Jego Bóg cz.1 #45 [Fyoya]

438 22 6
                                    

ŻYJĘ! (NIESTETY, ALE O TYM NIKT NIE MUSI WIEDZIEĆ, WIĘC CI....)

TAK, DŁUGO MNIE NIE BYŁO, ALE I TAK DZIĘKUJĘ, ŻE NADAL KTOŚ TO CZYTA.
KIEDYŚ PEWNA OSÓBKA W KOMENTARZACH PROSIŁA MNIE O WIĘCEJ RZECZY ZWIĄZANYCH Z FYOYĄ. TO MAŁO ZNANY SHIP I WŁAŚCIWIE SPOTKAŁAM SIĘ CHYBA TYLKO Z JEDNĄ KSIĄŻKĄ, GDZIE TA PARA BYŁA MOTYWEM PRZEWODNIM. 

FYOYA JEST ZARAZ PO SOUKOKU I FYOZAI JEDNYM Z MOICH ULUBIONYCH RELACJI, WIĘC PÓKI CO, TRZEBA SIĘ CIESZYĆ Z TEJ PIERWSZEJ CZĘŚCI. 

PEWNIE JEST OD CHUJA BŁĘDÓW JĘZYKOWYCH, BĘDĘ WDZIĘCZNA JEŚLI KTOŚ WYCHWYCI COŚ I POINFORMUJE MNIE O TYM W KOMENTARZU. DZIĘKUJĘ~

UWIELBIAM WAS I BYE, BYE~


Po raz pierwszy spotkał GO w czasie Konfliktu Smoczej Głowy. Od samego początku przeczuwał nadchodzący upadek Shibusawy, angażując w swoją małą grę wszelkie możliwe organizacje.
Z pewnym oczekiwaniem czekał na przybycie owianego złą sławą duetu złączonego w ciemności. Nie spodziewał się jednak TEGO.
Nie spodziewał się ujrzeć zatrważające piękno i potęgę zamieszkałe w kruchym ciele rudowłosego nastolatka.
Karminowe znaki pełzły po skórze, a powietrze wokół chłopca niebotycznie zgęstniało. Niema furia przejęła ciało obdarzonego. Aura otaczająca tę drobną sylwetkę była niebotyczną siłą. Siłą natury, od wieków istniejącym chaosem. W jego oczach był aniołem zniszczenia, być może jednym z jeźdźców apokalipsy, potrzebnym do oczyszczenia brudu tego świata.
Aniołowi jednak towarzyszył Demon-młody Cud Mafii, który pozostawia jedynie skazę na tym czystym, wszechpotężnym bycie.
W przyszłości upewni się, by Anioł uciekł ze swej klatki. By był wolny od niedoskonałości i niegodziwości grzeszników otaczających go na każdym krokiem.
Musiał poznać swojego Anioła, aby oddać mu należytą cześć.


~*~


Po raz kolejny spotkali się na przyjęciu zorganizowanym przez Port Mafia z okazji wybrania nowego zastępcy i protegowanego Morigo Ougaia. Działo się to kilka miesięcy po opuszczeniu mafii przez wcześniejszego ucznia szefa portówki-Dazaia Osamu.

Dla nikogo nie było zaskoczeniem, iż druga, bardziej defensywna połowa Podwójnej Czerni przejęła pałeczkę po swoim partnerze, awansując ze stanowiska kierowniczego na dyrektora wykonawczego i bezpośredniego zastępcę szefa.
Cały półświatek plotkował o Nakaharze Chuuyi w tamtym czasie. O rudowłosym, pełnym wdzięków osiemnastolatku i niesamowitej zdolności pozwalającej mu manipulować grawitacją. O jego bezwzględności wobec wrogów, ale nie bezmyślnym okrucieństwie, z którego słynął Demon Prodigy.
Wszyscy również zdawali sobie sprawę, iż Nakahara Chuuya był bardziej empatyczną częścią Soukoku, silnie przywiązaną do swoich współpracowników, przełożonych i podwładnych. Był 'człowiekiem', który zawsze troszczył się o swoich przyjaciół i nie bał się poświeceń w imię tej przyjaźni. Sami członkowie Portówki optymistycznie podchodzili do przyszłości Mafii z taką kadrą kierowniczą. Nawet czarny pies mafii-Akutagawa Ryunosuke po początkowych trudnościach zaakceptował i polubił swojego nowego mentora, zawdzięczając mu pomoc przy odbudowie samooceny, kontroli nad zdolnością i troskę o jego zdrowie psychosomatyczne.
Niestety przyglądając się teraz z boku dawnemu Królowi Owiec, nie wyglądał on na szczęśliwego.
Dawniej żywe i pełne werwy spojrzenie, było teraz niezwykle posępne, nieco melancholijne i zgryźliwe. Delikatny uśmiech na jego twarzy też raczej nie miał nic wspólnego z autentyczną oznaką dobrego samopoczucia-raczej był wymuszony, gdy był zmuszony witać się i rozmawiać z coraz to nowszymi personami. Mimo to był piękny, co nie było dużym zdziwieniem dla Dostojewskiego.
Ostatnimi czasy udało mu się włamać do dokumentacji Departamentu Umiejętności Specjalnych odnośnie do projektu "Arahabaki" i użytkownika zdolności A5158-powiedzieć, że był zdziwiony, byłoby niedopowiedzeniem, lecz raczej informacje tam zawarte były jedynie potwierdzeniem jego teorii o niesamowitej zdolności Nakahary, a nawet można się pokusić o stwierdzenie, iż przewyższały jego oczekiwania. Chuuya w jego mniemaniu był czymś więcej niż człowiekiem, demonem, czy aniołem-był wcieleniem Boga Zniszczenia, Chaosu, a powstanie Cone Street (slamsów) w miejscu, gdzie dawniej ulokowany był ośrodek rządowy, tylko dowodziły o jego sile.
Taka moc odpowiednio wykorzystana i pielęgnowana mogła w przyszłości pomóc w budowie utopijnego społeczeństwa pozbawionego grzechu.
Chciał poznać Boga, zrozumieć go i pielęgnować. Przed sobą miał uosobienie zamkniętych sił natury w ludzkim ciele. Nie, nie tylko w ciele, ale również w osobowości rudzielca.

Zafascynował go Bóg, pragnący być człowiekiem, chcący wyzbyć się swojej boskości. Z drugiej strony widział, jak otaczający go ludzie pozostawiają tylko skazę na tej istocie.
To była idealna okazja, aby zaznajomić się z Chuuyą w neutralnym środowisku i poznać go.
Z delikatnym uśmiechem i pewną subtelnością podszedł do młodego kierownika.
-Chciałbym pogratulować Ci sukcesu Nakahara-san-niebieskie oczy zwróciły się ku niemu. Widać było pewną obawę, gdy skanował jego osobę.
-Dziękuję. Miło mi poznać przywódcę Szczurów z Domu Umarłych. Ostatnio sporo się słyszy o Waszych sukcesach. Mam nadzieję, iż pozostaniemy w dobrych stosunkach-odparł z delikatnym uśmiechem, przyjmując od kelnera lampkę szampana. Uczynił to samo, lekko wznosząc kieliszek w górę.
-Wznieśmy toast za przyszłą, owocną współpracę!-jak ironicznie brzmiało to stwierdzenie z ust bruneta, jednak jego obiekt zainteresowań kiwnął głową z aprobatą, a szkła zderzyły się z cichym brzękiem, pieczętując ich przyszłą relację.


BSD One-ShotsOù les histoires vivent. Découvrez maintenant