Rozdział 1

12.8K 583 335
                                    

Usłyszałam najbardziej znienawidzony przeze mnie dźwięk. Należał on do budzika. Uderzyłam ręką w to okropne urządzenie, jęcząc z niezadowolenia. To niestety nie poskutkowało. Wzięłam więc poduszkę i z całej siły uderzyłam nią w budzik, który spadł z szafki i roztrzaskał się na podłodze.

Pożegnanie się z ciepłą pościelą, pod którą przed chwilą smacznie spałam, było bardzo trudnym zadaniem. Mogłabym rzec, że niewykonalnym, lecz ja właśnie musiałam to zrobić. Z westchnieniem niezadowolenia wstałam z łóżka, po czym spojrzałam na kalendarz. Moja mina do najszczęśliwszych zapewne nie należała.

   — O nie dzisiaj jest... poniedziałek — powiedziałam robiąc pauzę, czym dodałam swojej wypowiedzi dramatyczności.

Potem poczłapałam do szafy i po krótkim namyśle, wyjęłam z niej czarną bluzkę, dżinsy tego samego koloru oraz bieliznę. Następnie skierowałam się do łazienki i spojrzałam w lustro. Z mojego wzroku nie dało się wyczytać żadnych emocji.

Dziewczyna stojąca przede mną była średniego wzrostu szesnastolatką, z ciemnoniebieskimi oczami oraz chudą buzią.

Sterczałam przez chwilę przed lustrem, wpatrując się uważnie w moje odbicie. Widziałam w nim coś dziwnego, jakby nastolatka, odbijająca się w tafli lustra, nie była mną. Odwróciłam wzrok od zwierciadła, po czym szybko umyłam zęby i rozczesałam moje kruczoczarne, lekko falowane włosy.

Przebrałam się we wcześniej przygotowane ubrania i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół, do kuchni i usiadłam przy drewnianym stole. Na białym talerzu leżało moje śniadanie, które składało się z dwóch kanapek z dżemem. Powoli przeżuwałam każdy kęs, patrząc w odległy punkt na ścianie.

Dzisiaj jadłam w samotności. Moim jedynym opiekunem był mój wujek Henry. Z ciotką rozwiódł się rok temu. Obecnie ciężko pracował na utrzymanie mnie oraz samego siebie.

   — Fajnie byłoby poznać rodziców — powiedziałam sama do siebie. Ten temat był dla mnie niezwykle bolesny, ale i tak bardzo często się go podejmowałam. Po prostu nie mogłam przestać o tym myśleć. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.

Gdy zjadłam śniadanie, założyłam buty, kurtkę i plecak naładowany po brzegi książkami, po czym wyszłam na dwór.

Tempo mojego chodu było szybkie. Może nie lubiłam szkoły, ale jednak nie chciałam się spóźnić. Lepiej było nie robić sobie problemów. Za dziesięć minut miały zacząć się lekcje.

W pewnym momencie zobaczyłam chłopaka w pomarańczowej bluzie i czarnych spodniach. Całą twarz miał schowaną pod wielkim kapturem. Chyba miał czarną maskę, ale nie widziałam do końca. Gdy poczułam na sobie jego wzrok, przyśpieszyłam kroku. Nienawidziłam, kiedy ktoś obcy na mnie patrzył. Ogólnie nie lubiłam, gdy ktokolwiek na mnie patrzył.

Po dwóch minutach byłam już w szkole. Oczywiście nie mogłam uniknąć złośliwych tekstów ze strony niektórych dziewczyn i chłopaków ze szkoły. Jak zwykle żaden nauczyciel nie zwrócił uwagi na to, że byłam gnębiona przez innych. Chciałam płakać, ale na szczęście się powstrzymałam.

Pierwsza była chemia. Usiadłam w ostatniej ławce obok okna i przespałam prawie całą lekcje. Z innymi przedmiotami zrobiłam podobnie. Jakoś nie chciało mi się słuchać gadania nauczycieli.

Gdy lekcje się skończyły, jak najszybciej wybiegłam ze szkoły. Pech chciał, żebym przewróciła mojego największego wroga, tak zwaną królową klasy, Tiffany. Chciała mnie zatrzymać, wykrzykując jakieś przekleństwa w moją stronę, ale nie pozwoliłam jej na to. Biegłam jak najszybciej ze łzami w oczach. Już musiałam zacząć przygotowywać się psychicznie na zemstę Tiffany.

   — Rosallie, stój idiotko! — darła się Tiff. Zapomniałam wcześniej wspomnieć, że nazywam się Rosallie Morgan.

Gdy Tiffany dała sobie spokój z wyzywaniem mnie od najgorszych rzeczy, jakie mogą tylko istnieć na świecie, zwolniłam kroku i założyłam słuchawki na uszy.

Mrucząc pod nosem melodię odtwarzanego utworu, poszłam do skate parku, przyglądając się wszystkim graffiti jakie były w nim zrobione.

Usiadłam na ławce i spojrzałam w niebo. Było ono nieskazitelnie czyste. Przecinał je jedynie szary dym z samolotu. Do mojej głowy przybyła pewna myśl.

   — Ciekawe jakby to było, gdybym urodziła się całkowicie inną osobą. — Z zamyślenia wyrwał mnie huk. Taki jeden Nick z mojej klasy spadł z deski przez jakiegoś gościa w białej bluzie z długimi, czarnymi jak smoła włosami. Nie zobaczyłam jego twarzy, gdyż była ona zakryta przez kaptur oraz burzę włosów.

   — Uważaj trochę! — krzyknął wkurzony Nick. Chciał uderzyć nastolatka w twarz, lecz czarnowłosy był zwinniejszy. Zrobił szybki unik i z całej siły uderzył Nicka pięścią w szczękę, a potem kopnął w go brzuch. Chłopak z jękiem upadł na ziemię, wijąc się z bólu.

Spojrzałam na jego rany. Były dość poważne, ale postanowiłam mu nie pomagać. On też mnie gnębił w szkole.

   — A ty na co się tak gapisz? — zapytał gniewnie Nick, patrząc na mnie wzrokiem, który mógłby zabić.

   — Dobrze ci tak — mruknęłam prawie niesłyszalnie, lecz on to niestety usłyszał.

   — Zapłacicie mi za to. Ty i ten facet — powiedział, po czym stracił przytomność.

Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegłam chłopaka w białej bluzie. Odechciało mi się patrzeć na nieprzytomnego nastolatka, więc odwróciłam wzrok, po czym wyszłam ze skate parku.

Idąc do domu czułam się obserwowana. Nie było to miłe uczucie, ale olałam je. Nie chciałam zaprzątać sobie głowy kolejnym idiotą, który chciałby mnie zapewne pomęczyć.

Wchodząc do domu, zobaczyłam wujka, siedzącego przy stole. Był to miły i uczciwy czterdziestolatek oraz był jedyną osobą, na którą mogłam liczyć. U nasady jego brązowych włosów można było dostrzec odrobinę siwizny. Jego duże oczy miały natomiast barwę trawy.

   — Cześć, wujku — powiedziałam i dałam mu całusa w policzek.

   — O! Cześć, Rosallie. Naszykowałem obiad — powiedział zadowolony z siebie, wskazując na pieczonego kurczaka.

   — Super. Jestem głodna jak wilk — zaśmiałam się, po czym usiadłam obok Henry'ego. Wujek uśmiechnął się i po chwili, oby dwoje pochłanialiśmy obiad.

Wuj był świetnym kucharzem i jeszcze lepszym wujkiem. Czasami myślałam, że to on był moim prawdziwym ojcem.

Po zjedzeniu obiadu, który był jednym z najlepszych jakie jadłam w całym swoim życiu, poszłam do pokoju i odrobiłam lekcje.

Schowałam do plecaka książki na następny dzień w szkole i wyciągnęłam z biurka ołówek, coś do ścierania oraz mój szkicownik. Zaczęłam rysować czarnowłosego chłopaka w białej bluzie, a obok niego nabazgrałam nastolatka w pomarańczowej, którego widziałam dzisiaj rano. Oby dwoje mieli twarze zakryte kapturami.

Po chwilowym przypatrzeniu się, uznałam mój rysunek za nie tak źle wykonany, po czym schowałam szkicownik do szafki, którą zamknęłam na klucz.

Spojrzałam na zegar. Wskazówki wskazywały godzinę 20:15. Poszłam, więc do łazienki. Szybko wyszczotkowałam zęby i weszłam do wanny. Umyłam się w kilka minut, po czym wytarłam ręcznikiem i przebrałam w białą koszulę nocną.

Opuściłam łazienkę, a następnie wolnym krokiem weszłam do swojej sypialni, wskoczyłam do łóżka i okryłam się kołdrą.

Moje powieki zaczęły opadać. Głośno ziewnęłam i po chwili już spałam.

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieWhere stories live. Discover now