Czterdzieści siedem

27 5 0
                                    

Alessia

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

Alessia

– Layla? Layla, nie rób tego!

Alessia miała wrażenie, że świat momentalnie przyśpieszył, a czas pędzi przed siebie w zawrotnym wręcz tempie. Cała zesztywniała, widząc jak jej ciotka bez chwili zastanowienia skacze przed siebie, nie zważając na to, że ze ścian natychmiast trysnęły zabójcze płomienie. Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że ogień jest częścią Layli, coś podpowiadało jej, że powinna się martwić. Milcząc i przez całą drogę będąc w stanie obserwować poczynania ciotki i Marco, zdążyła zorientować się, że coś jest nie tak – zwłaszcza, że jej dziadek zdawał się nie mieć pojęcia o tym, jakimi zdolnościami dysponowała jego córka. Co więcej, przez cały ten czas Layla ani razu nie spróbowała się uwolnić, chociaż jeszcze kilka dni wcześniej wyglądała na zdesperowaną i gotową do tego, żeby skrócić egzystencję swojego ojca, kiedy tylko będzie miała po temu okazję.

Kiedy pojawił się ogień, temperatura w korytarzu momentalnie podskoczyła o kilka znaczących stopni. Alessia skrzywiła się i zmrużyła oczy, chcąc chronić się przed jasnym blaskiem, tym bardziej nieznośnym, że zdążyła przywyknąć do wszechogarniającej ciemności. Znów krzyknęła, ale tym razem nie były to jakieś określone słowa, a jedynie cichy, ostrzegawczy jęk. Mrużąc oczy, ledwo widziała drobną postać Layli, która natychmiast uskoczyła i teraz balansowała między płomieniami. Co prawda płomienie muskały jej skórę, nie czyniąc przy tym dziewczynie żadnej krzywdy, ale Ali odniosła wrażenie, że sytuacja wymyka się jej ciotce spod kontroli, jakby zapanowanie nad szalejącym żywiołem wymagało od niej sporo energii.

– Coś jest nie tak – powiedziała cicho, nie kryjąc niepokoju. Wszystko w niej aż rwał się, żeby podejść bliżej, ale bijący od języków ognia żar skutecznie ją przed tym powstrzymał; nie była przecież na tyle głupia, żeby na własne życzenie wpakować się w sam środek szalejącego pożaru, który był w stanie pozbawić ją życia. – Coś jest...

– Widzę, Ali – zapewnił ją Carlisle, chociaż nie zwracała się do niego.

W ogóle nie mówiła do kogoś konkretnego, po prostu nerwowo podrygując i mrucząc pod nosem to, co przyszło jej do głowy. Próbowała się uspokoić, ale nie potrafiła, zwłaszcza, że z tunelami od samego początku coś było nie tak, a teraz na dodatek na jej oczach Layla – władczyni ognia! – w każdej chwili mogła spalić się żywcem. Gdyby nie powaga sytuacji, pewnie nawet roześmiałaby się histerycznie, porażona ironicznym wydźwiękiem tej myśli.

– Layla! – zawołała raz jeszcze. Sama nie była pewna, co chce w ten sposób osiągnąć, ale w tym momencie to akurat wydawało się najmniej ważne.

– Nic mi nie jest! – odkrzyknęła Layla, zgrabnie odskakując, zanim kolejny słup ognia zdążyłby dosięgnąć miejsca, w którym stała. – Zostańcie tam. Zaraz znajdę sposób na to, żeby nad tym zapanować – dodała z przekonaniem, ale w jej głosie pobrzmiewał aż nadto wyraźny fałsz, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że zdolności nie są jej na tyle posłuszne, żeby całkiem zapanowała nad płomieniami. – Nie jestem słaba... – mruknęła już ciszej; Alessia pomyślała, że te słowa na pewno nie były przeznaczone dla nich.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Kde žijí příběhy. Začni objevovat