Na rozdrożu Nevada US 80

28 2 0
                                    


           Alister przebudził się jeszcze przed świtem. Poranek był rześki i przyjemny. Hailey spała jeszcze. Najwyraźniej miała bardzo mocny sen po trudnym dniu. Chłopak wyszedł na zewnątrz tego, co zostało z domu. Rozejrzał się dokładnie po okolicy po czym usiadł pod drzwiami i zapalił papierosa. Wziął też ze sobą mapę, aby ustalić nową trasę. Musiał zaplanować taki jej przebieg. żeby zebrać zapasy jedzenia, ale nie zwrócić na siebie uwagi. Przewidywał też nocleg w tanim hostelu. Wszystko mu było jedno, byle by trzymać się z dala od większych grup ludzi.

          Warren postanowił, że da jeszcze trzydzieści minut Hailey na spanie, ale potem muszą już znikać. Alister po skończeniu drugiego papierosa wrócił do domu, by obudzić nastolatkę.

- Ej! - szepnął szturchając ją w ramię. - Wstawaj śpiochu! - rzekł już głośniej.

- Co jest... - odparła wyraźnie zaspana.

- Ruszamy dalej – odrzekł stanowczo. - Nie mam zamiaru tu zostać do końca życia i zdechnąć w tej norze.

          W porannym blasku światła przedostającego się przez szpary w ścianach twarz Alistera wydawała się bardziej ciepła. Jego bystre, duże zielone oczy błyszczały.

- Z rana wydajesz się bardziej miły – zauważyła nastolatka. - I przystojniejszy.

- Ty za to wyglądasz jak wiedźma z piekła rodem – rzekł poważnie.

- Nie bądź niemiły! - dziewczyna gwałtownie się podniosła i uderzyła ze złością chłopaka w ramię.

- Oh, przyzwyczaj się – powiedział słodko z uśmiechem. - Może znajdę jakąś miotłę i sama polecisz do Kanady – roześmiał się ochrypłym głosem.

- Nienawidzę cię, serio – rzekła ze złością malującą się na jej twarzy. - Jesteś okropny!

          Alister ponownie roześmiał się, a potem przez chwilę zamyślił.

- Powinniśmy już jechać – spoważniał i po trosze spochmurniał.- Ale musimy jeszcze coś sprawdzić – dodał z przerwą. - Twoje umiejętności strzeleckie.

- Jasne – wzruszyła ramionami.

- Od rewolweru po AR-15.

- Nie ma sprawy - przytaknęła.

           Zanim chłopak się podniósł, Hailey zaczepiła go jeszcze:

- Mam jeszcze jedno pytanie – zagadnęła.

- No dawaj – Alister spojrzał na dziewczynę.

- Na ile procent jest pewne, że mogę umrzeć?

- Dość dużo, ale dlaczego pytasz? - odrzekł podejrzliwie.

- Bo nie chcę tam dotrzeć żywa – wyznała.

- Co ty pieprzysz? - zapytał z oburzeniem.

- Zabiłam matkę, a starego nie chcę widzieć na oczy –odpowiedziała gorzko. - Nikt nie chce wracać do piekła.

- Piekła!? - Alister roześmiał się nerwowo. - Piekło to dopiero zobaczysz. Nie wiesz o czym mówisz! - niemal krzyknął z jeszcze większym oburzeniem. - Kiedy odstrzelą ci łapę, albo nogę będziesz żałowała i to bardzo, że nie wybrałaś innej opcji. Zresztą, co ja gadam. Ty nie masz żadnej innej opcji, bo trafiłaś na największego skurwiela w całych pieprzonych Stanach – odparł całkowicie opanowany.

          Hailey czując na twarzy oddech Alistera odwróciła głowę w drugą stronę. Była bliska łez.

- Mógłbym ci godzinami wymieniać sposoby długiej i bolesnej śmierci, ale to bez sensu, bo trafiłaś na mnie. Nawet nie raczyłbym ci strzelić w łeb, by ci ulżyć – dodał szeptem jej do ucha. - Rozumiemy się, prawda?

           Dziewczyna wzięła głęboki wdech, aby się nie popłakać.

- Jeśli jesteś taka twarda, to udowodnij! - ryknął na nią gniewnie.

          Hailey w geście obronnym huknęła Alistera w policzek. Głowa mu aż odskoczyła na lewo, a twarz zalała burzą czarnych jak smoła włosów. Ale chłopak się uśmiechnął, a nawet i roześmiał. Po chwili śmiechu odgarnął włosy do góry i spojrzał na wystraszoną dziewczynę.

- Nie mam prawa ci oddać, ale nie o to tu chodzi – rzekł łagodnie wciąż się uśmiechając. - Niby się obronisz, ale reagujesz tylko wtedy, kiedy ktoś wytrąci cię z równowagi, a to zdecydowanie za mało.

- Mam zabijać za jedno nietaktowne słowo tak jak ty?! - odrzekła gniewnie. - To jest nienormalne!

- Boże! Gdyby mój pradziadek miał zabijać szkopów za dostanie kuli w plecy nie przeżyłby pierdolonej wojny! Może jeszcze miał wypić sobie z nimi jednego, pogadać i potem mu jebnąć w łeb!? Bo to takie, hah, "nietaktowne" strzelić do kogoś bez powodu! - roześmiał się do rozpuku. - Powód zawsze, kurwa jest – wycedził każde słowo z osobna. - A spróbuj się tylko targnąć, to porąbie cię na kawałki i dam zdziczałym psom na pożarcie, zrozumiano? - położył swoją dłoń na jej ramieniu. - Nie będę miał dla ciebie żadnej litości. Nigdy – potrząsnął dziewczyną.

- A gdybym to ja ciebie zastrzeliła! - wykrzyczała i próbowała zrzucić z ramienia dłoń Alistera.

- Od sześciu pieprzonych lat jestem skazany na śmierć przez rząd Stanów Zjednoczonych i jakoś świetnie sobie radzę!

- Że co!? - zapytała łamiącym się głosem.

- Powiem coś jeszcze. Od tych sześciu lat formalnie nie żyję, a mój własny grób jest w Ohio na Green Fields – jego oczy utknęły w oczach Haiden jak ciernie.

         Dziewczyna otworzyła usta i równie szybko je zamknęła.

-Lepiej się dostosuj – w końcu wstał i wyszedł na zewnątrz.

- Ohio?! - zawołała.

BIAŁY KRUK [✔️] Where stories live. Discover now