Dziewięćdziesiąt

32 4 0
                                    

Alessia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Alessia

Alessia była zdeterminowana.

Nadchodząca noc znacznie różniła się od pozostałych i podświadomie zdawała sobie z tego sprawę. Powoli zagłębiając się w gęstwinę, przez cały czas była świadoma dziwnego uczucia, które nakazywało jej zawrócić i zaszyć się w domu. Słońce dopiero chyliło się ku zachodowi, ale to nie miało dla niej żadnego znaczenia, bo nigdy nie bała się ciemności. Jakby nie patrzeć, sama była istotą mroku, przynajmniej w przekonaniu ludzi, chociaż niekoniecznie jej samej. W połowie przecież była człowiekiem, ale dla w pełni śmiertelnych istot takie wyjaśnienie raczej nie należało do gatunku tych satysfakcjonujących.

Być może ruszanie się gdziekolwiek po zmroku, zwłaszcza po tym, jak Ian i jego banda dali jej do zrozumienia, że nie jest najmilej widzianą osobą w Mieście Nocy, było głupie, ale Alessia nie zamierzała zmusić się do ukrywania, na dodatek przez nastolatkami. Od chwili ukazania się tego cholernego artykułu i konfrontacji z ludźmi minęły prawie dwa tygodnie i wszystko wskazywało na to, że nie powinni się z Arielem obawiać. Riddley również nie robił niczego, co mogliby uznać za niepokojące, być może ufając, że Ariel jednak podporządkował się jego „sugestiom". Mimo wszystko byli ostrożni, ale Ali była coraz pewniejsza tego, że emocje opadły, a ich spotkania wcale nie są tak niebezpieczne, jak jeszcze mogłoby się wydawać po zakończeniu Akademii.

Zagłębiając się w las, machinalnie podporządkowała się instynktowi, który nakazywał jej zachować czujność. Wyostrzone zmysły pomagały, chociaż chwilami czuła się z ich powodu tak, jakby była przewrażliwiona. Mimo później pory las tętnił życiem, o czym świadczyły liczne odgłosy, wydawane przez żyjące pomiędzy koronami drzew ptaki czy przemykające podszyciem małe, niepozorne żyjątka. Była również bardziej konkretna zwierzyna, chociażby jelenie i sarny, ale Alessia nie zwracała na nie uwagi, nie tylko dlatego, że nie dokuczało jej pragnienie. Nigdy specjalnie nie przepadała za krwią zwierząt, preferując tę należącą do ludzi, chociaż miała dość rozsądku, żeby nawet nie brać pod uwagę ewentualnych polowań. W zupełności wystarczyły jej zapasy z banku krwi, choć Carlisle nigdy nie był z takiego stanu rzeczy zadowolony. Cóż, życie składało się na kompromisy, więc czasami ulegała i stosowała się do „wegetarianizmu", ale w większości przypadków preferowała osokę z woreczków.

Ariela znalazła dokładnie tam, gdzie zwykle, czyli przy kamiennym stole. Zawahała się, jak zwykle zaniepokojona dziwną aurą tego miejsca oraz widokiem wyrytego w centralnej części znaku pentagramu. Powoli zaczynała przywykać do tego uczucia, wręcz je ignorować, ale za każdym razem przyjście tutaj wiązało się z jakimś dziwnym, wewnętrznym oporem, którego nie potrafiła w pełni zwalczyć. Machinalnie przystanęła pomiędzy drzewami, wpatrując się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. Czuła niepokój, ale tym razem jakiś inny, niekoniecznie związany ze stołem i z tym miejscem, chociaż to wydawało się bez sensu.

Pospiesznie zamrugała, w pełni koncentrując się na Arielu. Leżał wyciągnięty na kamiennym stole, dokładnie na samym środku, nie po raz pierwszy zresztą. Obie ręce wsunął sobie pod głowę, twarz zaś zwrócił w kierunku ciemniejącego nieba. Ciemne włosy opadały mu na czoło, kontrastując z bladą skórą i częściowo przysłaniając twarz. Z zamkniętymi oczami i miarowo unoszącą się klatką piersiową, wyglądał na w pełni wyluzowanego i tak bardzo spokojnego, że Alessia omal się nie uśmiechnęła. Nie poruszył się, kiedy zaczęła się zbliżać, ale wyczuła w nim swego rodzaju zmianę, która dała jej do zrozumienia, że chłopak jak najbardziej ją wyczuł.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now