Rozdział 46

3K 256 43
                                    

Per. Rosallie

   — Naprawdę cię lubię, Clockwork, ale nikt nie może się dowiedzieć o tym co stało się pomiędzy mną, a Jeffem — powiedziałam, lecz mówiłam te słowa właściwie do siebie, gdyż zegarkooka przed chwilą wyszła z pokoju. — Czuję się jak w jakimś dramacie — mruknęłam. — Ważna dla mnie osoba zginęła, musiałam zapomnieć o Sebastianie, a na dobór złego przyjaciel, do którego coś czułam oznajmił mi, że mnie nienawidzi... zaraz co? Przyjaciel? Do którego coś czułam? — Zaczęłam analizować sobie w głowie, to co właśnie powiedziałam.

   — Czy to możliwe, żebym coś do niego czuła? — spytałam, patrząc w sufit. Część mnie przeczyła temu, lecz jedna tysięczna mnie zgadzała się ze stwierdzeniem, iż jednak czułam coś do Jeffa. To było takie malutkie, prawie niewyczuwalne uczucie, ale czym mogło być owe uczucie? Miłość, zauroczenie? Stawiałabym na to drugie. Czy byłam zauroczona w jego krwawym uśmiechu, który nie mógł już zniknąć z jego trupio bladej twarzy? Może urzekły mnie oczy, wewnątrz których tkwiło spojrzenie niebezpiecznego psychopaty, ślepia zamiast tęczówek, mające jedynie czarne, małe kropki, które przez brak powiek nie mogły zostać już nigdy zasłonięte, a ja miałam możliwość wpatrywania się w nie przez cały czas. Może do szybszego bicia mojego serca przyczyniły się jego długie włosy, z daleka wyglądającymi na dziewczęce, lecz tak naprawdę dodającymi mu tylko uroku. Co jeśli byłam zauroczona nim całym? Zaczynałam sądzić, że naprawdę się zakochałam. Tylko czy mogłam dopuścić do zwiększania się tego uczucia, czy mogłam go dalej kochać? Osoba, którą kochałam całym sercem, została zabita przez Zalgo i to tylko dlatego, iż była dla mnie ważna. Mojemu najlepszemu przyjacielowi Slenderman musiał usunąć wszystkie wspomnienia, w których byłam, aby go chronić.

   — Nie mogę go kochać — szepnęłam. — Niepotrzebnie naraziłabym go tylko na niebezpieczeństwo — dodałam po chwili. — Przecież Zalgo może mnie obserwować z piekła, czy gdzie on tam siedzi — przeszło mi przez myśl. — Czy mogę cokolwiek czuć do Jeffa? — zapytałam. Po kilku minutach rozmyślania nad tym wszystkim westchnęłam głośno.

   — Zmieniam zdanie co kilka godzin jak jakaś baba w ciąży. Raz czuję do niego miłość, później zauroczenie... nienawiść, a jeszcze innym razem zupełnie nic nie czuję. Chyba nigdy się nie zdecyduję — powiedziałam do siebie ironicznie. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

   — To ty, Clockwork? — zapytałam.

   — Nie, to ja... Jack — odpowiedziała osoba, stojąca za drzwiami.

   — Który? — spytałam. Miałam wielką nadzieję, że nie był to ten klaun.

   — Ten, jadzący nerki — powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą.

   — Wchodź. — Podeszłam do okna, po czym otworzyłam je i oparłam łokcie na parapecie. W sekundę do moich nozdrzy dotarła świeża woń lasu. Po chwili Jack stanął obok mnie.

   — Co jest? — zapytałam, spoglądając w jego stronę.

   — Głodny jestem — mruknął, a ja popatrzyłam na niego jak na jakąś tępotę.

   — Jest na to sposób... Idź do kuchni i wyciągnij sobie nerki z lodówki. — Mój głos brzmiał dość ironicznie, lecz chłopak albo tego nie usłyszał, albo to zignorował.

   — Pamiętasz jak pytałaś mnie i innych, co mogłabyś dla nas zrobić? Ja powiedziałem wtedy, że chcę nerkę twojej znajomej, Tiffany. — Brązowowłosy uniósł głowę ku górze, jakby chciał spojrzeć w niebo, a następnie przeczesał sobie włosy dłonią, co wyglądało dość komicznie w jego wykonaniu.

Moi najlepsi przyjaciele || Historia RosallieWhere stories live. Discover now