Alessia nigdy nie była zakochana. Wraz z bliskimi mieszka w niezwykłym, choć niebezpiecznym Mieście Nocy, uczęszczając do jedynej w swoim rodzaju Akademii.
Wraz ze zbliżającym się zakończeniem szkoły oraz tradycyjną dla telepatów ceremonią, wszystko...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Alessia
– Ali... Alessiu, kochanie, ty wciąż śpisz?
Znajomy głos wkradł się do jej wciąż umęczonego, zaćmionego umysłu. Niespokojnie poruszyła się na łóżku, po czym mocniej wtuliła twarz w poduszkę. Wyrwał jej się cichy jęk protestu, który jasno (miała taką nadzieję) miał dać intruzowi do zrozumienia, żeby ją zostawił. Była zmęczona; poza tym nie miała siły na to, żeby dalej walczyć z poplątanymi wspomnieniami, które dręczyły ją aż do momentu, w którym niepostrzeżenie wróciła do swojego pokoju i bez energii padła na łóżko.
– Alessiu...
Głos nie dawał za wygraną, a jakby tego było mało, chwilę później czyjaś ciepła dłoń przeczesała jej włosy i musnęłam policzek. Dziewczyna zesztywniała, czując się tak, jakby poraził ją prąd. Wspomnienie zamazanych obrazów z lasu – złego dotyku, strachu i pożądania – natychmiast powróciło, w jednej chwili przysłaniając zdrowy rozsądek.
Przypomniała to sobie aż nazbyt dokładnie. Uczucie bezradności, strach i tę świadomość, że ktoś...
Czy to się stało? Ktoś ją...?
Nie potrafiła dokończyć tej myśli.
Strach nagle powrócił, zupełnie jakby czymkolwiek dotyk był zapalnikiem, który odpowiadał za jego pojawienie się. Zesztywniała cała i bez ostrzeżenia poderwała się na łóżku, przy okazji zaplątując się w kołdrę. Usłyszała, że ktoś – ktokolwiek to był, chociaż przecież doskonale znała głos, który wypowiadał jej imię – gwałtownie zaczerpnął powietrza do płuc i dla pewności odsunął się od jej łóżka, ale to nie wystarczyło, żeby ją uspokoić. Częściowo wciąż we śnie, wyprostowała się niczym struna, zawzięcie walcząc z krępującym jej ruchy materiałem i starając się zrobić wszystko, żeby jakoś się oswobodzić.
Wrażenie było takie, jakby ktoś ją trzymał, nie pozwalając na to, żeby ruszyła się chociażby o milimetr. To tym wyraźniej przypomniało jej poczucie bezradności, które towarzyszyło jej w lesie i chociaż wspomnienie przypominało okropny sen, nagle w pełni je zobaczyła. Znów była w lesie, znów nie mogła się ruszyć i...
– Nie! – krzyknęła z mocą, nagle tracąc nad sobą kontrolę. Miotając się, raz jeszcze spróbowała się uspokoić, ale w efekcie jeszcze bardziej zaplątała się w okucie. – Nie, zostaw mnie!
– Ali, cii... – Natychmiast poczuła tuż przy sobie czyjąś obecność, a chwilę później czyjeś dłonie zacisnęły się na jej ramionach. – Kochanie, co się dzieje? Co...?
Raz jeszcze szarpnęła się, tym razem w panicznej próbie oswobodzenia się z uścisku, ale to okazało się dość marnym pomysłem. Z jękiem straciła równowagę i byłaby spadła z łóżka, gdyby ktoś jej nie powstrzymał. Bezradnie oparła się o trzymającą ją osobę, nagle tracąc chęć do dalszej walki, chociaż tego nie chciała. Bierność była okropna, ale co tak naprawdę mogła teraz zrobić?