Rozdział 32

3.3K 313 46
                                    

W końcu nadeszła ta wiekopomna chwila :D. Od teraz do gry wkraczają Creepypasty i to tak na serio. Od teraz wszystko będzie się działo głównie wokół nich. Mam nadzieję, że jesteście tak samo zadowoleni jak ja xD.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sally prowadziła mnie przez korytarze hotelu. Przestałam płakać. Uznałam, że nie miało to sensu. 

Zeszłyśmy po schodach, a następnie skręciłyśmy w prawo. Po chwili byłyśmy w dużym pokoju, którym był salon. Na ścianie wisiał telewizor plazmowy, a na przeciw niego stała wielka kanapa oraz stolik. Ściany salonu były szare.

   — Skąd oni mają taki telewizor? — zapytałam się w myślach. Dopiero teraz zauważyłam, że w pokoju były Creepypasty. Na kanapie siedział Ben, Jack, Jeff, Toby i czarno-biały klaun ze spiczastym nosem, a także długimi szponami. W pokoju była też dziewczyna z brązowymi włosami i zegarkiem zamiast lewego oka oraz Slenderman. Dziewczyna siedziała na krzesełku ze znudzoną miną, a Slender chodził nerwowo po pokoju. Po chwili wszystkie spojrzenia skierowały się w naszą stronę. Nieco się speszyłam, ale szłam dalej, trzymając Sally za rękę. Ben patrzył na mnie z nienawiścią. Jack nie wiem jak, ponieważ miał maskę. Toby patrzył na mnie przez gogle w zwyczajny sposób, tak jakby moja obecność w tym miejscu była całkowicie normalna. Klaun popatrzył na mnie z ciekawością, po czym uśmiechnął się przerażająco, ukazując szereg białych, ostrych zębów. Dziewczyna z zegarkiem zamiast oka spojrzała na mnie ze znudzeniem i odwróciła wzrok. Jeff natomiast wpatrywał się we mnie natarczywie. Jego spojrzenie zaniepokoiło mnie najbardziej. Jego wzrok w połączeniu z jego krwawym uśmiechem wywoływał u mnie nieprzyjemne dreszcze.

   — Rosallie, w końcu się obudziłaś. Musimy pomówić o czymś ważnym — odezwał się Slender.

   — Ile spałam? — zapytałam.

   — Kilka godzin — odpowiedziała Sally.

   — O czym chciałeś pogadać Slender? — spytałam.

   — Trochę dziwnie o tym mówić, ale musisz tutaj zostać — powiedział Slender, a ja rozszerzyłam oczy w szoku.

   — Co? Zostać tutaj? Nie ma mowy — odpowiedziałam stanowczo.

   — Rosallie, musisz zrozumieć, że ludzie nie mogą się dowiedzieć niczego o twoim wujku — powiedział łagodnie.

   — O moim wujku? Gdzie jest jego ciało? — zapytałam, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Znowu się zaczynało. Rozpacz zaczynała powoli przejmować nade mną kontrolę.

   — W bezpiecznym miejscu — odpowiedział Slender.

   — Nie mogę tutaj zostać — mruknęłam i jak na zawołanie przed moimi oczami ukazał się obraz uśmiechniętego Sebastiana.

   — Dlaczego? — zapytał nagle Jeff. Spojrzałam na niego zdziwiona. Przygryzłam dolną wargę, wciągając głęboko powietrze.

   — Nie mogę kogoś zostawić — odpowiedziałam, puszczając rękę Sally, po czym skierowałam się w stronę wyjścia. Otworzyłam drzwi i po chwili znalazłam się w lesie. Szłam przed siebie. Nie pamiętałam, w którą stronę powinnam iść, aby dojść do domu. Ponownie zdałam się na swój instynkt. Skoro mnie tu przyprowadził, to mógł także wyprowadzić. Nagle pojawił się przede mną Slenderman.

   — Slender, nie stawaj mi na drodze — wycedziłam przez zęby.

   — Rosallie, wysłuchaj mnie — powiedział, a ja spojrzałam na niego wyczekująco.

   — Czy ty naprawdę chcesz narazić go nie niebezpieczeństwo? — zapytał.

   — Jak to? — Nie do końca wiedziałam, co miał na myśli.

   — Czy chcesz, żeby stało się z nim to samo co z twoim wujkiem? — spytał. Teraz zrozumiałam o co mu chodziło. — Chcesz, aby Sebastian został zabity przez Zalgo? Chcesz tego, Rosallie? Jeśli wrócisz, on zostanie prawdopodobnie zamordowany w przeciągu tygodnia i to w jeszcze okrutniejszy sposób niż twój wujek. Chcesz tego? Chcesz, aby twój przyjaciel zginął? — dopytywał natarczywie. Był okrutny, ale to był jedyny sposób, aby mnie przekonać. Znalazł mój słaby punkt.

   — A co jeśli ktoś zgłosi policji, że ja i wujek zaginęliśmy? — zapytałam.

   — Jest na to jeden sposób. Będę musiał każdej osobie, która cię widziała lub z tobą rozmawiała wyczyścić pamięć. Nie martw się, nie zrobię nikomu prania mózgu po prostu nie będą cię pamiętali. Nikt nie będzie cię pamiętał oprócz Creepypast, zamieszkujących ten hotel — wytłumaczył.

   — Czyli już nigdy nie będę mogła spotkać się z Sebastianem? — spytałam. Ta wizja była okropna.

   — To dla jego bezpieczeństwa — odpowiedział. Tak bardzo chciałam krzyknąć, że się nie zgadzam, ale Slender miał rację. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby kolejna bliska osoba zginęła.

   — Dobrze, zamieszkam w hotelu — powiedziałam. Slender już się nie odezwał, tylko wyciągnął dłoń w moją stronę. Złapałam ją, a po ułamku sekundy znowu byliśmy w salonie, w hotelu.

   — Od dzisiaj Rosallie z nami zamieszka. Macie jej niczego nie zrobić. Słyszysz Ben? — zapytał Slender, a blondyn warknął coś pod nosem. — Ciebie też to dotyczy — mruknął do klauna, na co ten się uśmiechnął.

   — Spokojnie Slendy, bo ci żyłka pęknie — klaun zaśmiał się złośliwie. Miałam przeczucie, że będą z nim kłopoty. — Nic jej nie zrobię — dodał po chwili, a Slender głośno westchnął.

   — Rosallie, ten tutaj to Laughing Jack. — Slenderman, wskazał ręką na klauna. — A ta dziewczyna to Clockwork — powiedział, pokazując tym razem na dziewczynę z zegarkiem zamiast oka.

   — Chwila, Slender, ale co z moimi rzeczami? Wszystko zostało w domu — mruknęłam.

   — Zająłem się tym, gdy byłaś nieprzytomna. Wszystkie twoje rzeczy znajdują się w pokoju, w którym się obudziłaś — wytłumaczył białoskóry.

   — Czyli wszystko przewidział — przeszło mi przez myśl.

   — Cieszę się, że zostaniesz — powiedziała zadowolona Sally.

   — Też się cieszę — odpowiedziałam, chociaż miałam mnóstwo wątpliwości, co do pobytu tutaj, wśród morderców.

   — Pobawisz się ze mną? — spytała. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Zielonooka była bardzo miła i słodka, ale ona zapewne też była mordercą, a u niej słowo zabawa mogło mieć zupełnie inną definicję niż u mnie.

   — A w co chcesz się pobawić? — zapytałam dla pewności.

   — W herbatkę — powiedziała, a ja odetchnęłam z ulgą, oczywiście tak, aby nikt tego nie widział.

   — No to chodźmy — zaśmiałam się. Sally pisnęła z radości, po czym znowu złapała moją dłoń, prowadząc mnie do swojego pokoju.

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieWhere stories live. Discover now