Dziesięć

37 6 0
                                    

Alessia

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

Alessia

– River Song, cokolwiek planujesz, ja naprawdę...

Ariel mówił, ale równie dobrze mógł milczeć, bo wampirzyca i tak nie zamierzała go słuchać. Wyraźnie zniecierpliwiona, kiwnęła głową na zesztywniałą Alessię, decydując się przemówić dopiero wtedy, kiedy ta zmaterializowała się u jej boku.

– Tak, to jest zdecydowanie dobry pomysł – stwierdziła, kiwając w zamyśleniu głową. – Alessiu, miałam właśnie poprosić Ariela o to, żeby chwilę z nami został. Oczywiście wierzę w to, że Damien wkrótce przypomni sobie o tym, że zakończenie jest coraz bliżej, ale skoro na razie jest nie osiągalny... Cóż, brakuje nam tutaj chłopców, Arielu – wyjaśniła, zwracając się do wilkołaka. – Alessię już znasz. Gdybyś zechciał mi pomóc i posłużyć za partnera jej albo którejkolwiek z dziewcząt, może Zoe...

– Tańczyć? Mielibyśmy tańczyć? – Wilkołak spojrzał na nią tak, jakby sądził, że postradała zmysły. – To zdecydowanie nie jest dobry pomysł. Przyszedłem tylko na chwilę, nie sądzę zresztą, żebym był tutaj mile widziany. Widziałaś, jaka była reakcja, kiedy wszedłem, poza tym jestem pewien... – Potrząsnął głową, w ostatniej chwili rezygnując z wypowiedzenia jakiejś myśli. Jego ciemne, smutne oczy uważnie wodziły dookoła, szukając możliwej drogi ucieczki. – Nie sądzę, żeby którakolwiek chciała tańczyć akurat ze mną – wyjaśnił bezbarwnym tonem, który w aż nazbyt jasny sposób wyrażał wszystkie jego wątpliwości.

Alessia zacisnęła usta, całkowicie oszołomiona. Starała się skoncentrować wzrok głownie na zamyślonej River Song, ale kątem oka raz po raz spoglądała w stronę Ariela. Doskonale rozumiała, dlaczego był taki spięty – w końcu kilkanaście godzin wcześniej sama czuła się podobnie, otoczona dziećmi księżyca, która bynajmniej nie były pozytywnie nastawione do niej, Hayley i Quinna. Na samo wspomnienie wciąż przechodziły ją dreszcze, chociaż starała się nie okazywać żadnych emocji, nie chcąc pozwolić sobie na słabość. Musiało wyjść jej to dość marnie, bo przez twarz wilkołaka przemknął ledwo zauważalny cień; rzucił jej ponure spojrzenie, jednocześnie uświadamiając, że mógł błędnie zinterpretować jej reakcję.

Najdziwniejsze było właśnie to, że chociaż instynkt podpowiadał jej, że przed sobą ma naturalnego wroga wampirów, nie potrafiła czuć się przy nim zagrożona. Przy kimś innym mogłaby. Przy Yves'ie, którego widywała czasami, głownie podczas pobytu w Niebiańskiej Rezydencji. A tym bardziej przy Riddley'u, który samym spojrzeniem i jednym krótkim parsknięciem potrafił sprawić, żeby dreszcze przebiegały jej po plecach. Wilkołaki po prostu miały w sobie coś, co naturalnie odrzucało wampiry i ich potomków – no i odwrotnie, bo prawdopodobnie dzieci księżyca dokładnie tak samo reagowały na wampiry oraz pobratymców Alessi. Tak już po prostu było; wzajemne uprzedzenia, które jedynie podsycały nieformalny konflikt, który od wieków dzielił miasto. Co prawda nic nie wskazywało na to, żeby walki sprzed siedmiu lat miały się powtórzyć, ale nie dało się ukryć, że od momentu ataku Drake'a na Miasto Nocy, dzieci księżyca darzono tym mniejszym zaufaniem, a pokój wydawał się niepokojąco kruchy.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Kde žijí příběhy. Začni objevovat