Po jakimś czasie...

14 2 0
                                    


          Alex i Alister połączyli siły przy projektowaniu nowego konia mechanicznego. Dziewczyna nie chciała używać słowa "robot" .Oboje przez próby i błędy w końcu dopięli swego. Zbudowali wspólnymi siłami bieżnię do badań i napisali własne programy do pracy nad koniem. Zajęło im to kilka tygodni, że minął miesiąc jak w oka mgnieniu.

-Chciałabym jechać do Minnesoty – rzekła w pełni szczerze, kiedy pewnego razu siedzieli na werandzie i pili whiskey prosto z butelki.

          Odpowiedź dziewczyny w jakiejś części go zaniepokoiła. Nie chciał się z nią już rozstawać. Przywykł do niej, jak do nikogo innego.

-To twój rodzinny stan? - zapytał po chwili ciszy.

-Nie, Montana to mój... były dom, właściwie pochodzę z Kanady.

-Co robisz w Nevadzie? Oprócz budowania mecha-koni?

-Studiowałam we Flagstaff, ale wyniosłam się stamtąd czym prędzej. Chciałam z początku jechać do Oregonu, ale zmieniłam zdanie – nieco spochmurniała.

-Rozumiem – przytaknął nieco się rozluźniając. - Dziwi mnie, że mnie nie zabiłaś w czasie, kiedy spałem. Podjebałem ci samochód...

-Nie zabijam ludzi bez powodu – odparła ze wzruszeniem ramion.

-Co jeśli jednak wbiłbym ci nóż w plecy?

          Alex uśmiechnęła się i znów spojrzała chłopakowi w oczy.

-Nie zrobiłoby mi to już różnicy. Mam ich tyle, że wątpię, czy znalazłbyś tam miejsce na kolejny – uśmiechnęła się, choć smutno. -Chcesz coś zjeść?

-Przykro mi to słyszeć – przyznał. - Ale teraz to w sumie lepiej.

-W sumie tak – zgodziła się. - To co byś chciał zjeść?

-Co proponujesz? - zapytał ciekawsko.

-Pojadę do pobliskiego baru coś zamówić.

-Nie ma mowy, piłaś.

- Nie jestem upita. Nie upijam się, naprawdę - zapewniła.

- Tubylcy ci nic nie mówią? Mnie z poprzedniego miasta przegonili –oznajmił z niechęcią.

-To się okaże, ale nie powinni dyskutować.

- Długo tu już jesteś?

-Rozgadałeś się – posłała mu uśmiech.

-Zapytałbym, czy aż tak, ale chyba nie powinienem. Nie wiem, dlaczego tak się głupio wypytuję. Może przez to, że...

-Że? - zapytała z zainteresowaniem.

-Sam nie wiem – odrzekł bardziej ponuro.

-Może przez twój koszmar? Nieźle krzyczałeś. Był aż tak zły?

-Serio krzyczałem? - zapytał, ale bez zdumienia. Sam się sobie nie dziwił, w takim koszmarze w jakim się znalazł miał prawo wrzeszczeć. - A coś konkretnego?

-Nie. Chciałam cię wybudzić, ale bałam się, że mnie zabijesz. Nie dlatego, że jestem kimś obcym, ale z przerażenia przed tym, co ci się śniło.

-Nie jesteś mi już obca, a koszmary mam często. Poza tym, jesteś psychologiem? - zdziwił się.

-Nie, ale wiem zbyt dużo o ludzkiej psychice i ciele.

-To znaczy? - zapytał bardziej podejrzliwie.

-Mama - antropolog sądowy, a tata - psychiatra – wyjaśniła pokrótce.

-Rozumiem – przytaknął ze zrozumieniem. - Zdarzyło ci się do tej pory kogoś zabić? - zapytał dopiero po dłuższej chwili. - Bo mówiłaś, że tak, ale o tym nie wiele rozmawialiśmy.

-Jakieś dziesięć osób. Jeździłam dużo w góry z chłopakiem na strzelnice, więc teraz sobie jakoś radzę sama. Radziłam.

-Zgaduję, że jedziesz do Minnesoty do chłopaka? - zapytał z wyrzutem, którego nie dało się nie usłyszeć w jego tonie.

-Akurat nie. Chłopak zginął... – odwróciła wzrok gdzieś na bok.

-Bardzo mi przykro... Zabiłaś go? - dodał po chwili.

-Mi również – odparła z westchnieniem. - Ta..., dlatego wynoszę się jak najdalej.

-Nie boisz się tak jechać sama?

-Nie – pokręciła głową. - Mam broń i to mi wystarczy do rozwiązywania problemów – jej spojrzenie ponownie spoczęło na Alisterze.

          Alister roześmiał się i ucieszył, że ktoś podziela jego zdanie.

-Myślę, że się dogadamy – rzekł z uśmiechem. - Myślę dokładnie tak samo, że problemy rozwiązuje się bronią.

-No proszę! - zawołała radośnie, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Może pojedziesz ze mną po coś do jedzenia? Czy wolisz odpocząć po robocie?

-Pojadę z tobą – oznajmił tak szybko, że się zdziwił. Zrobiło mu się głupio, że tak szybko i pochopnie odpowiedział. - Chociaż nie wiem, czy powinniśmy zostawiać tak naszą... pracę.

          Mimo widocznego na twarzy Alistera zawahania dziewczyna ponownie się uśmiechnęła.

-Do zamknięcia sklepów jeszcze trochę, więc przyniosę, co nie co z moich zapasów – oznajmiła.

- Pojedziemy jutro po zapasy. Nie pojedziesz nigdzie pijana - rzekł uparcie.

BIAŁY KRUK [✔️] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz