Wyjątkowość #37 [Soukoku/Fyoya]

363 25 0
                                    

TAKIE KRÓTKIE, STARE PRZEROBIONE POD WPŁYWEM CHWILI (I ALKOHOLU) GÓWNO-MOŻECIE MNIE JUŻ OBRZUCAĆ JEDZENIEM I NIEPRZYCHYLNYMI UWAGAMI. 

WIEM, ŻE ZASŁUŻYŁAM, ALE MAM JAKIŚ ZASTÓJ WENY NA SOUKOKU (CO INNEGO OPOWIADANIE, ALE TAM TEŻ DZIWNE RZECZY SIĘ DZIEJĄ)-DLATEGO PRAWDOPODOBNE JEST, ŻE BĘDZIE TERAZ WIĘKSZA CZĘŚĆ ONE-SHOTÓW Z FYOZAI LUB FYOYĄ LUB INNYMI SHIPAMI. W ZALEŻNOŚCI OD HUMORU.

POŻĄDANIE


Nigdy bym nie pomyślał, że mogę się zakochać.Że w ogóle jestem w stanie wydobyć z siebie tę zapomnianą część, odpowiedzialną za wyrażanie i odczuwanie uczuć. Cóż niestety, zdarza się...
Gdy patrzyłem w jego błękitne oczy, zawsze przepełnione różnymi emocjami, które zlewały się w jeden niespokojny ocean uczuć-nie mogłem oderwać od niego wzroku. Od tej burzy uczuć, których mu zazdrościłem. Od utraconej przeze mnie części człowieczeństwa, którą On miał. Której tak bardzo mu zazdrościłem, ale teraz coś w jego spojrzeniu uległo zmianie. Niespokojne morze uczuć ustało, zmieniając się gładką taflę. Wyrażając swego rodzaju spokój i zamyślenie.
Bywa nieznośny, głośny i uparty, jednak jest w nim coś wyjątkowego. Coś czego nie mają inni.
Na początku był tylko pionkiem, który miał mi ułatwić drogę do zwycięstwa do pokonania mego największego rywala, lecz później dostrzegłem, jak ON na niego patrzy. Na istotę, którą pragnąłem mieć na wyłączność. Kogoś, kogo wcześniej sam porzucił i odrzucił.
Niestety było widać, że nie tylko ja zapragnąłem mieć Nakaharę tylko dla siebie. On również go kochał, co zdawało się nie być jednostronnym uczuciem.
Może kiedyś to wiedziałem, jednak zepchnąłem tę niechcianą myśl w odmęty swojej podświadomości, chcąc wykreować nierzeczywisty obraz wcielenia Arahabakiego, gdzie ten odwzajemnia mą miłość. Jakiż byłem głupcem, wierząc, iż uda mi się zastąpić Dazaia, który zdawał się wpaść w tę samą pułapkę, co ja.
Coś w spojrzeniu szatyna uległo radykalnej zmianie-patrzył zawsze z przejęciem na Chuuyę, zamykając go w swym pożądaniu, co już wspomniałem-nie było jednostronne.
Musiałem więc szybko zdusić w sobie to, co we mnie wykiełkowało. Musiałem zdusić to zauroczenie.
-Żegnaj-szepnąłem przygwożdżając go do ściany i zostawiając ostatni pocałunek na jego miękkich, malinowych ustach.
Nigdy nie zapomnę tej chwili...



WYJĄTKOWOŚĆ

Nie wiem dlaczego, ale czekałem z przejęciem na spotkanie z Nakahrą, który chciał ze mną o czymś "poważnie" porozmawiać. Powoli z minuty na minutę strach wraz ze stresem rósł, przeradzając się w irytację. Na szczęście odgłos pojawienia się drugiego lokatora w mieszkaniu, przywrócił mi trzeźwość myślenia. Zerknąłem na ukochanego-jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, a oczy były przepełnione chłodem i obojętnością.
Wewnątrz mnie rozpętała się burza. Umysł pracował na najwyższych obrotach, próbując zrozumieć zaistniałą sytuację.
Nie trzymał mnie długo w niepewności. Usiadł spokojnie na fotelu frontem do mnie. Nigdy nie miałem problemu z czytaniem jego emocji, jednak teraz był istną zagadką, niemożliwą do rozwiązania.
- Wybacz, ale...musimy zakończyć tę szopkę-mruknął, patrząc na mnie bez wyrazu, wprawiając mnie na początku w zdumienie, a później w żal i rozgoryczenie, które miało się przerodzić w złość.
-Wiem jak się czujesz. To również jest dla mnie trudne, ale jak to sobie dalej wyobrażasz? Jesteśmy wrogami. Rywalami i to nigdy się nie zmieni-kontynuował, zabierając się do wypowiedzenia kolejnych, raniących mnie słów. Nie mogłem na to pozwolić. W przypływie furii wstałem, uderzając z impetem w ścianę, gdzie powstało niewielkie wgłębienie w ścianie po mojej pięści, zaś ręka pulsowała nieznośnym bólem, który nijak miał się do tego, co teraz rozrywało moje serce.
-Nie obchodzi mnie to, że jesteśmy w dwóch wrogich organizacjach. Mamy też swoje życie prywatne-warknąłem wściekły. Niebieskooki tylko spuścił głowę w dół, chcąc skierować się do wyjścia, z cichym westchnięciem pełnym zrezygnowania.
Nie wiem czemu, ale chwyciłem go za nadgarstek i mimo oporów kapelusznika, za nic w świecie nie pozwoliłem mu uciec od mojego dotyku.
Wiedziałem, że jeśli teraz go nie zatrzymam-stracę go na zawsze.
-Zamknij się. Nie tylko Ty decydujesz o tym, kiedy to skończymy. Nawet nie raczyłeś ze mną wcześniej o tym porozmawiać, a na pewno byśmy coś wymyślili!.
Po raz pierwszy jakby ktoś przebił mi serce. Nie mogłem uwierzyć, iż osoba, którą obdarzyłem "tym" uczuciem, teraz tak sobie nagle rezygnuje i idzie, bo jesteśmy w dwóch wrogich organizacjach!
Mimo rozjuszenia przyciągnąłem go do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Rudzielec na przekór mi wiercił się, chcąc się wyswobodzić. Niestety dla niego, przyzwyczaiłem się już do bycia kopanym, bitym i odpychanym. Wiedziałem też, co należy uczynić, aby przełamać tę nieznośną atmosferę. Ze swego rodzaju uwielbieniem, gładziłem go po pięknych, płomiennych lokach, czekając, aż się rozluźni i uspokoi.
Po pewnym czasie nastał upragniony przez Nas obu moment.
-Przepraszam. Po prostu panikuję, że to wszystko się wyda. Uznałem, że takie wyjście będzie najlepszym rozwiązaniem-niepewnie wtulił się we mnie.
-Nie szkodzi Chuu. Pamiętaj, że razem na pewno coś wymyślimy. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, mim tego, jak wcześniej się zachowywałem. Również Cię przepraszam, że to wszystko spadło na Twoje barki-musnąłem ustami jego czoło-Zrobię dla Ciebie wszystko, bo jesteś dla mnie kimś wyjątkowym-ze łzami wzruszenia, chwycił mą twarz w dłonie.
-Obiecujesz?-spytał z powściągliwością, oczekując jednak pozytywnej odpowiedzi, a ja nie mogłem zawieźć swojego ukochanego. Mojego promyczka nadziei.
-Obiecuję-złączył nasze usta w namiętnym pocałunku jakby na przypieczętowanie naszej małej umowy.

BSD One-ShotsWhere stories live. Discover now