-58-

246 21 2
                                    

-Suga? Co ty robisz? - widziałam jak chłopak podchodzi do Luhana i ściskają sobie dłonie z uśmiechami na twarzach. Krzyczałam do nich, ale żaden mnie nie słyszał, traktowali mnie jakby mnie tam nie było. 

-Suga? Luhan? Co się tutaj do cholery dzieje?!- wrzeszczałam, ale to nadal nie przynosiło rezultatów. Wtedy koło mnie przeszedł Wonho i podszedł do nich. 

W: Wszystko gotowe. Jesteśmy przygotowani. 

LH: Wyśmienicie. Teraz wystarczy tylko zwabić Lily prosto w naszą pułapkę. To zadanie powierzam tobie. Jesteście rodzeństwem. Tobie zaufa. 

S: Rozumiem już niedługo będzie po wszystkim. Pozbędziemy się jej, a wtedy...

-Co? O czym oni mówią? Suga współpracuje z mafią? Co się tutaj dzieje?- mówiłam sama do siebie łapiąc się w panice za głowę. Nie zauważyłam kiedy chłopcy odwrócili się w moją stronę. 

LH: Patrzcie, kogo tutaj mamy? Nawet nie musieliśmy cię zwabiać. - uśmiechnął się pod nosem. 

-O co chodzi? Czy ja śnię? Wonho? Suga? - mówiąc patrzyłam na jednego to na drugiego. Oboje unikali mojego wzroku. Wtedy Luhan podszedł od tyłu do  Sugi i podał mu pistolet. 

LH: Chyba wiesz co musisz zrobić.- po czym usłyszałam strzał. 







Zerwałam się cała zlana potem. Siedziałam na łóżku ciężko łapiąc oddech. Spojrzałam na zegarek. Była 4:00. 

-To tylko koszmar. Koszmar.- starałam się uspokoić, ale przed mymi oczyma nadal przewijał się obraz Sugi mierzącego do mnie z broni. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Powoli wstałam z łóżka i nałożyłam na siebie szlafrok. Korytarz tonął w mroku nocy. Nie chciałam świecić światła, żeby nie obudzić reszty, więc zabrałam ze sobą małą, przenośną latarkę. Przechodząc obok jednego z pokoi usłyszałam jakby cichy krzyk? Szamotanie? Uznałam, że to sprawdzę. Otwarłam drzwi i zobaczyłam leżącego chłopaka, któremu ewidentnie śnił się koszmar. Przewracał się z boku na bok. 

-Dylan? Ej spokojnie. To tylko sen.Obudź się - mówiłam lekko potrząsając go za ramię. Nagle chłopak się obudził i gwałtownie usiadł. 

D: Auć....

-Powoli. Jesteś nieźle wyobijany. Musisz leżeć . Śniło ci się coś złego? - on jedynie kiwnął głową ponownie kładąc się na poduszce. 

-Ja już lepiej pójdę. - odwróciłam się i zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Jednak po paru krokach zatrzymałam się.

-Chciałam po ciebie wrócić. Obiecałam ci, że zabiorę cię ze sobą i chciałam dotrzymać słowa. Potrzebowałam czasu żeby się przygotować. Nie oddali by cię w moje ręce tak po prostu. 

D: To nie twoja wina. Przecież wiem jak wyglądała sytuacja. Po twoim odejściu rozpętał się niezły armagedon. 

Wsłuchiwałam się w jego cichy i zmęczony głos. Ponownie do niego podeszłam, a chłopak pokazał bym usiadła obok niego na łóżku co też uczyniłam. 

-Bardzo się na tobie wyżywali, bo chcieli od ciebie wyciągnąć jak najwięcej informacji, prawda?

D: Nie czuj się winna. Sam sobie zgotowałem ten los. Chciałem ci pomóc. Wiedziałem na co się piszę. Owszem....Nieźle mnie stłukli, ale niczego się nie dowiedzieli. Nie wydałem was. 

-Naprawdę?- spytałam nie dowierzając, ale również będąc mu wdzięczną. 

-Jestem twoją dłużniczką. Dożywotnie. 

D: Wystarczy, że coś mi obiecasz. 

-Co takiego?

D: Odbierzesz im to co należy do ciebie. Nawet jeśli będziesz musiała kogoś zabić. To wszystko jest twoje. Nie pozwól im rządzić twoim majątkiem. Obiecaj. 

BODYGUARD (ZAKOŃCZONE)/ KOREKTAWhere stories live. Discover now