Rozdział 57

2.5K 236 60
                                    

   — Jeff walczy z Rakem — powiedziałam.

   — To już po nim — zaśmiał się klaun.

   — Jak to... po nim? — zapytałam z niedowierzaniem w głosie. — Nie! Musimy mu pomóc! — krzyknęłam po chwili. Byłam przerażona. Przecież ten potwór mógłby rozerwać czarnowłosego na malutkie kawałeczki.

   — Chwila, chwila... kim tak właściwie jest Rake? — spytał grający na padzie Ben.

   — Taki człekopodobny stwór i jednocześnie mój dawny znajomy. Lepiej z nim nie zadzierać — odpowiedział klaun, nadal się uśmiechając.

   — Co on może takiego zrobić? — zapytała znudzona Clockwork. Widocznie nie obchodził ją los Jeffa.

   — Jeśli wejdziesz na jego teren lub jeśli on wybierze cię na swoją przyszłą ofiarę, on cię... po prostu rozszarpie. Próbował to na mnie już wiele razy. — Jack po raz kolejny parsknął śmiechem, na co spiorunowałam go wzrokiem, jednak on to zignorował.

   — Nie możemy zostawić Jeffa z tym potworem — powiedziałam. Clockwork powoli wstała z kanapy, po czym głośno ziewnęła.

   — Ech... chodźcie lepiej. Miejmy to już za sobą — mruknęła brązowowłosa, a następnie pociągnęła za sobą Bena oraz Jacka w masce. Roześmiany także ruszył się z miejsca i podążył za resztą creepypast. Wybiegłam z hotelu zaraz po nich.

   — Za mną, znam drogę — oznajmiłam, wymijając zegarkooką, a następnie zaczęłam biec najszybciej jak mogłam do miejsca, w którym Rake nas zaatakował. Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu, lecz nie było tam ani Jeffa, ani stwora.

   — Gdzie jest ten kretyn? — spytał Ben. Po jego minie zauważyłam, że wolałby zostać w hotelu.

   — Jakieś czterdzieści minut temu byli tutaj, a dokładnie w tym miejscu Jeff zaczął walczyć z Rakem. — Wskazałam palcem na miejsce, w którym czarnowłosy i potwór zaczęli się szarpać. Trawa tam była ugnieciona.

   — Nigdzie ich nie widzę — mruknął Eyeless Jack, a wszyscy spojrzeli na niego zirytowani.

   — Serio...? Ty nie masz oczu, idio...

   — Cicho tam, dzieci i ryby głosu nie mają — przerwał Benowi brązowowłosy. Czarno-biały klaun słysząc te słowa, zaśmiał się pod nosem.

   — Jak ci przywalę to się nie pozbierasz — zagroził mu wkurzony blondyn. 

   — No dalej, spróbuj... i tak ci się nie uda, dzieciaku — powiedział wyzywająco chłopak w niebieskiej masce. Gdy Ben miał się na niego zamachnąć, Clockwork złapała go za ramię, po czym odrzuciła na bok, a Jacka uderzyła z łokcia w brzuch.

   — Przestańcie się już kłócić! Mamy znaleźć Jeffa, a tak tylko czas tracimy — wycedziła przez zęby zdenerwowana zielonooka.

   — Gdzie oni mogą być? — zapytałam, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiejkolwiek poszlaki.

   — Patrzcie — powiedział Roześmiany, pokazując na trawę zabarwioną na czerwono.

   — Ślady krwi, jeszcze świeże. Obstawiam, że byli tu około piętnaście minut temu — mruknęła zamyślona Clockwork. 

Nagle coś błysnęło mi po oczach. Podeszłam do krzaków przede mną i wyjęłam z nich nóż, należący do Jeffa. Był cały we krwi... świeżej krwi. Zegarkooka podeszła do mnie, wzięła go i obejrzała dokładnie.

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz