-41-

261 21 12
                                    

Padł strzał. Stałam czekając na ból , który rozerwie moje ciało, ale on nie nadszedł. Kiedy otwarłam oczy zobaczyłam ciało, które upadło u moich stóp na chodnik. To był Luhan. 

Czy on? Czy on właśnie? 

-Luhan!- podbiegłam do niego, a razem ze mną Taehyung z wymalowanym na twarzy przerażeniem. 

V: Musimy ucisnąć ranę i wezwać lekarza! Jesteśmy w końcu pod szpitalem!

D: Czekaj!- odwróciliśmy się w kierunku głosu. Z krzaków wybiegł Dylan. 

-Gdzieś się podziewał do cholery?!- krzyknęłam spanikowana jednocześnie uciskając ranę na brzuchu. 

D: Darren powiedział mi,że to wszystko jest ustawione. Szybko wróciliśmy, ale widząc, że Yuri odwala wezwaliśmy posiłki. Już są.- powiedział podbiegając do dość dużego grona facetów, którzy szybko zmierzali w naszą stronę. 

V: Lily? On musi szybko trafić do szpitala!- tłumaczył nerwowo. W tym samym momencie tamci goście odsunęli mnie od chłopaka i zanosili go do auta. 

-Tae nie rozumiesz. Musimy jechać. Szybko stąd uciekaj. Na pewno ktoś słyszał strzał i zaraz przyjedzie policja.- mówiłam szybko. 

V: Ale...Co.....

-Powiedz Wonho, że wiem o nim i Dylanie. On powie ci jak wygląda sprawa, a teraz szybko stąd spadaj zanim ktoś cię tutaj znajdzie i będziesz miał kłopoty- po tych słowach pobiegłam do auta. Znalazłam miejsce obok Luhana i nadal uciskałam ranę. W czasie drogi do bazy chłopak stracił dużo krwi. Dłonie zaczęły mi się trząść. Po chwili usłyszałam głos jednego z facetów. 

-Za 10 minut będziemy. 

-Macie u siebie lekarza? On stracił naprawdę dużo krwi. Nie wiem czy.......

-Dylan już wszystko załatwił. Jak tylko dojedziemy zapewnimy mu opiekę. 

-Jego ojciec już wie?- spytałam przyglądając się chłopakowi, który z minuty na minute był coraz bledszy. 

-Tak. Postawił wszystkich na nogi i chce cię widzieć zaraz po przybyciu. 

Kiedy zjawiliśmy się pod budynkiem Luhan został zabrany na noszach, a zostałam zaciągnięta do pokoju obrad. Na moich rękach nadal tkwiła krew chłopaka. Był cała roztrzęsiona i nadal nie dowierzałam temu co stało się przed chwilą. On naprawdę przyjął na siebie kulę. Z rozmyślań wyrwał mnie głos. 

-Proszę wejść- po czym znalazłam się w tej sali gdzie podpisałam tą zasraną umowę. Przy stole stał ojciec Luhana. Był co najmniej wkurwiony. 

SZ: Kto śmiał strzelić do mojego syna?!- krzyknął nawet nie patrząc w moim kierunku. 

-To była Yuri. Chciała zastrzelić mnie. Pański syn jedynie mnie chronił. - mówiłam cicho. Wiedziałam, że właśnie dolałam oliwy do ognia. 

SZ: W takim razie wyjaśnij mi czemu to zrobił. Jesteś jedynie nic nie wartą szmatą. Co z ciebie za bodyguard skoro nawet siebie nie potrafisz obronić!- odwrócił się twarzą do mnie. Gdyby jego wzrok potrafił zabijać już dawno leżała bym martwa. 

-Nie prosiłam się o to! Nic nie poradzę, że pańscy pracownicy to jacyś jebnięci wariaci, którzy uznali, że chcą w miejscu publicznym odstrzelić parę głów!

SZ: To ty miałaś dostać kulkę , a nie on!

-Nie udawaj, że ci tak na nim zależy! Teraz straszny tatuś się znalazł. Jakoś nie wierzę w twoją troskę. Zawsze kierujesz wszystkim tak, aby mieć z tego korzyści. Co tym razem zaplanowałeś? Co? Może nie odpowiadał ci to, że rzuciłam Luhana? I teraz postanowiłeś się na mnie zemścić?Znam Yuri. Nie wpadła by na pomysł, żeby podpuścić Darrena,aby ten próbował zastrzelić Taehyunga. To wszystko twoja sprawka!

SZ: Mój syn ma cię poślubić i koniec! Nie pozwolę, żeby twoja głupota zepsuła mój plan! 

-Czemu ja?! Masz miliony kobiet na całym świecie, a nie wiedząc czemu ujebałeś się właśnie mnie!

SZ: Nie będę ci się z niczego tłumaczył!- uderzył dłonią w stół. -A Yuri to moja oddana pracownica!

-Nie wierzę......To już kurwa jakiś żart! Ona postrzeliła twojego syna, ty nadęty dupku!

Mężczyzna podszedł do mnie i złapał mnie za gardło. 

SZ: Nie waż się nigdy więcej tak do mnie odzywać. Skoro masz taki wielki problem z moją ulubienicą to czemu za nią nie pobiegłaś kiedy oddała strzał?

Właśnie wtedy dotarło do mnie, że zapomniałam całkowicie o tej wariatce. Przecież bardzo dobrze mogła zastrzelić mnie i V, jeśli tylko by chciała. Ale.......

-I co? Miałam zostawić tak Luhana?! Chyba ci mózg odjęło! Po drugie twoja ULUBIENICA w każdej chwili mogła mi odstrzelić głowę, a tego nie zrobiła. Co zapomniałeś naładować jej magazynek, czy nie nauczyłeś strzelać?! A teraz mnie puszczaj!- po czym wyrwałam się w jego uścisku i wyszłam z pomieszczenia. Za drzwiami wpadłam na Dylana. 

D: Lily? Luhan jest na operacji. 

-Co z nim? Będzie żył? - pytałam zaniepokojona. 

D: Okażę się, ale bądźmy dobrej myśli. A teraz chodź. Musisz się umyć i przebrać.- spojrzałąm na moje ubranie, całe było brudne od krwi. 

Kiedy już w jakimś stopniu się ogarnęłam poprosiłam Dylana, aby zaprowadził mnie pod salę operacyjną, ale jak się okazało chłopak leżał już w swoim pokoju .

-Panie doktorze? Czy on przeżyje?

LE: A pani z rodziny?

-Jaaa.......

D: To narzeczona Luhana- wybawił mnie z opresji. 

LE: Pani narzeczony został wprowadzony w stan śpiączki. Jego obrażenia są poważne, więc aby nie sprawić mu dodatkowych cierpień postanowiliśmy go uśpić. Po jakimś czasie kiedy jego stan zdrowia się polepszy wybudzimy go. Niestety muszę już iść.

-Mogę do niego wejść?

LE: Tak, ale proszę nie długo. Pacjent musi odpoczywać. 

Kiwnęłam głową i lekko otworzyłam drzwi. Nigdy wcześniej nie byłam w sypialni Luhana,która teraz zmieniła się w salę niczym wyciągniętą ze szpitala. On leżał na środku podpięty do urządzeń, których nazw nawet nie wypowiem. Usiadłam obok niego. 

-Jeśli mnie teraz słyszysz to wiedz, że jesteś debilem. Skończonym kretynem. Yuri powinna postrzelić mnie, a nie ciebie. Straszny bohater się znalazł. - mówiłam niby ze złością, ale czując poczucie winy. 

-Dlaczego to zrobiłeś? Przecież....... Ośmieszyłam cię przed wszystkimi. 

Dlaczego czuję się tak dziwnie? Przecież to ten sam chłopak, który traktował mnie jak śmiecia, przestrzega każdego słowa swojego posranego ojca i w dodatku chce mnie wciągnąć w jakieś zaaranżowane małżeństwo.  Powinnam czuć do niego odrazę, ale jakoś nie potrafię. 

-Ja i moje cholerne zasady. Przecież nie mogłam cię tam zostawić. Jeszcze Tae. Mam nadzieję, że bezpiecznie wrócił do dormu. 

Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu i dostrzegłam drzwi. Podeszłam do nich i cicho otwarłam. Po drugiej stronie znajdował się gabinet, który dobrze znałam. Pod oknem stało biurko. Mimowolnie otwarłam ostatnią szufladę i przeszukiwałam stos teczek, aż znalazłam tą z wielkim podpisem FELIX. 

-Wiem, że jestem okrutna wykorzystując tą sytuację, aby włamać się do twoich dokumentów. Ale muszę dowiedzieć się prawdy. 

Przeglądając wiadomości na temat mafii tego zboczeńca znalazłam adres. 

-Czy to tam mają siedzibę?- postanowiłam zadzwonić do osoby, której obiecałam, że ją poinformuję. 

-Taeyong? Mam teczkę. Chyba wiem gdzie znajdziemy Felixa.............





BODYGUARD (ZAKOŃCZONE)/ KOREKTAWhere stories live. Discover now