Siedemdziesiąt cztery

36 6 1
                                    

Amun

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Amun

Stojąc w cieniu wysokiej, sięgającej nieba sosny, Amun zastanawiać się, co – do diabła – właściwie podkusiło go, żeby przyjechać do Miasta Nocy. Gniew, który odczuwał jeszcze paręnaście godzin temu, teraz w końcu zelżał, kiedy do głosu dopuścił zdrowy rozsądek, ale i tak jakaś część jego osobowości pragnęła być właśnie tutaj. Instynkt zemsty od zawsze był u wampirów niezwykle rozwinięty, a teraz sam mógł się o tym przekonać, gnany pragnieniem tego, żeby odpłacić się wszystkim pięknym za nadobne, zwłaszcza, że jakby nie patrzeć, ktoś posunął się do tego, żeby go upokorzyć – i to na dodatek przy Kebi, jego żonie. Już samo to było nie do pomyślenia, a to stanowiło dopiero jeden z wielu powodów.

Tak czy inaczej, przyjście do tego miejsca w pojedynkę wydawało się idiotycznym pomysłem, ale nie dbał o to. Po pierwsze, nie zamierzał tak po prostu odpuścić tego, że jakakolwiek kobieta mogłaby go tak potraktować. A po drugie, gdyby nie wizyta partnerki Carlisle'a, tego ciemnowłosego wampira i grupki mieszańców, sprawy nigdy nie potoczyłby się tak, jak się potoczyły. Chociaż Benjamin i Tia wrócili do Egiptu stosunkowo szybko, Amun i tak poczuł się zagrożony. Oni należeli do niego, więc powinni być mu posłuszni, a jednak... Czego w takim razie mógł spodziewać się przy następnej okazji? Tego, że ktokolwiek zwróci Benjamina przeciwko niemu czy może znów zacznie namawiać Kebi do tego, żeby go zostawiła? Takich rzeczy nie mówiło się kobietom, na dodatek tym, które dobrze wiedziały, gdzie jest ich miejsce.

Żona musiała słuchać męża. Taka była tradycja, na dodatek sięgająca wiele wieków przed tym, jak którykolwiek z tych ignorantów przyszedł na świat. To nic, że świat parł do przodu, a kobietom coraz częściej mieszało się w głowach, bredząc o tym, że mają jakiekolwiek prawa. Zepsucie się szerzyło, ale Amun nie zamierzał go tolerować, zwłaszcza, że sam namiętnie trwał przy raz zakorzenionych w psychice przekonaniach.

No dobrze, tylko co tak naprawdę zamierzał zrobić?

Zawahał się, po czym raz jeszcze spojrzał przed siebie, w stronę okazałego pałacu czy też raczej rezydencji. Musiał przyznać, że budynek robił wrażenie, podobni jak i otaczające go tereny, stanowiące utrzymany w idealnym porządku ogród. Teraz, obserwując to wszystko, zaczął się zastanawiać, czy zadzieranie z kimkolwiek jest takim dobrym pomysłem, zwłaszcza po tym, jak mógł przyjrzeć się temu miejscu od wewnątrz ostatnim razem. Gdyby chodziło tylko o żonę Carlisle'a czyli – co za tym szło – Cullenów, sprawa wyglądałaby zgoła inaczej, ale teraz...

To dziwne miasto – Miasto Nocy – wydawało się zupełnie innym światem, jakże różnym od tego w którym Amun przywykł funkcjonować na co dzień. Nie bez powodu tak szybko ewakuował się po ślubie swojego podobno przyjaciela („podobno", bo prawdziwy przyjaciel nie próbuje rozbić ci rodziny, prawda?). Wystarczyło kilka chwil, żeby zauważyć, jak niezwykłe i niebezpieczne istoty zamieszkują te tereny – jak chociażby ta jasnowłosa dziewczyna, która na swoje skinienie miała całą morderczą potęgę żywiołu ognia. Kiedy tak tańczyła pośród płomieni, Amun uświadomił sobie, że ten jeden żywioł daje jej więcej możliwości i jest jej bardziej posłuszny niż wszystkie cztery Benjaminowi. To było niebezpieczne, a on nie zamierzał się narażać, zwłaszcza dla kogoś, kogo mentalność tak znacznie różniła się od jego własnej. Bo gdyby Carlisle należycie potrafił wymóc na swojej żonie posłuszeństwo, na pewno nie byłaby na tyle niepokorna, żeby urządzić takie zamieszanie, jak wtedy, kiedy pojawiła się w Egipcie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz