-40-

260 20 5
                                    

Kolejne dni mijały jedne po drugim. Codzienne treningi pozwalały mi ujrzeć Luhana tylko podczas posiłków, ale i tak  nie zawsze. Razem z Yuri spędzają sporo czasu, ale chłopak jeszcze nie poinformował reszty o swoich ponownych zaręczynach. Na początku wydawało mi się to dziwne, ale później uznałam, że to nie moja sprawa. Razem z Dylanem staramy się wymyślić plan jak dostać się niepostrzeżenie do pokoju i ukraść teczkę. Od kiedy ta franca zaczęła mieć większe względy u szefa wszędzie rozstawiła ludzi. Czy ona serio się boi, że ktoś ją okradnie, zaatakuje? Tylko utrudnia mi ucieczkę. Dzisiaj po raz pierwszy pojadę zawieść swój pierwszy towar. Oczywiście będzie mi towarzyszył Dylan. 

D: Gotowa? 

-Jak nigdy. Byle z dala od tego miejsca i cukierkowej radości Yuri. -po czym ruszyliśmy w drogę do centrum Seoulu. 

Trasa minęła bardzo szybko i nawet się oglądnęłam kiedy porcja prochów trafiła do rąk jednego z wyżej postawionych urzędników, który swoją drogą patrzył na mnie podejrzliwie. 

-Ten typ ewidentnie coś do mnie miał- mówiłam kiedy schodziliśmy po schodach. 

D: Jesteś nowa. Nasi klienci nie lubią kiedy pojawiają się nowe osoby. Sądzą, że może się wydać ich tajemnica. Z biegiem czasu się przyzwyczają. Poświadczyłem mu, że nie piśniesz ani słowa. 

-Oczywiście, że nie powiem. Mam już dosyć problemów. Nie potrzebuję jeszcze większej spiny z szefem i jego synalkiem. Jakoś nie uśmiecha mi się posiadać jeszcze jednej dziury w głowie. 

Kiedy wyszliśmy na zewnątrz słońce było już skryte za horyzontem. Panował lekki półmrok. 

D: Musimy podejść i wpłacić hajs za towar. - jak powiedział tak też zrobiliśmy. Wtedy zauważyłam, że przechodzimy obok szpitala, w którym leżał Suga. 

D: Nawet o tym nie myśl. Wiesz jaka jest umowa. 

-Cholerna umowa! Ale już niedługo. 

Staliśmy pod budynkiem banku i już po chwili kasa znalazła się na koncie. Wtedy zauważyłam przebiegającą obok nas postać. 

-Hej to nie jest Darren? Co on tutaj robi?- spytałam. 

D: Może ci się przewidziało?

-Na pewno nie! Pobiegł w stronę szpitala. - i nie czekając na odpowiedź chłopaka pobiegłam za chowającym się po krzakach typem. Po chwili koło mnie pojawił się Dylan. 

D: Masz zamiar go śledzić?

Po tych słowach zobaczyliśmy, że ktoś wychodzi z drzwi szpitala i kieruję się w stronę parkingu. Nagle Darren wyskoczył z ukrycia i mierzył z pistoletu w kierunku tej osoby. 

D: Czy on zwariował?! Nie może zastrzelić człowieka po pros.......

Nie czekałam dłużej. Trzeba było działać. Podbiegłam od tyłu do Darrena i z całej siły kopnęłam go z pół obrotu. Chłopak padł na ziemię, a pistolet potoczył się po chodniku. Dylan pochylił się na leżącym. 

D: Nooo masz kopa. Wszystko pięknie tylko co teraz?

V: Lily? 

Wtedy zauważyłam, że osoba, która miała dostać kulkę w głowę to Taehyung. Widziałam jego zdziwienie po czym mocno mnie przytulił. 

V: Myśleliśmy, że wyjechałaś, albo co gorsza, że coś ci zrobili. 

-Wszystko w porządku. 

D: Nie chciałbym przerywać, ale jak szef się dowie to będziesz miała przejebane. 

Uwolniłam się z objęć.

-Dylan? Zabierz go do auta. Zaraz do ciebie dołączę. - chłopak ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Jedynie zaczął wlec tego nieszczęśnika w stronę z której przyszli. Kiedy zniknęli nam z oczu V złapał mnie za dłoń. 

V: Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że cię widzę. Wszyscy się martwiliśmy. Ja.......

-Tae nie mamy czasu. Jeśli moi się dowiedzą, że z tobą rozmawiam będziemy mieć problemy. Muszę iść. - zaczęłam się odwracać. 

V: Zaczekaj!- złapał mnie za ramię odwracając w swoją stronę. 

Kiedy spojrzałam w jego oczy widziałam smutek pomieszany z czymś jeszcze.......

V: Nie musisz do nich wracać. Chodź ze mną. Zamieszkasz znowu z nami. - mówił z nadzieją. 

-Taehyung to nie możliwe. Jestem zobowiązana umową i właśnie łamię jeden z jej punktów. Zapomnij, że mnie tutaj widziałeś. I pod żadnym pozorem nie mów reszcie o tym spotkaniu. 

V: O czym ty mówisz? Czemu? Czy oni coś ci zrobili? 

-Naprawdę chciałabym powiedzieć , ale nie mogę. Wonho on.......

-ZŁAMAŁAŚ UMOWĘ!- usłyszałam krzyk dosłownie za moimi plecami. Parę kroków od nas stał Luhan, a u jego boku Yuri. 

V: Luhan- powiedział ze złością.

Y: Mówiłam kochanie, że trzeba ją śledzić. Wiedziałam, że jak tylko nadarzy się okazja to złamie umowę. Miałam rację- mówiła z jadem. 

LH: Sądziłem, że mogę ci ufać.  Jak bardzo się myliłem!

-To twój człowiek pierwszy złamał umowę! Mieliście się do nich nie zbliżać! Ja tylko zareagowałam!

Y: Oczywiście, że go zaatakował. To był mój plan. Chcieliśmy sprawdzić czy będziesz lojalna wobec nas. 

Stałam patrząc to na nią , to na Luhana. Ręce trzęsły mi się ze złości. 

-Chyba chciałaś powiedzieć wobec niego, bo z tego co wiem to między nami nie ma żadnego powiązania. 

Y: Jestem jego narzeczoną!

-Taaaa...... Nie ma za co. Ja ci to załatwiłam. Luhan nie chce z tobą być. Zrobił to, aby się na mnie odegrać. - powiedziałam z uśmiechem. 

Y: Łżesz jak pies! On mnie kocha!

-Oczywiście. Jakże bym śmiała wątpić- ten sarkazm po prostu był silniejszy ode mnie. Wtedy Luhan wyjął spod marynarki pistolet i wymierzył w Taehyunga. 

LH: Koniec! Złamałaś umowę, więc teraz czekają cię konsekwencje! 

V: Strzelaj! Nie jesteś tym Luhanem ,którego znałem na samym początku! Jak mogłeś stać się taki okrutny. 

LH: Zamknij się!- krzyknął podchodząc w naszą stronę. Zatrzymał się na odległość wyciągnięcia ręki i przyłożył chłopakowi pistolet do czoła. 

LH: Nie znasz mnie. Więc nie masz prawa mnie oceniać!

Nie mogłam tego tak zostawić i pozwolić zginąć mojemu przyjacielowi. Złapałam go za rękę, odciągnęłam trochę do tyłu i teraz lufa pistoletu była skierowana centralnie na mnie. Popatrzyłam na zdziwiona twarz Luhana. 

LH: I ty jeszcze go bronisz?!

-Tae to mój przyjaciel! Nie pozwolę, żebyś go skrzywdził, jasne! To ze mną macie problem, a nie ze zespołem! Wasz człowiek złamał zasadę dla której zgodziłam się u was zostać! Jeśli sądzisz, że Darren jest niewinny to strzel!- mówiłam pewnie patrząc mu w oczy. Widziałam w nich zawahanie. On nie chciał mnie skrzywdzić, ale nie chciał też wyjść na osobę, która nie potrafi karać. Nagle pochylił się nade mną i szepnął.

LH: Dlaczego mi to robisz? Po prostu chcę cię chronić.

-Przed czym?

Y: Dosyć tego! - odepchnęła Luhana i wyrwała mu pistolet z ręki. 

Y: Jeśli ty nie jesteś w stanie strzelić to ja to zrobię!- wymierzyła w moim kierunku. 

LH: Yuri poddaj mi to! Nie rób czegoś czego będziesz później żałować!- mówił odsuwając ją do tyłu, po czym spróbował odebrać jej broń. Kiedy już myślałam, że ta niezrównoważona dziewucha dała spokój wyrwała się z rąk Luhana.

Y: Skoro ja nie mogę cię mieć! Ona też nie będzie!- po czym padł strzał. 

     

BODYGUARD (ZAKOŃCZONE)/ KOREKTAWhere stories live. Discover now