Siedemdziesiąt sześć

30 5 1
                                    

Layla

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Layla

Pierwszym, co wróciło, było czucie. Layla aż jęknęła i skrzywiła się, czując przeszywający ból głowy. Wrażenie było takie, jakby ktoś w skronie wbijał jej gwoździe, chociaż nie miała pełnego porównania, skoro nigdy czegoś podobnego nie doświadczyła. Czuła się wymęczona, obolała, a na domiar złego jej żołądek zaczynał się buntować, grożąc wywróceniem się na drugą stronę, co w sumie mogłoby być całkiem ciekawe, aczkolwiek niepokojące.

Wyczuła jakiś ruch gdzieś po swojej lewej stronie, ale nie była nim zainteresowana. Bardziej koncentrowała się na zaciskaniu powiek i pilnowaniem, żeby przypadkiem nie poruszyć się zbyt gwałtownie. Niestety, to najwyraźniej okazało się niewykonalne, bo ledwo ostrożnie spróbowała przewrócić się na czymś miękkim tak, żeby było jej wygodniej, ból przybrał na sile, a przez kilka sekund naprawdę była przekonana, że za moment zwymiotuje. Co gorsza, nie pamiętała niczego, nie wspominając o świadomości miejsca, w którym się aktualnie znajdowała. Jej ostatnim żywym obrazem, który udało jej się przywołać w pamięci, zanim wszystko zaczęło się ze sobą zlewać, zamieniając w czarną dziurę, była... Lorena.

No dobrze, więc Lorena. To już był jakiś trop, który doprowadził ją kolejno do ogrodów Niebiańskiej Rezydencji, a później do kawiarni Michaela. Zaraz po tym wspomnienia się urywały, a Layla ostatecznie odważyła się zaryzykować stwierdzenie, że może doszło do jakiejś bójki albo później ktoś je zaatakował, albo...

Dobra bogini, nie mogę myśleć...

– Och, doprawdy? – Głos Rufusa przypominał tarcie paznokciami o szkolną tablicę. Krzyknęła i jakoś zdołała unieść swoje ociężałe ręce do głowy, gdzie zaczęła próbować energiczni pocierać skronie. – To faktycznie zdumiewające odkrycie, Laylo – mruknął i mimo bólu głowy, była na tyle przytomna, żeby wyczuć w jego tonie sarkastyczną nutę.

Powiedziała to na głos? Zresztą nieważne. Mając wrażenie, że całe jej ciało jest przeciwko niej, spróbowała otworzyć oczy. Obecność wampira uprzytomniła jej, że najprawdopodobniej leży na łóżku w Niebiańskiej Rezydencji, co w sumie musiało być prawdą, bo teraz wyraźnie wyczuwała ich słodkie zapachy w pościeli. Kiedy w końcu uniosła powieki, zaraz musiała je zamknąć, bo poraziło ją światło – co prawda słabe i anemiczne, chyba mające swoje źródło tak gdzie zwykle, czyli w kilku strategicznych miejscach, gdzie znajdowały się świece, ale nie była pewna. W zasadzie blask świec był ostatnio jedynym, który preferował Rufus, więc pewnie coś w tym było, ale światło i tak wydawało jej się zbyt ostre.

Potrzebowała kilku długich sekund, żeby zapanować nad przyspieszonym oddechem i mdłościami. Efekt był dość marny, ale przynajmniej przestała mieć wrażenie, że zwymiotuje, jeśli tylko spróbuje otworzyć usta.

– Rufus...? – zapytała cicho, chociaż i odzywanie okazało się wyzwaniem. Dawno tak bardzo nie chciało jej się pić, co bynajmniej nie miało związku z pragnieniem krwi, chociaż... Cóż, w zasadzie było jej wszystko jedno. – Czy może... Może przypadkiem wiesz, co takiego się stało? – dodała i westchnęła; własny głos również wydawał jej się niezwykle nieprzyjemny.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now