Lojalny Piesek #29 [Soukoku]

461 30 16
                                    

NIE WIEM CO MI ODJEBAŁO NA PISANIE TEGO GÓWNA. 
DZIĘKUJĘ PEWNEJ SZANOWNEJ OSÓBCE ZA ZNĘCANE SIĘ NADE MNĄ. TO SCHOOL AU MA DOPIERO 400 SŁÓW I NADAL GÓWNO SIĘ TAK DZIEJE. 
DLATEGO DLA ODREAGOWANIA BĘDZIE SPORO DZIWNYCH SHOTÓW Z FYOZAI, FYOZA I SOUKOKU. MOŻE SHIN SOUKOKU-NIE MACIE ZA CO DZIĘKOWAĆ, MAM DOBREGO PRAWNIKA ;3 

BYE~

PS: DZIĘKUJĘ ZA TYSIĄC WYŚWIETLEŃ, CZY JAKOŚ TAK JAK TO YOUTUBERZY ROBIĄ XD

-Oi Dazai, czy nie słyszysz, gdy Cię wołam?-krzyżuję ręce na wysokości klatki piersiowej, obdarzając Cię godnym pożałowania spojrzeniem. Stoimy naprzeciwko siebie, gdy TY "Pan Świata" żyjący w błędnym poczuciu kontroli, skomle jak pies, błagający o uwagę Swego właściciela.
Doskonale, zdaję sobie sprawę, że to niebezpieczne. Dlatego spadam, gdy Ty jak wierny kundel podążasz za mną. Krok w krok. Błagając o chwilę atencji.

Nie ma ucieczki od tego uczucia. Jak to mnie niezmiernie cieszy.
Niepewność. Stres. Adrenalina-to mnie napędza, by na nowo Ci zbiec, wplątując się w Twą chorą grę.

-Myślisz, że za wysoko ustawiłeś poprzeczkę? W porządku. Dla tego uczucia mogę stracić głowę-oznajmiam dumnie, niewzruszony Twą pewnością siebie.
-Ależ Chuu, Ty już wpadłeś w moją pułapkę-mruczysz, zakładając mi za ucho niesforny, rdzawy kosmyk.
Prycham z irytacją, dzielnie wytrzymując ten toksyczny dotyk.

Tracę głowę, gdy taki jesteś. Mój rozsądek zanika przy tym zniewalającym uczuciu, gdy wszystko kręci się wokół Nas. Gdy cały mój świat kręci się wokół Ciebie.
-Oi, Gnido! Masz Ty jeszcze jakieś uczucia, czy do końca wyzbyłeś się swego człowieczeństwa?-pewnie unoszę głowę, by skamienieć pod spojrzeniem Twych hipnotyzujących, czekoladowych oczu. Mimo to odtrącam Twą rękę.
Próba sprzeciwu idzie na marne, gdy chwytasz mój nadgarstek w żelaznym uścisku. Przyciągasz znów moje ciało do Siebie.

Po raz kolejny obarczasz mnie tym zniewalającym wzrokiem. Spojrzeniem szatana, kusiciela-któremu każdy ulega.
To prawdziwe zło, w nieziemskiej odsłonie.

Nie mogę oprzeć się dotykowi Twych aksamitnych ust. Ta delikatność. Niebiańskie doznanie staje się niebezpiecznym uzależnieniem.
Gdy przesuwasz chłodnymi, delikatnymi dłońmi... Kiedy oznaczasz moją nieskazitelną, dotąd bladą skórę-roztapiam się w środku. PŁONĘ.
Osamu, stałeś się mą trucizną. Twoje spojrzenie, aparycja, dotyk, głos-od dawna działają na mnie jak narkotyk, a Ty perfidnie to wykorzystujesz.

Wiesz co kochany? Wszyscy w końcu dorastamy.
Robi się już późno skarbie-kurtyna zapadła. Czas zakończyć to show!
-Jakie to uczucie widzieć, jak uczeń przerasta mistrza?-pytam retorycznie, przykładając do Twej zasłoniętej niechlujnie bandażem krtani, swój naostrzony nóż. Broń mogącą w każdej chwili, poderżnąć Ci gardło.
-Nie zabijesz mnie Chuu. Jesteśmy połączeni. Nawet jeśli w tym świecie nie będzie Nam dane egzystować razem...dopadnę Cię tam, po drugiej stronie, lecz wiedz, iż wtedy nigdy się ode mnie nie uwolnisz. Mój kochany, wierny piesku. Jesteśmy na siebie skazani-wypowiadasz te plugawe słowa, z tym nieznośnym, sztucznym uśmieszkiem, którego tak bardzo nienawidzę.
Muskasz opuszkami palców zarumieniony policzek.
Nasze urywane oddechy wiążą się w całość.
Składam na twych wargach obrzydliwy pocałunek. Przeistacza się on w zabójczą rywalizację.
W chwili nieuwagi wytrącasz mój nóż, zawłaszczając me ciało w nietaktownym uścisku.
Wierzysz, że po raz kolejny wygrałeś-nie odbieram Ci satysfakcji.
Rozpływam się w toksycznym dotyku.
Odpycham umysł, pozwalając sercu przejąć chwilowo kontrolę. Na szczęście tylko chwilowo.
Sekundy, zmieniają się w minuty-a te w godziny.

Słyszę Twój syk. Podgryzam Twą wargę do krwi, byśmy obydaj wpoczuli metaliczny posmak szkarłatej cieczy. Niespodziewanym, silnym uderzeniem w mostek-pozbawiam Cię tchu. Odzyskuję Wolność.
-Jesteś nie tylko zdrajcą tej zapchlonej Mafii. Odchodząc bez słowa, stałeś się nikim w moich oczach-syczę, wyprostowany, gotowy do ataku.

-Och, pozwól mi naprawić swój błąd. Czy nigdy nie zauważyłeś, jak bardzo mi na Tobie zależało i nadal zależy, Chuuya?-jego twarz wyraża powagę i absolutną w mym mniemaniu.
Wolnymi krokami zbliża się do mnie.
Krok w przód-dwa kroki w tył.
Niechybnie trafiam na ścianę. Użycie zdolności jest bezcelowe-tak samo siły. Ta cholerna gnida ma plan.
Wiem, iż nieważne co zrobię. On wygra.

Łapie stanowczo mój podbródek, zmuszając mnie tym samym, do spojrzenia w te kuszące tęczówki. Przygryzam nerwowo wargę. Serce wali jak szalone, zaś oddech zwalnia z każdą chwilą.
Dzielą Nad dosłownie milimetry.

-Nie tylko Ty jesteś uzależniony. Twoja miłość jest trucizną dla mej maski-bierze głęboki wdech, zmniejszając między nami i tak już niewielki dystans. Jego oddech muska moją skórę-Stałeś się moim istnieniem. Jesteś moim przeznaczeniem. Pozwól więc mi jeszcze raz móc Cię skosztować. O Bogowie, niech ta chwila trwa wieczność, bo nie zamierzam Cię już tak łatwo puścić-swe słowa przypieczętował pełnym pragnienia i namiętności pocałunkiem.
Takiej pokusie ulegnie każdy. Ta zaś połączyła tę dwójkę na dobre~

BSD One-ShotsWhere stories live. Discover now