Tango #07 [Soukoku]

650 52 1
                                    

UZNAŁAM, IŻ KONIEC SMUTKÓW I WYPADAŁOBY NAPISAĆ COŚ Z OPTYMISTYCZNYM ZAKOŃCZENIEM I MIŁYM PRZEKAZEM, A WIĘC TAK POWSTAŁ TEN SZAJS.

PEWNIE BĘDZIE JEDEN DZIEŃ PRZERWY Z ONE-SHOTAMI W MARATONIE, ALE NIESTETY JUTRO MAM ZAPLANOWANY WIECZÓR I BYĆ MOŻE NAWET W NIEDZIELĘ BĘDĘ JESZCZE ODCZUWAĆ TEGO SKUTKI-ALE BĄDŹMY DOBREJ MYŚLI! MOŻE KAC BĘDZIE ŁASKAWY I ODEJDZIE SINĄ W DAL...

Tęsknię za dotykiem ust twych, Drogi mój...

...ale jeszcze bardziej za dotykiem twego pejcza.

Nikt inny jak ty nie tworzy takich pręg na mym sercu, gdy tańczymy "masochistyczne" tango~

Krok, za krokiem. Ciche szarpnięcia w struny gitary, lekkie uderzania w klawisze fortepianu, łagodne pociągnięcia smyczków skrzypiec i ta piękna melodia.

Idealnie, aż za...

Znowu się spóźnia, trzymając go w niepewności.

~Co ten drań znowu wymyślił?!~wraz z jego myślami, kelnerka nalewała czerwonego, wytrawnego wina do jego kieliszka.

-Proszę się nie denerwować, Pan Dazai musiał załatwić kilka spraw i prosił, aby przekazać to Panu-mruknęła kobieta, przez co Nakahara zerknął na nią z politowaniem. Czasami zapominał, iż ta cholerna gnida musi mieć zawsze wszystko pod kontrolą.

-Dziękuję, chodź szczerze powiedziawszy, wolałbym aby przekazał mi to osobiście-odparł kapelusznik, bawiąc się na w pół opróżnionym kieliszkiem i zerkając tęskno za okno. Księżyc pięknie oświetlał pomieszczenie, w którym zapanował półmrok za sprawą zgaszonych świateł i jedynie zapalonych świec.

-Dobrze, z pewnością mu przekażę, jak tylko go spotkam-zachichotała, nalewając alkoholu do drugiego kieliszka, po czym zza pleców podała chłopakowi krwistą różę, a do niej przyczepioną karteczkę.-Miłej zabawy i mam nadzieję, że też niezapomnianej nocy-dodała z tajemniczym uśmiechem.

Westchnął, zatapiając swoje rozgoryczenie postawą ukochanego w cierpkim, wytrawnym i niezwykle smacznym mimo goryczki trunku.

Nasza miłość będzie płomieniem, nie niedopałkiem

Przyznaj, że właśnie chcesz abym Cię pociął na kawałki

Podbite oko

Podpalony krawat

Coś dziwacznie wyrażam tę miłość do Ciebie~

Jednak zjawię się, na komendę twą

Stanę przed tobą. Spójrz Osamu masz me serce jak na dłoni~

-Zatańczysz?-wzdrygnął się, słysząc głos tuż przy swoim uchu. Wraz z widokiem ukochanego uleciała z niego cała złość. Wszystkie troski poszły w zapomnienie. Teraz liczył się tylko ON.

-Tęskniłem-wymruczał swemu kochankowi na ucho, by po chwili przygryźć delikatnie jego płatek. Mężczyzna podał mu dłoń, aby zaraz znaleźć się w mocnym uścisku kochanka.

-Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że musiałeś czekać. Z pewnością więcej się to nie powtórzy, a w ramach zadość uczynienia mam dla Ciebie niespodziankę, lecz najpierw uczyń mi ten zaszczyt-oznajmił zmysłowym i głębokim głosem szatyn, puszczając swojemu chłopakowi oczko, co zostało skomentowane cichutkim chichotem egzekutora i pewniejszym wtuleniem się w tors Dazaia.

Krok za krokiem. Wirowali na parkiecie, wspólnie tworząc jedność.

~Jednak te wszystkie wnerwiające lekcje tańca towarzyskiego z Kouyou nie poszły na marne~przeleciało starszemu mężczyźnie na myśl, jednak teraz to nie on prowadził i musiał subtelnie odtworzyć kroki swoich partnerek, jednak był szczęśliwy. Chciał uwieźć partnera swym tańcem, pokazać, że cały jest JEGO...

Twoje serce było twarde jak głaz mahoniowy

Dlatego niegdyś byłem w tak przeszywającej agonii

Moja dusza stoi w ogniu, to płomień pożądania

Nic dziwnego, że się pocę, gdy tańczymy tango, gdy trzymasz mnie w swoich ramionach

Szał panuje w mojej głowie

Pozwól mi krzyczeć z miłości

Potem przywal mi znowu i obiecaj, że się nie rozstaniemy

Jesteś jak narkotyk, wiem to zbyt dobrze

Działasz na mnie jak zaklęcie

Więc jeśli poczujesz, że coś się pali,

To na pewno moje serce

Tańczyli taniec zakochanych serc, zwany tango. Muzyka, blask księżyca, płomień świec i to jego hipnotyzujące.

-Czas na małą niespodziankę-wypowiedział aksamitnym głosem, pełnym tajemniczości, by po chwili złożyć pocałunek na dłoni ukochanego.

Uklęknął, a Chuuya wstrzymał oddech. Nie mógł uwierzyć, że....

-Chuuya Nakaharo, mój kochany... Czy uczynisz mi ten zaszczyt i spędzisz resztę życia u mego boku ?-spytał były herszt mafii, walcząc z łomoczącym ze zdenerwowania sercem. Miał nadzieję, że się zgodzi. Nigdy nikogo tak mocno i bezinteresownie nie kochał. Ten człowiek go zmienił i pokazał, czym jest prawdziwe szczęście. Chciał z nim spędzić resztę swego życia.

-Tak-wyszeptał rudzielec, rzucając się ukochanemu w ramiona i przewracając teraz już narzeczonego na posadzkę, jednak szybko sam został przyszpilony przez Osamy do podłoża, który pochwycił w swe dłonie rękę ukochanego, by założyć mu na palec sygnet i po chwili złączyć ich usta w namiętnym pocałunku.

BSD One-ShotsWhere stories live. Discover now