Hippieland

57 4 0
                                    


          Warren był wściekły, że dał się wpakować w takie bagno. Dla niego życie było zbyt ciekawe, by zdjął go byle bogaty tłusty wieprz.

- No i chuj z tego panie kolego... – prychnął obojętnie Alister. -Myślisz, że wiem, co to litość? - Warren podszedł do Longa, po czym spojrzał mu w małe, czarne świńskie oczka. - Chuj mnie to boli – rzekł ze ściągniętymi brwiami. Morska bryza Oceanu Spokojnego rozwiewał jego kruczoczarne włosy, więc Long mógł podziwiać jego ciemnozielone przebiegłe oczy.

- Jeśli tak bardzo tego chcesz, możesz za chwilę być przerobiony na krwistą papkę, która jak gówno będzie sprzątnięta szufelką, a następnie będzie wrzucona do morza, żeby ryby zjadły to, co z ciebie zostanie – ostrzegł ostatecznie Long. Mówił to z takim spokojem, jakby opowiadał bajkę na dobranoc jakiemuś dziecku, które rozumie co drugie słowo.

           Alister zamyślił się. Był wściekły na Longa za to, jak go traktował. Miał ochotę go zabić za to, że w ogóle się tu znalazł.

- To wszystko – Long rzucił mu pod nogi kopertę z pieniędzmi nie czekając na żadną odpowiedź. - Sto tysięcy – rzekł z westchnieniem. - Reszta później – dodał z powagą. - Jeśli jej nie przywieziesz, oni cię znajdą i zrobią to, co ci już powiedziałem.

- Ciekawe, kto tu kogo znajdzie pierwszy. Nie masz pojęcia, z kim masz do czynienia pieprzony zasrańcu! - ryknął wściekle Alister. Patrzył na mężczyznę jak na najgorszego wroga.

- Do roboty, Lucky Luke! – rzucił Long i odszedł w kierunku swojego samochodu.

- Ej, gruby! - zawołał Warren, kiedy George miał wsiąść do wozu.- Cała suma to ile? Tyle, co za morderstwo, czy więcej za bycie pieprzoną niańką!?

- Dwieście tysięcy i ani dolara więcej – powiedział chłodno.

- Co za chujoza – prychnął. - Za morderstwo mógłbym dostać nawet dwa razy tyle! Twoja córeczka warta jest tylko tyle?

- Zamknij mordę, dobrze ci radzę – odwrócił się do Alistera. -Teraz pieniądze na gówno ci się zdadzą - Long po raz pierwszy się wyraźnie zdenerwował.

- To po chuj mam w ogóle jechać skoro pieniądze według ciebie i tak gówno znaczą? Bo mi jakaś bogata świnia każe? Mam serio lepsze rzeczy do roboty.

- Lepsze? - zdziwił się i po raz pierwszy uśmiechnął. - To bardzo ciekawe – zaintrygował się Long. - Uciekanie i ukrywanie się po całych Stanach, to rzeczywiście te "lepsze rzeczy do roboty". Kiedyś ci się powinie noga.

- Nie możesz tej gówniary zabrać ze sobą? - zapytał ignorując jego wypowiedź. - Skąd masz mieć pewność, że przeżyje?

- Ma przeżyć – odpowiedział srogo.

- Nie zagwarantuję ci tego – Alister wzruszył ramionami.

- Tak? To bardzo ciekawe.

- Czemu jej do cholery nie weźmiesz ze sobą? - Alister szedł w zaparte. -Może jest ciężarem i chcesz się jej pozbyć? Była żona? Masz nową rodzinkę i chcesz się pozbyć starego chłamu? No przyznaj się! - ryknął gniewnie.

           George jednak nic nie odpowiedział. Patrzył na Alistera, jakby z góry tymi małymi ślepiami.

- Każesz mi ją targać jak kulę u nogi do samej Kanady i po co? Mogę od razu ją zabić – narzucił. - Udusić obie? Wpakować im kulki w łby? Poderżnąć gardła? Sposobów jest tak wiele, a ty skazujesz mnie na jakieś kurwa gówno!

- Zamknij ryj – ostrzegł Long. - Moja córka ma dotrzeć cała do Kanady. Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje.

- Wątpię - prychnął z obojętnością. Ze zdenerwowania wyciągnął papierosa i zapalił.

- Dla mnie nie ma żadnego problemu, żeby cię wydać odpowiednim osobom.

           Warren roześmiał się nerwowo, kiedy Long świdrował go martwym wzrokiem.

- Nie masz na mnie nic! Żyję, ale jestem martwy od lat!

- Zawieziesz ją do pieprzonej Kanady, albo będą cię tłuc aż do usranej śmierci. Będziesz miał okazję umrzeć drugi raz. Tym razem bardzo, ale to bardzo boleśnie. A nie tylko na papierze.

- Nie takie rzeczy już robiłem – Alister uśmiechnął się. - Lepiej się już stąd wynoś, bo mam dosyć patrzenia na twój ohydny, spasły ryj.

          George bez słowa odszedł do samochodu i szybko w nim zniknął.

           Alister stał jeszcze przez chwilę na parkingu. Dopiero kiedy konwój Georga zniknął mu z oczu schylił się po kopertę. W niej oprócz pieniędzy był też adres żony Cartmana.

           Warren musiał teraz jechać do San Francisco. Myśl o tym Wesołym Miasteczku przyprawiał go o mdłości.

           Nie wsiadł jednak od razu do samochodu. Zastanowił się nad tym, co powiedział Long. Analizował w umyśle, to co najbardziej zwróciło jego uwagę.

          "Wiem o tobie więcej niż ci się wydaje...", "Uciekanie  i ukrywanie się po całych Stanach" i "martwy na papierze". Nie podobało mu się to. George wydał mu się bardzo podejrzany, ale zbył to myślą, że po tylu zabójcach i różnych ludziach, po prostu popada w paranoję.

BIAŁY KRUK [✔️] Où les histoires vivent. Découvrez maintenant