Dziewięćdziesiąt dwa

36 4 0
                                    

Alessia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Alessia

Księżyc powoli wyłonił się zza chmur, rozjaśniając wszystko łagodnym, srebrzystym blaskiem. Oczy Alessi rozszerzyły się do granic możliwości, kiedy jej wzrok spoczął na majaczącej przed nią istocie, która pojawiła się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie chwilę wcześniej w męczarniach wił się Ariel. Aż zabrakło jej tchu, chociaż to uświadomiła sobie dopiero po dłuższej chwili, nawet nie zwracając uwagi na to, że nie oddycha.

Wilk powoli podniósł się z pozycji leżącej. Lśniąca, niemal równie srebrzysta co księżyc sierść wydawała się jarzyć jakimś łagodnym, wewnętrznym blaskiem. Alessia nie była pewna, czego się spodziewała, ale na pewno nie prawdziwego stworzenia, chociaż niejednokrotnie słyszała, że właśnie to dzieje się podczas pełni. Niektóre wilkołaki nie potrzebowały księżyca, żeby wywołać przemianę, ale wtedy stawały się zaledwie marną podróbką siebie samych, uwięzieni gdzieś pomiędzy byciem człowiekiem, a zwierzęciem. Nigdy nie spotkała na swojej drodze tych odrzucających, przerażających hybryd i teraz dziękowała losowi za to, że taki widok został jej oszczędzony również tym razem, bo w wyglądzie Ariela nie było niczego odrażającego.

Mimo wszystko poczuła się dziwnie, kiedy zaczęła myśleć o Arielu jak o wilku. Obserwując tę piękną, aczkolwiek w pełni zwierzęcą istotę, poczuła się bardziej zdezorientowana i oczarowana niż przestraszona. Wilk przeciągnął się, po czym przekrzywił głowę, spoglądając na nią z zaciekawieniem, ale i pewną obawą. Ciemne, dobrze znane jej oczy – oczy Ariela – nie miały w sobie niczego rozumnego, chociaż znacznie różniły się od tęczówek prawdziwego wilka. Nie chodziło tylko o kolor, ale o sposób w jaki na nią patrzył, jakby sądził, że powinna być mu znajoma, chociaż stworzenie za żadne skarby nie potrafiło sobie przypomnieć dlaczego. Coś ścisnęło Ali w gardle, kiedy pomyślała, że Ariel (och, jak dziwnie było utożsamiać go z tą piękną istotą!) mógłby jej nie poznawać; że dla niego jest zaledwie obcym, jakimś intruzem, który równie dobrze mógł okazać się potencjalnym wzrokiem albo... ofiarą.

Zamarła w bezruchu, czując jak jej własny instynkt próbuje dojść do głosu i przekonać ją, że powinna uciekać, póki jeszcze miała po temu okazję. Zignorowała go, dokładnie tak samo, jak wielokrotnie wcześniej, uparcie siedząc w miejscu i mierząc wzrokiem wilka. Przypominał jej trochę nieporadne dziecko, nawet kiedy z gracją już stanął na nogi i zaczął rozciągać się tak, jakby nie potrafił odnaleźć się w swoim własnym ciele. Alessia pomyślała, że dla zwierzęcej natury Ariela przemiana również jest czymś nieprzyjemnym, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę związany z nią brak jakiejkolwiek stabilizacji. Wilk uwalniał się regularnie, posłuszny cyklowi księżyca i to zaledwie na kilka godzin, kiedy Ariel... przestawał istnieć. Nie miała pojęcia jak inaczej powinna to określić, ale nie wyobrażała sobie, że on gdzieś tam jest, uwięziony w tej wilczej powłoce. Podobnie zresztą nie potrafiła wyobrazić sobie tego, że piękny wilk o srebrzystej sierści mógł być przez cały ten czas uwięziony w ludzkim ciele. Z jakiegoś powodu w ogóle nie była w stanie myśleć o nich inaczej, jak o dwóch różnych istotach, podobnych do siebie jedynie za sprawą tych wiecznie smutnych, ciemnych oczu.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now