Sześćdziesiąt

29 8 0
                                    

Renesmee

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Renesmee

Marco zaatakował, bez chwili wahania rzucając się w stronę Gabriela.

Zaklęłam i natychmiast zaczęłam wyrywać się Dimitrowi, który chwilę wcześniej pomógł mi się wydostać na zewnątrz. Zmrużyłam oczy w jasnym, chociaż wciąż mocno przytłumionym blasku wschodzącego słońca. Nie byłam pewna, która jest godzina, ale czułam się wykończona – a przynajmniej tak było do momentu, kiedy bieg przez korytarze, znalezienie wyjścia i kolejna walka mojego ukochanego z ojcem nie wytrąciły mnie z równowagi, dodając energii.

– Gabriel! – krzyknęłam, dobrze wiedząc, że nie będę w stanie w porę dotrzeć do niego i do Marco. Chciałam po prostu zrobić cokolwiek, żeby się opamiętali.

Gabriel uskoczył dosłownie w ostatnim momencie, jakby chcąc popisać się przed atakującym wampirem. Jego usta po raz kolejny wykrzywił szyderczy, pozbawiony radości uśmiech, kojarzący mi się z tym pobłażliwym gestem, który widywałam na początku naszej znajomości, gdy chłopak starał się trzymać mnie na dystans. Ta wersja była zdecydowanie gorsza, bo i intencje wobec Marco były inne, ale i tak mi się to nie spodobało.

Ojciec Gabriela warknął cicho, ale – co mnie zaskoczyło – nie zaatakował ponownie. Zatrzymał się w miejscu, w milczeniu wpatrując się w bruk pod swoimi stopami i jakby zastanawiając się nad tym, co robił w tym miejscu. Gabriel stał kilka metrów dalej, wyprostowany i zagniewany, z tą samą pewnością siebie i wyzwaniem w oczach spoglądając na Marco. Chciał go sprowokować; nie miałam co do tego najmniejszych wątpliwości.

– Czy naprawdę musimy to ciągnąć? – zapytał bezbarwnym tonem Marco, unikając spoglądania na Gabriela. Nie bał się go, nie wspominając o obecności któregokolwiek nieśmiertelnego na placu; jeśli już coś napawało go wątpliwościami, to tylko to, co mógł zrobić w pojedynkę. – Nie chcesz przekonać się do czego jestem zdolny, Gabrielu.

– Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co potrafisz – odparł natychmiast mój mąż, robiąc stanowczy krok do przodu. Poruszał się powoli, ale to nie miało znaczenia. W każdym jego ruchu widziałam coś gniewnego i zwierzęcego, co przyprawiało mnie o dreszcze. – Właśnie dlatego sądzę, że jesteś tchórzem. Jesteś...

– Przestań – wymamrotał wampir, zaciskając obie dłonie w pięści. – Po prostu już przestań.

Z tym, że Gabriel nie miał takiego zamiaru.

– Tchórz – powtórzył raz jeszcze. – Pieprzony, tchórzliwy sukinsyn, któremu wydaje się, że jest silny tylko wtedy, kiedy może nad kimś dominować. Masz może ochotę mnie uderzyć, tak na przypomnienie starych, dobrych czasów, tatusiu?

– Powiedziałem ci: przestań! – powtórzył gniewnie Marco, w jednej chwili tracąc cierpliwość. Jego oczy zabłysły, ton głos podniósł się o oktawę, a mięśnie napięły się do tego stopnia, że przez moment byłam przekonana, że ponownie zdecyduje się na to, żeby Gabriela zaatakować.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now