-26-

338 24 6
                                    

Stoimy pod drzwiami sali Sugi. Yuri została zabrana przez ochronę,a w mojej głowie przewijały się powiedziane przez nią słowa: Pozdrowienia od Luhana. W takim razie to on chciał zatruć Jungkooka. Ale po pierwsze dlaczego? A po drugie wziął chyba najgorszą osobę do tego zadania. Może Yuri potrafi się bić i kłamać w żywe oczy, ale wydaje mi się, że pasuje jej ten obrót sytuacji. Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi od sali. Z pomieszczenia wyszedł doktor, a dokładnie pani doktor. 

RM: Co z nim?

D(doktor): Zrobiliśmy mu płukanie żołądka, teraz potrzebuje odpoczynku. 

J: Możemy do niego wejść?

D: Tak, ale proszę nie zamęczać go pytaniami. - po czym kobieta odeszła. 

Kiedy zniknęła za rogiem wszyscy wpakowali się do pokoju Sugi. Chłopak był przytomny . Podeszliśmy do jego łóżka. Zespół od razu zaczął pytać jak się czuje. Pytali jeden przez drugiego. 

-Wiem, że się martwicie, ale pani doktor mówiła, że macie go nie zamęczać pytaniami prawda?

Po moich słowach wszyscy zamilkli i dało się słyszeć cichy śmiech Yoongiego. 

S: Widzę, że wróciła dawna Lily. Znowu trzymasz ich w szachu. - słysząc to lekko się uśmiechnęłam. 

-Może nie w szachu, ale ktoś musiał ich ogarnąć jak padłeś na ziemię, bo zaczęli panikować. 

JH: Ogółem rozstawiła nas po kątach, ale dzięki temu Min żyje. 

S: Dziękuję. 

-Nie ma za co. Miałeś szczęście. Nie chcę być okrutna i się wychwalać, ale faktycznie gdyby nie ja to leżał byś tam martwy. 

JK: To moja wina. - powiedział, siedząc z twarzą w dłoniach. 

V: Wcale, że nie. To nie ty chciałeś go otruć. 

Popatrzyłam uważnie na Jungkooka. 

-Jemu chodzi o to, że to on powinien tutaj leżeć, a nie Suga. Woda w jego bidonie była zatruta. 

JM: Masz wyrzuty sumienia, że to nie ty zostałeś zatruty? Serio? 

Zespół zaczął przekonywać maknae, że to nie jego wina, a ja uznałam, że to najlepszy moment aby zadać nurtujące mnie pytanie.

-Znacie Luhana?

Wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni, a potem skierowali wzrok w kierunku JK. 

-Dobra. Może inaczej. Yuri pracowała z Luhanem. Chciała zatruć Jungkooka. Chcę wiedzieć co was z nim łączy.  -mówiłam stanowczo. 

Nagle najmłodszy wstał ze złością i wyszedł trzaskając drzwiami. Pobiegłam za nim. Nie odpuszczę. Muszę wiedzieć. Wybiegłam za nim przed szpital. 

-Zatrzymaj się ! - ale on ani myślał. Wyprzedziłam go i stanęłam dosłownie parę centymetrów przed nim. 

-Po prostu powiedz. Tutaj chodzi o ludzie życie, więc mógłbyś zacząć współpracować. 

Patrzył na mnie trochę zły, ale widząc , że nie ustąpię w końcu się poddał. 

JK: Luhan był kiedyś moich przyjacielem. 

-Był? To już nie jest? 

JK: Wszystko było dobrze do czasu , aż wytwórnia uznała, że stworzy BTS. Razem staraliśmy się o przyjęcie. Luhan był ode mnie lepszy, więc nikogo nie dziwiło, że znalazł się w początkowym składzie. Naprawdę się cieszyłem , gratulowałem mu. - położyłam mu dłoń na ramieniu. 

-Ale coś się wydarzyło, prawda? 

JK: W tym czasie poznałem fajną dziewczynę. Miała na imię Xiayou. Dogadywaliśmy  się. Potem zaczęliśmy się spotykać no i zostaliśmy parą. Tydzień po sukcesie Luhana umówiłem się z nią w kawiarni. Kiedy zjawiłem się na miejscu ona.......- tutaj głos mu się załamał. 

-Była tam z nim. - rzekłam cicho.

JK: Traktowałem go jak przyjaciela. Wiedział, że z nią chodzę, a mimo to odebrał mi ją. Następnego dnia udałem się do wytwórni i pokazałem zrobione im zdjęcia. Kiedy siedzieli w kawiarni i się całowali. Wiedziałem, że w umowie jest punkt mówiący o tym, że członkowie zespołu nie mogą być w związku . Takim sposobem pozbawiłem Luhana jego kariery idola, a sam zająłem jego miejsce. Nie chciałem być w zespole, ale kiedy poznałem resztę zrozumiałem , że podjąłem dobrą decyzję. Dostałem od nich dużo wsparcia w tym trudnym czasie. Wiedzą co się wydarzyło, ale sytuację które wydarzyły się te 7 lat wstecz poszły w niepamięć. Zaczęliśmy ciężko pracować, a Luhan  poszedł w zapomnienie. 

-Do teraz, bo on ewidentnie chce się odegrać. Ale pocieszę cię. Nie tylko ty masz u niego przejebane. 

JK: O czym ty mówisz? 

-To dość długa historia. 

JK: Ja ci powiedziałem wszystko. Liczę, że ty zrobisz to samo. - złapał mnie za rękę i pokazał byśmy usiedli na ławce. Kiedy zajęliśmy miejsca zaczęłam moją opowieść. 

-Zaraz po ukończeniu szkoły wojskowej z wyróżnieniem wiele grup zajmujących się bodyguardami chciała mnie zwerbować. Dostawałam ogrom propozycji, ale jedna przykuła mój wzrok. Oferowała o wiele lepsze warunki niż reszta. Uznałam, że umówię się na spotkanie . Takim sposobem poznałam mojego późniejszego szefa. Zaraz po rozmowie potrzebowałam czasu na podjęcie decyzji i nie przyjęłam oferty. On , który nie dopuszcza sprzeciwu w zemście zastrzelił mojego ojca i oznajmił, że za dwa miesiące wróci po mnie. Ja będąc młodą dziewczyną nie widziałam innej opcji niż ucieczka lub rozpoczęcie ostrych ćwiczeń. Nie chciałam zostawić matki samej dlatego wybrałam drugą opcję, ale po jakimś czasie zauważyłam, że moja rodzicielka zaczyna się ode mnie odsuwać, coraz mniej się mną interesowała,  aż pewnego dnia oznajmiła, że nie ma zamiaru mnie utrzymywać. Od tamtej chwili szukałam prac dorywczych, aby zarobić a wyżywienie. Mieszkałam w domu rodzinnym, ale jedzenie i ubrania musiałam zapewnić sobie sama. I zaczął pojawiać się problem, ponieważ kończyły mi się leki na serce, a do najtańszych nie należą. Pech chciał, że jeden z moich znajomych szukał osób do walki w klatkach. Były z tego duże pieniądze, a ja posiadałam odpowiednie umiejętności. 

JK: I tam spotkałaś ponownie szefa?- spytał chłopak. 

-Tak. Wtedy już nie miałam wyjścia. Przyjęłam jego ofertę. Moją pierwszą fuchą było chronienie jakiegoś chłopaka. Syna jakiegoś bogacza. Podczas tej pracy poznałam Chrisa. Razem mieliśmy chronić dupę temu bogatemu bufonowi. Okazało się, że to był Luhan. 

JK: Byłaś jego ochroniarzem?!

-Yhm....I źle się to dla mnie skończyło. Wtedy uparł się, żeby pojechać na tą zasraną walkę. Wpadłam w pułapkę zastawioną przez Chrisa. Mocno mnie poturbowali ,a potem musiałam odpłacić winy. 

JK: Ale nie rozumiem. Przecież nic nie zrobiłaś. Nie zamknęłaś nikogo i nie wezwałaś policji. 

-Wtedy nie, ale teraz Chris siedzi w pace, szef musi się ukrywać. 

JK: A co Luhan ma z tym wspólnego?

-To, że jest bratem Chrisa i synem mojego szefa. 

JK: ŻE CO?! 

LH(LUHAN): Zapomniałaś czegoś dodać. 

Oboje odwróciliśmy się zdziwieni w kierunku głosu. Jakieś trzy metry od nas stał ON. Zaniemówiliśmy . Luhan widząc nasze miny zaczął się śmiać. 

LH: Pominęłaś jeden bardzo ważny wątek. - słysząc to zaczęłam zaciskać dłonie w pięści. 

JK: O czym on mówi?

LH: O tym mój drogi przyjacielu, że Lily i ja mieliśmy romans. 

















Witajcie ciasteczka. Rozdział późno, bo wattpad ewidentnie ma ze mną problem i walczę z nim jak mogę. Ta część wyszła mi okropnie, ale musiałam coś dodać, bo widziałam, że czekaliście. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się niebawem.Jeśli macie jakiś pomysł na dalsze losy bohaterów to piszcie w komentarzach. Chętnie poczytam i może któryś wykorzystam. Do kolejnego <3  

BODYGUARD (ZAKOŃCZONE)/ KOREKTAWhere stories live. Discover now