Na łodzi

6 1 0
                                    

          Pielęgniarka przygotowała Todda do podania śmiertelnego zastrzyku. Leżał na zimnym chirurgicznym stole i zastanawiał się, czy faktycznie odesłali Hannę i Blaira do Kanady. Mimowolnie spływały mu łzy po twarzy. Bezradność obezwładniała go. Wiedział, że tym razem śmierci już nie uniknie.

- Jeśli się martwisz o rodzinę, to zaufaj mi, nie musisz - powiedziała półszeptem pielęgniarka. - Nowy prezydent dotrzyma słowa, bo zna twoje zasługi. Dla mnie ta kara śmierci nie ma sensu - spojrzała mu prosto w oczy. - Hoffmann to dupek - posłała mu delikatny uśmiech.

- Może dotrzyma słowa, ale boli mnie to, że moja córka nawet nie będzie wiedziała, jak wyglądam...

          Kobiecie zrobiło się przykro, ale to nie był pierwszy wyrok, przy którym brała udział. Słyszała już setki takich historii. Musiała wykonać swoją pracę. 

           Za szybą oddzielającą gabinet od poczekalni pojawił się prezydent w asyście Hoffmanna. 

- Mój lekarz wykona wyrok - powiedział prezydent. 

            Hoffmanna to zaniepokoiło. Nie podobała mu się zmiana planów.

- Skąd ta zmiana panie prezydencie? - zapytał udając obojętność. - Nasz lekarz jest jednym z najlepszych w kraju...

          Prezydent obrzucił go spojrzeniem mówiącym "mnie to nie obchodzi". 

- Lekarz, którego zatrudniłem, to profesjonalista. Nie ma żadnej mowy o pomyłce, jak obudzenie się w kostnicy - skwitował. - Ciało do kremacji także zabiorą moi ludzie.

          Rzeczywiście był przypadek, gdy podano zbyt mała ilość trucizny. Skazanemu udało się oddalić od ośrodka na kilometr, potem go zastrzelono. 

           Ramseyowi bardzo nie podobał się pomysł prezydenta, ale nie mógł się sprzeciwić. Uśmiechnął się w pełni fałszywie do swojego szefa. Lekarz, wysoki, szczupły brunet w kitlu wszedł do sali z niewielką walizką, która zawierała dwa zastrzyki. Pierwszy miał uśpić tylko Todda, a drugi zabić. Teodor patrzył z przerażeniem na doktora. Oczy miał wypełnione po brzegi łzami, a ze strachu zrobił się blady, jak ściana. 

- Nazywał się Jerome Hoghan - rzekł łagodnym, przyjaznym tonem lekarz. - Pomyśl, że za chwilę zaśniesz. Zrobi ci się błogo, jakbyś odpływał do nieznanej krainy na łodzi, dobrze? - zapytał z troską. 

         Todd przytaknął zaciskając drżące usta. 

- Odpręż się i wyobraź sobie swoje ulubione miejsce z ukochanymi osobami - Hoghan ciągnął dalej.

           Wyobraził sobie, że spotka wreszcie ukochaną Alex i swojego brata po drugiej stronie. Wyobraził sobie też, że są na tej samej farmie, gdzie pochował swoją ukochaną.

- Jeśli jesteś wierzącym, mogę z tobą odmówić modlitwę - zasugerował.

- Boga w tym świecie nie ma - odpowiedział z wyrzutem Todd. - Daj już ten pieprzony zastrzyk. Chcę już iść do mojej dziewczyny i brata, gdziekolwiek są...



BIAŁY KRUK [✔️] Onde histórias criam vida. Descubra agora