Czterdzieści sześć

28 6 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Kroki zbliżały się, bez wątpienia zmierzając w naszą stronę. Machinalnie zesztywniałam, podobnie jak Rufus i Isabeau wpatrując się w ciemność. Serce momentalnie mi przyśpieszyło, zdradziecko ukazując naszą pozycję i mój nastrój, jakby już unoszący się w powietrzu srebrny blask nie był wystarczająco wymowny, gdyby ktoś próbował nas odnaleźć.

Rufus w roztargnieniu położył dłoń na moim ramieniu, próbując wepchnąć mnie na siebie. Uniosłam brwi i bardziej stanowczo zaparłam się nogami o ziemię, poirytowana zachowaniem wampira. Co więcej, kiedy mnie dotknął, poczułam się trochę tak, jakby przez moje ciało przeszedł prąd, a to zdecydowanie nie powinno mieć miejsca. Dotyk Rufusa od zawsze sprawiał, że czułam się nieswojo, jakby moje ciało pamiętało, że przy pierwszym spotkaniu nieśmiertelny nie tylko się na mnie rzucił, ale dodatkowo miał względem mnie intencje, które niekoniecznie przypadły mi do gustu. Chociaż temat Rosy od dawna był zamknięty (miałam przynajmniej taką nadzieję), wspomnienie dziewczyny i tak nie dawało mi spokoju, a ja nie byłam pewna, co powinnam o tym myśleć.

– Cholera... – mruknęła pod nosem Isabeau, robiąc kilka kroków do tyłu, żeby zrównać się z nami. Kula mocy natychmiast powędrowała za nią, cofając się w głąb korytarza, co może dawało nam kilka dodatkowych sekund, zanim ostatecznie zostanie zauważona, ale w obecnej sytuacji było to dość marnym pocieszeniem.

Zdenerwowana i zaniepokojona, napięłam mięśnie, podświadomie przygotowując się do walki albo natychmiastowej ucieczki. Nie mieliśmy zbyt wielu alternatyw, gdyby okazało się, że jednak jesteśmy w niebezpieczeństwie. Od momentu, w którym stało się jasne, że nie jesteśmy w tunelach sami, wszyscy instynktownie wzdrygaliśmy się, mając wrażenie, że ciemność jest jeszcze bardziej nieprzystępna i niebezpieczna niż do tej pory. W każdej chwili mógł zaatakować nas Dylan albo któryś z towarzyszących mu, oszalałych wampirów, a to zdecydowanie nie było perspektywą, której wypatrywałam z utęsknieniem.

Kroki w korytarzu raptownie się urwały, jakby zmierzające w naszą stronę osoby z jakiegoś powodu zaczęły się wahać. Spróbowałam zapanować nad oddechem, mając wrażenie, że jest zdecydowanie zbyt głośny. Żałowałam, że w przeciwieństwie do moich towarzyszy, jestem aż tak bardzo ludzka, chociaż nigdy specjalnie nie przejmowałam się tym, że nie jestem w pełni wampirzycą. Niestety, wszystko miało swoje wady i zalety, a ja znalazłam się w sytuacji, w której zwłaszcza te pierwsze zaczynały dawać o sobie znać.

– No chodźcie – mruknęła pod nosem Isabeau. – W końcu zaczynało być nudno, a ja mam ochotę sobie powalczyć...

– Zamknij się w końcu – syknął ostrzegawczo Rufus; jego palce z siłą zacisnęły się na moim ramieniu, a wampir omal nie pogruchotał mi kości.

Nawet jeśli mieliśmy jakiekolwiek szanse na to, żeby pozostać niezauważonymi, to momentalnie zniknęły, kiedy Rufus i Isabeau po raz kolejny okazali się niezdolni do tego, żeby współpracować. Kiedy zaś na dodatek wyrwał mi się jęk protestu, nie było już najmniejszych szans na to, że znajdujący się poza zasięgiem naszego wzroku intruzi, jakimś cudem po prostu nas zignorują.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz