Eros i Tanatos #41 [Soukoku]

298 32 6
                                    

DOBRA TO NIE JEST DO KOŃCA, TO CO PLANOWAŁAM, ALE I TAK JAKOŚ MUSIAŁAM COŚ PYKNĄĆ NA 3 TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ. NIE WIEM ZA CO, CHYBA MAM DUŻO ZAGUBIONYCH WĘDROWCÓW, KTÓRZY JAK ZGŁĘBIĄ SIĘ W TREŚĆ-UZNAJĄ, IŻ DLA WŁASNEGO ZDROWIA LEPIEJ SPIERDALAĆ W POPŁOCHU XD 

JESZCZE RAZ DZIĘKI-JESTEŚCIE CUDOWNI~

BYE~

(NIESPRAWDZONE)

Kojarzycie taki termin jak psychoanaliza? Tak...z pewnością każdy zna tego śmiesznie obłąkanego dziadka uzależnionego od kokainy, który sprowadzał wszystko do ukrytych fantazji i popędów seksualnych, jednakże-skonstruowany opis istoty swoistego "ja" był jak najbardziej prawdziwy. Mimo iż naukowcy obalili większość teorii Freuda, to właśnie w naszej na pozór normalnej rzeczywistości egzystowały dwa najważniejsze byty.
Eros i Tanatos. Popęd życia przeciwstawny popędowi śmierci. Wiecznie w stanie konfliktu, wzajemnie się nienawidzące, a jednak niemogące funkcjonować z daleka od siebie.
Razem stanowili jednolitą całość, zaś łącząca ich więź była najsilniejszą i jednakowo najpiękniejszą relacją między dwójką "ludzi".

Dobrze słyszycie-ludzi!
Zapytacie teraz pewnie-jakim cudem?! To niemożliwe! Ale jest bardzo proste wytłumaczenie tego fenomenu.
Otóż dwa niesforne byty zapragnęły istnieć w formie materialnej, by mocniej zbliżyć się do istot, które w jakimś stopniu sami reprezentowali i byli odpowiedzialni za ich egzystencję. Tak więc przybrali postać zbliżonej ludzkiej, wtapiając się jednocześnie w tłum i potajemnie prowadząc życie w zgiełku dzisiejszej cywilizacji.
Oczywiście nie dotyczyły ich prawie żadne ograniczenia w przeciwieństwie do homo sapiens. Jednakże mimo wzajemnej niechęci Erosa i Tanatosa-musieli przebywać blisko siebie i żadne z nich nie miało nawet prawa myśleć o przerwaniu tej więzi, czy pozbyciu się drugiej połówki podzielonego "ja". Zaburzyłoby to porządek we Wszechświecie-co nie znaczy, że obaj nie lubili nieco utrzeć nosa drugiej stronie, choć w tym przodował "Popęd Śmierci", przez przeciętnych ludzi, którzy nie znali jego prawdziwej tożsamości-nazywany Dazaiem Osamu.

-Och mój mały Panie, cóż dzisiaj planujesz?-spytał szatyn, pochylając się nad siedzącym rudzielcem, który tylko ze znudzeniem kręcił na wpół opróżnionym kieliszkiem niezwykle drogiego wina.
-Zamknij się. Twoja obecność jest nawet znośna, gdy się nie odzywasz-odburknął zirytowany, nie zwracając nawet większej uwagi na kręcącą się u jego boku śmierć.
-Znów rozmyślasz nad tym, jak burzę każde Twoje dzieło, Chuu?
-Nie moja wina, że przegrałeś zakład. Obaj doskonale wiemy, iż życie nadal przeważa nad śmiercią!
-A i tak ostatecznym sensem istnienia tych marnych istot jest śmierć-odparł z wyraźnym rozbawieniem, obserwując, jak jego towarzysz z trudem opanowuje wybuch swojego gniewu.
To prawda-gardził ludźmi, uznając ich za słabe, acz zabawne marionetki w ich grze. W końcu ludzie byli tacy krusi, a i manipulacja ich wewnętrznym "ja" była ciekawą rozrywką.
-Doskonale wiesz, że wcale nie musiałbyś istnieć. Życie zawsze zwycięża. Niezależnie ile jednostek mi odbierzesz, oni dalej będą się odradzać, walcząc o każdy oddech. Wierząc w każdą szczęśliwą chwilę w ich życiu. Nigdy nie tracą nadziei-mruknął, dopijając trunek.
-Zupełnie jak Ty, wieszaku na brzydkie kapelusze. Twoja siła mnie irytuje. Nie ważne, jak bardzo chciałbym zniszczyć w Tobie tę pasję, energię i dynamikę, to i tak się nie udaje-usiadł na oparciu fotela, owiewając szyję drobnego chłopaka ciepłym oddechem-Ale to też sprawia, że mi na Tobie zależy. Lubię wyzwania, a Ty takowym jesteś. Twój upór jest godny podziwu, Nakahara-wymruczał, składając pocałunek na rumianym policzku, próbując sprowokować tym choleryka, który jednak dalej pozostawał niewzruszony na gierki szatyna.
-Twoja metoda flirtu jest chujowa, pewnie dlatego żadna zdrowo myśląca jednostka nie chce się z Tobą "zabić". W sumie to śmieszne, bo i tak nie możesz umrzeć. Niezależnie od tego, jak bardzo byś chciał i tak znikniesz na końcu-prychając, odstawił szklane naczynie na bok, by niespodziewanie przyciągnąć do siebie większe ciało. Ich twarze dosłownie dzieliły nikłe centymetry.
-O nie Chuuya, jak Ty mnie ranisz! Ale również muszę Cię rozczarować. Jedyną personą, która zniknie wraz ze mną, jesteś Ty, a to możemy już podpiąć pod podwójne samobójstwo! Co prawda wolałbym, abyś był piękną, uroczą kobietą, ale czasem trzeba się zadowolić tym, co się ma. No, chyba że zmienisz płeć. Co Ty na to?
-Proszę, zamknij się. Byłem już w nastroju, ale Ty jak zawsze musiałeś wszystko zepsuć!-warknął, chcąc się odsunąć od zabandażowanego chłopaka, który jednak przewidując ruch niebieskookiego, wsunął palce pod chocker, przyciągając go do siebie.
-Skoro mam się zamknąć, to zmuś mnie do tego-uśmiechnął się psotnie, mrucząc z aprobatą, gdy kapelusznik złączył ich usta w pełnym dynamiki i pasji pocałunku.

~*~

Leżeli wtuleni w siebie, okalani jedynie blaskiem Luny* będącej wiecznym świadkiem ich zażyłości. W końcu ten ziemski satelita istniał "prawie" tak długo, jak oni-niemogący ukryć się przed dobrami wszechświata, którym z pełną świadomością się poddali, znudzeni swoją boskością nad niższymi duchowo bytami.
-Jak sądzisz Chuu, po co tak naprawdę istniejemy, skazani na tworzenie ludzkiej nieświadomości?-spytał, nawlekając na palec rudy kosmyk kochanka.
-O to chyba musisz pytać Ojca, nie mnie draniu! Z tego, co pamiętam, mamy równoważyć i składać się na tworzenie Ego i Super Ego. Choć nasza egzystencja jest chyba najbardziej pierwotna z nich wszystkich-odparł spokojnie, wtulając się mocniej w klatkę piersiową "znienawidzonego partnera".
-To jest nudne. Chciałbym, aby to wszystko już się skończyło. Dlaczego nie możemy istnieć i przemijać jak ludzie, tylko wciąż krążymy zamknięci w tym wiecznym kole?-popadł w melancholię tak jak za każdym razem od tysięcy lat po, tak upojnym okazaniu swoich uczuć. Dopuszczeniu instynktu do drugiej połówki diamentu, który wspólnie od początku istnienia "Chaosu" tworzyli.
-Nie wiem Tanatosie. Jeśli chcesz rozwiać swoje wątpliwości i złożyć zażalenie, idź do Natsume, Fukuzawy lub Moriego. Oni znają odpowiedzi na Nasze pytania, a i tak sukcesywnie Nas zbywają-warknął zirytowany, chcąc odsunąć się od przeciwstawnego mu "popędu".
-Nie lubię, jak się tak do mnie zwracasz.
-Tak, czyli, jak?!-zwrócił na niego swe roziskrzone, błękitne ślepia.
-Ustaliliśmy to jakoś od rozpoczęcia epoki miedzi i brązu, że przyjmiemy formę osobą. Dlatego Chuuya proszę ,abyś zwracał się do mnie po imieniu, które wybrałem-objął drobne ciało mocniej w pasie, nie pozwalając mu się odsunąć, jednocześnie lekko fukając na mocne podrapanie jego nieokrytej teraz białym bandażem skóry.
-Tak, za to Ty obiecałeś, iż nie będziesz próbował prowadzić na siłę ludzi w objęcia śmierci, jeszcze im nieprzypisanej. Zawsze lubisz robić mi na złość!
-Rozumiem, iż dalej gniewasz się za te dzieciaki, które dokonały umyślnego aktu samozagłady?-obdarzył go złośliwym uśmiechem, irytując w ten sposób już i tak zdenerwowanego rudzielca.
-Tak do cholery! Doskonale wiesz, że nie powinniśmy manipulować ludźmi i ich stanami duchowo-emocjonalnymi wedle własnego widzimisię! Jestem na Ciebie wściekły, bo potwornie szkoda mi tych młodych ludzi, których zniszczyłeś dla zabawy! I po co? By udowodnić swoją wartość, wyższość nade Mną? Nad życiem i miłością, którym i tak podlegasz w jakiś sposób? To mnie rani jak każda przegrana z nieuchronnym końcem egzystencji. Dobrze wiesz, jak dla mnie jest to bolesne-odparł z zawstydzeniem i swego rodzaju rozpaczą, pozwalając leniwie spłynąć łzom po porcelanowej naskórku.
-Wiem i przepraszam. Czasem nie mogę się powstrzymać, tym bardziej, iż tylko wtedy pozwalasz mi się bez przeszkód sobą zaopiekować. Nie płacz Erosie, jestem idiotą-mruknął, obcałowując twarz partnera, ścierając w ten sposób krystaliczne krople, będące wyrazem smutku rudzielca.

~*~

-Jak sądzisz, jak będzie wyglądać Nasz koniec?-spytał, podając mężczyźnie czarkę z jaśminową herbatą.
-Cholera Dazai. Nie wiem i nawet się nad tym nie zastanawiałem. Czy masz dzisiaj jakiś jednoosobowy konkurs z zadawaniu jak najgłupszych pytań?-warknął, oparzywszy się gorącym płynem.
-Boisz się, iż będzie to tak straszne i przerażające, że zostaniemy sami, zaś Nasze istnienie, jak i całego wszechświata zostanie wymazane? Czy jako "Popęd życia" najbardziej martwisz się tym, iż będziesz musiał oglądać koniec wszystkiego?-poczuł, jak drobne ciało, które znów trzymał w swoich ramionach, lekko się wzdryga.
-Czy chociaż raz możemy spędzić dzień, jak normalna para, tak jak to mają w zwyczaju ludzie? W końcu nie bez powodu się do nich upodobniliśmy-mruknął, pozwalając wyczuć w swoim tonie swego rodzaju żal i niezadowolenie.
-Po prostu zastanawia mnie, jakie to uczucie umierać w ramionach ukochanej osoby. Czy czujesz przerażenie, a może jesteś szczęśliwy, iż ostatnie tchnienie wydasz w ramionach swojej miłości?-pogłaskał go po rudych lokach, wsłuchując się w przyjemne dla ucha mruknięcia spowodowane pieszczotą.
-W przyszłości przekonamy się, ale na razie jest wiele rzeczy, które chciałbym poznać razem z Tobą. Mamy przed sobą całą wieczność i nie chcę więcej słyszeć tych depresyjnych bzdur! W końcu Nasza gra i rywalizacja o to, kto przeważy swoimi wpływami na tym świecie, jeszcze nie dobiegła końca durna makrelo!

BSD One-ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz