Gniew

7 2 0
                                    


          Todd prowadząc Impalę w gniewie, rozpędził ją niemal do dziewięćdziesięciu pięciu mil na godzinę. Co prawda drogi były niemal puste, ale ta prędkość nie podobała się Alex. Uważała to za katowanie jej ukochanego wozu i narażanie ich na niebezpieczeństwo.

- Do chuja zwolnij! - w końcu nie wytrzymała. - Myślisz, że to pierdolony wóz NASCAR-u!?

          Todd nawet nie zwrócił na nią uwagi. Za to wściekłość Alex rosła. Zdecydowała się sięgnąć po rewolwer. Wyciągnęła go ze schowka, przeładowała i wymierzyła w skroń chłopaka.

- Albo ty nas zabijesz, albo ja to zrobię - zagroziła. - Zwolnij! - gdy to powiedziała chłopak w końcu na nią spojrzał. Był zdziwiony, że Alex mu zagroziła w ten sposób.

          Mężczyzna zwolnił w końcu do sześćdziesięciu mil. Dziewczyna odłożyła rewolwer.

- Jeszcze raz mi zagrozisz rewolwerem to wsadzę ci lufę w gębę, albo w dupę - powiedział srogo. Naprawdę już nie miał ochoty być miłym.

- Miło, że chociaż nie strzelisz - uśmiechnęła się, żeby wkurzyć chłopaka. Ten bez słowa obrzucił ją spojrzeniem mówiącym: "nie chcesz wiedzieć, co bym ci jeszcze mógł zrobić". Alex nie próbując go prowokować jeszcze bardziej, wyciągnęła mapę - Jaki jest następny przystanek?

- Grand Junction

- Nadal wyglądasz jakoś... nie wiem. Inaczej. Co ci się stało? Kolejny koszmar? Z jego powodu nie chcesz, bym z tobą jechała dalej, prawda?

           Teodor się zawahał nad odpowiedzią.

- Nawet jeśli tak to, co? To tylko sen - wzruszył obojętnie ramionami.

- Tylko sen - powtórzyła z powątpiewaniem. - Sen po którym zwymiotowałeś? Za pierwszym razem byłeś tak przerażony, że trząsłeś się jak osika. To nazywasz "tylko snem"?

- Mam pojebane sny, ale nic z tym nie zrobię.

- Możesz mi o nich opowiedzieć. Już mi się zwierzałeś...

- Powiedziałem to, co uznałem za stosowne - uciął.

- Powiedziałeś w tak okrojony sposób, że...

- No i chuj - prychnął ze złością. - Powiedziałem, że mogliby mnie zmusić, by cię zabić - na chwilę uciął. - Nie jesteś pieprzonym księdzem, żeby wysłuchiwać moich przewinień i innych bzdetów.

- Chcę ci tylko pomóc! - powiedziała łagodnie. - Naprawdę. Może toby ci trochę pomogło?

- Grand Junction - wtrącił. - Nie mam już ochoty na żadne przystanki, ani zwierzania się jak mała pizdowata ciota, którą nie jestem. Jedziemy do Grand Junction. Tam zrobimy dłuższy przystanek i pojedziemy do Marble. Mojego domu.

           Alex odwróciła od niego wzrok. Ona już nie miała sił się z nim przekomarzać. To i tak zmierzało donikąd. Było jej ciężko zrozumieć, dlaczego Todd ją tak traktował. Domyślała się, że chciał ją po prostu do siebie skutecznie zniechęcić. 

         Docierając po trzech godzinach do Grand Junction, to już była ponad tysiąc setna mila , którą przebył od San Francisco. Bardzo żałował, że dał się wygwizdać Grubej Świni na dudka. To go wyprowadzało z równowagi. Gdyby został w Portland i zadbał o swój biznes, do niczego by nie doszło. Pewnie teraz tułałby się po lasach Oregonu, chodził po plaży zachodniego wybrzeża... Jedyna myśl, która odwodziła go od szaleństwa, to myśl, że może odnajdzie swojego brata.

- Wtedy, w tym domu w Nevadzie – podjęła Alex. - Zasnąłeś mi na kolanach. Nie miałeś koszmaru. Spałeś spokojnie.

- Bo poczułem się jak w domu – opowiedział krótko, choć wcale nie zamierzał odpowiadać. - Sześć lat samotności... Właściwie osiem...

- Zatrzymaj wóz.

- Dlaczego?

- Zatrzymaj.

         Todd spojrzał na dziewczynę z wyrzutem. Nie chciał się zatrzymywać, wolał zignorować wszystko i ruszyć przed siebie, jak to zwykł robić. Zatrzymał Impalę na piaszczystym poboczu.

- Lepiej? - zapytał nie ukrywając złości.

- Chcę ci tylko powiedzieć, że cię kocham, mimo wszystko. Teraz zwyczajnie mnie próbujesz odepchnąć.

          Spojrzał na nią tak jakby nie zrozumiał tego, co właśnie powiedziała.

-Że co...? - rzekł z niedowierzaniem.

- Odrzucasz mnie!

- Nie możesz mnie kochać kompletnie mnie nie znając! - krzyknął ze złością. Szybko jednak żałował, że się uniósł. - Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć... Wierzę w twoje uczucia, ale wątpię w swoje.

- Nie wątpisz - zapewniła. - Boisz się mnie stracić, dlatego łatwiej ci jest mnie zostawić.

- Naprawdę przepraszam. Chyba za dużo lat spędziłem na mordowaniu ludzi i trudno mi... uwierzyć w to wszystko. To skomplikowane jak cholera... - przyznał. - Nie wiesz o mnie nic... zdajesz sobie z tego sprawę?

- Zdaję. Wiem, że żałujesz wielu rzeczy, ale i też, że niektórych nie żałujesz wcale. Wiesz, co ci powiem? - Todd uważnie jej cały czas słuchał. - Królestwo, które przeczy wewnętrznie, to więzienie umysłu, które jest piekielne*. Chciałabym ci pomóc i to bardzo.

- Myślałem, że mnie zrugasz i znienawidzisz...

- Za co? Jesteś tym, kim jesteś. Kim cię życie uczyniło. Ciężko mi jest się z tym pogodzić... ciężej niż sądziłam... To ja przepraszam. Powinnam cię zrozumieć...

- Jedźmy do domu... proszę.

* Cytat z utworu Zack'a Hemsey'a "Nice to meet me" (org.A kingdom that belies the internal. Is a prison of the mind that's infernal.) 

BIAŁY KRUK [✔️] Where stories live. Discover now