— Jeff walczy z Rakem — powiedziałam.
— To już po nim — zaśmiał się klaun.
— Jak to... po nim? — zapytałam z niedowierzaniem w głosie. — Nie! Musimy mu pomóc! — krzyknęłam po chwili. Byłam przerażona. Przecież ten potwór mógłby rozerwać czarnowłosego na malutkie kawałeczki.
— Chwila, chwila... kim tak właściwie jest Rake? — spytał grający na padzie Ben.
— Taki człekopodobny stwór i jednocześnie mój dawny znajomy. Lepiej z nim nie zadzierać — odpowiedział klaun, nadal się uśmiechając.
— Co on może takiego zrobić? — zapytała znudzona Clockwork. Widocznie nie obchodził ją los Jeffa.
— Jeśli wejdziesz na jego teren lub jeśli on wybierze cię na swoją przyszłą ofiarę, on cię... po prostu rozszarpie. Próbował to na mnie już wiele razy. — Jack po raz kolejny parsknął śmiechem, na co spiorunowałam go wzrokiem, jednak on to zignorował.
— Nie możemy zostawić Jeffa z tym potworem — powiedziałam. Clockwork powoli wstała z kanapy, po czym głośno ziewnęła.
— Ech... chodźcie lepiej. Miejmy to już za sobą — mruknęła brązowowłosa, a następnie pociągnęła za sobą Bena oraz Jacka w masce. Roześmiany także ruszył się z miejsca i podążył za resztą creepypast. Wybiegłam z hotelu zaraz po nich.
— Za mną, znam drogę — oznajmiłam, wymijając zegarkooką, a następnie zaczęłam biec najszybciej jak mogłam do miejsca, w którym Rake nas zaatakował. Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu, lecz nie było tam ani Jeffa, ani stwora.
— Gdzie jest ten kretyn? — spytał Ben. Po jego minie zauważyłam, że wolałby zostać w hotelu.
— Jakieś czterdzieści minut temu byli tutaj, a dokładnie w tym miejscu Jeff zaczął walczyć z Rakem. — Wskazałam palcem na miejsce, w którym czarnowłosy i potwór zaczęli się szarpać. Trawa tam była ugnieciona.
— Nigdzie ich nie widzę — mruknął Eyeless Jack, a wszyscy spojrzeli na niego zirytowani.
— Serio...? Ty nie masz oczu, idio...
— Cicho tam, dzieci i ryby głosu nie mają — przerwał Benowi brązowowłosy. Czarno-biały klaun słysząc te słowa, zaśmiał się pod nosem.
— Jak ci przywalę to się nie pozbierasz — zagroził mu wkurzony blondyn.
— No dalej, spróbuj... i tak ci się nie uda, dzieciaku — powiedział wyzywająco chłopak w niebieskiej masce. Gdy Ben miał się na niego zamachnąć, Clockwork złapała go za ramię, po czym odrzuciła na bok, a Jacka uderzyła z łokcia w brzuch.
— Przestańcie się już kłócić! Mamy znaleźć Jeffa, a tak tylko czas tracimy — wycedziła przez zęby zdenerwowana zielonooka.
— Gdzie oni mogą być? — zapytałam, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiejkolwiek poszlaki.
— Patrzcie — powiedział Roześmiany, pokazując na trawę zabarwioną na czerwono.
— Ślady krwi, jeszcze świeże. Obstawiam, że byli tu około piętnaście minut temu — mruknęła zamyślona Clockwork.
Nagle coś błysnęło mi po oczach. Podeszłam do krzaków przede mną i wyjęłam z nich nóż, należący do Jeffa. Był cały we krwi... świeżej krwi. Zegarkooka podeszła do mnie, wzięła go i obejrzała dokładnie.
CZYTASZ
Moi najlepsi przyjaciele || Historia Rosallie
FanfictionRosallie nie trzeba tłumaczyć czym jest samotność, smutek czy ból. Ona zna te trzy słowa bardzo dobrze. Od zawsze wyczuwała ich obecność głęboko w sobie. Wiele razy wyśmiewana oraz gnębiona przez innych. Lecz w jej nudnym życiu coś nagle zmieni się...