ŌJI TO DANSHŌ CZ.1 #12 [Soukoku]

572 33 14
                                    

TSA UZNAŁAM, ŻE COŚ TRZEBA NAPISAĆ. NIE WIEM, CZY KIEDYKOLWIEK POJAWI SIĘ DRUGA CZĘŚĆ LUB JAKAKOLWIEK INNA, ALE JAKOŚ TAK MAM NADZIEJĘ, ŻE W CZASIE CZYTANIA OGARNIECIE CO OZNACZA TYTUŁ. MAM TEŻ DOBRE INFO-NIEDŁUGO ODZYSKAM SWÓJ SPRZĘT I BĘDĘ MOGŁA ZAJĄĆ SIĘ PISANIEM ROZDZIAŁU I OKŁADKAMI.


Chłodna grudniowa noc. Większość ludzi uważa owy grudzień za magiczny miesiąc, pełen niespodzianek. Dla niektórych ten zimowy okres jest walką o przetrwanie.

Na ogół te dwie grupy nie zwracają na siebie uwagi i rzadko ingerują w życie osoby z innej społeczności. Społeczności "Panów" i "Żebraków". Jednak czasem los lubi zbliżać ze sobą ludzi zupełnie ze sobą niepowiązanych i łączyć ich życiorysy.

Tak też było tego zimowego wieczora, kiedy jeden ze społeczności "książąt" dostrzegł "żebraka".

Idąc wieczorem ze swoją piastunką, zauważył na rogu ciemnej uliczki małego, zziębniętego i brudnego chłopca.

-Paniczu czemu panicz wybrał taką nieciekawą dzielnicę ?-spytał jeden ze strażników chłopaka. Był to odziany w czarny, skórzany płaszcz chłopak. Jego szczupła wręcz wychudzona postura ciała była zbliżona do tej, którą miał przyuważony przez szlachcica żebrak. Więc czemu chronił dziedzica rodu? Cóż pozory często mylą... tyczy się to całego świata.

-Tej części królestwa jeszcze nie odwiedzałem, a mój ojciec powierzył mi zadanie. Chyba nie zapomniałeś o tym, Akutagawa?-spytał z nutą sarkazmu hrabia, nawet nie zerkając na uzbrojonego w broń białą i palną mężczyznę. Przyśpieszył kroku, a tuż za nim ruszyli jego opiekun i straż.

-Nie, nie zapomniałem-odpowiedział cicho brunet, spuszczając głowę w dół i rozpędzając się, wyszedł na prowadzenie, w celu zbadania terenu.

-Śmierdzi tu zgnilizną i alkoholem-mruknął pod nosem, sięgając po nóż schowany w bucie, aby w razie czego go użyć.

-Jakiś ty spostrzegawczy-burknął opiekun księcia. Cóż by o niej powiedzieć ? Była niewiele starsza od swojego panicza. Również była drobnej budowy, jednakże z pewnością był ciut niższy od Akutagawy. Spośród najbliższej służby najstarszego syna Ougai wyróżniał się swoim kolorem włosów, który był biały.

-Jeżeli masz coś jeszcze do powiedzenia, to z chęcią oddam Ci broń, a sam zajmę Twoje stanowisko Atsushi-warknął, po czym dodał-Chociaż lepiej nie, bo nigdy nic nie wiadomo, czy taka miernota, jak Ty w ogóle byłaby w stanie Nas obronić-dodała ciszej.

-Sugerujesz, że jestem słaby?!-brunet nie zaprzeczył, ale nie odpowiedział też na to. Odpowiedź na to pytanie była jasna i nie trudno było ją wywnioskować po pobłażliwym uśmieszku sługi.

W międzyczasie gdy obu mężczyzn było pochłoniętych kłótnią, szatyn udał się w stronę tego żebraka, którego zauważył.

Czując, że chłopiec jest przestraszony, zaczął się skradać w jego stronę, chcąc uważniej mu się przyjrzeć. Po kilku krokach był już naprzeciwko bezdomnego, który wyglądał na wpółżywego. Z ciekawością przyglądał się zziębniętemu i wystraszonemu chłopczykowi, obok którego stała tabliczka z cennikiem. Ukucnął przy małym danshō, po czym uważniej przyjrzał się rzeczy, która stała obok chłopca.

1 GODZINA-2500 JENÓW

CAŁA DOBA-60 000 JENÓW

CENA ZA NIEWOLNIKA-1 200 000 JENÓW

Panicz wziął ową tabliczkę do rąk, przyglądając się jej uważnie, po czym odrzucił deseczkę w bok. W tym momencie służący brązowookiego zorientowali się, że ich pan gdzieś odszedł. Po krótkiej chwili zlokalizowali młodzieńca, który siedział naprzeciwko żebraka. Podbiegli do nich, co zbudziło żebraka ze snu. Spod rzęs wyłoniły się niebieskie, kocie oczy przyglądające się ze strachem zmieszanym z niepewnością, paniczowi Dazaiowi.

-Jak masz na imię ?-spytał Osamu, dalej napastując wzrokiem rudowłosego. Z początku chłopiec bał się odpowiedzieć, jednak po dłuższej chwili odważył się pisnąć.

-Chuuya.

-Ładne imię, Chuuya-chan-Dazai uśmiechnął się nieznacznie, wyciągając przyjaźnie dłoń w kierunku biedaka, który z początku cofnął się, uderzając o starą, ceglaną ścianę jakiegoś walącego się budynku. Kilka cegieł pod wpływem lekkiego uderzenia runęło do tyłu, wybudzając tym samym domniemanego alfonsa chłopca.

-Zamknij mor..!-już miał dokończyć, jednak kiedy ujrzał przed sobą księcia i prawą rękę Cesarza Imperium, zamarł w bezruchu.

-Paniczu!-zawołał podwładny młodzieńca, po czym zwrócił swe spojrzenie na niebieskookiego.-Jaki słodki chłopczyk-dodał, dając mu do ręki garść cukierków, które zawsze miał przy sobie. Chłopiec przyjrzał się mu nieufnie, jednak pod wpływem tego przyjaznego uśmiechu, ośmielił wziąć od mężczyzny słodycze, które z dziką radością i wdzięcznością zaczął konsumować.  Sam fakt, tak ochoczo spożywanego pożywienia z rąk nieznajomych, świadczył o wygłodzeniu bezdomnego dziecka.

W międzyczasie stręczyciel dziecka chciał uciec, jednakże Ryunosuke zablokował mu dalszą drogę, strzelając z pistoletu w piszczel mężczyzny, który upadł.

-Na kolana przed Paniczem-warknął, przygniatając jego twarz swoim butem do ziemi.

-Gomenesai, Dazai-san-zaczął ze strachem alfons. Brązowooki zwrócił na niego znudzone spojrzenie, a brunet przycisnął mocniej but do skóry mężczyzny.

-W ramach rekompensaty i podarku przyjmij tego chłopca jako niewolnika. Oczywiście ze zniżką!-dodał kłaniając się bardziej.

-I nasz Panicz ma jeszcze płacić ?!-wrzasnął Nakajima. Ten jednak uciszył fioletowookiego ręką.

-Przyjmę twój podarek, jednak nie dostaniesz za niego ani grosza-rzucił sucho szatyn, wstając i otrzepując spodnie. Przez chwilę patrzył na rudzielca z góry, obdarzając go obojętnym wzrokiem.

-Zamierzasz tu tak siedzieć ?-spytał z nutą ironii. Chłopiec wstał na chwiejących się nogach, jednak po kilku krokach runął na ziemię. Podwładni chłopaka na początku myślali, że ów niewolnik rozpłacze się, jednak ich teoria była mylna.

Chuuya próbował jeszcze kilka razy podnieść się o własnych siłach, jednak nie udawało mu się to. W końcu zirytowany hrabia wyciągnął w jego stronę pomocną dłoń. Chłopiec niepewnie przyjął pomoc, a jeszcze bardziej zdziwił się, kiedy ten chłodny i zblazowany chłopak, wziął go na ręce.

-Od dzisiaj należysz do mnie-mruknął, wraz ze służbą podążając do dworu swego ojca.

BSD One-ShotsWhere stories live. Discover now