżała na łóżku i płakała po gwałcie na niej poprzysięgła sobie, że to już koniec. Musiała go zabić. Okazja była jedyna w swoim rodzaju, bo ogłoszono epidemię. Ludzie zaczynali panikować, bo choroba okazała się być śmiertelną. Atakowała ona układ nerwowy i kończyła się zapadnięciem w śpiączkę, a potem śmiercią mózgu. Jak się rozprzestrzeniała? Przez skażone mięso zwierząt, bo to one najpierw chorowały. Cóż, klasycznie testy musiały się wymknąć komuś spod kontroli...

          W dzień zabójstwa mieli jechać w góry Wasatch i tam to wszystko przeczekać. Miała szczęście, że jechała osobno swoją Impalą. Upozorowała próbę ucieczki i rozpędziła swojego Chevroleta do 120 mil na godzinę. Podjęła ogromne ryzyko, bo mógł przecież nie wyhamować i wjechać prosto w nią. Tak jednak się nie stało. Jak na niego przystało - stchórzył. Po tym jak Alex przyhamowała, on zjechał z ogromną prędkością z drogi, prosto na pobocze. Samochód dachował. Oczywiście sprawdziła i nie żył na jej szczęście. Wieloletni koszmar miała wreszcie z głowy. 

          Drobinki krwi spływały po szybach i to jej się w dziwny sposób podobało.

BIAŁY KRUK [✔️] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz