Osiemdziesiąt dwa

29 5 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

– No dobra, mogłabyś mi wreszcie wyjaśni, co...?

Layla syknęła, skutecznie mnie uciszając. Podrygiwała, poza tym bardziej niż zwykle przypominała pobudzony płomień, więc zaczynałam się niepokoić. Co prawda siostra Gabriela od zawsze była nadpobudliwa, a czasami zachowywała się – delikatnie mówiąc – dziwnie i to wcale nie z powodu zachodzących w jej organizmie zmian. Nie był tak jak w przypadku Rufusa, który w swoich najbardziej niebezpiecznych momentów wydawał składać się z maniakalnego zapału i czystej energii. On był żywiołem, to wiedziałam, ale w przypadku Layli...

A teraz zaczynała mnie niepokoić i już po prostu nic nie byłam w stanie na to poradzić. Już kiedy się pojawiła, oczywistym stało się, że coś zdecydowanie jest na rzeczy, a ja raczej nie powinnam próbować odmawiać, ale to powoli zaczynało być ponad moje nerwy. Nienawidziłam tych chwil, kiedy nie miałam zielonego pojęcia, co takiego się dzieje i Licavoli doskonale o tym wiedzieli. Kiedy początkowo traktowali mnie jak dziecko, byłam coraz bliższa szewskiej pasji, ale zdawało mi się, że ten etap mam już za sobą. Niestety, znów czułam się młoda i głupia, zwłaszcza kiedy tak obserwowałam swoją rozemocjonowaną szwagierkę, próbując stwierdzić, co takiego tym razem strzeliło jej do głowy.

Czasami, kiedy zdarzało mi się wspominać moich bliskich, tęskniłam za przesadnym wręcz entuzjazmem Alice. W jej przypadku energii starczyło za wszystkich, a jednak teraz chochlik wydawał mi się spokojny, w obliczu tego, co działo się z Laylą. Jej aura wręcz lśniła jasnym blaskiem, niczym latarnia morska, przez co nie byłam w stanie przyjrzeć się na tyle uważnie, żeby wyciągnąć jakieś konkretne wnioski. Layla była podekscytowana, a przy tym dziwnie zaniepokojona. Mnie udzielało się zwłaszcza to drugie.

No tak, to było do przewidzenia, że przy Rufusie kiedyś tak się to skończy, pomyślałam z przekąsem i ledwo powstrzymałam się od wywrócenia oczami. W porządku, wszyscy wiedzieli, że Rufus był zdrowo walnięty, może nawet szalony. Na dodatek był naukowcem, co w efekcie dawało istną mieszankę wybuchową, zwłaszcza kiedy dorzuciło się do tego kogoś takiego, jak Layla. Nie jestem pewna, czy istniała jakakolwiek jeszcze para taka jak oni, ale nie chciałam wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Co tak naprawdę mogłam wiedzieć, skoro Rufus miał skłonności do ironizowania, a przez większość czasu pozostawał zadeklarowanym samotnikiem i jedyną osobą, której towarzystwo znosił, była Layla? Niemniej, gdyby w jej przypadku zmiana postępowała, a szaleństwo Rufusa bywało zaraźliwe...

Layla bardziej stanowczo pociągnęła mnie korytarzem Niebiańskiej Rezydencji. Trzymała mnie tak mocno, że jak nic dorobiłam się siniaków, miałam zresztą wrażenie, że za moment wyrwie mi rękę ze stawów. Szła szybko, nie zawracając sobie głowy ludzkim tempem i nawet nie rozglądając się dookoła. W pośpiechu zarejestrowałam jedynie, że po obu stronach korytarza są dziesiątki podobnych do siebie, drewnianych drzwi, których nie byłam w stanie rozróżnić. Byłyśmy w części mieszkalnej, a widok Robin – jednej z wampirzyc, która zamieszkiwała rezydencję Dimitra, a teraz z zaciekawieniem obserwowała nas ze swojego pokoju – jedynie utwierdził mnie w tym przekonaniu. Mimochodem pomyślałam, że gdzieś tutaj jest komnata, gdzie wraz z Gabrielem uczciliśmy naszą rocznicę ślubu (dzięki Bogu, Layla nie patrzyła na mnie, więc nie zauważyła, że się zarumieniłam), ale dziewczyna nie dała mi okazji, żeby się zastanowić.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now