Trzydzieści trzy

22 6 0
                                    

Layla

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Layla

Natychmiast odskoczyła do tyłu, nie chcąc pozwolić na to, żeby Marco znów ją dotknął, żeby ją zniewolił. Łzy wciąż płynęły, ale zamrugała szybko i otarła je gniewnym ruchem, żeby móc wyzywająco spojrzeć ojcu w oczy. Brwi wampira powędrowały ku górze, ale – o dziwo – Marco nie wybuchł gniewem, ale również cofnął się o krok, unosząc obie ręce ku górze w obronnym geście.

Layla przyczaiła się i zamarła w bezruchu, wystraszone i gotowa do natychmiastowego ataku. Czuła, że drży coraz mocniej, ale sama nie była pewna, jak wielki wpływ na jej stan ma strach, a jaki gniew i upokorzenie. Kiedy pojawił się Carlisle, poczuła się bezpiecznie, jednak uczucie to zniknęło, gdy tylko Marco znów pojawił się za nią i usłyszała za sobą jego głos.

Wystarczy, miała już dość. Nie chciała więcej się bać. Już nigdy więcej strachu...

– Odejdź. W tej chwili się ode mnie odsuń! – wykrzyczała, zaciskając dłonie w pięści. Czuła krążące po jej ciele ciepło, ale nic poza tym; ogień wciąż nie chciał przybyć, stłamszony i gdzieś poza jej zasięgiem.

Łzy znów napłynęły jej do oczu, tym razem związane z narastającym uczuciem frustracji i bezradności. Przybądź, pomyślała rozpaczliwie. Już nie chcę się bać. Potrzebuję cię...

Ale płomienie nie chciały usłuchać, paradoksalnie zimne i obojętne. Strach za to pozostał, dosłownie ją paraliżując i niosąc ze sobą nieprzyjemne poczucie bycia pokonaną. Przegrała. Kolejny raz zawodziła, tym razem samą siebie. Jak mogła urodzić dziecko... Ba! Jak mogłaby przynajmniej donosić ciążę, jeśli nawet siebie nie potrafiła obronić?

– No nie patrz tak na mnie! – wrzasnęła, nagle tracąc nad sobą kontrolę. Jej głos odbił się echem od ścian korytarza, zwielokrotniony i histeryczny.

Marco nie odpowiedział ani nie odwrócił wzroku. Wciąż widziała jego rubinowe oczy, zimne i pozbawione jakichkolwiek emocji. Maska. Był idealny w ukrywaniu tego, co czuł i to niezależnie od sytuacji. Jego zdolności czasami ją przerażały, ale tym razem była zbyt oszołomiona i wzburzona, żeby jakkolwiek zareagować.

Wyczuła za sobą ostrożny ruch, a potem czyjąś dłoń wylądowała na jej ramieniu. Layla wzdrygnęła się i niewiele myśląc spuściła z oczu Marco. Z bijącym sercem obejrzała się za siebie, spoglądając wprost w złociste tęczówki Carlisle'a. Doktor stanowczo dał jej do zrozumienia, żeby się cofnęła. Machinalnie usłuchała, pozwalając by ją zasłonił, chociaż jednocześnie nie chciała tego robić. Pragnęła udowodnić samej sobie, że jakoś da radę, ale zdawała sobie sprawę z tego, że w tym momencie oszukiwała samą siebie.

– Och, no bez przesady – żachnął się Marco, ale nie próbował się zbliżać. Z ciekawością popatrzył na Carlisle'a, próbując ocenić czego powinien się spodziewać.

– Nie wydaje mi się, żeby przesadą było to, że Layla jest przerażona – stwierdził cicho Carlisle. Layla z niedowierzaniem uprzytomniła sobie, że doktor jest jak najbardziej zagniewany.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IV: PEŁNIA] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now