-54-

243 18 8
                                    

Kiedy otwarliśmy drzwi naszym oczom ukazał się okropny bałagan. Wszystko wkoło było wywrócone, zawartość szafek znajdowała się wszędzie gdzie nie powinna, ale to nie to było największym problemem. Źródłem naszego strachu było coś całkowicie innego, a mianowicie ciecz rozlewająca się na podłodze. Od razu można było zauważyć, że to krew. 

S: Nie podoba mi się to. Całkiem możliwe, że zaraz natkniemy się na coś co....... Chwila... Co ty wyrabiasz?- spytał odwracając się w moją stronę. Ja w tym czasie starałam się pozbyć jego śladów z klamki drzwi.

-Prawdopodobnie jesteśmy na terenie morderstwa. Musimy szybko się stąd zmywać zanim ktoś nas zauważy. Jeszcze sąsiedzi pomyślą, że to nasza sprawka. Rozglądnijmy się i spadajmy.- tłumaczyłam  rozglądając się w koło, jednocześnie chodząc powoli, aby nie wejść w kałużę pod nogami. Chłopak również starał się być ostrożny. Takim sposobem trafiliśmy do kuchni, w której zobaczyliśmy ciało leżące twarzą do ziemi. Nie musiałam być Sherlockiem Holmesem, żeby wiedzieć, że to moja matka. Ktoś poderżną jej gardło. 

S: To twoja mama?- spytał niepewnie. 

-Tak. Widocznie już nas wyprzedzili. Od niej już niczego się nie dowiemy. Będziemy musieli zrobić badania o ile wszyscy się zgodzą. - mówiłam cicho wpatrując się w martwe szczątki osoby, która kiedyś była kobietą uznawaną za moją matkę. 

S: Wszystko w prządku?- rzekł kładąc mi dłoń na ramieniu. 

- Czy to dziwne, że nie czuję rozpaczy? Była moją matką, ale nie potrafię płakać widząc ją w tym stanie. Wychowywała mnie i nauczyła wielu rzeczy, ale nadal nie potrafię zrozumieć jej decyzji do pozostawienia mnie samej sobie. Opuściła mnie wiedząc, że grozi mi niebezpieczeństwo. Tłumaczyła się karierą zawodową, a tak naprawdę rzuciła mnie za pożarcie. - chłopak nic nie powiedział. W sumie po usłyszeniu czegoś takiego wcale mu się nie dziwię. Żadne słowa nie zmienią tego co było.

S: Lily......- przerwał mu dźwięk kroków w korytarzu. Spojrzeliśmy na siebie z wymalowaną paniką na twarzy. Szybko złapałam go za rękę i zaciągnęłam do pierwszych drzwi jakie znaleźliśmy. Kiedy je zamknęliśmy rozejrzałam się  po pomieszczeniu. Trafiliśmy do mojego starego pokoju. Wszędzie osiadł kurz jednak nic nie zostało ruszone. Na ziemi nadal leżała moja torba z przyborami do rysowania, na stole walały się różnego rodzaju ołówki, kredki i flamastry. Na ścianach wisiały plakaty zespołów muzycznych, jakby świat stanął w miejscu. Otrząsnęłam się jednak ze wspomnień i ukucnęłam przy Sudze, który przykładał ucho do drzwi chcąc coś podsłuchać.

-Słychać coś?- cicho zapytałam. On jedynie kiwnął głową na nie. Postanowiłam lekko uchylić drzwi starając się nie robić hałasu. Kroki było słychać coraz wyraźniej. Widocznie ten ktoś szedł w stronę kuchni. 

-Myślałem, że od razu na miejscu znajdziemy tą głupią dziewuchę!.- rzekł ktoś ze złością.

-Może jeszcze tutaj nie dotarła. Poczekajmy chwilę. Jeśli się nie zjawi to wrócimy do bazy i zdamy Szefowi raport. - słysząc to wstrzymałam oddech. Moje przypuszczenia były słuszne. Ludzie Luhana ją zabili, a teraz czekali, aż ja wpadnę w ich łapy. Zerknęłam przez szparę pomiędzy drzwiami, a framugą i wtedy napotkałam czyjś wzrok. 

-Leo?- spytałam sama siebie cicho. 

S: Znasz ich?- zignorowałam pytanie ciągle wpatrując się w chłopaka, który na początku się zdziwił i zaczął iść powoli w naszym kierunku. Bałam się, że nas wyda jednak on pokazał byśmy byli cicho i odwrócił się do nas tyłem zasłaniając nasze drzwi. Szybko schowałam się za drzwi. 

-Musimy stąd spadać. - biegiem podeszłam do okna. 

S: Co ty wyrabiasz? Chcesz wyskoczyć z okna? 

-Chodź i przestań biadolić. W każdej chwili może się tutaj zjawić Luhan, a on nie będzie z nami dyskutował. Wychowywałam się w tym mieszkaniu. Sądziłam, że mama się przeprowadziła jednak przez te lata nadal tutaj żyła. Znam teren. Nie raz uciekałam tędy na imprezy. 

S: No dobra. To co mam robić, żeby się nie zabić i nie stać się plamą na chodniku?

-Widzisz tą rynnę? Musisz się jej złapać, a następnie z niej skoczyć na tamte schody przeciw pożarowe. - tłumaczyłam otwierając okno. 

S: Chyba cię pogięło. W życiu tego nie zrobię.

-Ej. Musimy stąd wiać. Nie mam przy sobie broni, ani telefonu. Nie mogę wezwać pomocy. W dodatku po piętach depcze nam mafia. Mam nadal wymieniać?

Naszą wymianę zdań przerwał dźwięk podjeżdżającego auta. 

-Widzisz? Już tutaj są. Dasz radę. Jesteście sprawni fizycznie. To tylko brzmi strasznie, ale jest proste. - po czym ruszyłam jako pierwsza, aby pokazać chłopakowi w praktyce o co konkretnie mi chodziło.   Kiedy wylądowałam na schodach odwróciłam się do Sugi i pokazałam, że teraz jego kolej. Bał się jednak powtórzył to samo co ja i chwilę potem stał obok mnie. 

S: Udało się? Udało się!

-Ciszej! - zatkałam mu usta dłonią, po czym zaczęliśmy zbiegać na sam dół. Wskoczyliśmy do samochodu, którym przyjechaliśmy i pędem udaliśmy się do dormu. 

W DORMIE

-Chłopaki?! - krzyknęłam już od progu wpadając do środka jak tornado. 

RM: Coś się stało?

JM: Dowiedzieliście się czegoś?

-Wszyscy jesteście w mieszkaniu?- pytałam ignorując ich. 

RM: Tak. Już wszystkich zwołam. 

Po chwili spotkaliśmy się na kolejnej rozmowie. Zdecydowanie za często przeprowadzamy poważne wymiany zdań. Cóż zrobić? Sytuacja tego wymaga. 

-W wielkim skrócie mówiąc to mamy problem. Moja matka nam już nie pomoże. Ludzie mafii ją zamordowali, więc będziemy musieli jak najszybciej zrobić badania, aby dowiedzieć się, którego z was trzeba chronić jeszcze dokładniej. 

JK: Co się dokładnie stało?

S: Stary skakałem z okna.

W: Że co?! I ty mu na to pozwoliłaś?!

S: Nie mieliśmy wyjścia. Inaczej ludzie Luhana by nas dorwali. 

J: Chwila, że co?!

Stał się taki rejwach, że stare baby na jarmarku to pikuś. Musiałam ogarnąć całe towarzystwo. 

-Do jasnej cholery! Luhan przyjechał z ludźmi do mieszkania mojej matki. Sądzili, że wpadnę w ich pułapkę. Razem z Sugą schowaliśmy się w moim starym pokoju. Jedynym wyjściem było uciec oknem! 

Nastała cisza. Chłopaki zatrzymali się w bezruchu patrząc w moją stronę. 

-Dlatego zależy mi na czasie. Im szybciej oddamy krew do badań tym lepiej, o ile nie macie nic przeciwko. - rzekłam już spokojniej licząc na to, że nie będą się sprzeciwiać. 

JH: Przepraszamy. Po prostu czujemy się trochę zagubieni. Tyle się wydarzyło w ostatnim czasie. 

-Wiem o tym, ale liczę, że z tego wybrniemy i razem damy radę ogarnąć to wszystko. Ale musimy się ogarnąć i współpracować. 

RM: Zbierajmy się. Oddamy krew i pozostanie nam czekać na wyniki. - po czym wszyscy udaliśmy się do aut, a następnie w kierunku szpitala.................







No dobra. Kolejna część za nami. Coraz bliżej wyjawienia tajemnicy, a może pojawi się coś jeszcze? Tego dowiemy się niebawem. Przepraszam, bo mówiłam, że rozdział miał się pojawić wczoraj jednak nie wyrobiłam się. Zanim wróciłam z pracy było już późno i nie miałam siły na cokolwiek. Mam jednak nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca tej historii i już za tydzień wpada kolejna książka dla multifandomowców. <3

BODYGUARD (ZAKOŃCZONE)/ KOREKTAWhere stories live. Discover now