Hit&Run #34 [Soukoku]

300 23 16
                                    

OKEJ-WINO, LEKI PRZECIWBÓLOWE I OKRES TO NIE JEST DOBRE POŁĄCZENIE, DLATEGO POWSTAŁO TO GÓWNO. 
NIE DZIĘKUJCIE, ZA WKURWIANIE WSZYSTKICH-TAKA JUŻ MOJA ROLA~


Nigdy nie zauważyli, jak nadchodziliśmy , dopóki nie runęli z bólem na podłogę,
wciąż tylko błagali. Błagali o szybką śmierć.
Ach chcieliśmy im dać tego, więcej i więcej!

Ojej Osamu zawsze wiedziałeś, kiedy byłem gotowy. Spragniony, by uderzyć, wyładowując często swój gniew na Ciebie i na mnie.
Zawsze gotów by zwiać z miejsca zbrodni w czystych rękawiczkach, gdy Ty mój niepozorny kochanku tylko upewniałeś mnie w przekonaniu o naszej bezkarności.
Czekając spragniony każdej nocy. Patrząc na mnie jak na skarb. Przeszywając mnie swym pożądaniem.

Wychowałem się pod okiem Ozaki jako niepozorna piękność, wyrastając na króla z piekła rodem. Wiernego Psa Mafii, oddanego swemu Panu. Próbowaliście mnie oswoić. Podciąć skrzydła mej wolności. Nawet TY.
Z początku traktowałeś mnie tylko jak iście zabójczą przygodę. Pasażera na gapę, który jednak zadźgał Ci drogę do ocalenia siebie. Pochwycił Cię w sidła własnych uczuć.
Zawsze lubiłeś smak krwi, choć nigdy się do tego nie przyznawałeś.
Obserwowałem Cię i testowałam, lecz kiedy zauważyłem ten pistolet-w końcu potraktowałem Cię poważnie.
Och Dazai, jak dobrze jest mieć kogoś ,z kim można być tak złym!

Pierwsza ofiara-wrogowie niegdyś znienawidzonej przez mnie Portówki, gdy próbowałeś nieudolnie mnie zdominować. Uczynić w nieudolny sposób zależnym od siebie i być może Ci się udało, lecz wbrew pozorom to JA pociągam za sznurki!

Ostatnia ofiara-zwana przez niektórych Twym bliźniakiem. Złem w czystej postaci.
Fyodor Dostojewski~

Plan był perfekcyjny i właśnie jestem w trakcie wcielania go w życie.
Leżę pod nim, wiedząc, jak zazdrosny jesteś. Wzbudzając w Tobie specjalnie to uczucie, mimo iż to był Twój pomysł, którego teraz żałujesz.

Jestem gotów, by uderzyć z zaskoczenia. Zmiażdżyć i zatruć swym własnym złem tego szczura. Stać się jego trucizną.
Gotów, żeby uderzyć i zwiać, niszcząc samozwańczego Boga.
Demona zła~

~*~

Niedziela w Lupinie.
On popijał w ciszy trunek.
Och, jak cudownie jest się stać również jego trutką.
On uważa, iż jego Bóg go chroni. Przekonany co do swej nieomylności.
Ja i tak wiem, że go dorwiemy.

Muskam palcami jego włosy, odrzucając charakterystyczną czapkę w bok.
Pewnie myśli, iż to zabawa, gotowy ją wykorzystać.
Pogłębić.

Z miłą chęcią wyprowadzę go z błędu.
Może nie zna Nas, tak dobrze jakby chciał, ale...
...nigdy nie zapomni Naszych imion po swej porażce~

Pierwsi byli Twoimi wrogami.
Ostatni już Naszymi-pragnę zemsty. za to, do czego się przyczynił

Jestem w łóżku z jego plugawymi rękami na mej szyi.
Wciąż w stanie gotowości, żeby ziścić Nasz plan i uciec, jak mam w zwyczaju.

~*~

Czekałem cierpliwie w aucie, które miałem prowadzić, po wykonanej misji.
A Ty?
Utknąłeś w tym obślizgłym barze.
Czyżby Twój plan zawiódł, gnido?

A nie, jednak nie.
Dopijałeś ostatnią szklankę whisky, zanim przybyły gliny.
Rozlałeś wcześniej benzynę, a ja ufając Ci-wjechałem wprost w płomienie

Znów jesteśmy razem. Nie ucieknę od Twojego ognia.
Być może historia Nas znienawidzi. Być może popełniamy karygodny grzech, ale...
Te plugawe Szczury nigdy nie zapomną naszych imion.
Nigdy nie wiedzieli, kiedy znów nadejdziemy.
Tę wiedzę zdobywali, gdy martwe ciała runęły na podłogę.
Czas na ich przywódcę.

Ostatnie słowa, Fyodorze?
Tak? Nie? To bez znaczenia.
Zgiń w płomieniach Naszej namiętności-gdy znów z uśmiechem uciekniemy, by znów pogrążyć się w Naszym małym złu.
Naszej plugawej tajemnicy~

BSD One-ShotsWhere stories live. Discover now